wtorek, 12 lipca 2011

Dominic Grandline kocha i jest kochany.

    Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Zawsze wyśmiewałem się z tych wszystkich płaczących i cierpiących kobiet po rozstaniu ze swoim ukochanym. A teraz? Leżę w łóżku, nie mam na nic ochoty i nie wiem, co powinienem teraz zrobić. Iść do Juliana? Ale po co? Żeby mnie ignorował, a w ostateczności powiedział, że mam sobie iść, bo już mnie nie chce? Nie, to zły pomysł. Swoją drogą, ciekaw jestem, co zrobiłby lud, gdyby się o nas dowiedział. Zapewne by nas bronił. Albo może i nie… I wtedy mnie olśniło. Julian ma być ścięty jutro, więc jeszcze nie jest za późno. Wstałem z łóżka, wziąłem szybką kąpiel, wysuszyłem i uczesałem włosy. Nie przejmowałem się tym, że nie są idealnie ułożone, w tej chwili moja perfekcyjność wydała mi się czymś głupim, śmiesznym i mało ważnym. Ubrałem się, po czym spojrzałem w lustro. Moja twarz chyba jeszcze nigdy nie wyglądała tak źle. Skóra wyraźnie straciła swój blask, oczy były podkrążone i smutne. Westchnąłem cicho i wyszedłem z pokoju. Swoje kroki skierowałem w stronę posłańców. Nakazałem im zebrać lud na placu przed pałacem. Potem odczekałem kilkanaście minut, po czym stanąłem na wielkim balkonie, z którego zawsze mój ojciec przemawiał do ludzi, i zacząłem przemawiać:
    - Zebrałem was tutaj w konkretnym celu. Chciałbym was powiadomić, że na najbliższą memu sercu osobę wydano wyrok śmierci. Wyrok ten wydał mój ojciec, którego w tej chwili nienawidzę z całego serca. Najbliższą mi osobą jest Julian Destiny. My… - zawahałem się przez chwilę - …jesteśmy razem. Tak, jestem homoseksualistą i kocham mężczyznę. Większość z was ma mnie pewnie za zapatrzonego w siebie, napuszonego księcia. I jeszcze do niedawna mieliście rację. Ale chciałbym, abyście wiedzieli, że Julian zmienił moje podejście do wszystkiego. Już nie myślę tylko o sobie, mam też na uwadze dobro innych, czyli między innymi i wasze. Dzisiaj wiem, że byłbym dla was dobrym władcą. Właśnie, byłbym. Niestety, nie będę. Próbowałem przekonać mojego ojca, aby cofnął Julianowi wyrok. Nie udało się. Dlatego też, skorzystam teraz z mojego prawa. Wolą moją jest, abym został ścięty razem z Julianem Destiny.
    Po tym przemówieniu po prostu wróciłem do swojej sypialni. Widziałem zszokowane twarze ludzi i… byłem szczęśliwy. Umrę razem z Julianem, czyż to nie piękne?


    Nie przespałem nocy poprzedzającej dzień egzekucji. Przewracałem się z boku na bok i siłą powstrzymywałem się, żeby nie pójść do Juliana. Kiedy nastał ranek, ubrałem się, zjadłem śniadanie. Egzekucja miała się odbyć w południe. Za dwadzieścia dwunasta wyszedłem ze swojej sypialni i po prostu poszedłem na miejsce, w którym zginęło już wielu, a ja i Julian dzisiaj do nich dołączymy. Brunet już tam stał, skuty, pilnowany przez strażników. Kiedy mnie zobaczył, zabolało. Staliśmy na podwyższeniu, patrząc sobie w oczy i nie przejmując się strażnikami i ludźmi, którzy nas obserwowali. Miałem wielką ochotę rzucić mu się w ramiona, ale pewnie nawet by nie zareagował. Po pierwsze, był skuty, po drugie, nie chciał mnie już… Czy to wszystko tak bardzo musi boleć? Nawet nie mogę go pocałował przed śmiercią. Po chwili strażnicy chwycili nas i zaprowadzili pod gilotynę. Wśród tłumu dojrzałem jeszcze mamę. W jej oczach widziałem spokój, a na ustach wykwitł łagodny uśmiech. Odwzajemniłem go, po cichu, w środku, żegnając się z nią. Strażnicy kazali nam uklęknąć, po czym włożyli nam na głowy czarny materiał. Poczułem, jak czyjeś dłonie popychają mnie do przodu, aby umieścić moją głowę między drewnem a ostrzem. Jednak po chwili poczułem, jak owe dłonie odsuwają się.
    - Przerwać egzekucję! - Usłyszałem ostry ton swojego ojca. - Cofam swój rozkaz ścięcia Juliana Destiny i mam nadzieję, że mój syn również cofnie wyrok wydany na siebie.
    W tym momencie zdjęto mi z głowy czarny materiał. Kątem oka zobaczyłem, że Julianowi również. Potem zaczęli go rozkuwać. Spojrzałem na ojca bez większego zrozumienia. Spojrzał na mnie, ale w tym spojrzeniu nie było nienawiści czy złości. W zasadzie nie mogłem niczego wyczytać. Powoli wstałem, ciągle na niego patrząc.
    - Dominic, Julian, za mną - powiedział tylko, po czym ruszył do pałacu. Stałem chwilę w miejscu, ale kiedy Julian mnie wyminął i posłusznie poszedł za królem, ruszyłem z miejsca. Po paru minutach znaleźliśmy się w gabinecie mojego ojca. Zamknąłem drzwi i stanąłem obok bruneta, jednak zachowałem pewną odległość. On w ogóle na mnie nie patrzył…
    - Posłuchajcie. Moja żona rozmawiała ze mną przez prawie pół nocy. Uświadamiała mi, że związek dwóch mężczyzn to nic złego. Przemyślałem sobie wszystko i jestem gotowy zaakceptować wasz związek - spojrzał na nas przenikliwie. - Możecie zamieszkać razem w pokoju i być ze sobą szczęśliwi, ale nie obnoście się z tym aż tak wśród ludzi, dobrze?
    - Dobrze… - mruknąłem.
    - Jesteście wolni.
    Ruszyłem wolno do wyjścia, a po chwili znalazłem się na korytarzu. Westchnąłem cicho, czując, jak zbiera mi się na płacz. Zagryzłem mocno dolną wargę, kiedy usłyszałem, jak Julian zamyka za sobą drzwi. Odwróciłem się w jego stronę, a on patrzył na mnie bez wyrazu.
    - Julian… - zacząłem, ale on westchnął tylko i ruszył w stronę swojego pokoju. Odczekałem parę minut, żeby mógł wejść do siebie. Nie zniósłbym teraz jego widoku. Jestem chodzącą rozpaczą i wolę się bardziej nie dobijać jego obojętnością. Ruszyłem szybko do swojego pokoju, a kiedy do niego wszedłem, trzasnąłem głośno drzwiami. Stanąłem na środku i spojrzałem w swoje odbicie w lustrze. Po chwili podszedłem do niego, wziąłem do ręki swoją szczotkę do włosów i cisnąłem nią w szkło, które pękło pośrodku, tworząc dziwną mozaikę. A ja stałem, czując łzy spływające po policzkach. Julian i ja żyjemy. Ale co mi po tym, że nie umarłem, skoro nie mogę się w niego teraz wtulić i mu się wypłakać? To bez sensu. Wziąłem kawałek szkła w dłoń, który upadł na blat i przystawiłem go do swojego nadgarstka. Skoro nie mogę żyć z Julianem, to w ogóle nie będę! Już chciałem przeciąć swoją skórę, kiedy poczułem silne ramiona oplatające mnie od tyłu. Szkło spadło na podłogę, a ja rozpłakałem się głośno, odwracając się przodem do bruneta i wtulając się w niego. Schowałem twarz w zgięciu jego szyi, powoli się uspokajając. Po chwili odsunąłem się od niego na tyle, aby móc spojrzeć mu w oczy. Zobaczyłem w nich spokój i szczęście.
    - Nie płacz, Kochanie, proszę… - usłyszałem cichy szept i wtedy to się stało. Uspokoiłem się całkowicie. Czułem się tak spokojny, jak jeszcze nigdy. W jego ramionach, po tym wszystkim, pozostawało mi tylko być szczęśliwym. Nie, nie mi. Nam.
    - Kocham cię… - wyznałem cicho.
    - Wiem - odpowiedział tylko i mnie pocałował. Rozchyliłem swoje wargi, a on włożył język do moich ust, zaczynając badać ich wnętrze. Odwzajemniłem pocałunek równie żarliwie, jednak po chwili go przerwałem. Spojrzałem mu w oczy.
    - A ty mnie kochasz? - Zapytałem, trochę bojąc się odpowiedzi.
    - Oczywiście, że tak. Kocham cię najbardziej na świecie - odpowiedział z lekkim uśmiechem. W jego oczach widziałem szczerość. Wpiłem się namiętnie w jego wargi, ciągnąc go powoli w stronę łóżka. Oderwał się od moich warg i spojrzał mi w oczy.
    - Chcesz się kochać…? - Zapytał cicho, rękoma gładząc moje plecy.
    - Tak… - szepnąłem. Wziął mnie na ręce, a potem delikatnie położył na łóżku, kładąc się obok mnie i pochylając nad moją twarzą. Opuszkiem kciuka obrysował moje wargi, po czym musnął je delikatnie swoimi, natychmiast odsuwając twarz, abym nie pogłębił pocałunku. Zamrugałem, patrząc na niego z niezrozumieniem.
    - Dominic… Może chcesz być na górze, Kochanie?
    Wciągnąłem powietrze, po chwili cicho je wypuszczając. Poczułem, jak serce zaczyna mi szybciej bić. Pokiwałem powoli głową, a on wstał i zaczął się rozbierać. Robił to powoli, cały czas patrząc mi w oczy. Po chwili uklęknął na łóżku i zaczął rozbierać mnie, muskając chłodnymi palcami moją skórę. Wzdychałem cicho, czując coraz większe podniecenie. Kątem oka widziałem, że on też robi cię coraz twardszy. Kiedy rozebrał mnie do końca, położył się na łóżku. Usiadłem mu okrakiem na biodrach, pochylając się ku niemu i całując namiętnie jego wargi. Po chwili jednak sobie o czymś przypomniałem. Wstałem i poszedłem szybko do łazienki po olejek z mango. Wróciłem do pokoju i postawiłem go na szafce obok łóżka, a następnie ponownie usiadłem Julianowi okrakiem na biodrach. Ominąłem jego wargi i zacząłem składać pocałunki na jego szyi, gryząc i zasysając skórę na niej. Zostawiłem morką ścieżkę aż do jego prawego sutka, którego chwyciłem między zęby i lekko ugryzłem, na co Julian zareagował głośniejszym westchnieniem. Już miałem zamiar zjechać ustami niżej, kiedy usłyszałem pukanie do pokoju. Zamarłem w bezruchu, patrząc brunetowi w oczy. On natomiast chwycił w dłoń mojego penisa i zaczął go stymulować, uśmiechając się nieco złośliwie.
    - Synku, to ja. Mogę wejść? - To była mama! W tym momencie Julian ścisnął palcami czubek mojego członka, a ja pisnąłem, częściowo z zaskoczenia, a częściowo w rozkoszy. Głośno pisnąłem.
    - Dominic, wszystko w porządku? - Usłyszałem, jak mama naciska klamkę.
    - Nie! - Krzyknąłem, spanikowany. - Nie wchodź, mamo! Wszystko w porządku. Porozmawiamy póź… - nie dokończyłem, tylko jęknąłem głośno. Julian poruszył biodrami, ocierając się o mnie. Usłyszałem tylko ciche, pełne zażenowania chrząknięcie i szybkie, powoli cichnące kroki. Spojrzałem na bruneta ze złością.
    - Zwariowałeś?! Nie mogłeś się powstrzymać?
    - Wybacz, Kochanie, ale za bardzo mnie podniecasz, siedząc mi nago na biodrach - uśmiechnął się rozbawiony. Westchnąłem głośno, przewracając oczami i pochylając się nad jego penisem. Ugryzłem jego czubek. Na tyle mocno, aby zabolało, ale nie na tyle, żeby jakoś go zranić.
    - Ał! - Teraz Julian pisnął, ale ewidentnie był zaskoczony, nie było to raczej spowodowane dreszczem przyjemności. Przymknąłem oczy i zacząłem lizać ugryzione miejsce, doprowadzając go do coraz głośniejszych jęków. Po chwili wziąłem go całego w usta, poruszając miarowo głową. Po chwili uniosłem głowę, patrząc na jego twarz. On patrzył na mnie z wyrzutem.
    - Dlaczego przestałeś? - W tym pytaniu chciał chyba zawrzeć nutkę pretensji, ale nie za bardzo mu to wyszło. Roześmiałem się, po czym położyłem sobie jego nogi na ramionach, wcześniej sięgając po olejek. Wylałem go sobie na palce, po czym pochyliłem się nad nim, całując go mocno. Bałem się. Bałem się, że mi nie wyjdzie. W końcu robię to pierwszy raz. Włożyłem w niego jeden palec. Powoli. Zacząłem go penetrować, wciąż go całując. Po chwili dołożyłem drugi palec, a kiedy musnąłem jego prostatę, ugryzł moją dolną wargę. Wyciągnąłem z niego palce, jednocześnie przestając go całować. Spojrzałem mu w oczy, zaczynając w niego wchodzić. Chciałem zrobić to powoli, jednak on pchnął biodrami, krzywiąc się z bólu. Jak dobrze, jak ciasno… Z trudem powstrzymałem się przed tym, aby natychmiast zacząć się w nim szybko poruszać. On po chwili ponownie poruszył biodrami, więc zacząłem miarowo w niego wchodzić. Z każdą chwilą i z każdym naszym wspólnym jękiem poruszałem się coraz szybciej, wchodząc w niego głęboko. Po kilku mocnych pchnięciach Julian doszedł z przeciągłym jękiem, a ja poczułem się jeszcze lepiej, kiedy jego mięśnie zaczęły się na mnie zaciskać. Nie trwało długo, zanim i ja doszedłem z krzykiem, opadając na jego klatkę piersiową. Po chwili wysunąłem się z niego, opadając obok na plecy.
    - To było… niesamowite. - Powoli uspokajałem oddech.
    - Tak… - Julian również starał się unormować swój. Po chwili przytuliłem się do jego boku, kładąc głowę na jego piersi i przykrywając nas, a on objął mnie jedną ręką, całując w czubek głowy.
    - Julian?
    - Hmm?
    - My zawsze będziemy razem, prawda?
    - Oczywiście, Kochanie moje. A teraz śpij.
    Zasnąłem w jego ramionach, szczęśliwy. Dominic Grandline dorósł, zmieniając światopogląd i podejście do życia oraz do samego siebie. A to wszystko przez miłość.


    Julian przeniósł swoje rzeczy do mojego pokoju. Lud nie miał problemów z zaakceptowaniem nas. Mama zaprosiła rodzinę bruneta na uroczysty obiad, który przebiegł w miłej, przyjemnej atmosferze, chociaż z początku było trochę nerwowo i niepewnie. Po jakimś czasie ojciec oddał mi tron, stwierdzając, że jestem młody i bardziej nadaję się do rządzenia Królestwem Marama. Całkowicie się z nim pogodziłem. A ja i Julian? Wzięliśmy ślub i byliśmy cholernie szczęśliwi.       

4 komentarze:

  1. Wszystko dobre co się dobrze kończy :)
    Spodobało mi się Twoje opowiadanie Ay więc masz pewność, że przeczytam wszystkie Twoje dzieła.
    Wydaje mi się tylko, że mogłoby być trochę dokładniej opisane jak Julian i Dominic poznają się nawzajem.
    Ale ogulnie jest fajnie pomysł był fajny no bo akcja rozgrywa się w królestwie. Spodobały mi się nazywy jakie dałaś wsi, królestwu, nazwisko Dominica też fajne.
    by Miyuki

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tylko jedno ale: ale co z nastepcem tronu? ( chyba że da się zapłodzić mężczyznę, a ja nic o tym nwm ) XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta bo Arnold Szwanceneger to w ciąży nie był?:-)

      Usuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział i piękne zakończenie tej historii, Dominic bardzo dorosł przez ten czss, choć czemu Julian był taki obojętny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń