wtorek, 12 lipca 2011

Dominic Grandline poznaje swoje Przeznaczenie.

     Nie było źle… było tragicznie. Wszyscy na Sali patrzyli na mnie z przerażeniem, lękiem czy obrzydzeniem. A ojciec? On był po prostu wściekły. Matka się rozpłakała, a rodzicielka Evelin ją pocieszała. Przecież to jakiś koszmar… Przez to wszystko ucierpi moja doskonałość, jestem tego pewien. Przecież przez te wszystkie nerwy pojawią mi się zmarszczki! A to najgorsze, co może mnie w życiu spotkać. Do dzisiaj tak myślałem. Ale przypadkowe przyznanie się do swojej orientacji jest… jest… tragiczne! Ojciec odchrząknął i zaczął mówić do gości:
    - Tym oto świetnym kawałem kończymy dzisiejszy bal, ponieważ Dominic powiedział, że chciałby spędzić więcej czasu z Evelin! Było nam naprawdę miło, jako waszym władcom, gościć Was tutaj!
    Kawał? Dobre sobie, bo uwierzą, jaaaasne. Ale, ku mojemu najszczerszemu zdziwieniu, zaczęli klaskać i uśmiechać się do mnie życzliwie. Zaraz! Przecież matka płacze… A może oni są tak naiwni i wzięli to za śmiech? Litości…
    Kiedy już wszyscy opuścili Salę Balową, w tym państwo Insect wraz z córką, jednak oni na samym końcu, by nikt nie zauważył, chciałem uciec chyłkiem do swojego pokoju, ale kiedy byłem już prawie przy wyjściu, rozbrzmiał głos ojca:
    - Dominicu Grandline! – O nie, jest źle. Zawsze, kiedy zwraca się do mnie imieniem i nazwiskiem, jest źle. Będąc pełnym najgorszych przeczuć odwróciłem się w stronę rodziców. Podeszli do mnie. Mama już nie płakała, miała tylko zaczerwienione oczy.
    - Czy to prawda, co przed chwilą z takim brakiem jakiejkolwiek kultury powiedziałeś Evelin? – Zapytał ojciec. No, jak już po mnie jedzie, to idzie po całości. Zrobi mi awanturę o moją seksualność i przy okazji wytknie moje wszystkie wady, których przecież nie mam. Cały Philip.
    - Tak – powiedziałem cicho. A jak mnie serio skażą na śmierć? Nie no, Dominic, przecież jesteś idealny i bardzo potrzebny. Jesteś następcą tronu! Nie mogą cię zabić.
    - Rozumiem. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jaka to hańba dla całego rodu? Jeżeli ktokolwiek nie uwierzył w to, iż twoja wypowiedź była zwykłym żartem, to koniec. Wieść rozejdzie się po całym królestwie i ludzie nie będą już nam ufali! Bardzo się na tobie zawiedliśmy, synu.
    A ja tylko stałem. Nie słuchałem, co mówił dalej. Pewnie prawił mi jakieś morale i takie tam. Szczerze? Mało, co mnie to obchodziło. Jestem księciem.
    - Tato, mogę już iść do swojego pokoju? – Zapytałem, patrząc na niego. Westchnął ciężko i pokręcił głową, a potem objął mocniej mamę ramieniem.
    - Idź. Ale dostaniesz mentora. Trzeba zlecić, aby urządzili mu pokój.
    Odszedłem szybkim krokiem. W oczach zbierały mi się łzy. Ale dlaczego? Przecież mnie to nie obchodzi, prawda? Wszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku, pozwalając łzom płynąć. Czy to widok płaczącej mamy tak na mnie zadziałał, czy może słowa ojca i to, jak bardzo się na mnie zawiódł? Ale przecież, do cholery, to ja! Dominic Grandline! Nie płaczę i nie czuję. Jestem oddany tylko i wyłącznie samemu sobie. I ten mentor, też coś. Facet szybciej ode mnie ucieknie, zanim ja zdążę porządnie się na niego wkurzyć.


    Następnego dnia wstałem o piętnastej. Powinienem mieć od rana lekcję etykiety, ale wczorajsza sytuacja tak jakby… odebrała mi chęci. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale można to też przecież zrzucić na moje lenistwo. Kiedy już zjadłem obiad i siedziałem sobie w pokoju, kontemplując sufit, przyszedł ojciec i powiedział, że mam się udać za nim. No, to poszedłem. Prowadził mnie długim korytarzem prowadzącym do jego gabinetu, gdzie podpisuje wszelkie papiery i takie tam. Gdy weszliśmy do środka, oprócz matki w pomieszczeniu zauważyłem kogoś jeszcze. Był wysoki, miał długie, czarne włosy, które sięgały mu do końca pleców.
    - Dominicu, chciałbym ci przedstawić Juliana Destiny. – W momencie, kiedy ojciec to powiedział, czarne i bystre oczy Juliana spoczęły na mnie. Całkiem przystojny. Był dosyć szczupły, ale dobrze zbudowany. Nie był jakimś wyrośniętym mięśniakiem, miał normalne proporcje ciała.
    - Książę – podszedł do mnie i skłonił się lekko. Na jego twarzy dało się zauważyć delikatny uśmiech. Jak już się wyprostował, to zdałem sobie sprawę, że jest tego samego wzrostu, co ja.
    - Synku, to Julian właśnie będzie twoim mentorem czy opiekunem… Nazwij go, jak wolisz – mama uśmiechnęła się do mnie ciepło. On? On ma być moim mentorem? Zaśmiałem się w duchu i spojrzałem mu prosto w oczy rozbawionym wzrokiem. Cóż… Z takim kimś mógłbym spędzać całe dnie.
    - Jego pokój będzie zaraz obok twojego – ciągnęła dalej mama. - Jego zadaniem będzie wybić ci z głowy twoją nieprawidłową seksualność. Ma cię jeszcze nauczyć pokory i szacunku wobec innych oraz większego dystansu do siebie. Obydwoje możecie odejść.
    Przewróciłem oczami i wyszedłem, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Och… rozpiera mnie napięcie seksualne! To przez niego! Przez tego… Tego idiotę, co idzie za mną! Już mam ciasno w spodniach… A jak to zauważy? Nie, nie… Pokręciłem głową i wszedłem do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Mam nadzieję, że pojął aluzję i zrozumiał, że chcę być teraz sam. Zaraz… Czy ON mnie podnieca? Nie może być, ale najwidoczniej tak. Ja pierdolę… Położyłem się na łóżku i rozpiąłem rozporek, a potem zsunąłem spodnie razem z bielizną do kolan, chwyciłem swojego penisa w dłoń i od razu zacząłem nią szybko poruszać, narzucając najprzyjemniejsze dla mnie tempo. Przymknąłem oczy i co mi stanęło przed oczami? Oczywiście on! Julian! Doszedłem z cichym jękiem, a potem otworzyłem oczy i spojrzałem w sufit. Chwilę tak poleżałem, a potem wstałem i, trzymając spodnie, żeby nie spadły mi do kostek, poszedłem do łazienki, aby wziąć kąpiel. Rozebrałem się i przygotowałem wodę. Dodałem olejku z mango, uwielbiam ten zapach. Wszedłem do wanny i odprężyłem się. Oparłem głowę o brzeg wanny i przymknąłem oczy. A potem… usnąłem.


    - Książę, książę – poczułem lekkie szturchanie. Otworzyłem oczy. Wciąż byłem w wannie. Woda już była zimna, więc musiałem trochę pospać. Spojrzałem w bok i zobaczyłem… Juliana. Potem panicznie przypomniałem sobie, że jestem nagi. Spojrzałem w dół, ale zobaczyłem pianę. Całe szczęście…
    - Kto ci pozwolił tutaj wejść?! – Spojrzałem na niego wściekle. Jak on w ogóle śmiał wejść do mojej łazienki?!
    - Jedna z kucharek kazała przekazać, że już jest kolacja. Martwiła się, że książę jeszcze nie przyszedł.
    - Ta, jasne, martwiła się – zirytowałem się. – Poza tym, polecenie kucharki nie upoważnia cię do tego, aby wchodzić do mojego pokoju i do mojej łazienki bez mojego pozwolenia!
    - Przepraszam, książę – skłonił się lekko. – Jednak uważam, iż książę powinien dużo jeść, zważając na budowę księcia.
    - Co masz na myśli? – Spojrzałem na niego lekko zdziwiony. Przecież z moją budową wszystko jest w porządku.
    - Proszę wybaczyć, że to mówię, ale uważam, iż jest książę za szczupły, a przez to słaby fizycznie.
    - Mhm, jasne. Wyjdź, chcę się ubrać.
    - Poczekam w pokoju – skłonił się i wyszedł.
    Słaby fizycznie? No, może trochę… Wstałem i wyszedłem z wanny, wytarłem się ręcznikiem, a potem… zorientowałem się, że nie mam czystych ubrań. Są w szafie, w pokoju, ale oprócz szafy jest tam również Julian. No ja nie mogę, same z nim problemy! Opasałem się ręcznikiem wokół bioder i wyszedłem z łazienki. Julian stał na środku mojej sypialni. Kiedy wszedłem do środka, jego wzrok padł na mnie. Bez słowa podszedłem do szafy i otworzyłem ją na oścież. Wybrałem coś do ubrania, po czym zamknąłem szafę i wróciłem z tym do łazienki. Tam się ubrałem. W pokoju usiadłem przed lustrem i wziąłem szczotkę do ręki. A Julian stał i się gapił. Na mnie. Nasze oczy na chwilę spotkały się w lustrze, ale zaraz potem odwróciłem wzrok, skupiając się na rozczesywaniu włosów. Jakoś trudniej mi to ostatnio wychodzi, bo są coraz dłuższe.
    - Pomóc, książę? – Zapytał nagle Julian.   
    - Nikt nie będzie dotykał moich włosów – odpowiedziałem chłodno, jednak po minucie kolejnych bezsensownych prób uczesania włosów, bez słowa wystawiłem rękę ze szczotką. Julian skłonił się lekko, podszedł i wziął przedmiot do ręki. A potem zaczął robić swoje. Siedziałem, obserwując jego poczynania. Tak na logikę… Jaki normalny mężczyzna czesze włosy drugiemu mężczyźnie? Tylko, kto powiedział, że on jest normalny.
    - Gotowe, książę. Sądzę, że jest dobrze. - Odłożył szczotkę na swoje miejsce, jednocześnie pochylając się nade mną. Poczułem jego zapach i jakoś tak… zrobiło mi się przyjemniej.
    - Nie może być dobrze, musi być idealnie. Pamiętaj o tym. – Poinstruowałem go i wstałem. W zasadzie… Jest idealnie. Ale nie powiem mu tego.
    - Oczywiście, że zapamiętam, książę – skłonił się lekko.
    - I jeszcze jedno – odwróciłem się przodem do niego i spojrzałem mu prosto w oczy.
    - Tak, książę?
    - Przestań powtarzać to wkurzające „książę”! Można zwariować. I przestań się kłaniać. Mów mi po imieniu i nie kłoń się przede mną, ale zachowaj swój respekt wobec mnie. Jasne?
    - Oczywiście – kiwnął głową na znak, że zrozumiał.
    - Skoro tak, to idę na kolację.
    Ominąłem go i wyszedłem z pokoju. A on, oczywiście, poszedł za mną.


    Po kolacji wróciłem do pokoju, a Juliana wezwał ojciec. Pewnie chce mu dać instrukcję, co do mnie. Pff, jaką instrukcję? Mam to gdzieś. Przebrałem się w pidżamę i usiadłem przed lustrem. Założyłem nogę na nogę i spojrzałem na swoją twarz. Julian mnie podniecił. Czy to jest równoznaczne z tym, że mi się podoba? Chyba tak… Westchnąłem ciężko. Jeszcze nigdy nikt mi się nie podobał. I jeszcze nie uprawiałem seksu. Jak już bym chciał… Z jakimś silnym mężczyzną… Z Julianem. Nie no, znowu on. Przymknąłem oczy i wyobraziłem to sobie. Och… Znowu się podnieciłem.
    - Dominicu? – Usłyszałem nagle za sobą. Podskoczyłem wystraszony, otwierając oczy i patrząc w lustro. Julian. Na całe szczęście od pasa w dół byłem schowany pod stoliczkiem.
    - Tak?
    - Już czas kłaść się spać. Jutro musisz wstać wcześnie rano, masz lekcje etykiety, na które dzisiaj nie poszedłeś.
    - Julian, dajże mi spokój. Będę się kładł spać, o której chcę. Nie jestem małym dzieckiem. A teraz możesz już wyjść. – Westchnąłem cierpiętniczo.
    - Oczywiście – skłonił się lekko, a ja przewróciłem oczami. Miał tego nie robić. Wyszedł, zostawiając mnie samego. Wziąłem głęboki oddech. Odsunąłem się z krzesełkiem i wstałem od stoliczka. Położyłem się na łóżku i, kolejny raz tego dnia, ulżyłem sobie. Potem zasnąłem.


     Julian budził mnie, co ranka, to był jeden z jego obowiązków wobec mnie. Minęły już cztery dni, odkąd się pojawił. No i dobrze, może i jest przystojny i mnie podnieca, ale nic do niego nie czuję. To jest niemożliwe, bo jedyne osoby, do których czuję cokolwiek, to ja i rodzice. Innych mam gdzieś.


     Teraz trwa nudna lekcja etykiety. Jak ja tego nienawidzę… To jest straszne. Jakaś wystraszona i pokręcona nauczycielka spędza ze mną dwa razy w tygodniu po trzy godziny i co chwilę powtarza mi to samo. Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden… I koniec! Wyszedłem z pokoju i udałem się na obiad. Kiedy już zjadłem, stwierdziłem, że dobrym pomysłem byłaby drzemka. Nie wyspałem się, Julian wywalił mnie z łóżka o siódmej rano. Koszmar normalnie. Wszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Tak właściwie, to, co on robi, aby wybić mi z głowy homoseksualizm? Nic. No właśnie. I dziwię się, bo przecież to było jego zadaniem. Cóż, Julian ogólnie jest dziwny. Tak, to całe moje zdanie na jego temat.
     - Dominicu, teraz nie czas na spanie – wszedł do mojej sypialni. Jęknąłem cicho, wstając z łóżka. Stanąłem przed nim, patrząc mu prosto w oczy. Nie no, zaraz nie wytrzymam… Mam ochotę go pocałować!
     - A niby, co mam robić? Siedzieć z tobą i opowiadać ci o moich problemach?
     - Jeżeli chciałbyś o czymś porozmawiać, zawsze masz mnie obok siebie – uśmiechnął się delikatnie. A ja nie wytrzymałem. Zrobiłem krok do przodu i przywarłem swoimi wargami do jego. Patrzyłem mu prosto w oczy i nie zobaczyłem w nich zdziwienia, szoku, czy czegoś podobnego. Wręcz przeciwnie. Kiedy lekko rozchyliłem wargi, wsunął język do moich ust. Jeszcze nigdy się nie całowałem i nie wiedziałem, co robić! Julian objął mnie delikatnie w pasie i zaczął językiem badać wnętrze moich ust. Zamknął oczy, więc ja też to zrobiłem. Instynktownie zacząłem odwzajemniać pocałunek i również go objąłem. Po chwili zabrakło mi powietrza, więc zakończyłem pocałunek. Odsunąłem się na odległość metra i spojrzałem na niego, lekko… wystraszony? Nie. Raczej zdezorientowany.
     - Dominicu, co się stało? – Zapytał bezczelnie. Co się stało?!
     - Ty… - zacząłem i nie wiedziałem, co dalej. Wziąłem głęboki oddech.
     - Tak?
     - Miałeś mi wybić z głowy homoseksualizm. To rozkaz od moich rodziców.
     - A co, jeśli ja nie chcę?
     - Jak to? – Teraz to już nic nie rozumiałem.
     - Dominicu, teraz za wcześnie na taką rozmowę. Odpowiedź dam ci w odpowiednim czasie. Prześpij się, skoro tego potrzebujesz.
     I wyszedł. Opadłem na łóżko z głową pełną myśli. A potem… Julian mnie obudził. Zaraz! To był sen?! Te cztery dni i… i ten pocałunek? Nie, proszę, nie… A jednak. To mi się śniło. Westchnąłem ciężko i podniosłem się z łóżka. Jak co ranka, wykonałem wszystkie niezbędne czynności, a potem udałem się na lekcje etykiety. Miała dokładnie taki sam przebieg, jak w moim śnie. W ogóle, cały dzień tak wyglądał. Czy to oznacza, że… że ten pocałunek też nastąpi? O matko… Czy ja się stresuję? Właśnie teraz stoję przed nim, patrzę mu w oczy.
     - Jeżeli chciałbyś o czymś porozmawiać, zawsze masz mnie obok siebie – uśmiechnął się delikatnie. Ja pierdolę! Nie! Nie pocałuję go! Nie dam rady…
     - Rozumiem – powiedziałem cicho. – To, co mam robić, jak nie spać?
     - Cokolwiek. Możemy iść na spacer, dotrzymam ci towarzystwa – zaproponował.
     - Dobrze – skinąłem lekko głową.
Poszliśmy więc na spacer. I… było naprawdę przyjemnie. W zasadzie opowiedziałem mu tylko o zasadach panujących w królestwie, bo, co mnie zdziwiło, nic o nich nie wiedział. Widocznie nie był stąd.

2 komentarze:

  1. No rozkręca się chyba to dziś całe przeczytam ^^.
    W opowiadaniu są zabawne momenty np. ten z czesaniem włosów Dominica przez Juliana.
    Zachwyciłam się tym pocałunkiem i tak uśmiechnięta czytam co tu dalej a to sen w tym momencie nastąpiła moja reakcja w postaci "buu" ale jest dobrze bo przynajmniej nie dzieje sie nic za szybko.
    Ogulnie podoba mi się to jak piszesz choć na razie za wiele nie będę mówić bo to dopiero 2 rozdziały
    Idę dalej czytać :)
    by Miyuki

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    powoli się rozkręca, och tak już tu myślałam, że coś a to jednak sen... ;) pięknie
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń