niedziela, 23 września 2012

"Zazdrość"



~Kostek~

         Kilka ostatnich dni było, w porównaniu do kilku ostatnich lat, naprawdę pięknych. Spanie razem i pocałunki w łóżku były czymś tak nierzeczywistym, że nie mogłem w to tak do końca uwierzyć. Mikołaj był cudowny. To wszystko napawało mnie niewyobrażalnym szczęściem, ale jednocześnie również i smutkiem. Bo wiedziałem, że on nigdy mnie nie pokocha tak, jakbym tego chciał. A z każdym dniem, z każdym pocałunkiem i z każdą wspólnie spędzoną nocą chciałem tego coraz mocniej, coraz bardziej. Mikołaj dbał o mnie, to fakt. Uważał na słowa i coraz mniej wypowiadał tych, którymi mnie ranił. Byłem mu za to ogromnie wdzięczny.
   - Chodź spać – szatyn uśmiechnął się w moim kierunku. Dopiero teraz zorientowałem się, że stoję na środku pokoju.
   - Jasne – odwzajemniłem uśmiech, rzuciłem swoje ubrania na łóżko i w samych bokserkach wsunąłem się do niego pod kołdrę.
   - Jak tam dziś na wykładach? – zagadał, gasząc lampkę.
   - Nie jest źle. Trochę nas męczą, ale da się przeżyć – przytuliłem się do niego. – A u ciebie?
   - Gorzej. Czasami mam wrażenie, że wykładowcy wymagają od nas niemożliwego – westchnął ciężko, gładząc mnie dłonią po plecach. Po chwili musnął moją skroń.
   - Ale przecież ty dasz radę, prawda? – spojrzałem mu w oczy, które już teraz dobrze widziałem, bo moje przyzwyczaiły się do ciemności.
   - Pewnie, że dam – uśmiechnął się. – Co prawda, pewnie po drodze padnę z wycieńczenia, ale dam.
   - Mm, kocham cię – szepnąłem miękko, na co Mikołaj przytulił mnie mocniej.
   - Kostek? – odezwał się po dłuższej chwili.
   - Tak?
   - Te ostatnie dni i w ogóle… Już lepiej się czujesz? – zapytał ostrożnie.
   - Lepiej. Ale widzisz, ja czasami… dziwię się, dlaczego to wszystko robisz. Dlaczego pozwalasz na pocałunki, na przytulanie…
   - Ja nie pozwalam – przerwał mi. – Ja tego chcę. Dla ciebie.
   - No właśnie, dla mnie. Ale jesteś hetero, kochasz dziewczyny i… i przecież heterycy nie całują się ze swoimi przyjaciółmi gejami.
         Zapadła cisza. Przez chwilę myślałem, że Mikołaj zaraz wykopie mnie z łóżka, powie, że mam rację i każe spadać do tej Japonii.
   - Powiem ci coś, o czym nikomu nie mówiłem. W liceum był taki czas, że zwracałem uwagę na chłopaków… - westchnął cicho. Zatkało mnie, ale nie skomentowałem. – Ale w domu zawsze mi powtarzano, że geje są źli, że to nie ludzie, tylko wybryki natury, że takich powinno się wytępić. No i szybko stłumiłem w sobie popędy do tej samej płci. Na początku było mi trudno i bolało mnie to, że gdybym powiedział rodzicom, oni najchętniej wysłaliby mnie do psychologa, żeby mnie z tego „wyleczył”. Ale odbijałem sobie na dziewczynach. Wiem, że traktowałem je przedmiotowo i bardzo tego żałuję, ale myślałem wtedy tylko o sobie. I tyle.
   - A dlaczego nie powiedziałeś mi? – zapytałem cicho.
   - Bo… sam nie wiem. Naprawdę. Przepraszam – uśmiechnął się lekko.
   - W porządku. Jednak gdybym wiedział wcześniej… Pewnie wcześniej bym cię pocałował i wyznał ci swoje uczucia – zaśmiałem się. Chociaż tak w zasadzie to nie było śmieszne. Bo mniej bym cierpiał.
   - Pewnie tak. I właśnie za to cię, Kostek, przepraszam. Bo mogłem odjąć ci trochę cierpienia, a ja…
   - Przestań – przerwałem mu. – Skąd mogłeś wiedzieć, że cię kocham?
   - Nie mogłem, ale…
   - Mikołaj – westchnąłem. – Teraz jest dobrze. A teraz chcę buzi – pokazałem palcem wskazującym na swoje usta.
   - Hm… Okej – cmoknął mnie w usta. Zamrugałem oczami, a on się zaśmiał.
   - Co to było? – zapytałem.
   - Buzi.
   - A-ale… takie bardziej… głębsze buzi?
   - Głębsze buzi? – parsknął śmiechem.
   - Nie śmiej się ze mnie, tylko mnie pocałuj! – trzepnąłem go w ramię.
   - No już, już.
         Pocałował mnie. I ponownie w moim sercu zawitało to uczucie lekkości i szczęścia. A potem zasnąłem z myślą, że jest taka maleńka szansa na to, aby Mikołaj mnie pokochał.


~Mikołaj~

         W momencie, kiedy powiedziałem Kostkowi o tym, co przeżyłem w liceum, momentalnie mi ulżyło. Bo zdałem sobie sprawę, że to moje życie i mogę z nim zrobić, co chcę. Jestem już dorosły i mogę powiedzieć rodzinie o swojej prawdziwej orientacji seksualnej. Zawsze dusiłem głęboko w sobie to, że podobają mi się również chłopacy. Ale teraz, mając Kostka, czułem, że mogę wszystko. Ojciec był ze mnie dumny. Z tego, że szaleję z dziewczynami, bo „później będzie czas na ustatkowanie się”. Matka dzielnie mu w tej radości towarzyszyła. A ja byłem po prostu nieszczęśliwy. Kochałem swoich rodziców i dlatego nie zdobyłem się na to, aby im powiedzieć, jaki jestem naprawdę. Nie chciałem ich zawieść, nie chciałem sprawić im bólu. Jednak teraz byłem gotów im o tym powiedzieć. Byłem gotów przedstawić im Kostka, jako swojego chłopaka… Stop. Przecież Kostek nie jest moim chłopakiem. Jęknąłem głośno z bezsilności, zwracając tym samym uwagę kilku osób.
   - Hej, stary – przywitał się Łukasz, podchodząc do mnie. Obrzuciłem go niechętnym spojrzeniem. Wciąż nie mogłem zdzierżyć tego, że całował się z Kostkiem.
   - Cześć – rzuciłem sucho. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać.
   - Co tam? Od rana jesteś jakiś zamyślony. Stało się coś? – zapytał z autentyczną troską w głosie.
   - Nie – odpowiedziałem krótko. Nie miałem zamiaru mu się zwierzać.
   - No dobra, jak chcesz – wzruszył ramionami. – Widziałeś Kostka? Szukam go od rana.
         Na te słowa spojrzałem na niego wściekle. Przeginał.
   - Tak, widziałem.
   - Gdzie jest?
   - Nieważne – warknąłem.
   - Stary, co ty dzisiaj taki nie w sosie?
   - Odczep się od Kostka, jasne?!
   - Dlaczego? – uniósł brwi.
   - Bo… - przecież mu nie powiem, że jestem zazdrosny. – Bo tak i już. Nie jesteś dla niego odpowiedni
   - A kto jest dla niego odpowiedni? – zapytał z lekkim uśmieszkiem. Zaraz mu w ten pysk strzelę!
   - Ja! – wykrzyknąłem, ponownie zwracając na siebie uwagę kilku osób.
   - Rozumiem – uśmiechnął się szerzej. – Ale przecież ty jesteś hetero.
   - Spierdalaj – warknąłem. Łukasz zaśmiał się i odszedł. Ze złości walnąłem pięścią w ławkę, na której siedziałem.


~Kostek~

         Podniosłem szybko głowę, kiedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Jednak nie był to Mikołaj, jak się spodziewałem, a Łukasz.
   - Cześć – uśmiechnął się na powitanie.
   - Hej – odwzajemniłem gest. Usiadł obok mnie na łóżku.
   - Mikołaj jest o ciebie zazdrosny – powiedział bez żadnych wstępów. Zamrugałem.
   - Jasne – westchnąłem cicho.
   - Dlaczego więc zaczął na mnie warczeć i krzyczeć, gdy wspomniałem, że cię szukam, a od dnia naszego pocałunku traktuje mnie chłodno i z dystansem? – zapytał, unosząc prawą brew.
   - Nie mam pojęcia – wzruszyłem ramionami, jednak w sercu poczułem radość.
   - Wiesz, sądzę, że on gdzieś w sobie kocha cię bardziej niż mu się wydaje. Tylko jest strasznie pogubiony i boi się sam przed sobą do tego przyznać.
   - Chciałbym, żeby tak było – uśmiechnąłem się lekko. W tym momencie do pokoju wszedł Mikołaj. Spojrzał na Łukasza wściekłym spojrzeniem.
   - Co tu robisz? – zapytał ostro.
   - Przyszedłem porozmawiać z Kostkiem – odpowiedział z uśmiechem.
   - O czym niby?
   - O tobie.
         Szatyn na chwilę przystanął i spojrzał na nas podejrzliwie.
   - Dlaczego o mnie?
         Łukasz pokręcił głową z uśmiechem, po czy mnie… zwyczajnie pocałował. Kiedy odsunął się ode mnie, zamrugałem zdziwiony.
   - Łukasz, co ty… - zacząłem, ale on przerwał mi, unosząc dłoń i zerknął w kierunku Mikołaja. Też na niego spojrzałem. Chłopak zaciskał pięści i wyraźnie było widać jego złość.
   - Wynoś się stąd! – warknął.
   - Udało mi się – Łukasz uśmiechnął się szeroko i wyszedł z pokoju. A ja zostałem sam ze wściekłym Mikołajem. A wściekły Mikołaj nigdy nie był prosty w obsłudze.
   - Co to miało być? – zapytał, na razie spokojnie.
   - Em… Nie wiem – wzruszyłem ramionami. On jest o mnie zazdrosny, on jest o mnie zazdrosny, on jest o mnie zazdrosny!
   - Jak to nie wiesz?! Tak po prostu pozwoliłeś mu się pocałować! – krzyknął ze złością, podszedł łóżka i usiadł mi okrakiem na biodrach.
   - Ale przecież… Nie spodziewałem się tego.
   - Nikt nie ma prawa cię całować oprócz mnie! Tylko ja… - urwał i spojrzał na mnie zmieszany. – Przepraszam.
   - Co ty? – zapytałem stanowczo.
   - No bo… ja… Kostek, nie pozwól mu się więcej całować, dobrze?
   - Jasne, nie ma sprawy – uśmiechnąłem się.
   - Serio?
   - Tak – skinąłem głową, obejmując go rękoma za szyję. Mikołaj objął mnie w pasie i pocałował.
   - Kostek – szepnął między jednym pocałunkiem, a drugim, następne składając na mojej szyi. Odchyliłem głowę w tył, przymykając oczy. Palcami masowałem jego ramiona, a on swoje dłonie wsunął pod moją koszulkę. Jęknąłem cicho, kiedy paznokciami przejechał po moich bokach. Mikołaj popchnął mnie na łóżko i położył się między moimi nogami. Objąłem go swoimi w pasie, ocierając się o niego kroczem, jęcząc cicho i zaciskając palce na jego koszulce. Przygryzł skórę na mojej szyi, zaraz po tym zaczynając ją ssać.
   - Mi-Mikołaj… - jęknąłem po raz kolejny. Byłem twardy i chciałem coraz więcej. Czułem, że on też jest podniecony. Poruszył się lekko, ocierając się tym samym o mnie, na co jęknąłem dużo głośniej. – Tak mi dobrze, Kochanie – szepnąłem, na co on drgnął zaskoczony i spojrzał na mnie. Po chwili zagryzł niepewnie dolną wargę.
   - Ja… Ja chyba nie mogę – szepnął. – Przepraszam – wyplątał się z moich objęć i wyszedł z pokoju. A ja przekląłem, zły na samego siebie. Do cholery, co go mogło spłoszyć? Moje słowa? Przecież… Nie, to niemożliwe. A może jednak…? Westchnąłem cicho, czując napływające do oczu łzy. Najlepiej byłoby strzelić sobie w łeb, wtedy skończyłyby się wszystkie moje problemy.


~Mikołaj~

         Po tym, jak zwierzyłem się Kostkowi, ulżyło mi. Bo wtedy tak naprawdę to zaakceptowałem. W liceum wyparłem to wszystko i potem nie rozmyślałem o tym za bardzo. Wmawiałem sobie, że lubię tylko płeć piękną. Aż do niedawna. Kostek zawsze był dla mnie najważniejszy. W kwestii przyjaźni, a teraz zdałem sobie sprawę, że nie tylko. Byłem zazdrosny, chciałem dać mu jak najwięcej radości, szczęścia i miłości. Tylko nie potrafiłem. Ciągle go raniłem, przez co raniłem też samego siebie, bo nie mogłem patrzeć na jego cierpienie. Teraz na pewno przeze mnie płacze, ale ja… nie mogłem nie uciec. Przestraszyłem się, w głowie słyszałem słowa rodziców, że to brudne, niewłaściwe, zboczone.
   - Ja pierdolę… - westchnąłem głośno, chowając twarz w dłoniach, a łokcie opierając na kolanach. I co mam teraz zrobić? Przekląłem raz jeszcze i wstałem z ławki. Skierowałem się w stronę baru. O tak, potrzebuję się upić.


         Do pokoju jakoś dotarłem. Drzwi były zamknięte, więc zacząłem w nie walić. W końcu się otworzyły, a ja wpadłem do środka prosto w ramiona Kostka.
   - Mikołaj? – zapytał zaskoczony. – Piłeś? – skierował się ze mną w stronę łóżka.
   - Noo… - usiadłem, a brunet obok mnie. – Kostek, bo ja… chciałem przeprosić i… - czknąłem. – Przepraszam…
   - Porozmawiamy rano – westchnął ciężko. Już chciał wstawać, ale pociągnąłem go za nadgarstek. Upadł plecami na pościel, a ja szybko się na nim znalazłem.
   - Mm… jesteś taki słodki – westchnąłem cicho, zaczynając całować go po szyi.
   - Mikołaj, nie teraz – spróbował mnie z siebie zepchnąć, ale się nie dałem. – Mikołaj! – poczułem jego palce zaciskające się na moich ramionach.
   - Chcę cię przerżnąć – moje dłonie dostały się pod jego koszulkę, a usta zaczęły ssać skórę w okolicach prawego obojczyka.
   - Mikołaj, puść mnie! – zaczął się szarpać.
   - Oj, nie bądź takim niewiniątkiem. Na pewno robiłeś to już nie raz – zaśmiałem się i usiadłem na nim okrakiem, podciągając jego bluzkę do góry i znacząc językiem jego klatkę piersiową. Dłońmi przytrzymałem jego nadgarstki.
   - Mikołaj, proszę… - usłyszałem jego cichy szept. Coś mi nie pasowało. Spojrzałem na jego twarz. Płakał. Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie, a on zepchnął mnie z siebie i uciekł na swoje łóżko. Odwrócony do mnie plecami zaczął się trząść, a z jego ust wydobył się cichy szloch.
   - Kostek, w porządku? – podszedłem do niego chwiejnym krokiem. Spojrzał na mnie, podnosząc się z łóżka i odpychając mnie od siebie.
   - W porządku?! Właśnie chciałeś mnie zgwałcić!
   - Ale ja…
   - Wynoś się! – krzyknął, po czym jeszcze bardziej się rozpłakał. Położył się z powrotem do łóżka, a ja wyszedłem z pokoju. Doskonale wiedziałem, że jak tylko wytrzeźwieję, kopnie mnie sumienie. Ale teraz byłem pijany i miałem to wszystko gdzieś.


         Rano obudziłem się pod drzwiami własnego pokoju. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Zastanawianie się, dlaczego śpię tutaj, a nie w łóżku zostawiłem sobie na później. Wszedłem do pokoju. Kostka już nie było, widocznie poszedł na wykłady. Potem muszę go zapytać, co wczoraj robiłem, bo miałem czarną dziurę w głowie. Wziąłem czyste ubrania i poszedłem wziąć prysznic. Po prysznicu wróciłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Dzisiaj na wykładach nie dałbym rady, głowa za bardzo mnie bolała. Przykryłem się więc kołdrą i zasnąłem.


         Obudziły mnie jakieś hałasy. Otworzyłem oczy i usiadłem na łóżku. Czułem się o wiele lepiej. Spojrzałem na Kostka, który krzątał się po pokoju, zbierając swoje rzeczy.
   - Co robisz? – zapytałem, patrząc, jak wyciąga torbę z szafy. Spojrzał na mnie, po czym zaczął składać swoje ubrania. – Kostek, dlaczego się pakujesz? – zapytałem ponownie. Kolejny brak odpowiedzi. Wstałem i podszedłem do niego, kładąc mu dłonie na ramionach. Wzdrygnął się i odsunął ode mnie. Spojrzałem na niego coraz bardziej przerażony. Co takiego się stało, że się pakuje?
   - Nie zbliżaj się do mnie – powiedział cicho, patrząc na mnie.
   - Ale dlaczego…? – nic z tego nie rozumiałem.
   - Nie pamiętasz, co stało się w nocy? Co chciałeś mi zrobić, będąc kompletnie pijanym? – zapytał z niedowierzaniem.
   - A… - aż się boję zapytać. – A co chciałem ci zrobić?
   - Chciałeś mnie zgwałcić! – warknął, odpychając mnie i wracając do składania ubrań. Przez chwilę stałem w szoku. Przecież…
   - Kostek, ja…
   - Przepraszasz? – przerwał mi. – Tak, wiem, ale to nie wystarczy. Zawiodłem się na tobie. Nigdy bym nie przypuszczał, że osoba, którą kocham najbardziej na świecie będzie chciała skrzywdzić mnie w taki sposób – powiedział łamiącym się głosem.
   - Ja… Boże, Kostek, tak bardzo cię przepraszam… Ja byłem o ciebie zazdrosny i… i poszedłem się upić, bo chciałem… już sam nie wiem, co chciałem – westchnąłem cicho. – Wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale nie wyjeżdżaj… Daj nam szansę – spojrzałem na niego błagalnie.
   - Nam? Jakim nam? Nie ma nas, Mikołaj. Ty mnie nie kochasz i nigdy nie pokochasz – pokręcił głową. – Powiedziałeś, że chcesz mnie przerżnąć. Tak, jakbym był jakąś zabawką. Jestem jeszcze prawiczkiem, idioto! Wiesz, przez co musiałbym przejść, gdybyś to jednak zrobił? – pociągnął nosem, ocierając łzy z policzków.
   - Przepraszam, tak strasznie cię przepraszam… Ale ja byłem pijany i… wiem, że to żadne usprawiedliwienie. Ale nie możesz mówić, że nigdy cię nie pokocham. Jestem o ciebie zazdrosny, jak cholera! Nie chcę widzieć u twojego boku nikogo innego, tylko mnie. Ja… naprawdę chcę spróbować, ale boję się… - usiadłem ciężko na łóżku, chowając twarz w dłoniach. – I jeżeli mi wybaczysz i… i dasz mi jeszcze jedną szansę, przyrzekam, że już nigdy się nie upiję.
         Przez dłuższą chwilę w pokoju panowała cisza. Podniosłem powoli głowę i spojrzałem na Kostka. Siedział na swoim łóżku. Twarz ukrył w dłoniach, a jego ramiona trzęsły się, jak podczas płaczu. Dopiero po chwili usłyszałem głośny szloch. W mig znalazłem się przy nim i mocno go przytuliłem. Objął mnie mocno, chowając twarz w zgięciu mojej szyi.
   - Przepraszam – szepnąłem, całując go w skroń. – Tak bardzo cię przepraszam.


~Kostek~

         Kilka następnych dni było milczących i niepewnych. Nie spaliśmy już razem i nie całowaliśmy się. Właściwie mieliśmy bardzo mało kontaktu fizycznego. Mało też rozmawialiśmy. Musiałem nabrać pewności. Wybaczyłem mu to, co chciał mi zrobić, ale nie znaczyło to, że od razu rzucę mu się w ramiona. Wiem, że jego słowa były szczere. Mikołaj trzymał z daleka ode mnie swoje ręce. Chyba bał się, że każdy ruch może mnie spłoszyć. A ja go obserwowałem. Starał się, bardzo się starał. Przyznał otwarcie, że jest o mnie zazdrosny. Ucieszyło mnie to, jak diabli. Ucieszyło też to, że nie widzi przy moim boku nikogo innego, tylko samego siebie. Westchnąłem cicho, wchodząc do pokoju. Po prysznicu zawsze czułem się rozgrzany i było mi o wiele lepiej. Mikołaj już leżał w łóżku i czytał książkę. Uśmiechnąłem się lekko, odłożyłem na łóżko swoje rzeczy, jego książkę na półkę i wsunąłem się do niego pod kołdrę, od razu się do niego tuląc.
   - Kostek? – zapytał, po czym uśmiechnął się szeroko, cmokając mnie w usta. Zaśmiałem się cicho.
   - Co? – zapytałem.
   - Nic, tylko… cieszę się. Ostatnie dni były…
   - …ciężkie.
   - Właśnie. Jeszcze raz cię przepraszam, ja…
         Zamknąłem mu usta pocałunkiem.
   - Ani słowa więcej na ten temat, zgoda?
   - Zgoda – skinął głową, całując mnie w czoło na dobranoc. Zgasiłem lampkę nocną i po chwili obaj zasnęliśmy.
_________________________________________________
dziękuję za komentarze! :*
cóż, co mogę powiedzieć.. ten rozdział pisało mi się trochę dłużej i na początku miało być w nim nie to, co jest. przełożyłam na kolejny rozdział, a tutaj i Kostek i Mikołaj coś zrozumieli. no szczególnie Mikołaj. czwarty rozdział powinien ukazać się do końca września, ale niczego nie obiecuję. nie wiem, ile będę miała czasu na pisanie w tym tygodniu, a weekend mam zajęty (piątek, sobota i niedziela), ponieważ mój brat ma osiemnastkę. w piątek trzeba już wszystko przygotować, w sobotę do końca ogarnąć, potem zabawa. no i w niedzielę serio wątpię, abym miała siłę pisać XD. ach, nie mogę się doczekać :3. 
myślę nad przefarbowaniem włosów na fiolet albo granat.. bo od ponad roku farbuję na czerwono. i chyba zrealizuję swój plan ;D.

6 komentarzy:

  1. „Chcę cię przerżnąć” Jak ja go zaraz przerżnę to nie usiądzie na tyłku przez miesiąc. Wkurzył mnie. Wiem, że to alkohol przemawiał przez niego, no, ale jak mógł jeszcze mówić, że Kostek na pewno miał wielu. Kopnę go w krocze, tyłek i gdzie się da. I może Miki być milutki po tym wszystkim, ale i tak ma u mnie minusa.
    Będę czekać czy znów zaskarbi sobie moją "przyjaźń". Niech się zajmie Kostkiem dobrze. Bo Kostek to takie ciasteczko słodkie i potrzebuje dużo miłości. Wystarczająco się nacierpiał.
    A ta zazdrość to była zajebista. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kostuś to takie ciasteczko z karmelem, a Mikołaj to jak gorzka czekolada czasami... takie porównania mi przyszły na myśl, bo właśnie jem ciastka ;p Łakotki kokosowe hehe ;p
    ten rozdzialik był taki burzliwy tak fajnie i na końcu słodki ;D czyli tak jak lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku zazdrość Miki'ego była słodka, ale to "przerżnąć" i "robiłeś to już nie raz"... No zabić go. Wziąć kija, lać i tylko patrzeć czy równo puchnie. Jak ta pijańska kreatura mogła coś takiego zrobić? Cholerny dupek.
    W niedziele po osiemnastce, a raczej nadal w jej trakcie raczej pisać nie będziesz. Czyli na notkę jeszcze sobie poczekam. Tylko nic nie mów o czekaniu na moje, bardzo cię proszę. Obiecuję poprawę! Naprawdę, jutro skończę rozdział i Ci go wyślę. Masz teraz dowód na piśmie.
    Notka zajebista, tak jak całe opowiadanie. Czyta się lekko i przyjemnie (: Weny!
    Ps. Fiolet. Z granatu czasem powstaje niemal czarny. Chyba, że masz na myśli kolor granatów, bo wiesz, owoc jest czerwony, a w kreskówkach były zielone z zawleczką xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Mrauuu...pierwszy kryzys w "związku" XD ;) Pięknie Ay! ... Kostuś jest słodki! xD [...] <--- gadanie bez sensu i składu xD
    i życzę weny! ^^ mam nadzieję, że na następną niedzielę też będzie rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Więcej takich rozdziałów poproszę. Mikołaja miałam ochotę zabić, ale może (tylko może) mi przejdzie (podły padalec, normalnie prohibicje takim wprowadzić). Za to Łukasz ma u mnie dużego plusa :)
    Mam nadzieję, że uda się napisać kolejny rozdział w tym tygodniu.
    Nyu

    PS: Jakbyś machnęła się na fiolet to koniecznie pokaż zdjęcie bo mnie też korci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    świetny, czyli Mikołaj w zasadzie jest bi, och zazdrosny, ale to co chciał zrobić, kolejny raz pakowanie i nic z tego, widzi mi się... Kostek się pakuje kiedy Mikołaj jest na wykładach i nie przyjdzie do pokoju, no i Kostek zostawia kartkę "wyjeżdża"...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń