Wykłady minęły w miarę szybko. Z Kubą, niestety, nie mieliśmy dużo czasu na rozmowę, ponieważ ciągle byłem zagadywany przez Paulinę, która od kilku tygodni usiłowała umówić się ze mną na randkę. Głupia, plastikowa blondi, w dodatku pusta. Nienawidziłem takich.
- Remik, noo… Jedna randka. Jak ci się nie spodobam, to dam ci spokój - powiedziała z nienaturalnie szerokim wyszczerzem na tym swoim wytapetowanym ryju.
- Ty już mi się nie podobasz - warknąłem, zauważając bliźniaków kilkanaście metrów przede mną. Stali i rozmawiali ze sobą, a kiedy mnie zauważyli, rzucili mi takie spojrzenie, że aż miałem ochotę stąd uciec.
- Remik, proszę, noo…
- Nie jestem „Remik“, idiotko! - Westchnąłem ciężko, kręcąc głową. Przyspieszyłem kroku i podszedłem do Marka i Pawła, mając nadzieję, że może przy nich się ode mnie odczepi. Niestety, uwiesiła mi się na szyi. Poczułem, jak robi mi się niedobrze.
- Remik, Kochanie… - wymruczała mi do ucha. Odepchnąłem ją od siebie z obrzydzeniem.
- Czy do tej twojej pustej głowy nie dociera, że się z tobą nie umówię? I ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem „Remik“, co? A „Kochanie“ to już tym bardziej, zwłaszcza dla ciebie - powiedziałem spokojnie, patrząc na bliźniaków i już chcąc im powiedzieć, że ja też jestem gejem, kiedy blondi znowu się na mnie uwiesiła.
- Misiu, no nie skusisz się na mnie?
- Spadaj, tapeciaro - w tym momencie usłyszałem ten cudowny głos należący do Kuby. - Remik nie jest dla ciebie.
Blondi odsunęła się ode mnie i spojrzała, w jej mniemaniu, groźnie na szatyna.
- Mu pozwalasz mówić na siebie „Remik“, a mi nie? - Zapytała z wyrzutem, przenosząc spojrzenie na mnie.
- Tak, mu pozwalam - przytaknąłem, uśmiechając się z satysfakcją.
- On i tak jest mój - teraz zwróciła się do Kuby, mrużąc przy tym oczy.
- A powiedz mi, istniejesz również w wersji z mózgiem? - Zapytał, a ja parsknąłem śmiechem. Blondi to chyba niesamowicie mocno uraziło, bo prychnęła, odrzuciła włosy na ramię i ruszyła z wysoko uniesioną głową przed siebie, kręcąc tyłkiem, jak jakaś niewyżyta dziwka.
- No, poszła sobie - odetchnąłem z ulgą. - Dzięki - uśmiechnąłem się do Kuby.
- Nie ma za co - odwzajemnił uśmiech i stanął bliżej mnie. - No… Paweł i Marek. Słuchajcie, to, że jesteście homoseksualni nie przeszkadza nam - wzruszył ramionami.
- Jasne, a za chwilę zrobicie protest pod uczelnią z transparentami typu „Precz z pedałami!“. Sorry, ale nasza przyjaźń musi się zakończyć - Marek westchnął ciężko. - Chodź, Paweł, nic tu po nas - zwrócił się do brata.
- Nie, nie. Nie zrobimy żadnego protestu, bo to by była wtedy hipokryzja - pokręciłem głową.
- Co masz na myśli? - Zapytał Paweł. Nic nie odpowiedziałem, bo nie zdążyłem. Kuba tak po prostu pocałował mnie w policzek.
- Wy… Jesteście ze sobą? - Zapytał, teraz już w głębokim szoku. Odkaszlnąłem cicho, trochę speszony tym pytaniem.
- Nie. Wczoraj była nasza pierwsza randka - uśmiechnąłem się szeroko. I znowu nie mogę powstrzymać radości. Spojrzałem na szatyna. Uśmiechał się tak samo szeroko, a przy tym delikatnie rumienił… On jest cudowny.
- I było cudownie… Remik świetnie całuje - zachichotał cicho i teraz to ja się zarumieniłem.
- Ty też - odpowiedziałem jednak z delikatnym uśmiechem na twarzy. Bliźniacy patrzyli na nas trochę… dziwnie?
- Czyli, że… - Marek zagryzł niepewnie wargę - …nie żartujecie?
- Nie - odpowiedzieliśmy zgodnie w tym samym czasie.
- Co za ulga - Paweł odetchnął z ulgą. - To co? Może pójdziecie dzisiaj z nami do tego klubu? - Zapytał, uśmiechając się szeroko.
- Jasne - zgodziliśmy się, ponownie w tym samym czasie.
Ubrałem białe rurki, do tego czarny t-shirt i czarne trampki. Na nadgarstku zapiąłem srebrną bransoletkę, którą kiedyś dostałem od Michała. Była śliczna. Prostolinijna, przypominała zwykły łańcuszek na szyję. Narzuciłem jeszcze na siebie czarną, dopasowaną katanę z wcięciem w talii i wyszedłem z domu. Skierowałem się w stronę mieszkania Kuby. Pod jego blokiem byłem już parę minut później. Szatyn czekał na mnie na zewnątrz.
- Cześć! - Rzucił mi się na szyję, co wywołało u mnie szybsze bicie serca i szeroki uśmiech.
- Hej - uścisnąłem go mocno. Odchylił się delikatnie i musnął lekko moje wargi, a ja owo muśnięcie odwzajemniłem. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym Kuba zaczął cofać się na ścianę bloku, ciągnąc mnie za sobą. Wpiłem się gwałtownie w jego wargi, na co on je rozchylił. Wsunąłem język do wnętrza jego ust, badając dokładnie każdy ich zakamarek. Szatyn zaczął odwzajemniać pocałunek, jednak nie walczył o dominację, poddał mi się całkowicie. Po chwili oderwałem się od niego. Jego usta były opuchnięte, tak kusząco rozchylone. Odetchnąłem cicho, całą siłą woli powstrzymując się od tego, aby go znowu nie pocałować.
- Chodźmy… - szepnąłem z delikatnym uśmiechem na twarzy. Chwyciłem jego dłoń i wolnym krokiem poszliśmy w stronę klubu.
W środku było dosyć tłoczno. Odwiesiliśmy swoje płaszcze do szatni i podeszliśmy do baru.
- Cześć, Michałku - przywitałem się z szerokim uśmiechem.
- Cześć, Remik - odwzajemnił uśmiech. Od razu zaczął przygotowywać mojego ulubionego drinka.
- A dla ciebie? - Zwrócił się do Kuby, uśmiechając się.
- To samo - szatyn odwzajemnił uśmiech. Michał więc przygotował dwa drinki. Kiedy już je przed nami postawił, odeszliśmy od baru i zaczęliśmy rozglądać się po sali za bliźniakami. W końcu ich dostrzegliśmy siedzących przy jednym stoliku w rogu sali. Kuba na chwilę zapomniał, jak się oddycha, a ja dostałem wytrzeszczu oczu. Oni…
- Oni się całują! - Powiedział zszokowany szatyn, a ja mu tylko przytaknąłem, nie będąc w stanie wydusić nic więcej. Okej, geje, którzy się całują, to dla mnie normalny widok. ALE całujący się geje bliźniacy z całą pewnością codziennością dla mnie nie było. Nie, żebym miał coś przeciwko kazirodczym związkom, ale to w końcu byli moi przyjaciele, no! Miałem prawo się zdziwić. Ha, „zdziwić“. To chyba trochę zbyt delikatne słowo.
- Eee… - wydusiłem z siebie. Wiem, bardzo to twórcze i z pewnością dużo mówi.
- Właśnie, „eee…“. Em… Może do nich podejdziemy i się przywitamy, co? - Zaproponował Kuba, a ja przytaknąłem.
- Cześć - przywitaliśmy się, kiedy już się przy nich znaleźliśmy. A oni oderwali się od siebie natychmiast, lekko spłoszeni. Czyżby nie chcieli, abyśmy ich zobaczyli? No przecież nie są głupi i na pewno zapamiętali godzinę, na którą byliśmy umówieni.
- Cześć - uśmiechnęli się, lekko zawstydzeni.
- Jesteście razem? - Wypalił Kuba, siadając na kanapie i ciągnąc mnie za sobą, abym też usiadł.
- No… tak. A przeszkadza wam to? - Zapytał Paweł.
- Nie - odpowiedzieliśmy zgodnie, uśmiechając się szeroko.
- Teraz przynajmniej wiem, dlaczego nie macie problemów z tak ciasnym mieszkaniem - dodałem czysto złośliwie, aby ich trochę zawstydzić. Paweł zaczerwienił się nieznacznie, a Marek odchrząknął cicho.
Reszta wieczoru minęła nam na wspólnych rozmowach, całowaniu, przytulaniu i tańczeniu.
Minęło kilka tygodni od naszego wspólnego wypadu do klubu. Z Kubą spotykałem się codziennie. Najpierw na zajęciach, a potem wychodziliśmy gdzieś razem, czasami towarzyszyli nam Paweł i Marek. Było fantastycznie. Czułem, że z każdym dniem coraz bardziej i bardziej zakochuję się w szatynie. On był po prostu cudowny. Taki słodki, nieśmiały i kruchy, a zarazem pewny siebie i odważny. Uwielbiałem jego charakter, jego gesty. Uwielbiałem nasze pocałunki, nasze złączone razem dłonie. Jednak bałem się wyznać mu swoje uczucia. Wiedziałem, że mnie nie wyśmieje, ale co, jak mu powiem „Kocham Cię“, a potem okaże się, że nie odwzajemnia moich uczuć? Cierpiałbym. A w życiu dość już się nacierpiałem i doskonale wiedziałem, że nie uniknę dalszego bólu, jednak wolałem nie zapraszać go do swojego życia. Jak będzie chciał, sam się wepchnie. Prawda?
- Remik? - Z rozmyślań wyrwał mnie ten ukochany głos. Zamrugałem kilka razy, po czym spojrzałem na Kubę. Siedzieliśmy u mnie w mieszkaniu i oglądaliśmy film. Jak zdążyłem zauważyć, leciały już napisy końcowe.
- Hmm? - Mruknąłem, niezbyt przytomnie.
- Jest już po północy, będę szedł, dobrze? - Zapytał, jednocześnie wstając z kanapy. Chwyciłem go za dłoń, zatrzymując go tym. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja również się podniosłem i stanąłem przed nim, chwyciwszy go za obie dłonie. Patrzyłem chwilę na nie, a potem przeniosłem wzrok wyżej i spojrzałem w jego błękitne tęczówki.
- Kuba, posłuchaj… Wiesz o tym, że mi się podobasz. Ten czas, który spędziliśmy razem na randkach i w ogóle… był wspaniały. I myślę, że zakochałem się w tobie… - dokończyłem cicho, uparcie patrząc mu w oczy.
- Myślisz, czy…?
- Jestem pewny - nie dałem mu dokończyć. Wziąłem głęboki oddech czując, jak puszcza moje dłonie.
- Remik… To naprawdę miłe - uśmiechnął się delikatnie, odgarniając włosy do tyłu.
- Ale?
- Nie ma żadnego „ale“ - zaśmiał się. - Ja też cię kocham - przytulił się do mnie, muskając wargami moją szyję. Uśmiechnąłem się szeroko, obejmując go rękoma wokół pasa.
- To od teraz jesteśmy razem? - Zapytałem cicho.
- Tak - szepnął, po czym zassał skórę na mojej szyi, robiąc mi malinkę. Odetchnąłem cicho.
- Chcesz się kochać? - Zapytałem bezpośrednio. Odsunął się ode mnie.
- Tak - szepnął ponownie. Chwyciłem go za dłonie, zaczynając prowadzić go w stronę sypialni. Kiedy już znaleźliśmy się w środku, odwróciłem się z nim i pchnąłem do delikatnie na łóżko. Opadł na nie, a ja usiadłem mu okrakiem na biodrach, całując czule w usta. Rozchylił wargi, nasze języki się zetknęły, zaczynając ze sobą tańczyć. Po chwili zszedłem ustami na jego szyję, jednocześnie wsuwając dłonie pod jego koszulkę i zaczynając gładzić jego brzuch. Zahaczyłem o sutki, wydobywając z jego ust głośniejsze westchnienie. Uśmiechnąłem się leciutko, ściągając z niego bluzkę. Gryzłem, ssałem i lizałem jego skórę, zatrzymując się dłużej przy sutkach. Rozpiąłem rozporek jego spodni, po chwili już liżąc podbrzusze. Im coraz niżej schodziłem, tym on coraz głośniej jęczał. Uniósł delikatnie biodra, a ja zdjąłem mu spodnie razem z bielizną i skarpetkami. Po chwili już sam byłem nagi.
- Rozumiem, że to ja mam być na górze? - Zapytałem dla pewności, chociaż, szczerze mówiąc, nie widziałem siebie z nim na dole. Skinął jedynie głową, a ja wychyliłem się i sięgnąłem ręka do szafki nocnej, wyjmując z niej żel nawilżający o smaku czereśni. Odłożyłem go na razie na pościel, nachylając się nad męskością Kuby i całując delikatnie jej czubek. Od razu usłyszałem jego westchnienie. Zacząłem ssać czubek, wydobywając z jego ust coraz to głośniejsze jęki. W tej chwili miałem gdzieś sąsiadów, to, co sobie pomyślą i jak będą na mnie patrzeć. Niech mnie nawet wytykają palcami (coś mi się wydaje, że już to robią, ale co tam… Nigdy nie zwracałem na nich szczególnej uwagi ani nie kwapiłem się do rozmowy z nimi), ja byłem po prostu szczęśliwy. Po chwili poczułem, jak szatyn wplątuje palce w moje włosy, dając mi tym samym znak, abym był bardziej stanowczy. Oczywiście, spełniłem jego niemą prośbę, zaczynając szybko poruszać głową w górę i w dół. Doprowadziłem go do spełnienia, jednak nie przestawałem ssać jego penisa. Już po chwili znowu był twardy. Uniosłem się, posyłając mu delikatny uśmiech, który on odwzajemnił. Przyciągnął mnie do mocnego pocałunku, unosząc się lekko. Przygryzłem jego dolną wargę, odrywając się od jego ust. Sięgnąłem po lubrykant, otwierając go i nanosząc trochę na palce. Zacząłem masować jego wejście, patrząc mu w oczy. Włożyłem czubek wskazującego palca do jego wnętrza. Był niesamowicie ciasny. Po chwili rozciągania dołożyłem kolejne dwa palce, całując go czule po klatce piersiowej. W końcu wysunąłem palce, unosząc jego biodra. Wszedłem w niego powoli, widząc grymas bólu malujący się na jego twarzy. Był taki ciasny…
- W porządku? - Zapytałem, kiedy już wszedłem do końca.
- Tak… - wydusił, oddychając głęboko. Odczekałem chwilę, a kiedy sam poruszył biodrami, zacząłem się w nim poruszać. Powoli, aby przestało go boleć. W końcu chyba udało mi się natrafić na prostatę, bo zamiast jęku bólu usłyszałem jęk rozkoszy. Uśmiechnąłem się, zadowolony, przyspieszając z każdym kolejnym ruchem. Czułem jego palce zaciskające się boleśnie na moich ramionach, a potem jego paznokcie wbijające się w moje plecy. Ale nie obchodziło mnie to. Teraz liczyła się tylko ta chwila, nasza wspólna przyjemność i jego jęki. W końcu, po kilku mocnych pchnięciach, doszedł, jęcząc głośno moje imię, a ja poczułem mięśnie zaciskające się wokół mojego penisa. Doszedłem chwilę po nim, całując go namiętnie. Opadłem na niego zmęczony, wtulając nos w jego szyję. Kuba objął mnie mocno, normując oddech.
- To było niesamowite… - szepnął po dłuższej chwili. Wyszedłem z niego i położyłem się obok, przykrywając nas pierzyną. Przyciągnąłem go do siebie, przytulając go. Ułożył głowę na mojej klatce piersiowej, przerzucając nogę przez moje biodro.
- Ty byłeś niesamowity - uśmiechnąłem się szeroko, przymykając oczy.
- To był mój pierwszy raz… - powiedział niepewnie i bardzo cicho. Na chwilę znieruchomiałem, aby po chwili poczuć się jeszcze bardziej szczęśliwym, niż do tej pory byłem.
- Oddałeś mi swój pierwszy raz? - Zapytałem z jawną radością w głosie.
- Tak. Bo cię kocham.
- Wiem. Ja ciebie też. Ale… nie miałeś wcześniej nikogo? - Wiem, że gdybym o to nie zapytał, nie dawałoby mi to spokoju.
- Miałem, ale… no sam wiesz. To nie było to. Było zauroczenie, było coś więcej, ale ja po prostu… nie chciałem. Chciałem poczekać na odpowiednią osobę.
- I ja nią jestem?
- Oczywiście - uniósł się lekko, całując mnie stanowczo. Tej nocy kochaliśmy się jeszcze trzy razy.
Rano nie poszliśmy na wykłady, nie chciało nam się. Zostaliśmy w łóżku, a gdzieś po południu wzięliśmy prysznic.
- W poniedziałek mamy malować tego modela, nie? - Zapytałem, stawiając przed Kubą kubek gorącej, miętowej herbaty. Sobie zrobiłem taką samą. Opadłem obok niego na krzesło. Siedzieliśmy w kuchni i jedliśmy śniadanie. No dobra, to był raczej obiad. Tylko na obiad raczej nie jada się kanapek.
- Tak, chyba masz rację. Będziemy go malować nago. Ciekawe, jakiego ma…
- Ej! - Trzepnąłem go w ramię, zanim zdążył skończyć. On za to zaśmiał się wesoło.
- Przecież żartowałem. Tylko ty mi się podobasz - uśmiechnął się słodko, a ja odgarnąłem kilka kosmyków, które opadały mu na oczy. Byliśmy w samych bokserkach, ale zimno nam nie było.
- Wiesz, tak sobie myślałem, że może przeprowadziłbyś się do mnie? - Zacząłem. - To znaczy, ja wiem, że to trochę za wcześnie, bo dopiero od wczoraj jesteśmy razem, ale w sumie znamy się już parę lat, spotykamy się od dłuższego czasu i…
Nie dał mi dokończyć, zamykając mi usta pocałunkiem. Mruknąłem cicho, odwzajemniając pieszczotę.
- Pewnie, że się do ciebie wprowadzę - uśmiechnął się, kiedy już odsunął się ode mnie.
- Cieszę się - również się do niego uśmiechnąłem. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Trzynasty maja. Co więcej, dzisiaj piątek. A dzień zapowiada się naprawdę dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz