wtorek, 12 lipca 2011

Daj mi trochę więcej siebie, aby dać tobie trochę więcej mnie.

     Rano poleciałem na wykłady jak na skrzydłach, taki szczęśliwy byłem. Kubę powitałem z szerokim uśmiechem na twarzy, a on ten uśmiech równie szeroko odwzajemnił. Paweł i Marek mówili coś o tym, że im się rodzinka na łeb wczoraj zwaliła, bo przyjechali ich rodzice zza granicy na parę dni. Współczuję, naprawdę… Bo i tak w dwójkę gnieździli się w małym i ciasnym mieszkanku. Nigdy u nich nie byłem (co jest trochę dziwne, bo już długo się znamy), ale wiem, bo kilka razy o tym wspominali. Mówili, że mają jedną sypialnię, jeden większy pokój służący za salon, małą kuchnię i jeszcze mniejszą łazienkę. Życie studenta, ta… W zasadzie zastanawiałem się, czy jak jeden zaprasza jakąś dziewczynę na noc do domu, a drugi akurat też tam jest, to nie jest to trochę krępujące? No w końcu… Niby są braćmi, ale to jednak trochę dziwne. Ale jakby się tak zastanowić, to nigdy nie widziałem żadnego z nich z żadną dziewczyną, chociaż ich opowieści były barwne i czasami aż nazbyt… nazbyt… sam nie wiem, jak to określić. Obsceniczne? Krępujące? No i czasami też było tak, że jak mi o tym opowiadali na mieście, to ludzie aż się za nami oglądali.
    - Remik… przepraszam, Remigiusz - usłyszałem obok siebie i spojrzałem w bok. Siedziałem na murku fontanny przed uczelnią. Obok mnie usiadł Kuba. Natychmiast rozejrzałem się na boki, ale Pawła i Marka nigdzie nie zauważyłem.
    - Możesz mi mówić Remik. Jakoś tak… W twoich ustach zdrobnienie mojego imienia brzmi słodko - szepnąłem, patrząc mu w oczy. Rozum podpowiadał mi, że nie powinienem się tak zachowywać w miejscu publicznym, ale szczerze… nie obchodziło mnie to, co pomyślą sobie inni.
    - Dobrze, Remik - odwzajemnił moje spojrzenie, kładąc swoją dłoń na mojej. - To o której dzisiaj do mnie wpadniesz?
    - Osiemnasta ci pasuje? Wykłady kończymy o szesnastej. Zdążysz się przygotować?
    - Pewnie. Zobaczysz, umrzesz z zachwytu, jak mnie zobaczysz - powiedział zaczepnie, po czym musnął moje wargi swoimi, wstał i zaczął iść w stronę uczelni. Podążyłem za nim. Na szczęście oprócz nas nikogo tu nie było.


    Po powrocie do domu wziąłem szybki prysznic. Potem wysuszyłem włosy i je ułożyłem. Zawsze byłem zadowolony z tego, że moje czarne pasma są naturalnie proste. Przynajmniej nie musiałem ich niszczyć prostownicą. Kiedy nagi wyszedłem z łazienki, stanąłem przed szafą i otworzyłem ją na oścież, zastanawiając się, co mam ubrać. W końcu wyciągnąłem cienki, obcisły i beżowy sweter z trochę za długimi rękawami i dekoltem „serkiem“. Potem poszukałem moich czarnych rurek. Podszedłem do szuflady i wyciągnąłem czerwone bokserki oraz białe skarpetki. Kiedy byłem już w pełni ubrany, zapiąłem wisiorek na szyi. Czarny rzemyk, a na nim drewniany „peace“. Obejrzałem się w lustrze. Spodnie idealnie przylegały do ciała, tak samo, jak sweter.
    - Jesteś zajebisty - mrugnąłem do siebie, uśmiechając się nonszalancko. Ubrałem kurtkę, swoje białe trampki, wziąłem portfel i telefon, które schowałem do kieszeni i wyszedłem z mieszkania, zamykając je na klucz.
    Kiedy znalazłem się pod drzwiami mieszkania Kuby, nacisnąłem dzwonek. Nie minęło kilka sekund, kiedy mi otworzył. Wyglądał w zasadzie tak, jak zawsze, ale jednak inaczej, tak… zajebiście. Czarne rurki, czarny t-shirt, na stopach glany, a na wierzchu czarny, skórzany płaszcz. Nie zabrakło oczywiście pieszczochów oraz łańcuszków przy spodniach.
    - Cześć - uśmiechnął się do mnie promiennie. Oczy miał podkreślone czarną kredką, a usta pociągnięte błyszczykiem. - Zajebiście wyglądasz - dał mi całusa w policzek.
    - Ty też - odwzajemniłem uśmiech, szczerząc się nienaturalnie szeroko. Ale jakoś tak… na sam jego widok serce przyspieszało bicie swojego serca, a ja miałem ochotę skakać i wrzeszczeć z radości. Oczywiście, nie zrobię tego, bo pewnie potem mój ubiór zostałby zamieniony na dopasowany, biały kaftanik, a moje wygodne mieszkanie na jeszcze bardziej wygodny biały pokój z gumowymi ścianami.
    - To gdzie idziemy? - Zapytał, patrząc mi w oczy.
    - Nie mam pojęcia - roześmiałem się, a on razem ze mną. - Może na początek kino?
    - Mi pasuje. A jaki film?
    - Jakiś horror? - Doskonale wiedziałem, że Kuba nie lubi horrorów. Mój plan był prosty: niech się we mnie powtula.
    - No… nie wiem - mruknął niepewnie.
    - No chodź, przecież obronię cię przed potworami.
    - Skoro tak mówisz - i uśmiech ponownie zawitał na jego twarzy. Wyszliśmy z bloku i zamówiliśmy taksówkę, wybierając kino daleko od naszych miejsc zamieszkania. Taka mała ochrona przed tym, że ktoś ze znajomych mógłby nas zobaczyć. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, a jedynie spoglądaliśmy sobie w oczy i szeroko się do siebie uśmiechaliśmy. Kiedy wysiedliśmy, rozejrzałem się po okolicy. Bardzo rzadko tu bywałem, właściwie to może byłem tutaj raz lub dwa. Bez słowa wziąłem Kubę za rękę i zanim ruszyliśmy w stronę kina, jeszcze raz spojrzałem w jego oczy. Miały kolor letniego nieba. Taki piękny, jasny i wesoły błękit. Moje były zielone, takie ani jasne, ani ciemne. Po prostu zielone.
    Po paru minutach byliśmy już na sali i siedzieliśmy w swoich miejscach. Wybraliśmy te na końcu sali. Poza tym, nie było dużo ludzi, na szczęście. Właśnie zgasły światła i zaczęła się najciekawsza część - reklamy. Ta… Ale już po chwili zaczął się film.
    - Boisz się? - Zapytałem cicho, patrząc na profil Kuby.
    - Nie. To znaczy… Może troszkę - uśmiechnął się delikatnie, spoglądając na mnie. Odwzajemniłem uśmiech, po czym odwróciłem wzrok w stronę ekranu.


    Film minął nawet przyjemnie. Kuba wtulał się we mnie, a w ostateczności usiadł mi na kolanach i resztę filmu „obejrzał“ z twarzą schowaną w mojej szyi. Po wyjściu z kina odetchnął z ulgą, a ja roześmiałem się na jego reakcję.
    - No co? - Zapytał z udawanym wyrzutem.
    - Nic. Tylko wiesz… Było mi przyjemnie, jak tak mi na kolanach siedziałeś - uśmiechnąłem się ciepło.
    - Weź przestań - prychnął. - Na pewno było ci niewygodnie, bo jestem ciężki.
    - Nie, nie jesteś. Gdzie teraz idziemy? - Szybko zmieniłem temat, nie chcąc ciągnąć dłużej tego, czy było mi dobrze czy nie.
    - Do mnie? Do ciebie? Możemy kupić piwo, zamówić pizzę i obejrzeć jakąś komedię, tak dla odmiany - wreszcie się uśmiechnął.
    - Pewnie. To do mnie?
    - Tak - kiwnął głową.


    Znaleźliśmy się u mnie, a ja cieszyłem się jak dziecko. Kuba usiadł na kanapie, a ja obok niego. Zamówiłem pizzę i opadłem na oparcie kanapy, patrząc przed siebie.
    - To co chcesz oglądać? - Zapytałem, przecierając oczy. Byłem trochę zmęczony.
    - Może jakiś pornos? - Zapytał, a ja parsknąłem śmiechem.
    - Nie, chyba nie mam ochoty.
    - Z nami w roli głównej - dopowiedział, a ja spojrzałem na niego. Czy on właśnie… proponował mi seks?
    - Kuba… - szepnąłem, po czym zwilżyłem wargi. Uśmiechnął się tylko, po czym uniósł się i usiadł mi okrakiem na kolanach. Zbliżył swoją twarz do mojej, nasze wargi dzieliły milimetry. Odetchnąłem głęboko, przymykając oczy. Poczułem jego usta na swoich. Po chwili rozchyliłem wargi, a on wsunął język do wnętrza mojej buzi i zaczął badać jej wnętrze. Po chwili przyłączyłem swój język i zacząłem z nim walczyć o dominację. Mruknął cicho i otarł się o mnie, a ja zamruczałem, wplatając palce w jego włosy. On obejmował mnie za szyję. Po chwili wygrałem i teraz to ja dominowałem językiem, bardzo się z tego ciesząc. Przygryzłem mu dolną wargę i oderwałem się od niego, ale na krótko. Ponownie wpił się w moje wargi, coraz mocniej się o mnie ocierając. Zszedł ustami na moją szyję, a ja jęknąłem cicho, kiedy otarł się o mnie po raz kolejny.
    - Kuba… - powiedziałem cicho, a on oderwał się od mojej szyi i spojrzał mi w oczy. W jego jasnych tęczówkach widziałem pożądanie i coś jeszcze. Coś na kształt jakiegoś ciepłego uczucia…
    - Może najpierw zjemy pizzę, wypijemy piwo i obejrzymy komedię, co? - Uśmiechnąłem się lekko, na co on trzepnął mnie w ramię.
     - Musiałeś zepsuć nastrój? - Zaśmiał się jednak i zszedł z moich kolan. Na całe szczęście, nie byłem aż tak bardzo podniecony. On chyba też nie, bo ukradkiem spojrzałem na jego spodnie. Wybrzuszenie nie było duże. Odetchnąłem cicho.
    - To co chcesz oglądać? - Wstałem i podszedłem do półki, na której miałem poustawiane płyty.
    - Coś głupiego. Może „Poznaj Moich Spartan“? - Zapytał, podchodząc do mnie i patrząc na płyty.
    - Pewnie - uśmiechnąłem się i sięgnąłem po płytę, a następnie podszedłem do DVD i uruchomiłem sprzęt. Włożyłem płytę do środka, a Kuba poszedł wyjąć piwo z lodówki. Po chwili ponownie pojawił się w salonie, a ja usiadłem obok niego na kanapie. Film się zaczął, a my otworzyliśmy pierwsze piwo. Każdy miał po dwa. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem, aż w końcu usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Poszedłem odebrać pizzę i zapłacić za nią.


    Pizzę zjedliśmy dosyć szybko, każdy po połowie. Piwa też już były wypite. Kiedy film się skończył, wstałem z kanapy i wyłączyłem DVD. W zasadzie byłem trzeźwy, zawsze miałem mocną głowę. Ale Kuba już nie miał tego szczęścia i nawet po jednym piwie się chwiał…
    - Kubuś, odprowadzić cię do domu? - Usiadłem na kanapie, patrząc na niego uważnie. Nie chciałem go zaciągać do łóżka wtedy, kiedy on był pijany.
    - Remik… chcę się z tobą kochać… - wymruczał, podnosząc się chwiejnie i, jak poprzednio, siadając mi okrakiem na kolanach.
    - Kuba, jesteś pijany. Potem możesz tego żałować… - mruknąłem, biorąc jego twarz w dłonie i zmuszając go, aby spojrzał mi w oczy.
    - Ale ja chcę! - Uparł się przy swoim, po czym mnie pocałował, od razu wsuwając swój język do moich ust. Mruknąłem i zacząłem odwzajemniać pocałunek. Całowaliśmy się coraz namiętniej, ale po chwili jednak oderwałem się od niego, zbierając w sobie całą wolę, jaką miałem. Najchętniej poszedłbym z nim teraz do łóżka i spędził z nim namiętną noc, ale… ale nie chciałem się z nim kochać, kiedy on był w takim stanie.
    - Remik? Czemu przerwałeś? - Zamrugał, patrząc na mnie zdziwiony.
    - Cholernie chcę się z tobą kochać, ale nie teraz. Chcę, żebyś był trzeźwy. A poza tym, to chyba za wcześnie. Nawet nie jesteśmy razem, a mało brakowało i poszlibyśmy do łóżka na pierwszej randce - uśmiechnąłem się do niego delikatnie. A on po prostu… kiwnął głową i zszedł ze mnie, siadając obok.
    - Odprowadzisz mnie do domu? - Zapytał, a ja skinąłem głową i się podniosłem, podając mu dłoń.


    Odprowadziłem go pod same drzwi. Na pożegnanie pocałowaliśmy się. Kiedy wróciłem do domu, było trochę po północy. Jak dobrze, że jutro mam wykłady dopiero na dziesiątą. Posprzątałem w salonie, po czym wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać. Śniłem o Kubie. Właściwie był to sen erotyczny i przebudziłem się w środku nocy z erekcją.
Odetchnąłem głośno i wsadziłem dłoń w bokserki, od razu narzucając sobie szybkie tempo. Doszedłem z cichym jękiem. Potem się podniosłem i poszedłem do łazienki się ogarnąć. Założyłem czyste bokserki i ponownie oddałem się w objęcia Morfeusza.


    - Remik, Remik, Remik! - Usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i na mojej twarzy od razu zagościł szeroki uśmiech. Kuba biegł w moją stronę z wyszczerzem, ciesząc się, jak dziecko. Dobiegł do mnie i wziął głęboki oddech.
    - Cześć - powiedziałem lekko rozbawiony.
    - Cześć. Idziemy dzisiaj na… - chyba chciał powiedzieć „randkę“, ale w tym momencie podeszli do nas bliźniacy - …piwo?
    - Pewnie, nie ma sprawy - zgodziłem się.
    - Rodzicie pojechali - oznajmił z radością Paweł.
    - A wy co robicie wieczorem? - Zapytał Kuba.
    - My? - Marek wskazał na siebie i brata. - Idziemy do klubu wyrwać jakieś laski - zaśmiał się.
    - Do jakiego? - Dopytywał szatyn.
    - No, ee… - brunet się speszył, po czym nieumiejętnie zaczął tłumaczyć, gdzie ten klub się znajduje. Kiedy skończył, ja i Kuba wymieniliśmy zaskoczone spojrzenia.
    - Przecież to… - zacząłem niepewnie.
    - „Homosexual’s Paradise“ - dokończył za mnie szatyn. Paweł zaczerwienił się, a Marek odchrząknął cicho.
    - Skąd wiecie? - Zapytał.
    - No, wiemy. Mieszkamy przecież w okolicy - wzruszyłem ramionami.
    - No tak, ale…
    - To gejowski klub, więc raczej żadnej laski tam nie wyrwiecie. Chyba, że gustujecie w lesbijkach - zaśmiał się szatyn, a ja tylko uśmiechnąłem się krzywo. Bliźniacy chyba nie za bardzo wiedzieli, co mają odpowiedzieć.
    - Widzisz, Paweł? mówiłem, że to tak się skończy. - Marek spojrzał na brata, a potem na nas. - Dobra, jesteśmy gejami! Pasuje?! - Warknął, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Paweł rzucił nam jeszcze nieodgadnione spojrzenie, po czym ruszył powoli za bratem.
    - On… Oni… to geje! - Kuba się roześmiał, a ja mu zawtórowałem. - Mam pomysł.
    - Jaki? - Spojrzałem na niego.
    - Przestańmy się kryć. Okazujmy sobie czułość nawet przy tych wszystkich ludziach. Prawdę mówiąc, już trochę mnie to męczy. Zgadzasz się? - Spojrzał na mnie z nadzieją.
    - Uznaj to za odpowiedź - i pocałowałem go w policzek. - A teraz chodź na wykłady - uśmiechnąłem się do niego delikatnie, a on ten uśmiech odwzajemnił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz