~Kostek~
Rodzinka przyjechała. Rodzice wzięli
urlop w pracy na te kilka dni, aby móc spędzić z nimi jak najwięcej czasu.
Siostra mamy o imieniu Aneta była wysoką, szczupłą blondynką o szarych oczach i
łagodnych rysach twarzy. Jej mąż o imieniu Damian był również wysoki, miał
krótkie, czarne włosy przyprószone siwizną. Potem przeniosłem spojrzenie na ich
dzieci. Chłopak i dziewczyna. Bliźniaki. Chłopak miał na imię Radek, był chudy
i wysoki, przez co sprawiał wrażenie, jakby miał się zaraz przewrócić i
połamać. Miał dłuższe włosy w kolorze blond, prosty nos, wąskie, blade usta i
jasne, błękitne oczy. Prawie, że przezroczyste. Dziewczyna imieniem Ida była
średniego wzrostu szczupłą blondynką. Do brata była bardzo podobna. Taki sam
kolor oczu, podobne rysy twarzy, z tym wyjątkiem, że bardziej dziewczęce. Mama
mówiła, że mają po dziewiętnaście lat i w tym roku zaczynają studia. Zacząłem
się zastanawiać, dlaczego tak rzadko nas odwiedzają… A tak, mieszkają w
Ottawie, stolicy Kanady.
- Konstanty, ale wyrosłeś – zwróciła się do
mnie ciocia, podchodząc do mnie i całując w oba policzki.
- Wystarczy Kostek – uśmiechnąłem się,
jednocześnie podając rękę jej mężu.
- Cześć – podeszli do mnie Radek i Ida.
Wymieniliśmy uściski dłoni.
- No, zapraszam na kolację – powiedział z
uśmiechem tata, kierując się w stronę kuchni. Już po chwili wszyscy
siedzieliśmy przy stole. Zacząłem jeść i przysłuchiwać się ich rozmowie. Śmiali
się, wspominali dawne czasy i opowiadali sobie szczegóły z ich teraźniejszego
życia.
- Ach… - westchnęła Ida z zadowoleniem. –
Pyszne było – uśmiechnęła się szeroko do mamy. – Chciałabym zapytać… Jak ma na
imię ten chłopak, który mieszka obok? Widziałam go dzisiaj, jak wysiadaliśmy z
taksówki. Przystojny – zaśmiała się lekko. Zagryzłem dolną wargę od środka.
Mikołaj jej się spodobał.
- Mikołaj – oznajmiła mama, patrząc na mnie
z troską.
- Przepraszam, pójdę się położyć, zmęczony
jestem – skłamałem, wstając od stołu. Wyszedłem z kuchni bez czekania na
jakiekolwiek słowa. Od razu skierowałem się do swojego pokoju, a po wejściu tam
trzasnąłem drzwiami i rzuciłem się na łóżko. Miałem ochotę płakać, och, i to
jak wielką. Jednak moje oczy pozostawały suche, a moje serce szalało z bólu i
niepokoju. Co będzie, jak Ida również spodoba się Mikołajowi? Co będzie, jak
zostaną parą? Ale… Mikołaj nie zrobiłby mi takiego świństwa, prawda? Nie
zacząłby z nią kręcić, wiedząc, że to moja kuzynka, prawda? Miałem cholerną
nadzieję, że tak. Jak się potem okazało, nadzieja ta była złudna.
Kolejny dzień minął dosyć szybko. Dużo
czasu spędziłem z bliźniakami. Pokazałem im ciekawe miejsca w Poznaniu, byliśmy
w kinie, na zakupach. Ale wieczorem, gdy już od godziny byliśmy w domu, a ja po
tej godzinie wyszedłem na zewnątrz, poczułem się tak, jakby ktoś mnie
spoliczkował. Ida i Mikołaj rozmawiali o czymś przez płot, wyraźnie ze sobą
flirtując. On trzymał dłoń na jej ramieniu, ona okręcała włosy wokół palca,
chichocząc co jakiś czas z tego, co szatyn mówił. W pewnym momencie jego wzrok
spoczął na mnie. Wyraźnie się zmieszał, a ja prychnąłem cicho. Idiota! Idiota,
idiota, idiota! Jak on śmie?!
- O, Kostek! – Ida odwróciła się do mnie z
radosnym uśmiechem. – Nasza wieczorna gra w karty nadal aktualna? – machinalnie
skinąłem głową. – To cudownie! Zaraz wrócę, tylko się pożegnam – po czym
odwróciła się z powrotem do Mikołaja i pocałowała go w policzek. Zabolało.
Bardzo zabolało. On przeniósł na mnie spłoszony wzrok, jednak ja już nie
zareagowałem. Wróciłem do domu, usilnie starając się powstrzymać płacz. Jakim
ja jestem idiotą…
Z rana Ida wpadła do kuchni,
podśpiewując coś pod nosem. Usiadła przy stole i przysunęła sobie talerz z
kanapkami, od razu zaczynając jedną pochłaniać.
- Kochanie, po południu idziemy wszyscy na
spacer – poinformowała ją mama, popijając herbatę.
- Ja nie idę – oznajmiła, kiedy już
przełknęła. Zabrała się za drugą kanapkę.
- Dlaczego? – Radek przeniósł na nią uważny
wzrok.
- Bo… - zarumieniła się lekko. – Bo
zaprosiłam na dzisiaj Mikołaja. Wczoraj ciocia wspominała o tym spacerze i
pomyślałam, że ja przecież nie muszę iść. No i zaprosiłam Mikołaja, a on się
zgodził… - spojrzała na mnie. – Kostek, wszystko w porządku? – zapytała.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że mocno zagryzam dolną wargę, a moje dłonie
drżą. Schowałem je szybko pod stół, uśmiechając się nerwowo.
- Tak, wszystko w porządku… - mój głos też
drżał. Wziąłem głęboki oddech dla uspokojenia. Kiedy… kiedy ja będę z nimi na
tym cholernym spacerze, ona będzie tutaj z Mikołajem… Po prostu nie mogę w to
uwierzyć! Nie mogę uwierzyć w to, że on przyjął jej zaproszenie, że… Czy
Mikołaj nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie rani? Z cichym
„przepraszam” wstałem od stołu i poszedłem do swojego pokoju. W tym momencie
miałem ochotę iść do niego i wygarnąć mu wszystko. Ale nie dam mu tej
satysfakcji. Nie pokażę, jak bardzo mnie boli.
Spacer mijał wyjątkowo dobrze. Mój
nastrój nieco się polepszył, a rozmowa z Radkiem pozwoliła mi na chwilę oderwać
się od myśli o Mikołaju. Co do Radka… ten chłopak był specyficzny. Chodził z
głową w chmurach, często bywał zamyślony, co chwilę zerkał na telefon i pisał z
kimś, rumieniąc się przy tym. Pewnie dziewczyna… Albo chłopak. Roześmiałem się
cicho, a chłopak spojrzał na mnie z ukosa.
- Co? – zapytałem.
- Nic, tylko chciałem zapytać… czy ty i ten
Mikołaj… czy coś was łączy? – zapytał niepewnie, a ja zamarłem. Nie mógł się
domyślić, prawda?
- Nic nas…
- Twoje zachowanie na jakąkolwiek wzmiankę o
nim jest dosyć… smutne – spojrzał na mnie uważniej. – Więc?
- No… - westchnąłem głośno, zerkając na
rodziców moich i jego. Byli dosyć daleko przed nami, więc mogłem swobodnie
mówić. – Byliśmy razem. Mikołaj zerwał ze mną niedawno i… naprawdę nie mogę
uwierzyć, że robi mi takie świństwo – parsknąłem. - Że umawia się z Idą,
wiedząc, że to moja kuzynka. Nie sądziłem, że jest zdolny do czegoś takiego.
Razem było nam wspaniale. Pierwszy pocałunek, pierwszy seks, wyznanie miłości…
- zarumieniłem się. Na Radka na razie wolałem nie patrzeć. – A potem? Rodzice
go nie zaakceptowali. Jego ojciec mnie pobił, Mikołaj się mną zaopiekował. A
jakiś czas później powiedział, że już nie jest taki pewien tego, że chce ze mną
być, że chyba woli wrócić do rodziców, bo mu na nich zależy… Wyjechał na jakiś
czas, żeby się zastanowić. Jak wrócił, okazało się, że nie ma zamiaru mnie
przepraszać. W ogóle się do mnie nie odezwał od tego czasu – zakończyłem,
pocierając o siebie palcami.
- Wciąż go kochasz, prawda? – zapytał
szeptem po dłuższej chwili.
- Tak. Mimo tego, że złamał mi serce, wciąż
go kocham.
- Skoro tak, to wracaj teraz do domu,
przerwij im randkę i wygarnij mu wszystko – poradził mi, a ja spojrzałem na
niego z zainteresowaniem. Uśmiechał się lekko.
- Myślisz, że to coś da?
- Pojęcia nie mam, nie znam Mikołaja –
wzruszył ramionami. – Ale tobie powinno być po tym lepiej. I kogo, jak kogo,
ale Idę znam na wylot, więc jeśli zobaczy, że jej zachowanie sprawa ci ból,
zrezygnuje.
Nic więcej nie musiał dodawać.
Pobiegłem na najbliższy przystanek, wsiadłem do autobusu i pojechałem do domu.
~Mikołaj~
Ida była świetną dziewczyną. Mądra,
miła, błyskotliwa, z poczuciem humoru… Była świetną dziewczyną, ale nie dla
mnie. Kiedy do mnie zagadała, odpowiedziałem na to z ochotą. Wczoraj, kiedy
zobaczył nas Kostek… Kostek. Boże, jak ja za nim tęskniłem. Ile dałbym za to,
aby móc go znowu przytulić, pocałować… Po tym, jak z nim zerwałem, wyjechałem
na kilka dni do domku nad morzem. Wróciłem z postanowieniem, że zapomnę o
Kostku, że wrócę do rodziców, że podczas moich samotnych wakacji ostatni raz
pozwoliłem sobie na łzy i na wyklinanie samego siebie. Rodzice przyjęli mnie z
otwartymi ramionami. Ucieszyłem się. Nie rozmawialiśmy o tym, co się ostatnio
wydarzyło. Oni byli zadowoleni, a ja… a ja snułem się całymi dniami po domu.
Dostrzegałem zmartwiony wzrok mamy i widziałem wyraźnie, że chce ze mną
porozmawiać. Czekałem. Czekałem i nic. Nie odważyła się. Ida była tak jakby
nową nadzieją. Nową nadzieją na to, że coś się poprawi. Wiedziałem, że
flirtując z nią, ranię Kostka. Wiedziałem i mimo to brnąłem w to dalej. Nie
odmówiłem jej, kiedy mnie do siebie zaprosiła. A teraz, po tym, jak ją
pocałowałem, zdałem sobie sprawę, że to nie to. Owszem, było przyjemnie, ale…
ale nie było tego znajomego prądu wzdłuż kręgosłupa.
- Mikołaj… - szepnęła, przywracając mnie tym
do rzeczywistości. – To… trochę nie za szybko? – zapytała, rumieniąc się przy
tym. Była słodka, naprawdę. Ale nie była dla mnie.
- Masz rację, to chyba… - odchrząknąłem. –
Pójdę już – nie czekając na odpowiedź, ruszyłem w stronę drzwi. I wtedy
zamarłem. Kostek… widział to… wszystko? Patrzył na mnie tak zranionym wzrokiem…
- O, cześć, Kostek! – usłyszałem radosny
głos Idy. Stanęła obok mnie. – Mikołaj… - zwróciła się do mnie. – Spotkamy się
jutro? – zapytała niepewnie, ale ja za bardzo jej nie słuchałem. Patrzyłem, jak
Kostek odwraca się i rusza w stronę swojego pokoju. Widziałem jego drżące
ramiona, jego zaciśnięte pięści i ten przerażający smutek w oczach. Po chwili
ruszyłem za nim, czując, że jeśli nie teraz, to nigdy. Wszedłem za nim do
pokoju.
- Czego chcesz…? – zapytał szeptem. Stał do
mnie tyłem.
- Kostek, ja…
- Czego chcesz, co? – warknął, odwracając
się do mnie. – Po co tutaj przyszedłeś? Dlaczego ciągle mnie ranisz? Ty wiesz,
co ja przeżyłem po tym, jak ze mną zerwałeś?! Złamałeś mi serce, kretynie! Nie
mogłem jeść, spać, normalnie funkcjonować… Tęskniłem. Łudziłem się, że to
jednak mnie wybierzesz, że… - zagryzł mocno dolną wargę, ale po chwili
wybuchnął głośnym płaczem. – Że jeszcze mnie kochasz, że coś dla ciebie znaczę…
Że będziesz ze mną na zawsze. Kocham cię, jak idiota, tęsknię za tobą każdego
dnia coraz bardziej… Ja… Ja… Przytul mnie… - szepnął w końcu bezradnie, a ja w
mgnieniu oka znalazłem się przy nim i oplotłem go mocno ramionami. Kiedy on
również mnie objął i wtulił twarz w zgięcie mojej szyi – rozpłakał się jeszcze
bardziej. Nie wiem, ile tak staliśmy, ale jak już Kostek się uspokoił i odsunął
się ode mnie – był niepewny.
- Przepraszam, ja… Nie powinienem był –
zrozumiałem, że chodziło o przytulenie.
- Ty mnie przepraszasz? – parsknąłem.
Spojrzał na mnie niepewnie, ale też z… nadzieją. – To ja cię powinienem
przepraszać. Błagać o wybaczenie na kolanach. Ja też za tobą tęskniłem. Też cię
kocham. Ja… - westchnąłem cicho. – Od początku chciałem do ciebie wrócić. Ale
powstrzymało mnie to, że cię zraniłem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie
chcesz mnie już znać, więc, chcąc nie chcąc, wróciłem do rodziców. Nie mogłem
wytrzymać, szalałem z tęsknoty. Nie mogłem wytrzymać ze samym sobą przez to, co
ci zrobiłem. Kocham cię najbardziej na świecie i nie mam pojęcia, dlaczego
wtedy z tobą zerwałem, dlaczego powiedziałem ci tyle okropnych słów, skąd
wzięły się moje absurdalne wahania… Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz, bo ja sam
sobie nie jestem w stanie wybaczyć, ale musiałem cię przeprosić, wyjaśnić ci
wszystko… Mam nadzieję, że po tym będziesz cierpiał mniej, że… - urwałem i
odwróciłem się. Chciałem wyjść, ale w tym momencie poczułem ramiona oplatające
się wokół moich ramion. Odwróciłem się ponownie w jego stronę, patrząc mu
prosto w oczy. Była w nich ulga i kiełkujące szczęście.
- Cierpiałbym jeszcze bardziej, gdybym
pozwolił ci odejść po tym, co mi teraz powiedziałeś – szepnął.
- Więc… wybaczasz mi? – zapytałem.
- Tak – uśmiechnął się. Jak ja tęskniłem za
tym uśmiechem. – Ale… - odsunął się nagle. – Masz już Idę i…
- Nie – przerwałem mu stanowczo. –
Pocałowałem ją… przepraszam, że musiałeś na to patrzeć. Pocałowałem ją i
zrozumiałem, że to nie to. Ten pocałunek dobitnie udowodnił mi, że nie mógłbym
być z dziewczyną. Chcę tylko ciebie – podszedłem do niego i ucałowałem lekko
jego usta. Po chwili wahania naparłem mocniej, a on rozchylił wargi,
wpuszczając mój język do środka. Ta pieszczota była cudowna, tęskna… Poczułem
się lekki i tak bardzo szczęśliwy. Kostek zaczął ciągnąć mnie w stronę łóżka,
po chwili opadając na nie i ciągnąc mnie za sobą. Pocałunek stał się bardziej
gorący, głębszy, jeszcze bardziej tęskny. W ciągu kilku minut pozbyliśmy się
swoich ubrań, będąc już teraz nadzy. Kostek całował niespiesznie moje wargi.
Teraz to on leżał na mnie. Gładziłem go dłońmi po plecach. Owszem, zdarzyło nam
się już kochać w tak… powolny i romantyczny sposób, ale niezwykle rzadko, więc
za każdym razem było to jeszcze lepsze. Kiedy po kilkunastu minutach wszedłem w
niego niespiesznie, trzymając go w ramionach i poruszając się z początku wolno,
potem coraz szybciej – byłem tylko jego. Kiedy słyszałem jego głośne jęki,
czasami nawet krzyki zaraz po tym, jak gwałtownie przyspieszyłem – on był tylko
mój. Doszliśmy zgodnie. Wysunąłem się z niego i opadłem na pościel obok, przygarniając
go do siebie. Wtulił się we mnie tak, jakbym zaraz miał zniknąć. A potem
zasnęliśmy.
W południe obudziły nas promienie
Słońca. Cudownie było czuć znów ciepło jego ciała obok siebie, jego głowę na
mojej klatce piersiowej, jego miękką skórę pod palcami.
- Dzień dobry – uśmiechnąłem się czule do
niego, kiedy podniósł głowę i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Uśmiechnął
się, całując mnie w klatkę piersiową.
- Dzień dobry.
- Prysznic?
- Chętnie. A potem spóźnione śniadanie –
zaczął wstawać z łóżka.
Po prysznicu wróciliśmy do pokoju.
Sięgnąłem po telefon i aż jęknąłem z niezadowolenia. Dziesięć nieodebranych od
matki. Kostek zajrzał mi przez ramię, po czym posmutniał.
- Cokolwiek powiedzą, nie zostawię cię znowu
samego – przytuliłem go mocno.
- Mam nadzieję, bo drugi raz bym tego nie
zniósł – wymruczał, tuląc się do mnie. Spojrzałem mu w oczy. Wciąż nie mogłem
uwierzyć, że znowu go mam. Już nigdy tego nie zepsuję. Nigdy.
~Kostek~
Przeprosił mnie. Wyjaśnił wszystko. I
mimo tego, że początkowo miałem ochotę mu przywalić, wybaczyłem mu. Za bardzo
bez niego cierpiałem, aby nie wykorzystać danej mi szansy. Spojrzałem na
Mikołaja, który suszył włosy, po czym wyszedłem z pokoju, aby zorientować się w
sytuacji. Nikogo nie było w domu, a w kuchni na lodówce wisiała kartka, że
wszyscy pojechali do kina.
- Jesteśmy sami? – Mikołaj zajrzał do
kuchni.
- No. Głodny jestem… - poskarżyłem się,
wyciągając jajka z szafki. Szatyn wyjął chleb, masło, pomidora i sałatę. Po
kilkunastu minutach mieliśmy jajecznicę, kanapki i kakao. Zjedliśmy wszystko.
Kiedy pozmywaliśmy, usłyszałem odgłos otwieranych drzwi.
- Już wróciliście? – zapytałem Radka, który
wszedł do kuchni, od razu wstawiając wodę na herbatę.
- Odwołali seans – odpowiedział, po czym
zerknął na Mikołaja takim wzrokiem, jakby był zdziwiony, że w ogóle tu jest.
Potem przeniósł spojrzenie na mnie i uśmiechnął się szeroko. – Widzę, że dobrze
ci poradziłem – zaśmiał się lekko.
- Tak… - odwzajemniłem uśmiech. – Radek
powiedział wczoraj, że mam wracać do domu, jak się już o wszystkim dowiedział –
dodałem, widząc pytający wzrok mojego chłopaka.
- Ach, rozumiem – Mikołaj się uśmiechnął. –
W takim razie bardzo dobrze poradziłeś. Mikołaj – wysunął rękę w stronę mojego
kuzyna.
- Radek.
Uścisnęli dłonie. Chwilę później do
kuchni weszli pozostali.
- Och, dzień dobry, Mikołaj… - rzuciła mama
lekko zdziwiona, jednak już po chwili jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Dzień dobry – przywitał się lekko speszony
szatyn. Ida spojrzała na niego, rumieniąc się lekko.
- Cześć – przywitała się nieśmiało,
podchodząc bliżej. – Mikołaj, czy… możemy dzisiaj gdzieś wyjść…? –
zaproponowała niepewnie.
- Ym… Ida, słuchaj, możemy porozmawiać
później? Chciałbym ci coś wyjaśnić – spojrzał na nią pytająco.
- Jasne, oczywiście – odpowiedziała prędko,
po czym wyszła z kuchni. Zagryzłem dolną wargę. Może być ciężko…
- Za godzinę obiad – poinformowała ciocia.
- Mikołaj, zostaniesz? – zapytał tata, a
szatyn skinął głową z lekkim uśmiechem.
Obiad był… dziwny. Ida spoglądała
niepewnie na Mikołaja, on na mnie, a ja na Idę. Ciocia z mamą gawędziły o
kwiatach, a wujek z tatą o samochodach.
- Nie wytrzymam już – oznajmił w pewnym
momencie Radek. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdziwieni, a on wstał. – Mamo,
tato, jestem gejem!
Po tych słowach zapadła cisza. Jednak
ja nie wytrzymałem i wybuchnąłem głośnym śmiechem, widząc miny cioci i wujka.
Patrzyli na niego, jak na kosmitę. Mikołaj dołączył do mnie chwilę później. Ida
ściągnęła Radka z powrotem na krzesełko, po czym mruknęła:
- Świetny coming out, nie ma co… Bartek
będzie ci tydzień dokuczał, jak mu powiem – uśmiechnęła się przewrotnie, zaraz
jednak spoglądając niepewnie na rodziców. Radek patrzył na swój talerz.
- Kto to jest Bartek? – zainteresowała się
mama.
- Mój chłopak… - szepnął nieśmiało blondyn.
- Masz… chłopaka…? – zapytała ciocia,
patrząc na syna z niedowierzaniem.
- Mamo, ja…
- Kolejny gej w rodzinie – westchnął tata, a
ja zamarłem.
- Kolejny…? - tym razem wujek spojrzał po
wszystkich z niedowierzaniem. – Kto?
Na to pytanie, nie wiedzieć czemu,
zacząłem gwałtownie kaszleć. Teraz wzrok wszystkich spoczął na mnie, a mama
uśmiechnęła się łagodnie.
- Synku, wszystko w porządku?
- Kostek, jesteś gejem? – zapytała ciocia.
- Ja… - zarumieniłem się.
- Jest, jest – potwierdziła moja
rodzicielka. – A Mikołaj to jego chłopak. Wczoraj się pogodzili – poinformowała
radosnym tonem.
- Mamo! – jęknąłem z zażenowania. Zerknąłem
na Idę. Patrzyła na nas w osłupieniu.
- I… I ty się z tym pogodziłaś? – dopytywała
ciocia.
- Pogodziłam…? Ja się z tego cieszę. Kostek
jest przy Mikołaju szczęśliwy, a Mikołaj to świetny chłopak – puściła do
szatyna oczko. – Skoro Radek jest przy Bartku szczęśliwy, to też powinnaś się
cieszyć. Szczęście dziecka jest najważniejsze.
Ciocia odetchnęła głęboko, a wujek jej
zawtórował. Spojrzeli na syna, który był bliski płaczu. Ida oderwała od nas
wzrok i spojrzała na brata.
- Tylko nie rycz – powiedziała z reprymendą
w głosie. – Bo Bartek mnie zabije, że ci pozwoliłam. Mamo, tato, powiedzcie coś
wreszcie – zwróciła się do rodziców.
- Synu, to trochę… nieoczekiwane – zaczął
wujek. – Ale chyba… To znaczy… - zaplątał się.
- Akceptujemy to i jeżeli jesteś szczęśliwy,
chcielibyśmy poznać twojego chłopaka – z pomocą przyszła mama Radka.
- Od kiedy jesteście razem? – zapytała mama.
- Mamo, daj mu spokój – przewróciłem oczami.
– Mnie i Mikołaja przemaglowałaś od góry do dołu zaraz po tym, jak ci
oznajmiłem, że jestem gejem i że jesteśmy razem. Zostaw chociaż Radka w spokoju
– posłałem chłopakowi pocieszający uśmiech, po czym dodałem: - To od kiedy
jesteście razem?
Wszyscy przy stole parsknęli śmiechem.
Sam zainteresowany również, wyraźnie uspokojony po słowach mamy.
Po obiedzie poszliśmy z Mikołajem do
mojego pokoju. Ida przyszła pięć minut później. Spojrzała na nas niepewnie.
- Więc, ja… - zaczął szatyn, ale szybko
urwał. – Nie wiem, co ci powiedzieć – przyznał w końcu. – Przepraszam za to, że…
- zrobił nieokreślony ruch ręką.
- Jak to się stało? – przerwała mu
blondynka.
- Co? – zapytałem bez większego zrozumienia.
Dziewczyna nie sprawiała wrażenia smutnej czy zagniewanej. Raczej… ciekawej.
- No jak to się stało, że jesteście razem –
sprostowała, siadając na krzesełku i patrząc na nas wyczekująco. Spojrzałem na
Mikołaja, a on tylko wzruszył ramionami. Po chwili zaczęliśmy opowiadać Idzie
naszą historię. Każdy z własnej perspektywy, wcinając się sobie nawzajem w
słowo. Kiedy skończyliśmy, Ida roześmiała się głośno.
- Wybaczcie, ale… Gdybym wiedziała…
Przepraszam, Kostek – spoważniała. – Za to, że podrywałam twojego chłopaka.
- Daj spokój, nie mogłaś wiedzieć –
westchnąłem cicho.
- Też racja, ale… Dobrze, że wszystko
skończyło się tak, jak się skończyło – uśmiechnęła się. – A teraz wybaczcie,
obiecałam mamie i cioci, że pojadę z nimi do kwiaciarni – wstała i wyszła z
pokoju.
- Myślałem, że będzie gorzej – powiedziałem
po chwili.
- Ja też. Jak widać, niepotrzebnie się
baliśmy – przyciągnął mnie do siebie. Usiadłem mu okrakiem na kolanach i
pocałowałem, oplatając go rękoma wokół szyi. On wsunął dłonie pod moją
koszulkę, pieszcząc moją klatkę piersiową i sutki. Otarłem się o niego,
przygryzając jego dolną wargę.
- Ekhm… - usłyszeliśmy ciche odkaszlnięcie i
odsunęliśmy się od siebie minimalnie. Radek patrzył na nas lekko zarumieniony.
- Coś się stało? – zapytałem, schodząc z
Mikołaja i siadając obok niego.
- Chciałbym z wami porozmawiać – oznajmił,
po czym usiadł na krzesełku, na którym jeszcze niedawno siedziała jego siostra.
- Mów – zachęciłem go z łagodnym uśmiechem,
widząc jego zakłopotanie.
- Bo ja i Bartek… chcielibyśmy się kochać,
ale… nie jesteśmy pewni. Wiem, że to może wydać się wam głupie, ale no…
- To wcale nie jest głupie – przerwał mu
Mikołaj. – Kochacie się i ufacie sobie, prawda?
- Oczywiście.
- Skoro tak jest, nie macie się czego
obawiać. W seksie sama przyjemność jest bardzo ważna, ale to miłość, wierność i
zaufanie grają najważniejszą rolę. Od kiedy jesteście razem? Przy stole się
tego w końcu nie dowiedzieliśmy.
- Od dwóch lat. Bartek jest ode mnie dwa
lata starszy, poznaliśmy się przez internet. Potem okazało się, że też mieszka
w Kanadzie, ale w innym mieście. Dla mnie przeprowadził się do Ottawy i wynajął
mieszkanie. Kiedy już pójdę na studia, planujemy razem zamieszkać.
- Czyli już niedługo – uśmiechnąłem się.
- No – potwierdził, a jego twarz rozjaśnił
radosny uśmiech. – A co do seksu, to dzięki…
- Nie powiedzieliśmy ci dużo… - zauważyłem.
- Ale pomogliście. To, co powiedziałeś –
zwrócił się do Mikołaja – jest oczywiste, ale dobrze jest usłyszeć to z ust
drugiego geja.
Mikołaj roześmiał się cicho, a ja i
Radek mu zawtórowaliśmy.
~Mikołaj~
Wieczór nadszedł szybciej, niż bym chciał.
- Idę do rodziców… - poinformowałem Kostka,
a ten spojrzał na mnie wystraszonym wzrokiem. – Powiedzieć im, że nie mogę bez
ciebie żyć. Kostek, słuchaj… wynajmijmy razem mieszkanie, co? Gdzieś blisko
uczelni – spojrzałem na niego pytająco.
- Jesteś pewien? – zapytał, podchodząc do
mnie i patrząc mi uważnie w oczy.
- Oczywiście – uśmiechnąłem się, obejmując
go ramionami w pasie. – A ty?
- Jak najbardziej – odwzajemnił uśmiech,
obejmując mnie za szyję. – Mam iść z tobą do twoich rodziców?
- W zasadzie to tak… Mama napisała mi smsa,
że mam dzisiaj wieczorem przyjść razem z tobą.
- Co? – zaskoczenie w jego głosie wcale mnie
nie zdziwiło. – Ale ja…
- Jeżeli tata będzie chciał ci cokolwiek
zrobić, natychmiast stamtąd wyjdziemy – zapewniłem go. Skinął niepewnie głową.
Poszliśmy na korytarz i ubraliśmy buty, po czym wyszliśmy z domu. Stojąc pod
moim domem nie wiedziałem, czy po prostu wejść czy zadzwonić. W końcu wybrałem
to pierwsze.
- Jestem – powiedziałem, ciągnąc Kostka za
rękę do salonu. Nikogo tam nie było, więc zajrzeliśmy do kuchni. Mama stawiała
na stół talerze. Po cholerę chce mnie widzieć, żeby mi nawrzucać, jaki to ja
jestem zboczony i wynaturzony, skoro mają dzisiaj gości? Zauważyła nas i
uśmiechnęła się niepewnie. Kostek wtulił się w moje ramię, jakby chciał się
schować.
- Jesteście już. Siadajcie – wskazała nam
dwa miejsca przy stole. Zdziwiło mnie to, jednak pociągnąłem za sobą bruneta. W
końcu usiedliśmy na krzesełkach. Mama usiadła naprzeciw nas, po chwili obok
niej spoczął ojciec. Kostek skulił się, patrząc na swoje ręce.
- Po co nas tutaj zaprosiliście? Kostek się
ciebie, tato, boi i naprawdę trudno było mi go przekonać, żeby tutaj ze mną
przyszedł – aż tak trudno wcale nie było, ale małe kłamstwo nikomu nie zaszkodzi,
prawda?
- Zaprosiliśmy was tutaj po to, aby
przeprosić. Mikołaj, synu – zwrócił się do mnie ojciec. – Z początku cieszyło
nas to, że jednak tutaj wróciłeś, zostawiając Konstantego, jednak szybko z mamą
pojęliśmy, że bez niego jesteś nieszczęśliwy. Potem jednak nic nie mówiliśmy.
Teraz nadarzyła się okazja, ponieważ się pogodziliście, co wywnioskowaliśmy z
tego, że na noc i cały dzień nie wróciłeś do domu. Ciebie, Konstanty – teraz
zwrócił się do mojego chłopaka, na co ten niepewnie podniósł na niego wzrok –
przepraszam za… no wiesz – zaplątał się. – Jeżeli chcesz, mogę oddać ci
pieniądze za maści albo…
- Nie trzeba – przerwał mu Kostek. – Więc
chcą państwo powiedzieć, że akceptują Mikołaja i nasz związek? – dobrze, że o
to zapytał, bo mi zwyczajnie odjęło mowę.
- Tak – odpowiedziała mama z uśmiechem. –
Nie było nam łatwo, ale poczytaliśmy trochę w internecie, porozmawialiśmy z
twoimi rodzicami…
- Co? Kiedy?
- Dzisiaj.
- Mamo, tato… dziękuję – uśmiechnąłem się
szeroko, z ulgą. – To dla mnie bardzo ważne.
Reszta kolacji minęła w całkiem
przyjemnej atmosferze. Było mi trochę dziwnie, przyznaję, jednak czułem
niewysłowione szczęście. Teraz mam wszystko, o czym od dłuższego czasu marzyłem
– miłość mojego życia i akceptację rodziców.
~Kostek~
Dzisiaj mija dokładnie dziesięć lat od
tamtych wydarzeń. Z Mikołajem zaraz po studiach zamieszkaliśmy w dużym
mieszkaniu, znaleźliśmy dobrze płatne prace. Nasza miłość kwitła z każdym dniem
coraz bardziej. Zdarzały nam się ostre kłótnie, tłuczenie talerzy,
niepotrzebnie wypowiedziane w gniewie słowa i ciche dni. Zawsze godziliśmy się
w łóżku, namiętnie i gorąco kochając do upadłego. Święta spędzaliśmy z naszymi
rodzinami. Rodzice zaprzyjaźnili się po pamiętnej kolacji u państwa Abramowicz.
A ja i Mikołaj? Cieszyliśmy się sobą nawzajem każdego dnia i nic więcej nie
było nam do szczęścia potrzebne.
______________________________________________________
dziękuję za komentarze! :*
koooooniec! krótkie to opowiadanie było, ale myślę, że zdążyliście pokochać Kostka i Mikołaja :). rozdział ma siedem stron.. jasny gwint. dla mnie, która zawsze pisała rozdziały po trzy strony (teraz mi wstyd..) to bardzo dużo. w tym opowiadaniu żaden rozdział nie miał mniej niż pięć stron, bo tak sobie postanowiłam, ale siedem stron.. cieszę się :D. w sumie to innego wyjścia nie miałam, bo gdybym rozłożyła to na dwa rozdziały, ósmy byłby za krótki. a tak siódmy jest trochę dłuższy, ja jestem z siebie dumna, a Wy jesteście zadowoleni, więc każdy jest szczęśliwy XD.
w tym tygodniu w mojej głowie zaczęło kiełkować kolejne opowiadanie.. mam bardzo delikatny zarys fabuły, czyli sam wstęp do historii. wiem tylko, że chcę, aby to opowiadanie było dłuższe, więc muszę nad nim bardziej pomyśleć. będzie stworzony osobny blog. opowiadanie będzie o elfach. ostatnio, czytając "Demony przeszłości" Kei (opowiadanie jest cudowne. ten sam świetny styl, jak w "Definicji Szczęścia"), wróciła mi wielka miłość do tych pięknych stworzeń. kiedyś myślałam nad opowiadaniem o elfach, ale potem zrezygnowałam.. a teraz jestem pewna, że takie opowiadanie powstanie. musicie być tylko cierpliwi :).
co do tego bloga.. na razie robię sobie króciutką przerwę, wrócę tutaj niedługo z nowym opowiadaniem. podejrzewam, że będzie to ten one-shot. nie, nie zawieszam bloga, bo zmierzam wrócić tutaj w ciągu dwóch-trzech tygodni.
tymczasem trzymajcie się ciepło! :*
Twoje najlepsze opowiadanie. Do tego muszę Ci pogratulować długości rozdziałów i częstszego dodawania notek. :D
OdpowiedzUsuńScena pogodzenia się chłopaków bardzo wzruszająca, a wcześniej wyobraziłam sobie ból Kostka, kiedy widział kuzynkę i Mikołaja razem. Mikołaj zrozumiał z kim chce być i kogo kocha, a Ida jest fajna. Dziewczyna nie wiedziała co łączy chłopaków, więc nie jestem na nią zła, że chciała poderwać kogoś kto jej się podobał. Potem jeszcze bardziej ją polubiłam.
Czułam, że Radek jest gejem. Jego rada się przydała i można powiedzieć, że to dzięki niemu Kostek i Mikołaj ponownie są razem. :D
Fakt coming out Radzio miał świetny, ale dobrze, że powiedział to u wujostwa i do tego w taki sposób. Zawsze rodzice Kostka mogli sytuację złagodzić i wyszło to na dobre. :D
I jak cudownie, że rodzice Mikołaja zmądrzeli.
A potem chłopcy żyli długo i szczęśliwie.
Dzięki za to opowiadanie i powodzenia w pisaniu elfów. :DD
No i koniec...dobrze się skończyło ;) Już czekam kochana aż powrócisz do nas z nowym lub nowymi opowiadaniami! ^^ WENY ;p
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobała zakończenie tego opowiadania. Ale szkoda że to już koniec. Poczytała bym jeszcze troche o ich przeżyciach.
OdpowiedzUsuńKoniec... Ojej, szkoda. Polubiłam bohaterów, nawet tych kuzynów, których ledwie poznałam. Ida jest w porządku (: zachowała się jak przystało na fankę gejów^^
OdpowiedzUsuńCzyli jednak rodzice Mikołaja zmądrzeli, bardzo dobrze, nie muszę ich odwiedzać już^^ Ale sam Mikołaj powinien na kolanach wokół kościoła chodzić! Trzy razy na jednej nodze! Taką pokutę powinien dostać. Ale z drugiej strony, po takim czymś nie mógłby się z Kostkiem kochać, więc może i lepiej, że wybaczył mu tak szybko^^
3 tygodnie, Ay ja Ci... kurde, cokolwiek tu napiszę zostanie wykorzystane przeciwko mnie. Oj wredna Ty, wredna!
Nie pozostaje mi już nic innego, jak cierpliwie poczekać na nowe opowiadanie. A historii o elfach nie mogę się doczekać!
WENY!!
super zakończenie chociaż poczytałabym coś jeszcze o historii Radka ;)
OdpowiedzUsuńale cóż pozostaje mi czekać na kolejne opo i to o elfikach! :D
no to życzę weny <3
Takie to wspaniaaałe. <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że rodzice Mikołaja wreszcie zaakceptowali, że ich jedyny syn jest gejem! O!
Wszystko dobrze się skończyło. No i bardzo dobrze. O to chodziło. :D
Hej,
OdpowiedzUsuńbardzo bolało mnie to zachowanie Mikołaja, jeszcze flirtował z jego kuzynką, Radek dobrze mu doradził, choć nie powiedział co go boli to Mikołaj sam zaczął coś robić... rodzice w końcu zaakceptowali i ojciec przeprosił Kostka, a to wyznanie Radka przy kolacji...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia