~Mikołaj~
Koniec roku akademickiego każdy powitał
z ulgą. Wreszcie będzie można odetchnąć, poleniuchować bez świadomości, że i
tak musisz się pouczyć. Kostek w podskokach kończył się pakować, a ja
siedziałem na łóżku i go obserwowałem. Sam byłem już spakowany, więc mogłem w
spokoju pomyśleć. Sesje mieliśmy zaliczone z dobrymi wynikami, więc spokojnie
mogliśmy odetchnąć. Kostek ciągle mówił, że stęsknił się za rodziną i z chęcią
spędzi z nimi dużo najbliższego czasu, jednak ja miałem trochę inne plany.
Ostatnie kilka miesięcy było niepowtarzalnych. Jeszcze nigdy z nikim nie było
mi tak dobrze. Nie, nie byliśmy z Kostkiem parą, jednak tak się zachowywaliśmy.
Oczywiście nie przy innych, nie byłem jeszcze gotowy na coming out. Jednak
zdawałem sobie sprawę z tego, że jestem gejem. Tak, gejem. Gdy teraz patrzę na
dziewczyny, widzę w nich tylko koleżanki, znajome, ale nie widzę ich, jako
swoje dziewczyny. Zdałem sobie sprawę, że one były tylko odskocznią od
prawdziwego mnie. Przyszło mi to dosyć późno, ale to lepsze, niż gdyby nie
przyszło wcale. A Kostek… Kostek był wszystkim tym, czego kiedykolwiek
potrzebowałem, o czym marzyłem, czego chciałem. Był po prostu moim Kostkiem.
Nie powiedziałem mu tego jeszcze, czekałem na odpowiedni moment. Oczywiście, że
takich momentów było mnóstwo, jednak ja chciałem, żeby było idealnie. Kostek
wiele się przeze mnie wycierpiał i chciałem go uszczęśliwić na więcej niż to
konieczne. Dlatego wymyśliłem wyjazd. Dwa tygodnie sami w domku nad morzem
należącym do moich rodziców. Będzie cudownie. Tylko Kostek i ja. Domek był
wybudowany na odludziu, ponieważ moi rodzice lubili spokojne wakacje. Do morza
było blisko, niedaleko były lasy. Jako dziecko uwielbiałem samemu tam chodzić.
Teraz pokażę Kostkowi to, o czym mu tyle opowiadałem.
- Kostek? – zagadałem, kiedy już zapiął
walizkę. Podszedłem do niego od tyłu i objąłem go w pasie.
- Hm? – zapytał, kładąc swoje dłonie na
moich.
- Chciałbyś pojechać ze mną do domku moich
rodziców? Tego nad morzem?
- Mówisz poważnie? – odwrócił się w moich
ramionach i zarzucił mi ręce na szyję.
- Jasne, że tak – uśmiechnąłem się i
musnąłem jego wargi.
- Ale… Tylko ty i ja? We dwoje?
- Tak, tylko ty i ja.
- A kiedy?
- Wiesz, możemy tam pojechać, kiedy
zechcemy, ale tak myślałem, żeby jechać tam już teraz, zaraz. Wstąpimy do
twoich rodziców, przywitasz się z nimi, powiesz, że jedziesz ze mną, potem
wstąpimy do moich, wezmę klucze i uprzedzę, że spędzimy tam dwa tygodnie, żeby
nam nie przeszkadzali w razie czego. Jest ciepło, mamy już lipiec…
Z każdym słowem widziałem na jego
twarzy coraz szerszy uśmiech.
- Kocham cię – wtulił się we mnie mocno.
Poczułem szybsze bicie serca, uniosłem go i okręciłem się z nim wokół własnej
osi. Kiedy postawiłem go na podłodze, dodał: - Chciałbym kiedyś przedstawić cię
moim rodzicom, jako mojego chłopaka i przy okazji powiedzieć, że jestem gejem.
Już niedługo będzie mógł to zrobić. Bo
ja też go kocham. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, miałem ochotę skakać ze
szczęścia i wykrzyczeć to całemu światu, a przede wszystkim jemu. Jednak
chciałem poczekać. Na ten odpowiedni moment, na tę odpowiednią chwilę.
~Kostek~
Wizyta u moich rodziców trochę się
przeciągnęła, więc pod wieczór zrobiliśmy wspólnego grilla z rodzicami
Mikołaja. Było miło, z Mikołajem na przemian zdawaliśmy relację ze studiów.
Brakowało mi jednak tego, że nie mogłem się do niego przytulić czy usiąść mu na
kolanach. Moi rodzice pewnie nie zareagowaliby źle, byli ludźmi tolerancyjnymi,
jednak rodzice Mikołaja… Wiedziałem, że tu było gorzej. Zresztą, jak będzie
chciał, to sam im powie, że jest gejem. Pamiętam, kiedy mi to wyznał. Bardzo
się ucieszyłem i nadzieja na to, że mnie pokocha urosła jeszcze bardziej.
Jednak po tym nic się nie zmieniło. Cały czas były tylko pocałunki i
przytulanki. Nie powiem, rozczarowałem się, jednak wciąż nie przestawałem
wierzyć, że Mikołaj kiedyś mnie pokocha. A propozycja tego wyjazdu ożywiła tę
nadzieję. Po północy rozeszliśmy się do swoich łóżek. Cóż, spanie razem byłoby
w tej sytuacji podejrzane, a woleliśmy nie ryzykować. Pociąg do Kołobrzegu
mieliśmy o dziesiątej pięćdziesiąt. A potem zaczną się nasze dwa tygodnie.
Na miejscu byliśmy dopiero pod wieczór,
bo były opóźnienia pociągów. Zajęliśmy duży pokój. Łóżko było ogromne. Ściany
miały kolor ciemnej czerwieni, meble były ciemnobrązowe, a panele jasne.
Rozpakowaliśmy się, a potem wyszedł problem zjedzenia kolacji.
- Może pójdziemy do jakiejś restauracji? –
zaproponowałem.
- Nie. Jedzenie zamówimy tutaj, ok? –
zapytał, obejmując mnie od tyłu i całując po szyi. – Na co masz ochotę? –
zaczął ssać skórę na mojej szyi. Westchnąłem cicho z przyjemności.
- Ryba? Tylko nie wiem, czy przywożą na
zamówienie…
- Przywożą. Znam bardzo dobrą restaurację –
wsunął swoje dłonie pod moją koszulkę, zaczynając gładzić mnie po brzuchu i
klatce piersiowej.
- Mikołaj… - jęknąłem. - Jeżeli zaraz nie
przestaniesz, rzucę się na ciebie i nie wypuszczę z łóżka do rana – szepnąłem.
Mikołaj na te słowa polizał mój kark, dłońmi wkradając się za linię moich
spodni.
- Nie mam nic przeciw, ale teraz musimy
zamówić kolację – odsunął się ode mnie z szerokim uśmiechem, a ja zamrugałem
powiekami. Czy on mi właśnie dał do zrozumienia, że chce się ze mną kochać?
Kolacja była pyszna. Karmiliśmy siebie
nawzajem. Mikołaj przywiózł ze sobą dwie czerwone świece i postawił je na
stole. Było nastrojowo i pięknie.
- Śpiący jestem. A ty? – zapytałem szatyna,
który właśnie schował do szafki ostatni talerzyk.
- Niekoniecznie – podszedł do mnie i wziął
mnie na ręce. Zaskoczony objąłem go za szyję.
- Kochanie? – uśmiechnąłem się, kiedy
zobaczyłem, że kieruje się w stronę sypialni. Wszedł do środka i postawił mnie
na podłodze.
- Mów tak do mnie częściej – szepnął mi na
ucho, obejmując mnie i wsuwając dłonie pod koszulkę. – Chcę się z tobą kochać –
wtulił twarz w mój kark, chuchając gorącym powietrzem, a ja jęknąłem głośno na
jego słowa. Odwróciłem się do niego przodem, zaglądając mu poważnie w oczy.
- Jesteś tego pewny? Bo jak zrezygnujesz w
połowie albo po wszystkim stwierdzisz, że to nie to…
- Kostek – przerwał mi stanowczo. – Przy
tobie czuję, że jestem sobą. Jesteś wszystkim, na co czekałem i wszystkim,
czego chcę teraz i w przyszłości. Jesteś moim szczęściem na wyłączność. Kocham
cię. Kocham do szaleństwa i nic tego nie zmieni. Już nigdy – uśmiechnął się
delikatnie, a mi zaparło dech w piersi. To wyznanie było… było… cudowne.
- Dziękuję – szepnąłem, wtulając się w
niego. – Też cię kocham.
- Będziesz moim chłopakiem? – zapytał po
chwili.
- Jeszcze pytasz – odchyliłem się tak, aby
móc ponownie spojrzeć mu w oczy. – Zawsze i wszędzie – uśmiechnąłem się.
Mikołaj pocałował mnie. Z każdą sekundą nasza pieszczota pogłębiała się, a
nasze wargi i języki stopiły się w jedno. Zacząłem ciągnąć go w stronę łóżka.
Po drodze rozebraliśmy się do bokserek. W końcu opadłem na łóżko, a Mikołaj
ułożył się między moimi udami. Objąłem go nogami, dociskając do siebie nasze
męskości. Obaj jęknęliśmy. Mikołaj zaczął przygryzać skórę na mojej szyi, zaraz
po tym liżąc ją i ssąc. Otarłem się o niego, drapiąc go po plecach.
- Mi…Mikołaj! – krzyknąłem, odchylając głowę
do tyłu, kiedy to on otarł się o mnie. – Tak mi dobrze, Kochanie… - zacisnąłem
oczy, przesuwając dłonie na jego pośladki. Ścisnąłem je mocno, a szatyn
gwałtownie poruszył biodrami.
- Kostek… rób tak dalej, a zaraz dojdę –
jęknął głośno. Po chwili zaczął całować mój tors. W końcu dotarł do sutków. Przygryzł
lewy, na co ponownie krzyknąłem z rozkoszy. Zaczął go lizać i ssać, a drugim
zajęły się jego palce. Czułem, jak moja męskość wbija się w jego brzuch.
- Niżej… - szepnąłem, z trudem łapiąc
powietrze. Mikołaj utorował sobie ustami mokrą ścieżkę do krawędzi moich
bokserek. Polizał skórę tuż nad nimi, przytrzymując moje biodra. W przeciwnym
wypadku poderwałbym je gwałtownie. Potem rozszerzyłem oczy, ponieważ polizał
mnie przez cienki materiał bielizny. – Mikołaj, błagam…
Spełnił moją prośbę. Zsunął ze mnie
bokserki, odrzucając je na bok. Pięć sekund później jego głowa ponownie
znalazła się między moimi nogami. Polizał całą długość penisa, a ja zacisnąłem
dłonie na pościeli, po chwili jednak układając je na jego głowie i wplatając
palce w jego włosy. Pocałował czubek, zasysając się na nim.
- Więcej… - jęknąłem głośno. Poczułem, jak
moja męskość coraz bardziej, centymetr po centymetrze, znajduje się we wnętrzu
jego ust. – Tak… Tak dobrze, Kochanie…
Jego usta i język coraz bardziej
oddawały się pieszczocie, a ja coraz bardziej zaciskałem palce na jego włosach.
Zaczął poruszać głową coraz szybciej. Czułem podniecenie rozchodzące się po
całym moim ciele, dreszcze przepływające po kręgosłupie, jego dłonie na moich
biodrach… Było mi cudownie. Tak długo na to czekałem. Na jego miłość. Na to
szczęście, które tylko on może mi dać. I wreszcie to mam. Szczęśliwszy już
chyba nie mogę być.
- Ja ci tu robię dobrze, a ty odpłynąłeś –
usłyszałem nad sobą ukochany głos. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Mikołaja.
- Mikołaj…
- O czym myślałeś? – zapytał, schylając się
i całując moją szyję.
- O tobie – pogładziłem go dłońmi po
plecach.
- Mm… Wiesz, Słonko, bardzo chciałbym
uprawiać z tobą seks, ale nie wiem, jak to się robi… - powiedział zawstydzony.
- Masz jakiś lubrykant? – zapytałem.
- Co?
- Żel intymny – wyjaśniłem, ocierając się o
niego niespiesznie. Było mi tak dobrze…
- No… kupiłem – sięgnął do swojej torby i
wyciągnął z niej truskawkowy żel intymny.
- Och – uniosłem brwi. – A podobno nie
wiesz, co dalej robić.
- No ale taki żel przydaje się przy każdym
seksie. Lesbijki też go używają, nie?
- Wiesz, nie za bardzo interesuje mnie życie
intymne lesbijek. Ale super, że kupiłeś – pocałowałem go szybko i wziąłem
buteleczkę do ręki. Odkręciłem ją. – Daj rękę – poprosiłem. Mikołaj podał mi
swoją dłoń, a ja wylałem mu trochę żelu na palce. – Musisz mnie rozciągnąć.
Nigdy tego nie robiłem i jestem bardzo ciasny, więc… - odchrząknąłem
zawstydzony. – Bolałoby mnie bez przygotowania – i tak będzie bolało, ale
lepiej, żeby o tym na razie nie wiedział, prawda? Spojrzałem na Mikołaja i
momentalnie się roześmiałem. Jego mina była bezcenna. Oczy szeroko otwarte z
szoku, usta uchylone. – Kochanie, zapewniam cię, że seks ze mną będzie tysiąc
razy lepszy od seksu z kobietą – pogładziłem go dłonią po policzku. On się
opanował i położył sobie moje nogi na swoich ramionach.
- Ile palców mam włożyć najpierw? Jeden? –
zapytał niepewnie. Skinąłem głową, rumieniąc się mocno. Poczułem opuszek przy
swoim wejściu, który już po chwili znajdował się w moim wnętrzu. Ogarnął mnie
dziwny dyskomfort, ale nic poza tym. Mikołaj zaczął poruszać nim z początku
niepewnie, z czasem coraz bardziej wprawnie. Po dłuższej chwili dołożył drugi
palec, a zaraz za nim trzeci. Skrzywiłem się z bólu.
- Wolniej, Kochanie – powiedziałem.
- Mocno boli? – spojrzał mi poważnie w oczy.
- Nie, ale wolniej, dobrze?
- Dla ciebie wszystko – uśmiechnął się
czule. Coraz szybciej poruszał we mnie palcami, aż w końcu dotknął prostaty. Krzyknąłem
z rozkoszy.
- Och, tak dobrze… więcej! – ponownie
krzyknąłem. – Mikołaj, wejdź we mnie, bo zaraz oszaleję…
- Ale…
- Wejdź we mnie! – zażądałem, kiedy znowu
poczułem, jak muska ten wrażliwy punkt wewnątrz mnie. Szatyn jęknął przeciągle,
wyciągając ze mnie palce. Ściągnął bokserki i chwycił w dłoń żel, po czym
rozsmarował go na swoim penisie. Potem nakierował go na moje wejście i zaczął
we mnie powoli wchodzić. Czułem go, czułem, jak mnie wypełnia. Ból mieszał się
z rozkoszą, a ja zagryzałem dolną wargę. W końcu docisnąłem biodra do jego
krocza, aż w końcu poczułem jego jądra na swoich pośladkach. Zabolało, co
oznajmiłem jękiem bólu.
- W porządku? – zapytał z troską Mikołaj, a
ja uśmiechnąłem się lekko, z trudem łapiąc oddech.
- Tak, tylko muszę się przyzwyczaić. To mój
pierwszy raz, a ty…
- Dla mnie to również pierwszy raz. Pierwszy
raz z mężczyzną, z tobą. Z osobą, którą szczerze kocham – nachylił się, całując
mnie czule. Jednocześnie poruszył się we mnie, na co zareagowałem ponownym
jękiem bólu. Zaczął powoli poruszać biodrami, przyzwyczajając mnie do siebie.
Za którymś pchnięciem ponownie odnalazł punkt największej rozkoszy, więc ból
zaczął ustępować, aż w końcu odczuwałem tylko przyjemność. Objąłem Mikołaja za
szyję, tuląc się do niego i jęcząc mu prosto do ucha. On poruszał się coraz
szybciej i gwałtowniej, również pojękując i przygryzając skórę na moich
ramionach raz po raz.
- Szybciej… - poprosiłem, czując, że do
końca wiele mi nie brakuje. Szatyn przyspieszył swoje ruchy, które stały się
chaotyczne, ale głębsze i mocniejsze. Czułem, jak mój penis ociera się o nasze
brzuchy. Po kilku gwałtowniejszych pchnięciach doszedłem, oświadczając to
krzykiem i odchylając głowę do tyłu. Mikołaj doszedł chwilę po mnie, również
krzycząc. Poruszył się jeszcze kilka razy i opadł na mnie.
- To było nieziemskie… - szepnąłem, a on
wysunął się ze mnie i położył obok, przygarniając do siebie ramionami. Wtuliłem
się w niego.
- Najlepszy seks w moim życiu – uśmiechnął
się.
- Mówiłem ci – zaśmiałem się, zaraz po tym
całując go w policzek. – Teraz już zawsze będziemy razem? – zapytałem poważnie.
- Zawsze – zapewnił mnie. – Nie chcę nikogo
innego, tylko ciebie. Jesteś moim wszystkim, wiesz?
- Teraz już wiem – szepnąłem szczęśliwy. –
Ja od kilku lat nie widzę poza tobą niczego innego. Nareszcie mogę się tobą
bezkarnie i bezboleśnie nacieszyć.
~Mikołaj~
Rano obudziły mnie promienie Słońca.
Otworzyłem oczy, zaraz po tym je zamykając. Niech ktoś zgasi światło… Kiedy
zorientowałem się, że w pasie ciasno oplatają mnie Kostkowe ramiona,
przypomniała mi się ubiegła noc. Było cudownie… Po pierwszym razie kochaliśmy
się jeszcze trzy. Uśmiechnąłem się szeroko. Nareszcie mam Kostka dla siebie.
Nareszcie mam kogoś, komu mogę oddać swoje serce, będąc pewnym, że nie zostanie
ono rozbite na kawałki. Uchyliłem powieki i spojrzałem na jego spokojną twarz.
We śnie wyglądał tak niewinnie, ale jeżeli ktoś zna go odrobinę lepiej, to wie,
że swój charakterek ma. Uśmiechnąłem się do siebie błogo. Kiedy pomyślę o tym,
że teraz już będziemy razem na zawsze mam wrażenie, iż moje serce wyskoczy z
piersi z powodu tak szaleńczego bicia.
- Wiem, że jestem słodki, ale długo jeszcze
będziesz tak patrzył? – usłyszałem ciche pytanie.
- Na ciebie? Nawet do końca życia –
cmoknąłem go w nos.
- Hm… To chyba nie dla mnie, bo głodny
jestem – poskarżył się, a ja się roześmiałem.
- Po takiej nocy to nic dziwnego –
przesunąłem dłonią po jego ramieniu. – Nie wiedziałem, że jesteś taki…
nienasycony.
- Sam jesteś nienasycony! – uszczypnął mnie
w bok, w końcu otwierając oczy i spoglądając w moje. – To był mój pierwszy raz,
miałem prawo.
- Cztery pierwsze razy – zaznaczyłem. – I
będziesz mówił tak po każdej nocy?
- Mikołaj!
- O. A co się stało z „Mocniej, Kochanie! Szybciej!”?
- Zamknij się – mruknął.
- Oj, Kotku – pocałowałem go w czoło. –
Przecież wiesz, że to tylko żarty.
- Wiem. Dlatego też zrobisz mi teraz
śniadanie. Tylko szybko, Kochanie – ostatnie dwa słowa zaakcentował. Zaśmiałem
się.
- Nie chce mi się ruszać.
- Mnie też. Ale to ty jesteś facetem w tym
związku.
- A ty? – uniosłem brwi.
- A ja jestem twoim małym, słodkim uke, o
które musisz dbać i je pielęgnować.
- A co to jest uke? – z uśmiechem ponownie
pocałowałem go w czoło.
- Mówiłem ci niedawno, więc nie udawaj
głupiego. A teraz idź mi zrób śniadanie – pocałował mnie słodko w usta.
- Okej, teraz mogę iść – wyplątałem się z
jego objęć i wstałem z łóżka. – Co chcesz?
- Coś dobrego – wyszczerzył wszystkie zęby w
moim kierunku, a ja nie mogłem tego gestu nie odwzajemnić.
- Dobra, to muszę zobaczyć, co ze sobą
przywieźliśmy – naciągnąłem na siebie bokserki i wyszedłem z sypialni.
Na śniadanie były gofry z bitą śmietaną
i czekoladą. Potem wzięliśmy wspólny prysznic, ale tylko prysznic, bo Kostek
stwierdził, że boli go tyłek. No cóż, mały to ja nie jestem… Ubrani poszliśmy
na spacer po plaży.
- Mikołaj? – zagadał Kostek, kiedy
siedzieliśmy na piasku i patrzyliśmy na fale.
- Hmm? – mocniej przycisnąłem go do swojej
klatki piersiowej. Brunet siedział między moimi nogami.
- Nigdy cię o to nie pytałem, ale podobałem
ci się w liceum? No wiesz, wtedy, kiedy zacząłeś zwracać uwagę również na
chłopaków.
Cóż, dobre pytanie…
- Jakby ci to powiedzieć… No tak.
Podejrzewam, że w pewnym momencie nawet zacząłem się w tobie podkochiwać, ale
szybko to wyparłem, jak sam wiesz.
- Gdybym wtedy wiedział… - odezwał się po
dłuższej chwili.
- To?
- To zaciągnąłbym cię w jakiś ciemny kąt i
przeleciał! – roześmiał się, a ja razem z nim.
- No, no. Ciekawe, kto kogo by przeleciał –
pocałowałem go w kark. – Wiesz, chcę powiedzieć rodzicom… - zmieniłem nagle
temat. Kostek drgnął lekko w moich ramionach.
- Ale… nie boisz się?
- Jasne, że się boję. Ale jestem z osobą,
którą kocham i nie zamierzam tego ukrywać.
- Coming out naprawdę przychodzi ci tak
łatwo?
- Tak. Bo widzisz, ci, którzy naprawdę mnie
lubią, zostaną, a ci drudzy odejdą i tych nie będzie mi żal. Poza tym do
szczęścia wystarczysz mi tylko ty i…
- Teraz tak mówisz – przerwał mi. – Ale jak
przyjdzie co do czego, będziesz cierpiał.
- Być może. Jednak ty ze mną będziesz,
prawda? A z tobą dam radę ze wszystkim.
- Mm, kocham cię – obrócił się bokiem i
wtulił policzek w mój tors. – Ja rodziców się nie boję, bo chyba nawet
podejrzewają, że jestem gejem. Jak byliśmy u nich teraz, to mama wzięła mnie na
bok i zapytała, czy nie mam dziewczyny albo chłopaka.
- Żartujesz? Ile ja bym dał za takich…
- Jeżeli cię kochają, zaakceptują cię.
Nawet, jeśli na początku będą mówić, że cię nienawidzą.
- Mam nadzieję, że masz rację.
- Oczywiście, że mam. A jak wyrzucą cię z
domu na wakacje, to zawsze mogę cię przygarnąć.
- Przygarnąć? – roześmiałem się. – Z tobą
wszystko wydaje się takie proste…
- To wszystko jest proste. Trzeba tylko
spojrzeć na to z odpowiedniej strony. Zobaczyć wszystkie plusy i minusy każdej
sytuacji i skupić się tylko na plusach. Negatywne myślenie w niczym nie pomoże,
bo jeżeli z góry założymy, że będzie źle, to prawdopodobnie będzie.
- A jeżeli założymy, że będzie dobrze, a
potem życie skopie nam tyłek?
- No wiesz… Od tego jeszcze nikt nie umarł.
Człowiek musi kilka razy upaść, po każdym upadku stając się silniejszym.
- Mój mały filozof – ucałowałem go w czubek
głowy. – Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Założył rodzinę z jakąś blond lafiryndą –
westchnął teatralnie, a ja się roześmiałem.
- Jesteś niesamowity – ponownie ucałowałem
go w czubek głowy.
_________________________________________________
ta-da~! i nowy rozdział ukazał się do końca września ;D.
dziękuję za komentarze! :*
a co do tego spoilera.. no nie mogłam się powstrzymać XD.
ten rozdział jest taki miły dla oka, idealny na niedzielny wieczór.. za to w następnym już tak kolorowo nie będzie.
impreza udana, a jakże! tylko w rozdziale mogą być błędy, bo mało dzisiaj spałam.
Nyu - fiolet mam, taki ciemny, ale na zdjęciach trochę słabo to widać.. jednak kolor wyszedł świetnie, więc śmiało, farbuj :).
mam nadzieję, że po tym rozdziale złość na Mikiego przeszła wszystkim całkowicie? XD
Pewnie, że złość przeszła. :D Mikołaj się postarał. I kochali się. Jak słodko, mniami. Faktycznie na niedzielny wieczór idealny rozdział. Kostek nareszcie jest szczęśliwy. Przez tyle lat cierpiał z nieodwzajemnionej miłości i należy mu się wszystko. Podoba mi się, że Mikołaj jest zdecydowany na coming out. :D
OdpowiedzUsuńMiko i coming out. - lubię to! ;D
OdpowiedzUsuńco do rozdzialiku.. mniami! kochali się, są szczęśliwi i wgl *.*
ale oczywiście jakiś nie fart będzie potem ;p
Kocham cię ! ^^ :) poprawiłaś m tym rozdziałem niesamowicie humor. Mam nadzieję, że będą razem. ;)
OdpowiedzUsuńPS: Dlaczego pisze teraz? Otóż...ciotka ukochana przyjechała.. :/ I jestem zdechlak.
Przeszła, przeszła - jak miała nie przejść? Martwią mnie tylko Ci jego rodzice bo wydaje mi się, że nie będzie łatwo :(
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo pozytywny, aż się uśmiecham od ucha do ucha.
A co do włosów to skoro zachęcasz to chyba spróbuję :)
Ah, seks! Miki chwilowo zaspokojona. Ale tylko chwilowo, więc kiedy następny sex? xD
OdpowiedzUsuńMmm... jak słodko. Idealny rozdział na tak pochmurny dzień jaki ja mam za oknem. Skoro w następnym trochę się skomplikuje, to rodzice Mikołaja nie będą zachwyceni. Ehh... Chłopcy razem dadzą radę (;
Pozdrawiam :*
Jak sweetaśnie ;) Też bym chciała przeżyć taką miłość. Mam nadzieje że z rodzicami tego fajnego seme wszystko się ułoży.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, słodko, już są razem, ten wyjazd to dobry pomysł Mikołaj...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia