wtorek, 12 lipca 2011

Dominic Grandline jest szczęśliwy.

    Do przybycia posłańca wraz z nowymi artykułami medycznymi czas dłużył się niemiłosiernie. Opiekowałem się Julianem, dawałem mu jeść, pić i spełniałem wszystkie jego prośby. Zawsze myślałem, że dzielenie życia z drugą osobą jest trudne i sama świadomość, że trzeba się z kimś czymś dzielić skutecznie mnie dobijała. Ale odkryłem, że kiedy jest się szczęśliwym z tą osobą, to wszystko jest dobrze. Tylko czasami babcia Juliana patrzyła na mnie dziwnym, przenikliwym wzrokiem. Czyżby się czegoś domyślała...?
    - Dominic... - zaczął brunet, a ja przysiadłem na łóżku, patrząc mu w oczy.
    - Tak?
    - My... zwracamy się do siebie po imieniu, a w związku... - to słowo wypowiedział bardzo ostrożnie - ...dwoje ludzi zwraca się do siebie w jakiś pieszczotliwy sposób.
    - Masz rację - uśmiechnąłem się delikatnie. - A zmierzasz do...?
    - Do tego, abyśmy i my tak zaczęli. Co ty na to, Kochanie? - Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
    - Jesteś słodki - przysunąłem się do niego i go pocałowałem. Delikatnie pogładziłem go po boku. Lekarz powiedział, że odwiedzi Juliana za parę dni i sprawdzi, jak goi się rana i czy można już zdjąć szwy. Brunet oddał pocałunek, ale po chwili usłyszeliśmy ciche pukanie do pokoju. Z niechęcią odsunąłem się od niego, aby otworzyć drzwi. Kiedy to zrobiłem, doznałem niemałego szoku.
    - Mama? - Zapytałem cicho.
    - Dzień dobry, synku, witaj, Julianie - mama wychyliła się lekko, aby posłać brunetowi ciepły uśmiech. Odpowiedział jej równie ciepłym uśmiechem i skinieniem głowy.
    - Kochanie, przyjechałam, bo się o ciebie martwiłam. Tata został w zamku, bo władca powinien być na miejscu. A weszłam, bo drzwi były otwarte.
No tak, babcia Juliana wyszła na zakupy, bo skończyła się żywność.
    - Wejdź, mamo. Porozmawiajmy. - Przepuściłem ją w drzwiach.
    - No raczej mamy o czym - kobieta weszła do pokoju. Zamknąłem drzwi i podsunąłem jej krzesełko, a sam przysiadłem na skraju łóżka, przodem do niej. Julian oparł się plecami o ścianę.
    - Musiałem odszukać Juliana, bo bez niego bym nie wytrzymał. Przepraszam, że tak po prostu uciekłem, ale... musiałem. Być może było to nierozważne, ale nie żałuję tego. Wręcz przeciwnie, cieszę się i jestem szczęśliwy - uśmiechnąłem się lekko. 
    - Nie mam ci tego za złe, Dominicu. Ale razem z ojcem martwiliśmy się o ciebie. Wiesz, że on nie jest zadowolony z tego, dlaczego uciekłeś. Nie akceptuje ciebie, a tym bardziej Juliana. I nawet nie chcę myśleć o tym, co zrobi, kiedy tam wrócisz - westchnęła ciężko, kręcąc głową. - A teraz mi powiedz, po co ci były te artykuły medyczne?
    - Ja... Napadli na nas i chcieli mnie porwać, ale Julian stanął w mojej obronie i odniósł poważną ranę. Na początku było bardzo źle, ale teraz już jest lepiej, bo ma to zszyte i wraca do zdrowia. - Spuściłem wzrok, spodziewając się tego, że teraz dostanę ochrzan.
    - Dziękuję ci, Julianie, za ocalenie życia memu synowi - mama ponownie posłała brunetowi ciepły uśmiech. - A ty, Dominicu, mam nadzieję, że podziękowałeś mu za to. I nie martw się, jakoś utemperuję ojca, bo jest na ciebie strasznie cięty. - Wstała, pocałowała mnie w policzek i pogładziła mnie po włosach.
    - Już jedziesz? - Zapytałem.
    - Tak, muszę. Wpadłam tu po drodze, chociaż, nie ukrywam, zobaczenie cię całego i zdrowego było moim priorytetem. Muszę odwiedzić parę osób. Do widzenia wam - pomachała nam na pożegnanie, uśmiechnęła się szeroko i wyszła, zamknąwszy za sobą drzwi. Odstawiłem krzesełko na swoje miejsce, po czym usiadłem Julianowi okrakiem na kolanach.
    - A wiesz? Nie boję się ojca. Niech mnie nawet wyrzuci z pałacu. Ja chcę być z tobą - wtuliłem się mocno w Juliana, na co on odwzajemnił gest.
    - Ale... nawet mnie nie kochasz - szepnął lekko smutnym głosem. - A mówisz mi takie rzeczy.
    - Julian... Kochanie, nie mów tak. Powiedziałem ci, że na razie nie mogę ci powiedzieć, że cię kocham, bo po prostu nie jestem tego pewien. Ale na pewno przyjdzie taki dzień, w którym skieruję do ciebie te dwa piękne słowa, wiesz? - Pocałowałem go lekko w nosek, na co on uśmiechnął się delikatnie.
    - Czyli istnieje szansa, że już mnie kochasz, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy?
    - Tak. I problem jest w tym, że jeszcze nigdy nikogo nie kochałem w ten sposób, więc... sam wiesz. Nie wiem, jak odczuwać miłość. Nie wiem, jak się ją odczuwa - poprawiłem się.
    - Miłość się po prostu czuje. Miłość jest wtedy, kiedy przy ukochanej osobie czujesz się tak, jakbyś mógł wszystko, jakbyś miał wszystko. Nic więcej nie jest ci potrzebne, tylko uścisk tej ciepłej dłoni, która chwyta twoją i prowadzi cię w tylko wam znanym kierunku. Myślę, że właśnie na tym polega miłość, bo ja czuję to wszystko, kiedy jestem przy tobie. - Mówiąc to, cały czas patrzył mi w oczy i gładził rękoma moje plecy. A ja miałem wrażenie, jakbym miał się zaraz roztopić...
    - A co jeszcze czujesz? - Uśmiechnąłem się chytrze i poruszyłem lekko biodrami. Julian parsknął śmiechem, a potem cmoknął mnie w policzek.
    - Seks dopiero, jak mi szwy zdejmą, Kotku - przejechał czubkiem języka po mojej szyi. Zachichotałem, kręcąc głową z rozbawieniem.
    - Robiąc tak, tylko zaostrzasz mój apetyt na ciebie, wiesz, Misiu? - Przechyliłem głowę do tyłu, przymykając powieki.
    - Wiem.
    Już po chwili poczułem gorące wargi badające moją szyję. Westchnąłem cichutko, uśmiechając się delikatnie. Było mi tak przyjemnie... Ale rzeczywistość bywa zaskakująca i nim zdążyłem zacząć mruczeć z zadowolenia, gorące wargi zniknęły z mojej szyi. Spojrzałem z zaskoczeniem na Juliana.
    - Kochanie?
    - Kotku, powiedziałem, seks potem. Chyba wytrzymasz, prawda? - Na jego ustach zagościł rozbawiony uśmiech. Musiałem wyglądać naprawdę głupio z lekko rozdziawionymi ustami...
    - Julian! Tak nie wolno! Chcesz mnie wpędzić w chorobę psychiczną? - Zapytałem z wyrzutem.
    - Nie, Misiaczku. Po prostu teraz nie mogę... - westchnął ciężko. Natychmiast oprzytomniałem.
    - Przepraszam... - wymruczałem, wtulając się w niego i chowając twarz w zgięciu jego szyi.
    - Nic się nie stało, Słońce. A teraz sprawdź, czy moja babcia już wróciła, bo jestem głodny.
    Odsunąłem się od niego niechętnie i wstałem z jego kolan, po czym wyszedłem z pokoju i skierowałem się do kuchni. Staruszka rozpakowywała zakupy. Bez słowa jej pomogłem, na co ona speszyła się, lekko czerwieniejąc na twarzy.
    - Nie trzeba, naprawdę... - powiedziała lekko nerwowym głosem.
    - Dla mnie to żaden problem - uśmiechnąłem się do niej, po czym schowałem ostatni produkt do szafki.
    - Julian jest głodny... - spojrzałem na nią.
    - Zaraz zacznę robić obiad. - Skinęła lekko głową. A potem nagle przypomniałem sobie o...
    - Mój koń! - Chwyciłem się za głowę i wybiegłem na zewnątrz. Stał przy wodopoju, pijąc spokojnie wodę. Podszedłem do niego i pogłaskałem po długiej, smukłej szyi. Uniósł łeb i wypuścił powietrze nosem, a potem potrząsnął grzywą. Zaśmiałem się.
    - Widzę, że się tutaj tobą dobrze opiekują - powiedziałem do niego, pieszczotliwie drapiąc go za uchem. Przymknął oczy, po czym ponownie zaczął pić wodę. Wróciłem do domu i poszedłem prosto do Juliana.
    - Obiad niedługo będzie - oznajmiłem z uśmiechem. W odpowiedzi otrzymałem równie ciepły gest.


    Po obiedzie postanowiłem zabrać Juliana na świeże powietrze. Według lekarza dobrze mu to zrobi. Poszliśmy na małą polankę za domem. Była pełna przeróżnych, kolorowych kwiatów.
    - Jest cudownie... - szepnął Julian, po czym położył się plecami na zielonej trawie.
    - Tak, to prawda - uśmiechnąłem się leciutko. Brunet wyciągnął do mnie ręce, a ja złapałem go za dłonie i usiadłem mu na biodrach okrakiem. Pochyliłem się nad nim i pocałowałem go w usta. To był delikatny pocałunek. Pełen czułości i czegoś ciepłego. Kiedy ponownie spojrzałem w jego czarne tęczówki, uśmiechnąłem się delikatnie i włożyłem mu dłonie pod bluzkę, po czym zacząłem masować jego brzuch. Julian zaczął cicho mruczeć, zamykając oczy.
    - Nie za dobrze ci? - Zapytałem szeptem. Po chwili usłyszałem głośny krzyk. Poderwałem się gwałtownie i rozejrzałem dookoła. Brunet stanął obok mnie, również się rozglądając. Po chwili dostrzegliśmy jego babcię, która patrzyła na nas z przerażeniem.
    - Widziała nas... - szepnął Julian, po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął w jej stronę. Nie stawiałem oporu, bo i tak nie miałbym z nim szans. Nawet, jeżeli on jest ranny, to i tak jest ode mnie silniejszy. Kiedy podeszliśmy do staruszki i przed nią stanęliśmy, patrzyła na nas, jakby zobaczyła najstraszniejszą rzecz w swoim życiu.
    - Babciu, Dominic i ja... jesteśmy razem - oświadczył Julian, po czym uśmiechnął się pocieszająco. Pewnie nie wiedział, jak zareaguje jego babcia. Niby o nim wiedziała, jednak związek z księciem to już coś innego, najwidoczniej dla niej.
    - Ale... Ale... - zaczęła się jąkać. Po chwili wzięła głęboki oddech. - Królowa i król będą źli. Każą ściąć całą naszą rodzinę!
    - Tata na pewno będzie zły, ale mama była dzisiaj i nie wykazywała najmniejszej chęci mordu wobec Juliana. Była dla niego miła i obiecała uspokoić trochę tatę - powiedziałem na jednym wydechu, za bardzo stresując się całą tą sytuacją.
    - Królowa dzisiaj tu była?! - Zapytała zszokowana kobieta. Chociaż nie jestem do końca pewien, czy po tym, co zobaczyła, można być w jeszcze większym szoku...
    - Tak. Chciała sprawdzić, czy wszystko z nami w porządku i zapytać, kiedy wrócimy do zamku. - Julian uśmiechnął się ciepło do babci.
    - Jak to, kiedy wrócicie? Chyba, kiedy książę wróci, prawda? - Zapytała, zdziwiona.
    - Nie. Ja zostałem wysłany do pałacu w roli mentora Dominica po incydencie, który miał miejsce na jego urodzinach. Chodzi o to, że przyznał się, iż jest homoseksualny. Miałem mu to wybić z głowy, ale coś nie wyszło...
    Parsknąłem śmiechem. Coś nie wyszło? Nie no, seks nam wyszedł.
    - Nie śmiej się, Kochanie - Julian zwrócił się do mnie, a potem znowu do swojej babci. - Na początku naprawdę się starałem, ale Dominic zaczął mnie prowokować i dawać do zrozumienia, że mu się podobam. A potem... wylądowaliśmy w łóżku.
    Brunet spojrzał na mnie i uśmiechnął się leciutko, widząc moje rumieńce. Po chwili kontynuował:
    - Jak się potem okazało, to był jego plan. Kiedy powiedział rodzicom, że się z nim przespałem, król i królowa wyrzucili mnie z pałacu. Jednak potem zdał sobie sprawę, jak bardzo za mną tęskni i postanowił mnie odszukać. Moja siostra pracuje tam jako jedna z pokojówek i powiedziała Dominicowi, gdzie mieszkam. Kiedy do mnie dotarł, przeprosił mnie, a ja mu wybaczyłem. Wieczorem wyruszyliśmy w drogę powrotną do zamku, ale po drodze zaatakowano nas. Chcieli porwać Dominica, ale on nie umie walczyć mieczem, więc kazałem mu się schować, a sam z nimi walczyłem. Było ich trzech i całkiem nieźle sobie poradziłem, ale odniosłem tę ranę. Potem Dominic przywiózł mnie tutaj. Resztę już znasz.
    Kiedy Julian zakończył swoją opowieść, wtuliłem się w jego bok, a on przytulił mnie do siebie. Staruszka stała chwilę w miejscu i patrzyła na nas, ale w końcu ruszyła w stronę domu oznajmiając, że idzie umyć naczynia.
    - Widzisz, Kochanie? To nie było takie straszne - brunet pocałował mnie w czubek głowy, a ja przymknąłem oczy.
    - Masz rację. Ale zawsze mogło być gorzej. I czemu tu jest tak gorąco? - Zapytałem z wyrzutem.
    - Chodź do pokoju, tam jest chłodniej.
Weszliśmy do domu, a kiedy już znaleźliśmy się w pokoju, położyliśmy się do łóżka. W jego ramionach było mi tak dobrze...


    Kiedy Julianowi zdjęli szwy, zaczęliśmy się zastanawiać, kiedy wrócimy do zamku. Właściwie wypadałoby od razu, ale tutaj było tak cicho i spokojnie... A babcia Juliana dziwnie na nas patrzyła. Może po prostu nie mogła w to uwierzyć? No tak, bycie z jakimś chłopakiem pewnie przyjęłaby na spokojnie i z radością, ale bycie z księciem to już był dla niej szok. W zasadzie to się nie dziwię.
    - Kochanie, ruszaj dupę i jedziemy do zamku! - Oznajmiłem, kiedy tylko Julian wszedł do pokoju.
    - Wydawało mi się, że tutaj jest ci dobrze? - Brunet uśmiechnął się do mnie ciepło, po czym położył się obok mnie na łóżku.
    - No tak, ale tęsknię... No weź, Julek! A ty nie tęsknisz za rodzicami? - Wtuliłem się w niego i schowałem twarz gdzieś pomiędzy zgięciem jego szyi a jego obojczykiem.
    - Julek? - Widać, lekko się zdziwił na zdrobnienie.
    - A tak. Nie podoba się? - Odchyliłem głowę i spojrzałem mu w oczy.
    - Podoba, ale... jak ja w takim razie mam na ciebie mówić? Dominica? - Zapytał, rozbawiony.
    - Bardzo śmieszne - mruknąłem.
    - A co do twojego pytania... Tęsknię, ale wiesz, ty jesteś ważniejszy - musnął lekko moje wargi swoimi.
    - Naprawdę? - Odwzajemniłem muśnięcie czując, jak serce mi szybciej bije.
    - Naprawdę, Kochanie.
    Tym razem pocałował mnie głębiej, od razu wkładając mi język do buzi. Odwzajemniłem pocałunek, drapiąc go po plecach. Zamruczał i w odpowiedzi zaczął ściągać ze mnie bluzkę. Sam był półnagi, a podejrzewam, że i tak nie miał na sobie bielizny.
    - Dominic, chcesz się kochać? - Oderwał się na chwilę od moich ust, właśnie kończąc zdejmować ze mnie górną część garderoby.
    - Chcę - szepnąłem, po czym pocałowałem go głęboko i trochę agresywnie. Usiadłem mu okrakiem na biodrach i zacząłem wodzić rękoma po jego klatce piersiowej, zahaczając o sutki. Jęknął cicho w moje usta, drapiąc mnie po plecach. Zszedłem ustami na jego szyję, robiąc na niej malinkę, a potem miejsce palców zajęły wargi. Podgryzałem jego sutki i okrążałem je językiem, aby doprowadzić go do szaleństwa. Pierwszy raz to robię... A jak coś spieprzę?! Jak nie będę dla niego wystarczająco dobry? Zadawałem sobie jeszcze tysiące innych pytań, ale po chwili zaczęły do mnie docierać jego jęki zadowolenia, które trochę mnie uspokoiły i dały motywację do dalszych działań. Po chwili zatopiłem język w jego pępku, aby zaraz potem zsunąć trochę jego spodnie i zacząć całować jego podbrzusze. Czułem jego palce w moich włosach i było mi cholernie dobrze.
    - Dominic... Może na razie przestań? - Pytanie Juliana wyrwało mnie z pewnego rodzaju transu. No tak, pewnie coś zrobiłem źle. Uniosłem głowę i spojrzałem na jego twarz. Wyglądał... Och. Rumieńce, lekko rozchylone usta, na wpół przymknięte powieki...
    - Coś nie tak? - Zapytałem cicho, patrząc mu w oczy. - Coś robię źle?
    - Nie, ale... nie wiem, czy jesteś gotowy. Wiesz, nigdy tego nie robiłeś i ja nie wiem, czy chcesz...
    Westchnąłem cicho.
    - Julian, jesteś dla mnie najważniejszy i chcę tego, więc mi na to pozwól. Dobrze? - Uśmiechnąłem się delikatnie. W odpowiedzi również się uśmiechnął i kiwnął delikatnie głową. Wróciłem do całowania jego podbrzusza, a on znowu zaczął palcami masować lekko moją głowę. Po chwili uniosłem się i ściągnąłem z niego spodnie. Jak przypuszczałem, nie miał bielizny. Spojrzałem jeszcze raz w jego oczy, po czym pochyliłem się i wziąłem go w usta. Najpierw sam czubek. Ssałem go, co chwilę lekko przygryzając. W uszach słyszałem jego jęki. Po chwili jego dłonie lekko nacisnęły na moją głowę, jakby dając mi do zrozumienia, że mam wziąć go głębiej. Tak też zrobiłem. Poruszałem szybko głową, a palcami pieściłem jego jądra. Po chwili usłyszałem zduszony krzyk i poczułem ciepłą, lepką ciecz w ustach. Przełknąłem wszystko, a potem uniosłem głowę. Julian przyciągnął mnie do siebie i pocałował głęboko, a potem przewrócił mnie na plecy. Bez słowa zaczął rozpinać mój rozporek, by po chwili ściągnąć ze mnie spodnie. Też nie miałem na sobie dzisiaj bielizny. Chciałem już spełnienia, ponieważ byłem tak twardy, że aż bolało. Brunet sięgnął do szafki po jakiś krem, po czym rozsmarował go na prawej dłoni. Położyłem mu nogi na ramionach, a on zaczął powoli wkładać we mnie palec. Zacisnąłem dłonie na jego ramionach i zamknąłem oczy. Po chwili poczułem, jak zaczyna mnie rozciągać. I już po chwili włożył we mnie jeszcze jeden, a po jakichś dwóch minutach trzeci. Uchyliłem lekko wargi i zacząłem cicho jęczeć, kiedy zaczął muskać moją prostatę. Kiedy wyjął ze mnie palce, pochylił się nade mną i pocałował mnie czule, jednocześnie zaczynając we mnie powoli wchodzić. Spiąłem się, ale kiedy zaczął poruszać ręką po moim penisie, rozluźniłem się. Wszedł we mnie do końca, a ja objąłem go nogami wokół pasa. Zaczął się we mnie poruszać. Z każdym pchnięciem bólu było coraz mniej a rozkoszy coraz więcej. Nasze jęki tłumione były w pocałunkach, którymi obdarzaliśmy siebie nawzajem. Oboje doszliśmy w tym samym momencie. Julian opadł obok mnie na łóżku i przytulił mnie do siebie, a ja przykryłem nas kołdrą, następnie się w niego mocno wtulając. Byłem naprawdę szczęśliwy.

2 komentarze:

  1. Krzyk babci wyobraziłam to sobie czytając nie mogłąm przestać się śmiać."Parsknąłem śmiechem. Coś nie wyszło? Nie no, seks nam wyszedł." - też dobre xd. Babcia najlepsza po wysłuchaniu histori idzie sobie myć naczynka nie ma co :D. No i był seks w końcu byli trochę wyposzczeni ^^. Ciekawa jestem powrotu do zamku więc idę do kolejnych rozdziałów :).
    by Miyuki

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    o tak fantastycznie,  Dominik jest teraz bardzo szczęśliwy, ciekawe co tutaj chodzi po głowie babci... i jak widać ma wsparcie w matce, ale ciekawi mnie też ta jej sprawa do załatwienia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń