~Alex~
Następne dni wcale nie były lepsze.
Wydawało mi się wręcz, że były gorsze. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca, snułem
się bez celu po domu, na zewnątrz w ogóle nie wychodziłem. Michał próbował mnie
pocieszyć na wszelkie możliwe sposoby. I mimo tego, że to było naprawdę miłe, w
żaden sposób mi nie pomagało. Zanim dziadkowie wyjechali, również starali się
coś zrobić z tym moim smutkiem po rozstaniu z Konradem. A kiedy wyjechali trzy
dni temu, Michał zaczął starać się dwa razy bardziej.
- Alex, chcesz iść do kina, a potem na
pizzę? – zajrzał do mojego pokoju akurat wtedy, kiedy kończyłem palić w oknie.
Właśnie, zapomniałem mu wspomnieć, że popalam… Właściwie to już chyba palę,
odkąd zerwałem z Konradem.
- Ja… - zająknąłem się, rzucając niedopałek
za okno.
- Daj spokój, już dawno się domyśliłem –
machnął ręką. – To jak, idziesz?
- No… - zacząłem, ale w tym momencie
rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi.
- Otworzę – Michał wyszedł z pokoju, a ja
odetchnąłem z ulgą. Nie dostałem opieprzu, jak dobrze. Zamknąłem okno, a potem
chciałem wyjrzeć i zobaczyć, kto przyszedł. Kiedy otworzyłem drzwi, stanąłem
twarzą w twarz z… Konradem. Zatrzasnąłem szybko drzwi i zamrugałem kilka razy,
głęboko oddychając. Cholera, to nie był sen… Wziąłem ostatni głęboki oddech i
ponownie otworzyłem drzwi. Szatyn wciąż tam stał.
- Cześć – przywitał się niepewnie. Serio,
tylko tyle ma mi do powiedzenia?
- Cześć – odpowiedziałem równie niepewnie.
- Mogę… wejść? – zapytał po dłuższej chwili
napiętej ciszy. Bez słowa odsunąłem się od drzwi, a on minął mnie i podszedł do
okna. Zamknąłem za nim i spojrzałem na jego plecy.
- Więc… po co przyszedłeś?
- Ja… - wziął głęboki oddech i odwrócił się
przodem do mnie. – Przeprosić. Alex… - podszedł do mnie. – Kocham cię. Wiesz,
patrząc tak z perspektywy czasu, to naprawdę nie wiem, co musiałem wtedy wziąć,
żeby gadać takie głupoty.
- Te głupoty mnie zraniły – mruknąłem,
chociaż w sercu zaczynałem czuć coś na kształt szczęścia.
- Wiem. Ale…
- Zaczekaj – przerwałem mu, nagle zdając
sobie z czegoś sprawę. – Nie powinieneś być w Krakowie? Znowu mi się to śni,
prawda? Znowu mnie przepraszasz we śnie, a jak się obudzę, to będę się czuł sto
razy gorzej niż przed zaśnięciem.
- Nie, Alex, to nie jest sen… - spojrzał na
mnie uważnie. – Fakt, powinienem być teraz w Krakowie. Ale nie pojechałem z
rodzicami. Mieszkam teraz sam w moim domu. Pogadałem z nimi, przedstawiłem im całą
sytuację. Nie mieli nic przeciw temu, że jestem gejem i że kocham Ciebie, a nie
jakąś dziewczynę. Założyli mi konto, na które będą przesyłać mi pieniądze. I…
Boże, Alex, ja tak cholernie cię przepraszam. Kocham cię i chcę spędzić z tobą
resztę mojego życia. Dajesz mi prawdziwe szczęście i chcę być z tobą nawet
wtedy, kiedy obaj będziemy pomarszczeni i będziemy nawzajem szukać swoich
sztucznych szczęk. Chcę być z tobą wtedy, kiedy zawali się nam cały świat, ale
my wciąż będziemy razem. Być może wtedy daleko od siebie, nie będziemy ze sobą
rozmawiać, sypiać… - zagryzł niepewnie dolną wargę. – Ale potem wszystko wróci
do normy i znów będziemy za sobą szaleć, rozpieszczać się nawzajem i zapewniać
o swoich uczuciach. Chcę być z tobą choćby nawet cały świat miał się zwrócić
przeciw nam. I być może teraz pieprzę głupoty, za daleko wybiegam w przyszłość,
ale… Kocham cię. I jeżeli mi wybaczysz i znowu będziemy razem, będę najszczęśliwszym
człowiekiem na Ziemi.
Kiedy skończył mówić, zapadła długa
chwila ciszy. Patrzyłem na niego, nie do końca jeszcze rozumiejąc, że właśnie
stoi przede mną i mnie przeprosił. A mnie na każde jego słowo serce skakało z
radości. W końcu, nic nie mówiąc, przytuliłem się do niego i pocałowałem go. A
on oddał pocałunek. I już wszystko było dobrze, tak po prostu.
Leżeliśmy na łóżku wtuleni w siebie.
Konrad gładził delikatnie moje plecy, a ja, z głową ułożoną na jego klatce
piersiowej i z zamkniętymi oczami, wsłuchiwałem się w miarowe i spokojne bicie
jego serca. Ostatni raz było mi tak dobrze, kiedy… kiedy leżeliśmy razem w
łóżku kilkanaście minut przed zerwaniem.
- Mam twoją bransoletkę – mruknąłem w pewnym
momencie, nie poruszając się w ogóle. Było mi tak dobrze…
- Później ją założę – pocałował mnie w
czubek głowy.
- Konrad, a… dlaczego nie przyszedłeś od
razu po tym, jak rodzicie cię zaakceptowali i pozwolili ci tutaj zostać? –
musiałem zadać to pytanie.
- To proste – westchnął cicho. – Bałem się.
Wiesz, tego, że mi nie wybaczysz.
Milczałem przez dłuższą chwilę, a potem
mruknąłem z rozbawieniem:
- Głupi jesteś. Szalałem z tęsknoty i z
rozpaczy. Jak mógłbym ci nie wybaczyć? – uniosłem się lekko i pocałowałem go w
usta. – Teraz już wszystko będzie dobrze, prawda? – spojrzałem mu prosto w
oczy.
- Mam nadzieję. Chcę tego – uśmiechnął się
delikatnie, wplątując palce w moje włosy.
- Ja też – odwzajemniłem uśmiech, po czym
ponownie ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej, przymykając powieki. –
Wiesz… w tym roku nie idę na studia.
- Ja też.
Oboje się roześmialiśmy.
- Alex?
- Hmm?
- O co chodziło ci z tym… snem?
- To znaczy? – nie załapałem od razu.
- No mówiłeś, że pewnie znowu ci się śni, że
do ciebie przyszedłem. Więc?
- No… - zaczerwieniłem się lekko. – Bo parę
dni temu śniło mi się, że do mnie przyszedłeś i że mnie przepraszasz. I wiesz,
jak dzisiaj do mnie przyszedłeś, to pomyślałem sobie, że moja głupia wyobraźnia
znowu sobie ze mnie żartuje. Ale na szczęście nie – uśmiechnąłem się na koniec.
- Na szczęście – przytaknął mi. – Chcesz ze
mną zamieszkać? – wypalił. Nie zareagowałem od razu. Dopiero po dłuższej chwili
dotarło do mnie, co powiedział. Uniosłem się ponownie, patrząc na niego w
lekkim szoku.
- Mówisz poważnie? – zapytałem z
niedowierzaniem, patrząc mu w oczy.
- N-no… - zarumienił się. Ah, jak on się
słodko rumieni…
- Jasne – zgodziłem się od razu, uśmiechając
się szeroko.
- Ale… nie przemyślisz tego?
- Kochanie, a co tu jest do przemyślenia?
Kocham cię, ufam ci – chociaż może nie tak samo mocno, jak przed zerwaniem, no
ale cóż… On na pewno się domyśla. – Więc dlaczego nie?
- No w zasadzie… - uśmiechnął się z ulgą. –
Ja ciebie też kocham – pocałował mnie mocno. Oddałem pocałunek, czując, jak
jego dłoń powoli przesuwa się w dół moich pleców, aż w końcu ścisnęła mój
pośladek. Mruknąłem z zadowolenia, ocierając się o niego i powoli siadając mu
na biodrach. Nasz pocałunek z sekundy na sekundę się pogłębiał, a my byliśmy
coraz bardziej pobudzeni. Niecierpliwe palce zaczęły pozbywać ubrań tego
drugiego, a równie niecierpliwe usta badały na nowo drugie ciało. W końcu
byliśmy całkiem nadzy.
- Wejdź we mnie… - poprosiłem cicho,
odrywając się na chwilę od ust Konrada.
- Ale muszę cię…
- Nie chcę nawilżenia – przerwałem mu. –
Wejdź we mnie. Teraz – tym razem zażądałem. Potem będę tego żałował, ale teraz…
teraz musiałem poczuć ten ból mieszający się z rozkoszą.
- Dobrze – pocałował mnie jeszcze raz, po
czym położył moje nogi na swoich ramionach i wszedł we mnie szybkim, mocnym
pchnięciem. Krzyknąłem z bólu, czując łzy pod powiekami. Zagryzłem mocno dolną
wargę, ale po chwili Konrad pocałował mnie mocno, zaczynając się we mnie
poruszać. Od razu szybko, więc cholernie mocno bolało. Chwycił w dłoń moją
męskość i zaczął szybko nią poruszać. Długo nie musiałem czekać, aż w końcu trafi
w moją prostatę. Powoli zacząłem odczuwać przyjemność, która po dłuższej chwili
wypełniła mnie całego. Jęczałem w jego usta, co jakiś czas powtarzając jego
imię i zapewniając go o moim uczuciu. On powtarzał mi to samo. Nagle ruchy jego
bioder stały się gwałtowniejsze i bardziej chaotyczne, przez co zwiększył
rozkosz, jaką odczuwałem. Nie musiałem czekać długo na spełnienie. Opadłem bez
siły na poduszkę, czując, jak Konrad również dochodzi i wypełnia mnie swoją
spermą. Opadł na mnie, dysząc ciężko.
- Jutro będziesz miał problemy z chodzeniem
– mruknął po długiej chwili, w czasie której nasze ciała zdążyły ochłonąć, a
oddechy uspokoić się.
- Trudno, będziesz mnie nosił na rękach –
uśmiechnąłem się delikatnie, a on odpowiedział mi tym samym, odgarniając mi
kosmyki z czoła.
- Kocham cię – szepnąłem, przymykając oczy i
układając głowę na jego klatce piersiowej.
- Ja ciebie też kocham – odpowiedział mi,
obejmując mnie jedną ręką, a palce drugiej splótł z moimi.
Rano obudziły mnie promienie Słońca,
które dzisiaj wyjątkowo mnie nie zdenerwowały. Jedyne, co czułem, to
przeogromne szczęście. Konrad już nie spał, tylko patrzył na mnie, uśmiechając
się lekko.
- Dzień dobry – pocałował mnie w nos.
- Cześć – uśmiechnąłem się leniwie. – Która
godzina?
- Coś po jedenastej. Prysznic i śniadanie?
- Chętnie. A potem pomożesz mi się spakować.
Chcę zamieszkać z tobą już dzisiaj. Kooooocham cię – wtuliłem się w niego
mocno, na co on zaśmiał się lekko i równie mocno mnie objął.
- Ja ciebie też, Kochanie – tym razem
pocałował mnie w czubek głowy. Przesunąłem nosem po jego klatce piersiowej,
czując jego dłoń na tyłku. – Boli? – zapytał.
- Mm… Jeszcze nie wiem. Muszę wstać, ale mi
się nie chce.
- Jak będziesz tak dalej leżał, to się nie
spakujesz i się do mnie nie wprowadzisz – na te słowa natychmiast podniosłem
się z łóżka, czego natychmiast pożałowałem. Skrzywiłem się z bólu.
- Boli – poskarżyłem się.
- No to cię będę nosił – również wstał i
wziął mnie na ręce. – Schudłeś – zauważył.
- Mało jadłem – mruknąłem, obejmując go
rękoma za szyję. Konrad zaniósł mnie do łazienki i odkręcił wodę.
- Michał powiedział mi, że się ciąłeś –
powiedział cicho, na co ja spuściłem wzrok. Zwyczajnie było mi wstyd i nie
wiem, po co to wtedy zrobiłem.
- Tylko raz. Ale to nic – wzruszyłem
ramionami.
- Mam nadzieję, że tylko raz – uśmiechnął
się do mnie i wyciągnął do mnie rękę. Sam stał już pod prysznicem. Dołączyłem
do niego, wierząc, że teraz może być już tylko lepiej.
Po prysznicu, w pełni ubrani i
ogarnięci, zeszliśmy na dół do kuchni. Michał siedział przy stole, pijąc kawę i
czytając jakąś gazetę. Spojrzał na nas i uśmiechnął się.
- Pogodzeni?
- Tak – przytaknęliśmy obaj, a ja, po chwili
wahania, dodałem: - Przeprowadzam się do Konrada.
Michał spojrzał na mnie uważnie.
- Dzisiaj?
- Tak. Po śniadaniu idę się pakować. Potem
nas podwieziesz?
- Jasne, jak wrócę z pracy. Za chwilę tam
idę – powiedział bez najmniejszego zawahania.
- Więc się zgadzasz? – zapytałem,
uśmiechając się szeroko.
- A czemu nie? Jesteś dorosły, zamieszkasz z
kimś, kto będzie się tobą opiekował, – spojrzał na Konrada – więc nie mam nic
przeciw.
- Super! Dzięki – podszedłem do niego,
kuśtykając lekko i go przytuliłem.
- Kulejesz? – zapytał ze zdziwieniem,
unosząc prawą brew.
- Ee… No, tak jakoś wyszło – zaśmiałem się
nerwowo, wzruszając ramionami.
- Ah tak… - ponownie spojrzał na Konrada, na
co ten zaczerwienił się lekko. – No nic, ja lecę do pracy. Będę po osiemnastej.
Zamówcie sobie coś na obiad. Cześć! – wyszedł z kuchni, klepiąc lekko Konrada
po ramieniu.
- No to robimy kanapki! – roześmiałem się.
Teraz naprawdę wszystko mogło być już tylko lepsze.
~Michał~
W pracy obyło się bez żadnych dziwnych
sytuacji. Madzia była radosna i pełna energii, jak zwykle. A ja cieszyłem się z
tego, że Alex i Konrad znowu są razem. Z tym, że się wyprowadza do szatyna,
zaskoczył mnie, ale w sumie dla niego to lepiej. Będą cały czas razem. A nawet,
jeśli, odpukać, w jakiś sposób ponownie zerwą, to przecież Konrad nie wyrzuci
Alexa tak od razu i pewnie szybciej się pogodzą. A teraz muszę ich zawieźć.
Wszedłem do domu.
- Gotowi?! – krzyknąłem. Po chwili obaj
pojawili się na korytarzu z dwoma wielkimi walizkami.
- Na razie wziąłem tylko większość rzeczy,
po resztę wpadnę za kilka dni – oznajmił Alex.
- Spoko. Tylko musimy się pospieszyć, o
dziewiętnastej przychodzi do mnie Gabriel, a na dwudziestą pierwszą idziemy do
tego nowego klubu.
- Tego gejowskiego? – zapytał Konrad, a ja
przytaknąłem.
W domu byłem krótko przed
dziewiętnastą. Ściągnąłem buty i poszedłem wstawić wodę na herbatę oraz zamówić
coś do jedzenia. Gabryś za chwilę będzie, zjemy kolację i idziemy do klubu.
Ciekawy jestem, jak tam będzie. No i wpadłem też na pewien pomysł… Skoro Alex
się wyprowadził, a ja mieszkam teraz sam, to chyba zaproponuję Gabrielowi, żeby
się do mnie wprowadził. Oczywiście, trochę z tym poczekam. O, dzwonek do drzwi.
Poszedłem otworzyć.
- Cześć, Kochanie – przytulił mnie i
pocałował krótko w usta.
- Cześć, wejdź – uśmiechnąłem się szeroko. – Już zamówiłem nam coś do jedzenia.
- Cześć, wejdź – uśmiechnąłem się szeroko. – Już zamówiłem nam coś do jedzenia.
- Super – odwzajemnił uśmiech.
________________________________________________________
no to jest nowa notka. tym razem sprawdziłam XD.
no, u Alexa i Konrada wszystko pięknie i ładnie, od następnego rozdziału bardziej skupię się na Miśku i Gabim. w końcu nie może być u nich cały czas kolorowo, nie? ;D
daaaaaaawno nie napisałam tak krótkiego opisu seksu, ale cóż.. niech będzie. następny seks obiecuję Wam dłuższy, tylko za bardzo nie wiem, kiedy będzie. no, mam nadzieję, że rozdział się podobał :).
Ach, i się pogodzili. :DD Teraz tylko trzeba trzymać kciuki za ich wspólne życie. Przyznam, że propozycja mnie zaskoczyła, ale niech im się wiedzie. Co do seksu, to fakt był krótki, ale nie ważne. Najważniejsze, że znów są razem. :D
OdpowiedzUsuńEj, co to za "nie może być u nich cały czas kolorowo"? Dobra, niech będzie. Jak jest cały czas za słodko jest źle. A w życiu jest i ból poza radością. :D
Życzę Ci weny, przykuj ją do stołu, kaloryfera czegokolwiek, na napisanie kolejnego rozdziału.
Konrad jest słodki! I te jego tłumaczenia mrr xD
OdpowiedzUsuńSeks... Chyba znasz moją reakcję, prawda? Biedny tyłeczek Alexa, ale Konrad się nim zajmie, bardzo dobrze się nim zajmie ^^ I całym Konradem też (; Zwłaszcza, jak razem zamieszkają.
Misiek jest wspaniałym bratem. Dlaczego ja takiego nie mam? ;(
Nie mogę się doczekać kolejnej notki^^ Weny! Luana ma racje, przykuj ją, najlepiej... do łóżka xD
Cieszę się, że będzie coś o G-M bo najbardziej uwielbiam właśnie tę parę ;) Nie będę się rozpisywać, bo już jestem spóźniona. Pozdrawiam i czekam na obiecane przewroty w wymienionej parze ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzialik, ale króciutki ;P Weny ci życzę na kolejne ^^ I bardzo mi się Podoba para jaką tworzą Misiek i Gabryś ;)
OdpowiedzUsuńKurde dawaj już kolejny rozdział no! xD
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńw końcu Konrad przyszedł i przeprosił, Alex się do niego wprowadza...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no nareszcie Konrad przyszedł i przeprosił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga