piątek, 19 października 2012

"Przytul mnie"



~Kostek~

         Rodzinka przyjechała. Rodzice wzięli urlop w pracy na te kilka dni, aby móc spędzić z nimi jak najwięcej czasu. Siostra mamy o imieniu Aneta była wysoką, szczupłą blondynką o szarych oczach i łagodnych rysach twarzy. Jej mąż o imieniu Damian był również wysoki, miał krótkie, czarne włosy przyprószone siwizną. Potem przeniosłem spojrzenie na ich dzieci. Chłopak i dziewczyna. Bliźniaki. Chłopak miał na imię Radek, był chudy i wysoki, przez co sprawiał wrażenie, jakby miał się zaraz przewrócić i połamać. Miał dłuższe włosy w kolorze blond, prosty nos, wąskie, blade usta i jasne, błękitne oczy. Prawie, że przezroczyste. Dziewczyna imieniem Ida była średniego wzrostu szczupłą blondynką. Do brata była bardzo podobna. Taki sam kolor oczu, podobne rysy twarzy, z tym wyjątkiem, że bardziej dziewczęce. Mama mówiła, że mają po dziewiętnaście lat i w tym roku zaczynają studia. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak rzadko nas odwiedzają… A tak, mieszkają w Ottawie, stolicy Kanady.
   - Konstanty, ale wyrosłeś – zwróciła się do mnie ciocia, podchodząc do mnie i całując w oba policzki.
   - Wystarczy Kostek – uśmiechnąłem się, jednocześnie podając rękę jej mężu.
   - Cześć – podeszli do mnie Radek i Ida. Wymieniliśmy uściski dłoni.
   - No, zapraszam na kolację – powiedział z uśmiechem tata, kierując się w stronę kuchni. Już po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole. Zacząłem jeść i przysłuchiwać się ich rozmowie. Śmiali się, wspominali dawne czasy i opowiadali sobie szczegóły z ich teraźniejszego życia.
   - Ach… - westchnęła Ida z zadowoleniem. – Pyszne było – uśmiechnęła się szeroko do mamy. – Chciałabym zapytać… Jak ma na imię ten chłopak, który mieszka obok? Widziałam go dzisiaj, jak wysiadaliśmy z taksówki. Przystojny – zaśmiała się lekko. Zagryzłem dolną wargę od środka. Mikołaj jej się spodobał.
   - Mikołaj – oznajmiła mama, patrząc na mnie z troską.
   - Przepraszam, pójdę się położyć, zmęczony jestem – skłamałem, wstając od stołu. Wyszedłem z kuchni bez czekania na jakiekolwiek słowa. Od razu skierowałem się do swojego pokoju, a po wejściu tam trzasnąłem drzwiami i rzuciłem się na łóżko. Miałem ochotę płakać, och, i to jak wielką. Jednak moje oczy pozostawały suche, a moje serce szalało z bólu i niepokoju. Co będzie, jak Ida również spodoba się Mikołajowi? Co będzie, jak zostaną parą? Ale… Mikołaj nie zrobiłby mi takiego świństwa, prawda? Nie zacząłby z nią kręcić, wiedząc, że to moja kuzynka, prawda? Miałem cholerną nadzieję, że tak. Jak się potem okazało, nadzieja ta była złudna.


         Kolejny dzień minął dosyć szybko. Dużo czasu spędziłem z bliźniakami. Pokazałem im ciekawe miejsca w Poznaniu, byliśmy w kinie, na zakupach. Ale wieczorem, gdy już od godziny byliśmy w domu, a ja po tej godzinie wyszedłem na zewnątrz, poczułem się tak, jakby ktoś mnie spoliczkował. Ida i Mikołaj rozmawiali o czymś przez płot, wyraźnie ze sobą flirtując. On trzymał dłoń na jej ramieniu, ona okręcała włosy wokół palca, chichocząc co jakiś czas z tego, co szatyn mówił. W pewnym momencie jego wzrok spoczął na mnie. Wyraźnie się zmieszał, a ja prychnąłem cicho. Idiota! Idiota, idiota, idiota! Jak on śmie?!
   - O, Kostek! – Ida odwróciła się do mnie z radosnym uśmiechem. – Nasza wieczorna gra w karty nadal aktualna? – machinalnie skinąłem głową. – To cudownie! Zaraz wrócę, tylko się pożegnam – po czym odwróciła się z powrotem do Mikołaja i pocałowała go w policzek. Zabolało. Bardzo zabolało. On przeniósł na mnie spłoszony wzrok, jednak ja już nie zareagowałem. Wróciłem do domu, usilnie starając się powstrzymać płacz. Jakim ja jestem idiotą…


         Z rana Ida wpadła do kuchni, podśpiewując coś pod nosem. Usiadła przy stole i przysunęła sobie talerz z kanapkami, od razu zaczynając jedną pochłaniać.
   - Kochanie, po południu idziemy wszyscy na spacer – poinformowała ją mama, popijając herbatę.
   - Ja nie idę – oznajmiła, kiedy już przełknęła. Zabrała się za drugą kanapkę.
   - Dlaczego? – Radek przeniósł na nią uważny wzrok.
   - Bo… - zarumieniła się lekko. – Bo zaprosiłam na dzisiaj Mikołaja. Wczoraj ciocia wspominała o tym spacerze i pomyślałam, że ja przecież nie muszę iść. No i zaprosiłam Mikołaja, a on się zgodził… - spojrzała na mnie. – Kostek, wszystko w porządku? – zapytała. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że mocno zagryzam dolną wargę, a moje dłonie drżą. Schowałem je szybko pod stół, uśmiechając się nerwowo.
   - Tak, wszystko w porządku… - mój głos też drżał. Wziąłem głęboki oddech dla uspokojenia. Kiedy… kiedy ja będę z nimi na tym cholernym spacerze, ona będzie tutaj z Mikołajem… Po prostu nie mogę w to uwierzyć! Nie mogę uwierzyć w to, że on przyjął jej zaproszenie, że… Czy Mikołaj nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie rani? Z cichym „przepraszam” wstałem od stołu i poszedłem do swojego pokoju. W tym momencie miałem ochotę iść do niego i wygarnąć mu wszystko. Ale nie dam mu tej satysfakcji. Nie pokażę, jak bardzo mnie boli.


         Spacer mijał wyjątkowo dobrze. Mój nastrój nieco się polepszył, a rozmowa z Radkiem pozwoliła mi na chwilę oderwać się od myśli o Mikołaju. Co do Radka… ten chłopak był specyficzny. Chodził z głową w chmurach, często bywał zamyślony, co chwilę zerkał na telefon i pisał z kimś, rumieniąc się przy tym. Pewnie dziewczyna… Albo chłopak. Roześmiałem się cicho, a chłopak spojrzał na mnie z ukosa.
   - Co? – zapytałem.
   - Nic, tylko chciałem zapytać… czy ty i ten Mikołaj… czy coś was łączy? – zapytał niepewnie, a ja zamarłem. Nie mógł się domyślić, prawda?
   - Nic nas…
   - Twoje zachowanie na jakąkolwiek wzmiankę o nim jest dosyć… smutne – spojrzał na mnie uważniej. – Więc?
   - No… - westchnąłem głośno, zerkając na rodziców moich i jego. Byli dosyć daleko przed nami, więc mogłem swobodnie mówić. – Byliśmy razem. Mikołaj zerwał ze mną niedawno i… naprawdę nie mogę uwierzyć, że robi mi takie świństwo – parsknąłem. - Że umawia się z Idą, wiedząc, że to moja kuzynka. Nie sądziłem, że jest zdolny do czegoś takiego. Razem było nam wspaniale. Pierwszy pocałunek, pierwszy seks, wyznanie miłości… - zarumieniłem się. Na Radka na razie wolałem nie patrzeć. – A potem? Rodzice go nie zaakceptowali. Jego ojciec mnie pobił, Mikołaj się mną zaopiekował. A jakiś czas później powiedział, że już nie jest taki pewien tego, że chce ze mną być, że chyba woli wrócić do rodziców, bo mu na nich zależy… Wyjechał na jakiś czas, żeby się zastanowić. Jak wrócił, okazało się, że nie ma zamiaru mnie przepraszać. W ogóle się do mnie nie odezwał od tego czasu – zakończyłem, pocierając o siebie palcami.
   - Wciąż go kochasz, prawda? – zapytał szeptem po dłuższej chwili.
   - Tak. Mimo tego, że złamał mi serce, wciąż go kocham.
   - Skoro tak, to wracaj teraz do domu, przerwij im randkę i wygarnij mu wszystko – poradził mi, a ja spojrzałem na niego z zainteresowaniem. Uśmiechał się lekko.
   - Myślisz, że to coś da?
   - Pojęcia nie mam, nie znam Mikołaja – wzruszył ramionami. – Ale tobie powinno być po tym lepiej. I kogo, jak kogo, ale Idę znam na wylot, więc jeśli zobaczy, że jej zachowanie sprawa ci ból, zrezygnuje.
         Nic więcej nie musiał dodawać. Pobiegłem na najbliższy przystanek, wsiadłem do autobusu i pojechałem do domu.


~Mikołaj~

         Ida była świetną dziewczyną. Mądra, miła, błyskotliwa, z poczuciem humoru… Była świetną dziewczyną, ale nie dla mnie. Kiedy do mnie zagadała, odpowiedziałem na to z ochotą. Wczoraj, kiedy zobaczył nas Kostek… Kostek. Boże, jak ja za nim tęskniłem. Ile dałbym za to, aby móc go znowu przytulić, pocałować… Po tym, jak z nim zerwałem, wyjechałem na kilka dni do domku nad morzem. Wróciłem z postanowieniem, że zapomnę o Kostku, że wrócę do rodziców, że podczas moich samotnych wakacji ostatni raz pozwoliłem sobie na łzy i na wyklinanie samego siebie. Rodzice przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Ucieszyłem się. Nie rozmawialiśmy o tym, co się ostatnio wydarzyło. Oni byli zadowoleni, a ja… a ja snułem się całymi dniami po domu. Dostrzegałem zmartwiony wzrok mamy i widziałem wyraźnie, że chce ze mną porozmawiać. Czekałem. Czekałem i nic. Nie odważyła się. Ida była tak jakby nową nadzieją. Nową nadzieją na to, że coś się poprawi. Wiedziałem, że flirtując z nią, ranię Kostka. Wiedziałem i mimo to brnąłem w to dalej. Nie odmówiłem jej, kiedy mnie do siebie zaprosiła. A teraz, po tym, jak ją pocałowałem, zdałem sobie sprawę, że to nie to. Owszem, było przyjemnie, ale… ale nie było tego znajomego prądu wzdłuż kręgosłupa.
   - Mikołaj… - szepnęła, przywracając mnie tym do rzeczywistości. – To… trochę nie za szybko? – zapytała, rumieniąc się przy tym. Była słodka, naprawdę. Ale nie była dla mnie.
   - Masz rację, to chyba… - odchrząknąłem. – Pójdę już – nie czekając na odpowiedź, ruszyłem w stronę drzwi. I wtedy zamarłem. Kostek… widział to… wszystko? Patrzył na mnie tak zranionym wzrokiem…
   - O, cześć, Kostek! – usłyszałem radosny głos Idy. Stanęła obok mnie. – Mikołaj… - zwróciła się do mnie. – Spotkamy się jutro? – zapytała niepewnie, ale ja za bardzo jej nie słuchałem. Patrzyłem, jak Kostek odwraca się i rusza w stronę swojego pokoju. Widziałem jego drżące ramiona, jego zaciśnięte pięści i ten przerażający smutek w oczach. Po chwili ruszyłem za nim, czując, że jeśli nie teraz, to nigdy. Wszedłem za nim do pokoju.
   - Czego chcesz…? – zapytał szeptem. Stał do mnie tyłem.
   - Kostek, ja…
   - Czego chcesz, co? – warknął, odwracając się do mnie. – Po co tutaj przyszedłeś? Dlaczego ciągle mnie ranisz? Ty wiesz, co ja przeżyłem po tym, jak ze mną zerwałeś?! Złamałeś mi serce, kretynie! Nie mogłem jeść, spać, normalnie funkcjonować… Tęskniłem. Łudziłem się, że to jednak mnie wybierzesz, że… - zagryzł mocno dolną wargę, ale po chwili wybuchnął głośnym płaczem. – Że jeszcze mnie kochasz, że coś dla ciebie znaczę… Że będziesz ze mną na zawsze. Kocham cię, jak idiota, tęsknię za tobą każdego dnia coraz bardziej… Ja… Ja… Przytul mnie… - szepnął w końcu bezradnie, a ja w mgnieniu oka znalazłem się przy nim i oplotłem go mocno ramionami. Kiedy on również mnie objął i wtulił twarz w zgięcie mojej szyi – rozpłakał się jeszcze bardziej. Nie wiem, ile tak staliśmy, ale jak już Kostek się uspokoił i odsunął się ode mnie – był niepewny.
   - Przepraszam, ja… Nie powinienem był – zrozumiałem, że chodziło o przytulenie.
   - Ty mnie przepraszasz? – parsknąłem. Spojrzał na mnie niepewnie, ale też z… nadzieją. – To ja cię powinienem przepraszać. Błagać o wybaczenie na kolanach. Ja też za tobą tęskniłem. Też cię kocham. Ja… - westchnąłem cicho. – Od początku chciałem do ciebie wrócić. Ale powstrzymało mnie to, że cię zraniłem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie chcesz mnie już znać, więc, chcąc nie chcąc, wróciłem do rodziców. Nie mogłem wytrzymać, szalałem z tęsknoty. Nie mogłem wytrzymać ze samym sobą przez to, co ci zrobiłem. Kocham cię najbardziej na świecie i nie mam pojęcia, dlaczego wtedy z tobą zerwałem, dlaczego powiedziałem ci tyle okropnych słów, skąd wzięły się moje absurdalne wahania… Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz, bo ja sam sobie nie jestem w stanie wybaczyć, ale musiałem cię przeprosić, wyjaśnić ci wszystko… Mam nadzieję, że po tym będziesz cierpiał mniej, że… - urwałem i odwróciłem się. Chciałem wyjść, ale w tym momencie poczułem ramiona oplatające się wokół moich ramion. Odwróciłem się ponownie w jego stronę, patrząc mu prosto w oczy. Była w nich ulga i kiełkujące szczęście.
   - Cierpiałbym jeszcze bardziej, gdybym pozwolił ci odejść po tym, co mi teraz powiedziałeś – szepnął.
   - Więc… wybaczasz mi? – zapytałem.
   - Tak – uśmiechnął się. Jak ja tęskniłem za tym uśmiechem. – Ale… - odsunął się nagle. – Masz już Idę i…
   - Nie – przerwałem mu stanowczo. – Pocałowałem ją… przepraszam, że musiałeś na to patrzeć. Pocałowałem ją i zrozumiałem, że to nie to. Ten pocałunek dobitnie udowodnił mi, że nie mógłbym być z dziewczyną. Chcę tylko ciebie – podszedłem do niego i ucałowałem lekko jego usta. Po chwili wahania naparłem mocniej, a on rozchylił wargi, wpuszczając mój język do środka. Ta pieszczota była cudowna, tęskna… Poczułem się lekki i tak bardzo szczęśliwy. Kostek zaczął ciągnąć mnie w stronę łóżka, po chwili opadając na nie i ciągnąc mnie za sobą. Pocałunek stał się bardziej gorący, głębszy, jeszcze bardziej tęskny. W ciągu kilku minut pozbyliśmy się swoich ubrań, będąc już teraz nadzy. Kostek całował niespiesznie moje wargi. Teraz to on leżał na mnie. Gładziłem go dłońmi po plecach. Owszem, zdarzyło nam się już kochać w tak… powolny i romantyczny sposób, ale niezwykle rzadko, więc za każdym razem było to jeszcze lepsze. Kiedy po kilkunastu minutach wszedłem w niego niespiesznie, trzymając go w ramionach i poruszając się z początku wolno, potem coraz szybciej – byłem tylko jego. Kiedy słyszałem jego głośne jęki, czasami nawet krzyki zaraz po tym, jak gwałtownie przyspieszyłem – on był tylko mój. Doszliśmy zgodnie. Wysunąłem się z niego i opadłem na pościel obok, przygarniając go do siebie. Wtulił się we mnie tak, jakbym zaraz miał zniknąć. A potem zasnęliśmy.


         W południe obudziły nas promienie Słońca. Cudownie było czuć znów ciepło jego ciała obok siebie, jego głowę na mojej klatce piersiowej, jego miękką skórę pod palcami.
   - Dzień dobry – uśmiechnąłem się czule do niego, kiedy podniósł głowę i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Uśmiechnął się, całując mnie w klatkę piersiową.
   - Dzień dobry.
   - Prysznic?
   - Chętnie. A potem spóźnione śniadanie – zaczął wstawać z łóżka.
         Po prysznicu wróciliśmy do pokoju. Sięgnąłem po telefon i aż jęknąłem z niezadowolenia. Dziesięć nieodebranych od matki. Kostek zajrzał mi przez ramię, po czym posmutniał.
   - Cokolwiek powiedzą, nie zostawię cię znowu samego – przytuliłem go mocno.
   - Mam nadzieję, bo drugi raz bym tego nie zniósł – wymruczał, tuląc się do mnie. Spojrzałem mu w oczy. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że znowu go mam. Już nigdy tego nie zepsuję. Nigdy.


~Kostek~


         Przeprosił mnie. Wyjaśnił wszystko. I mimo tego, że początkowo miałem ochotę mu przywalić, wybaczyłem mu. Za bardzo bez niego cierpiałem, aby nie wykorzystać danej mi szansy. Spojrzałem na Mikołaja, który suszył włosy, po czym wyszedłem z pokoju, aby zorientować się w sytuacji. Nikogo nie było w domu, a w kuchni na lodówce wisiała kartka, że wszyscy pojechali do kina.
   - Jesteśmy sami? – Mikołaj zajrzał do kuchni.
   - No. Głodny jestem… - poskarżyłem się, wyciągając jajka z szafki. Szatyn wyjął chleb, masło, pomidora i sałatę. Po kilkunastu minutach mieliśmy jajecznicę, kanapki i kakao. Zjedliśmy wszystko. Kiedy pozmywaliśmy, usłyszałem odgłos otwieranych drzwi.
   - Już wróciliście? – zapytałem Radka, który wszedł do kuchni, od razu wstawiając wodę na herbatę.
   - Odwołali seans – odpowiedział, po czym zerknął na Mikołaja takim wzrokiem, jakby był zdziwiony, że w ogóle tu jest. Potem przeniósł spojrzenie na mnie i uśmiechnął się szeroko. – Widzę, że dobrze ci poradziłem – zaśmiał się lekko.
   - Tak… - odwzajemniłem uśmiech. – Radek powiedział wczoraj, że mam wracać do domu, jak się już o wszystkim dowiedział – dodałem, widząc pytający wzrok mojego chłopaka.
   - Ach, rozumiem – Mikołaj się uśmiechnął. – W takim razie bardzo dobrze poradziłeś. Mikołaj – wysunął rękę w stronę mojego kuzyna.
   - Radek.
         Uścisnęli dłonie. Chwilę później do kuchni weszli pozostali.
   - Och, dzień dobry, Mikołaj… - rzuciła mama lekko zdziwiona, jednak już po chwili jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
   - Dzień dobry – przywitał się lekko speszony szatyn. Ida spojrzała na niego, rumieniąc się lekko.
   - Cześć – przywitała się nieśmiało, podchodząc bliżej. – Mikołaj, czy… możemy dzisiaj gdzieś wyjść…? – zaproponowała niepewnie.
   - Ym… Ida, słuchaj, możemy porozmawiać później? Chciałbym ci coś wyjaśnić – spojrzał na nią pytająco.
   - Jasne, oczywiście – odpowiedziała prędko, po czym wyszła z kuchni. Zagryzłem dolną wargę. Może być ciężko…
   - Za godzinę obiad – poinformowała ciocia.
   - Mikołaj, zostaniesz? – zapytał tata, a szatyn skinął głową z lekkim uśmiechem.


         Obiad był… dziwny. Ida spoglądała niepewnie na Mikołaja, on na mnie, a ja na Idę. Ciocia z mamą gawędziły o kwiatach, a wujek z tatą o samochodach.
   - Nie wytrzymam już – oznajmił w pewnym momencie Radek. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdziwieni, a on wstał. – Mamo, tato, jestem gejem!
         Po tych słowach zapadła cisza. Jednak ja nie wytrzymałem i wybuchnąłem głośnym śmiechem, widząc miny cioci i wujka. Patrzyli na niego, jak na kosmitę. Mikołaj dołączył do mnie chwilę później. Ida ściągnęła Radka z powrotem na krzesełko, po czym mruknęła:
   - Świetny coming out, nie ma co… Bartek będzie ci tydzień dokuczał, jak mu powiem – uśmiechnęła się przewrotnie, zaraz jednak spoglądając niepewnie na rodziców. Radek patrzył na swój talerz.
   - Kto to jest Bartek? – zainteresowała się mama.
   - Mój chłopak… - szepnął nieśmiało blondyn.
   - Masz… chłopaka…? – zapytała ciocia, patrząc na syna z niedowierzaniem.
   - Mamo, ja…
   - Kolejny gej w rodzinie – westchnął tata, a ja zamarłem.
   - Kolejny…? - tym razem wujek spojrzał po wszystkich z niedowierzaniem. – Kto?
         Na to pytanie, nie wiedzieć czemu, zacząłem gwałtownie kaszleć. Teraz wzrok wszystkich spoczął na mnie, a mama uśmiechnęła się łagodnie.
   - Synku, wszystko w porządku?
   - Kostek, jesteś gejem? – zapytała ciocia.
   - Ja… - zarumieniłem się.
   - Jest, jest – potwierdziła moja rodzicielka. – A Mikołaj to jego chłopak. Wczoraj się pogodzili – poinformowała radosnym tonem.
   - Mamo! – jęknąłem z zażenowania. Zerknąłem na Idę. Patrzyła na nas w osłupieniu.
   - I… I ty się z tym pogodziłaś? – dopytywała ciocia.
   - Pogodziłam…? Ja się z tego cieszę. Kostek jest przy Mikołaju szczęśliwy, a Mikołaj to świetny chłopak – puściła do szatyna oczko. – Skoro Radek jest przy Bartku szczęśliwy, to też powinnaś się cieszyć. Szczęście dziecka jest najważniejsze.
         Ciocia odetchnęła głęboko, a wujek jej zawtórował. Spojrzeli na syna, który był bliski płaczu. Ida oderwała od nas wzrok i spojrzała na brata.
   - Tylko nie rycz – powiedziała z reprymendą w głosie. – Bo Bartek mnie zabije, że ci pozwoliłam. Mamo, tato, powiedzcie coś wreszcie – zwróciła się do rodziców.
   - Synu, to trochę… nieoczekiwane – zaczął wujek. – Ale chyba… To znaczy… - zaplątał się.
   - Akceptujemy to i jeżeli jesteś szczęśliwy, chcielibyśmy poznać twojego chłopaka – z pomocą przyszła mama Radka.
   - Od kiedy jesteście razem? – zapytała mama.
   - Mamo, daj mu spokój – przewróciłem oczami. – Mnie i Mikołaja przemaglowałaś od góry do dołu zaraz po tym, jak ci oznajmiłem, że jestem gejem i że jesteśmy razem. Zostaw chociaż Radka w spokoju – posłałem chłopakowi pocieszający uśmiech, po czym dodałem: - To od kiedy jesteście razem?
         Wszyscy przy stole parsknęli śmiechem. Sam zainteresowany również, wyraźnie uspokojony po słowach mamy.


         Po obiedzie poszliśmy z Mikołajem do mojego pokoju. Ida przyszła pięć minut później. Spojrzała na nas niepewnie.
   - Więc, ja… - zaczął szatyn, ale szybko urwał. – Nie wiem, co ci powiedzieć – przyznał w końcu. – Przepraszam za to, że… - zrobił nieokreślony ruch ręką.
   - Jak to się stało? – przerwała mu blondynka.
   - Co? – zapytałem bez większego zrozumienia. Dziewczyna nie sprawiała wrażenia smutnej czy zagniewanej. Raczej… ciekawej.
   - No jak to się stało, że jesteście razem – sprostowała, siadając na krzesełku i patrząc na nas wyczekująco. Spojrzałem na Mikołaja, a on tylko wzruszył ramionami. Po chwili zaczęliśmy opowiadać Idzie naszą historię. Każdy z własnej perspektywy, wcinając się sobie nawzajem w słowo. Kiedy skończyliśmy, Ida roześmiała się głośno.
   - Wybaczcie, ale… Gdybym wiedziała… Przepraszam, Kostek – spoważniała. – Za to, że podrywałam twojego chłopaka.
   - Daj spokój, nie mogłaś wiedzieć – westchnąłem cicho.
   - Też racja, ale… Dobrze, że wszystko skończyło się tak, jak się skończyło – uśmiechnęła się. – A teraz wybaczcie, obiecałam mamie i cioci, że pojadę z nimi do kwiaciarni – wstała i wyszła z pokoju.
   - Myślałem, że będzie gorzej – powiedziałem po chwili.
   - Ja też. Jak widać, niepotrzebnie się baliśmy – przyciągnął mnie do siebie. Usiadłem mu okrakiem na kolanach i pocałowałem, oplatając go rękoma wokół szyi. On wsunął dłonie pod moją koszulkę, pieszcząc moją klatkę piersiową i sutki. Otarłem się o niego, przygryzając jego dolną wargę.
   - Ekhm… - usłyszeliśmy ciche odkaszlnięcie i odsunęliśmy się od siebie minimalnie. Radek patrzył na nas lekko zarumieniony.
   - Coś się stało? – zapytałem, schodząc z Mikołaja i siadając obok niego.
   - Chciałbym z wami porozmawiać – oznajmił, po czym usiadł na krzesełku, na którym jeszcze niedawno siedziała jego siostra.
   - Mów – zachęciłem go z łagodnym uśmiechem, widząc jego zakłopotanie.
   - Bo ja i Bartek… chcielibyśmy się kochać, ale… nie jesteśmy pewni. Wiem, że to może wydać się wam głupie, ale no…
   - To wcale nie jest głupie – przerwał mu Mikołaj. – Kochacie się i ufacie sobie, prawda?
   - Oczywiście.
   - Skoro tak jest, nie macie się czego obawiać. W seksie sama przyjemność jest bardzo ważna, ale to miłość, wierność i zaufanie grają najważniejszą rolę. Od kiedy jesteście razem? Przy stole się tego w końcu nie dowiedzieliśmy.
   - Od dwóch lat. Bartek jest ode mnie dwa lata starszy, poznaliśmy się przez internet. Potem okazało się, że też mieszka w Kanadzie, ale w innym mieście. Dla mnie przeprowadził się do Ottawy i wynajął mieszkanie. Kiedy już pójdę na studia, planujemy razem zamieszkać.
   - Czyli już niedługo – uśmiechnąłem się.
   - No – potwierdził, a jego twarz rozjaśnił radosny uśmiech. – A co do seksu, to dzięki…
   - Nie powiedzieliśmy ci dużo… - zauważyłem.
   - Ale pomogliście. To, co powiedziałeś – zwrócił się do Mikołaja – jest oczywiste, ale dobrze jest usłyszeć to z ust drugiego geja.
         Mikołaj roześmiał się cicho, a ja i Radek mu zawtórowaliśmy.


~Mikołaj~

         Wieczór nadszedł szybciej, niż bym chciał.
   - Idę do rodziców… - poinformowałem Kostka, a ten spojrzał na mnie wystraszonym wzrokiem. – Powiedzieć im, że nie mogę bez ciebie żyć. Kostek, słuchaj… wynajmijmy razem mieszkanie, co? Gdzieś blisko uczelni – spojrzałem na niego pytająco.
   - Jesteś pewien? – zapytał, podchodząc do mnie i patrząc mi uważnie w oczy.
   - Oczywiście – uśmiechnąłem się, obejmując go ramionami w pasie. – A ty?
   - Jak najbardziej – odwzajemnił uśmiech, obejmując mnie za szyję. – Mam iść z tobą do twoich rodziców?
   - W zasadzie to tak… Mama napisała mi smsa, że mam dzisiaj wieczorem przyjść razem z tobą.
   - Co? – zaskoczenie w jego głosie wcale mnie nie zdziwiło. – Ale ja…
   - Jeżeli tata będzie chciał ci cokolwiek zrobić, natychmiast stamtąd wyjdziemy – zapewniłem go. Skinął niepewnie głową. Poszliśmy na korytarz i ubraliśmy buty, po czym wyszliśmy z domu. Stojąc pod moim domem nie wiedziałem, czy po prostu wejść czy zadzwonić. W końcu wybrałem to pierwsze.
   - Jestem – powiedziałem, ciągnąc Kostka za rękę do salonu. Nikogo tam nie było, więc zajrzeliśmy do kuchni. Mama stawiała na stół talerze. Po cholerę chce mnie widzieć, żeby mi nawrzucać, jaki to ja jestem zboczony i wynaturzony, skoro mają dzisiaj gości? Zauważyła nas i uśmiechnęła się niepewnie. Kostek wtulił się w moje ramię, jakby chciał się schować.
   - Jesteście już. Siadajcie – wskazała nam dwa miejsca przy stole. Zdziwiło mnie to, jednak pociągnąłem za sobą bruneta. W końcu usiedliśmy na krzesełkach. Mama usiadła naprzeciw nas, po chwili obok niej spoczął ojciec. Kostek skulił się, patrząc na swoje ręce.
   - Po co nas tutaj zaprosiliście? Kostek się ciebie, tato, boi i naprawdę trudno było mi go przekonać, żeby tutaj ze mną przyszedł – aż tak trudno wcale nie było, ale małe kłamstwo nikomu nie zaszkodzi, prawda?
   - Zaprosiliśmy was tutaj po to, aby przeprosić. Mikołaj, synu – zwrócił się do mnie ojciec. – Z początku cieszyło nas to, że jednak tutaj wróciłeś, zostawiając Konstantego, jednak szybko z mamą pojęliśmy, że bez niego jesteś nieszczęśliwy. Potem jednak nic nie mówiliśmy. Teraz nadarzyła się okazja, ponieważ się pogodziliście, co wywnioskowaliśmy z tego, że na noc i cały dzień nie wróciłeś do domu. Ciebie, Konstanty – teraz zwrócił się do mojego chłopaka, na co ten niepewnie podniósł na niego wzrok – przepraszam za… no wiesz – zaplątał się. – Jeżeli chcesz, mogę oddać ci pieniądze za maści albo…
   - Nie trzeba – przerwał mu Kostek. – Więc chcą państwo powiedzieć, że akceptują Mikołaja i nasz związek? – dobrze, że o to zapytał, bo mi zwyczajnie odjęło mowę.
   - Tak – odpowiedziała mama z uśmiechem. – Nie było nam łatwo, ale poczytaliśmy trochę w internecie, porozmawialiśmy z twoimi rodzicami…
   - Co? Kiedy?
   - Dzisiaj.
   - Mamo, tato… dziękuję – uśmiechnąłem się szeroko, z ulgą. – To dla mnie bardzo ważne.
         Reszta kolacji minęła w całkiem przyjemnej atmosferze. Było mi trochę dziwnie, przyznaję, jednak czułem niewysłowione szczęście. Teraz mam wszystko, o czym od dłuższego czasu marzyłem – miłość mojego życia i akceptację rodziców.


~Kostek~

         Dzisiaj mija dokładnie dziesięć lat od tamtych wydarzeń. Z Mikołajem zaraz po studiach zamieszkaliśmy w dużym mieszkaniu, znaleźliśmy dobrze płatne prace. Nasza miłość kwitła z każdym dniem coraz bardziej. Zdarzały nam się ostre kłótnie, tłuczenie talerzy, niepotrzebnie wypowiedziane w gniewie słowa i ciche dni. Zawsze godziliśmy się w łóżku, namiętnie i gorąco kochając do upadłego. Święta spędzaliśmy z naszymi rodzinami. Rodzice zaprzyjaźnili się po pamiętnej kolacji u państwa Abramowicz. A ja i Mikołaj? Cieszyliśmy się sobą nawzajem każdego dnia i nic więcej nie było nam do szczęścia potrzebne.
______________________________________________________
dziękuję za komentarze! :*
koooooniec! krótkie to opowiadanie było, ale myślę, że zdążyliście pokochać Kostka i Mikołaja :). rozdział ma siedem stron.. jasny gwint. dla mnie, która zawsze pisała rozdziały po trzy strony (teraz mi wstyd..) to bardzo dużo. w tym opowiadaniu żaden rozdział nie miał mniej niż pięć stron, bo tak sobie postanowiłam, ale siedem stron.. cieszę się :D. w sumie to innego wyjścia nie miałam, bo gdybym rozłożyła to na dwa rozdziały, ósmy byłby za krótki. a tak siódmy jest trochę dłuższy, ja jestem z siebie dumna, a Wy jesteście zadowoleni, więc każdy jest szczęśliwy XD.
w tym tygodniu w mojej głowie zaczęło kiełkować kolejne opowiadanie.. mam bardzo delikatny zarys fabuły, czyli sam wstęp do historii. wiem tylko, że chcę, aby to opowiadanie było dłuższe, więc muszę nad nim bardziej pomyśleć. będzie stworzony osobny blog. opowiadanie będzie o elfach. ostatnio, czytając "Demony przeszłości" Kei (opowiadanie jest cudowne. ten sam świetny styl, jak w "Definicji Szczęścia"), wróciła mi wielka miłość do tych pięknych stworzeń. kiedyś myślałam nad opowiadaniem o elfach, ale potem zrezygnowałam.. a teraz jestem pewna, że takie opowiadanie powstanie. musicie być tylko cierpliwi :).
co do tego bloga.. na razie robię sobie króciutką przerwę, wrócę tutaj niedługo z nowym opowiadaniem. podejrzewam, że będzie to ten one-shot. nie, nie zawieszam bloga, bo zmierzam wrócić tutaj w ciągu dwóch-trzech tygodni.
tymczasem trzymajcie się ciepło! :*

7 komentarzy:

  1. Twoje najlepsze opowiadanie. Do tego muszę Ci pogratulować długości rozdziałów i częstszego dodawania notek. :D
    Scena pogodzenia się chłopaków bardzo wzruszająca, a wcześniej wyobraziłam sobie ból Kostka, kiedy widział kuzynkę i Mikołaja razem. Mikołaj zrozumiał z kim chce być i kogo kocha, a Ida jest fajna. Dziewczyna nie wiedziała co łączy chłopaków, więc nie jestem na nią zła, że chciała poderwać kogoś kto jej się podobał. Potem jeszcze bardziej ją polubiłam.
    Czułam, że Radek jest gejem. Jego rada się przydała i można powiedzieć, że to dzięki niemu Kostek i Mikołaj ponownie są razem. :D
    Fakt coming out Radzio miał świetny, ale dobrze, że powiedział to u wujostwa i do tego w taki sposób. Zawsze rodzice Kostka mogli sytuację złagodzić i wyszło to na dobre. :D
    I jak cudownie, że rodzice Mikołaja zmądrzeli.
    A potem chłopcy żyli długo i szczęśliwie.
    Dzięki za to opowiadanie i powodzenia w pisaniu elfów. :DD

    OdpowiedzUsuń
  2. No i koniec...dobrze się skończyło ;) Już czekam kochana aż powrócisz do nas z nowym lub nowymi opowiadaniami! ^^ WENY ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podobała zakończenie tego opowiadania. Ale szkoda że to już koniec. Poczytała bym jeszcze troche o ich przeżyciach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniec... Ojej, szkoda. Polubiłam bohaterów, nawet tych kuzynów, których ledwie poznałam. Ida jest w porządku (: zachowała się jak przystało na fankę gejów^^
    Czyli jednak rodzice Mikołaja zmądrzeli, bardzo dobrze, nie muszę ich odwiedzać już^^ Ale sam Mikołaj powinien na kolanach wokół kościoła chodzić! Trzy razy na jednej nodze! Taką pokutę powinien dostać. Ale z drugiej strony, po takim czymś nie mógłby się z Kostkiem kochać, więc może i lepiej, że wybaczył mu tak szybko^^
    3 tygodnie, Ay ja Ci... kurde, cokolwiek tu napiszę zostanie wykorzystane przeciwko mnie. Oj wredna Ty, wredna!
    Nie pozostaje mi już nic innego, jak cierpliwie poczekać na nowe opowiadanie. A historii o elfach nie mogę się doczekać!
    WENY!!

    OdpowiedzUsuń
  5. super zakończenie chociaż poczytałabym coś jeszcze o historii Radka ;)
    ale cóż pozostaje mi czekać na kolejne opo i to o elfikach! :D
    no to życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie to wspaniaaałe. <3
    Dobrze, że rodzice Mikołaja wreszcie zaakceptowali, że ich jedyny syn jest gejem! O!
    Wszystko dobrze się skończyło. No i bardzo dobrze. O to chodziło. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    bardzo bolało mnie to zachowanie Mikołaja, jeszcze flirtował z jego kuzynką, Radek dobrze mu doradził, choć nie powiedział co go boli to Mikołaj sam zaczął coś robić... rodzice w końcu zaakceptowali i ojciec przeprosił Kostka, a to wyznanie Radka przy kolacji...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń