wtorek, 12 lipca 2011

I to serce, które ukradłeś razem z pocałunkami, należy wciąż do ciebie.

    Czy byłem szczęśliwy z Christianem? Wiecie, po trzech dniach związku trudno mi to stwierdzić. Lubiłem go, on mnie lubił bardziej, być może nawet kochał. Szczerze, nie robiło mi różnicy, co do mnie czuje. Najważniejsze, że przy nim mogłem zapomnieć o Peterze. Zważając na to, że co najmniej dwa razy dziennie uprawialiśmy seks, to niemyślenie o Peterze było proste. Poza tym, Christian zabierał mnie na randki. To znaczy, byliśmy już na trzech. I wiecie co? Było wspaniale. Rozbawiał mnie, znaleźliśmy wspólne tematy. Było dobrze. Ale wiedziałem, że i tak nie byłem z nim szczęśliwy. Szczęśliwy byłbym przy Peterze, nie przy nim. I co? I znowu myślę o osobie, którą kocham najbardziej na świecie. Szlag by to. I chyba muszę szczerze porozmawiać z moim obecnym chłopakiem. Tak naprawdę szczerze.
- Christian… - westchnąłem cichutko, siadając obok niego na kanapie. Tak, właśnie, większość czasu przesiadywałem u niego. Jak jakaś pijawka. Ale akurat się złożyło, że rodzice zrobili sobie wolne i byli cały czas w domu. No, a ja wolałem uniknąć pytań o mnie, moją wielką miłość, jak to nazwałem Petera przy nich i o mojego obecnego chłopaka. Co prawda, o Christianie jeszcze nie wiedzą i może to dobrze. Ale znając mnie, jakoś by mi się to z ust wyrwało.
- Tak, Kochanie? - spojrzał na mnie, odrywając wzrok od jakichś notatek. Studiował filologię hiszpańską.
- Musimy porozmawiać - znowu cichutko westchnąłem.
- A o czym?
- O nas. Kochasz mnie? - zacząłem rozmowę od środka. Spojrzał na mnie, wyraźnie zaskoczony.
- Wiesz, trudno mi to na razie stwierdzić, ale… - zastanowił się chwilę - …ale na pewno bardzo mocno cię lubię. Być może kocham, ale na razie nie wiem. A dlaczego pytasz?
- Bo ja… - zagryzłem dolną wargę, patrząc się w ścianę. - No bo ja tylko cię lubię. I raczej nigdy nie pokocham. Mówię ci to, bo nie chcę, abyś potem przeze mnie cierpiał.
Bałem się na niego spojrzeć.
- Carmel, doceniam to - odezwał się po dłuższej chwili. - I jestem zadowolony, że jesteś ze mną szczery. Teraz mam pewność, że nawet, jeśli mnie pokochasz i mi o tym powiesz, to mnie nie okłamiesz. Dziękuję - musnął wargami mój policzek. Spojrzałem na niego. Uśmiechał się do mnie, a ja myślałem, że mnie szlag zaraz trafi. Dlaczego on jest taki spokojny? Powinien mi wyrzucać, że traktuję go jako zastępstwo za Petera.
- Ale Chris… Ja głównie jestem z tobą po to, aby chociaż trochę zapomnieć o Peterze - szepnąłem, spuszczając głowę. Taa, ciekawe, co teraz powie.
- Rozumiem, Carmel - powiedział cicho. Kątem oka zauważyłem, że odwrócił wzrok, patrząc gdzieś przed siebie.
- Kłamiesz. Wcale nie rozumiesz - powiedziałem, podnosząc lekko głos.
- Ale ciebie to i tak nie obchodzi - szepnął i zaczął czytać notatki. A mi znowu, znowu!, zachciało się płakać.
- Chris… przepraszam - szepnąłem cichutko, przytulając się do jego ramienia. Nie zareagował, cały czas czytając notatki. Czując, że nie uda mi się powstrzymać łez, wstałem i poszedłem do sypialni. Skuliłem się na łóżku, a z moich oczu zaczęły spływać słone krople. Nie chciałem płakać przy Christianie. Wolałem robić to po cichu, w samotności. Dość już go ranię, po co mi jeszcze jego litość? Po jakiejś godzinie zasnąłem.


    Kiedy się obudziłem, Christian siedział na łóżku, tyłem do mnie. Podniosłem się powoli i wstałem. Usiadłem obok niego.
- Chris?
Spojrzał na mnie z bólem w oczach.
- Przemyślałem sobie wszystko, Carmel. - No, to zaraz ze mną zerwie.
- To ja pójdę spakować swoje rzeczy, które u ciebie mam - powiedziałem smutno i już chciałem wstawać z łóżka.
- Zaczekaj - spojrzałem na niego. - Nie mam zamiaru z tobą zrywać. Dobrze, mogę być dla ciebie kimś, dzięki komu zapomnisz o Peterze. Ale obiecaj mi jedno.
- Tak?
- Jeżeli powiem ci, że cię kocham, natychmiast ode mnie odejdziesz.
- Ale… dlaczego?
- Ponieważ wtedy będę mniej cierpiał.
- Jeżeli tego chcesz… obiecuję - powiedziałem, pewny siebie. A on uśmiechnął się do mnie i mnie pocałował. Odwzajemniłem pocałunek, pogłębiając go. Przewróciłem go na łóżko i usiadłem na nim okrakiem. Kochaliśmy się długo i powoli.


    Zaczęły się studia. Nie chciało mi się chodzić na zajęcia, ale musiałem. Nie chciałem mieć potem zaległości albo być niedoinformowanym o czymś. W zasadzie nie zależało mi aż tak na studiach, bo i tak przejmę firmę po tacie, ale chciałem mieć ogólne lub bardziej szczegółowe pojęcie, jak taką firmą zarządzać i w ogóle. Potem by mnie omawiali za plecami, że jestem synkiem tatusia, który przez całe życie nic nie robił, jest leniwy, a do tego nie ma pojęcia, jak zarządzać własną firmą. W zasadzie wiedza wchodziła mi całkiem dobrze, gorzej z chęcią do nauki. Akurat kończyłem zajęcia, kiedy zadzwoniła do mnie Caroline.
- Cześć, Kochanie - odebrałem, uśmiechając się.
- Witam Kotka - odpowiedziała, parskając śmiechem. - Czy Kotek ma może czas wpaść do mnie na kawę?
- Nie. Ale na herbatę owszem.
- To bądź za chwilę - rozłączyła się. Cóż, chcąc nie chcąc, poszedłem do Carol. Otworzyła mi cała roześmiana i wpuściła do środka. Zrobiła herbaty z dzikiej róży i owoców leśnych. Kiedy już siedzieliśmy u niej w salonie, zaczęła mi opowiadać, jak postępy w urządzaniu mieszkania. Powiedziała, że wybrała kolory ścian i podłóg w każdym pomieszczeniu oraz zestaw mebli do kuchni. Nie chciała zdradzić nic więcej, twierdząc, że jak mi powie, to nie będę miał niespodzianki i tej przyjemności podziwiania jej pracy.
- No dobrze, ale powiedz mi, co z Peterem? - zapytała, kiedy skończyliśmy temat mieszkania. No tak, ona nic jeszcze nie wiedziała. Zacząłem więc wszystko jej opowiadać.
- A jesteś szczęśliwy z tym… - zastanowiła się chwilę nad imieniem.
- Christianem - podsunąłem jej.
- Właśnie. Jesteś z nim szczęśliwy?
Nic nie odpowiedziałem, tylko wzruszyłem ramionami. Caroline odetchnęła cicho.
- Carmel, nie rań go. Dobrze?
Kiwnąłem głową. Ale czy to oznacza, żebym teraz go rzucił, czy może dopiero wtedy, kiedy wyzna mi miłość?


    Po miesiącu studiów miałem dosyć. Wymiękałem. A jeżeli chodzi o Christiana, to jest trochę dziwnie, bo… zaczęło mi na nim zależeć. Bardzo zależeć. Chcę być ciągle przy nim. I to już nie dlatego, żeby zapomnieć o Peterze. Chcę z nim być, bo chcę. Tak po prostu spędzać z nim czas. Ale jeszcze mu o tym nie powiedziałem. I może nawet trochę go… kocham? Być może to za mocne słowo, ale nauczyłem się nazywać uczucia po imieniu, co nie zmienia faktu, że i tak nie jestem pewny swoich uczuć co do niego. Muszę jeszcze trochę poczekać. A jeżeli chodzi o Petera, to nie zapomniałem o nim. Wciąż go kocham tak samo mocno, jak go kochałem. Także bycie z Christianem po to, aby o nim zapomnieć, nie miałoby sensu, bo i tak moje uczucie do niego nie słabnie. Być może minęło za mało czasu, nie wiem. Jestem kompletnie zagubiony. W moim mieszkaniu wciąż trwają prace. Okazało się, że trzeba wymienić rury i na nowo położyć gips na ściany oraz sufit, a podłogi zalać betonem, bo inaczej nie można będzie kłaść paneli ani kafelek. Teraz się nie dziwię, dlaczego mieszkanie było takie tanie.
- Carmel, idziemy do kina? - zapytał Chris, nagle pojawiając się w kuchni. Podskoczyłem i przewróciłem kubek. Na szczęście był pusty, bo jeszcze nie zdążyłem zalać herbaty.
- Chris, nie strasz mnie tak - zaśmiałem się i postawiłem kubek.
- To idziemy? - objął mnie od tyłu, całując mnie w szyję.
- A na jaki film chcesz iść? - zapytałem, uśmiechając się lekko. Nastawiłem wodę.
- Nie wiem, wybierze się na miejscu. A może pójdziemy wieczorem do kina erotycznego dla gejów? - zapytał, podgryzając moje ucho.
- Głupek! - znowu się zaśmiałem.
- A co, nie chcesz?
- Nie - pocałowałem go w policzek.
- No, ale może być fajnie… - poruszył sugestywnie biodrami w przód i w tył. Pokręciłem rozbawiony głową. Poczułem, jak zaczyna całować mnie po szyi, podgryzając ją lekko i robiąc na niej malinki. Westchnąłem cichutko, z przyjemności, odchylając głowę na jego ramię i poddając się jego pieszczocie. Po chwili usłyszałem, że woda się zagotowała, więc zalałem herbatę, automatycznie się od niego trochę odsuwając. A on odwrócił mnie do siebie przodem i wpił się namiętnie w moje wargi. Oddałem pocałunek, jęcząc cicho. Było mi dobrze, bardzo. Po chwili Christian zakończył pocałunek, gryząc moją dolną wargę.
- Carmel - spojrzał mi w oczy.
- Tak? - odwzajemniłem spojrzenie.
- Kocham cię.
I dlaczego mówi mi o tym teraz? Co mam mu odpowiedzieć?
- Rozumiem, że ty mnie nie, więc… pójdę teraz po prostu do sypialni, a ty spakuj swoje rzeczy.
Chciał się ode mnie odsunąć, ale wciąż trzymałem go w mocnym uścisku.
- Zaczekaj - powiedziałem. Znowu spojrzał w moje oczy. Teraz wyznam mu swoje prawdziwe uczucia. Co prawda, boję się, bo mogę się mylić, ale… nie chcę go ranić, odchodząc od niego. Pomimo obietnicy wiem, że i tak by bardzo cierpiał.
- Ja chyba ciebie też - powiedziałem cicho. Na początku nie zareagował, patrząc na mnie z jakimś dziwnym niedowierzaniem, a potem jego twarz rozjaśnił ciepły uśmiech. Przytulił mnie do siebie mocno, a ja się w niego równie mocno wtuliłem. I byłem szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy.


    Christian jest wspaniały. Jest ciepły, czuły, opiekuńczy. I dlaczego zauważyłem to dopiero teraz, kiedy wyznałem mu swoje uczucia? Od tej rozmowy w kuchni minął kolejny miesiąc, a nam było po prostu dobrze. Wprowadziłem się do niego na stałe. W moim mieszkaniu wciąż trwał remont. Wiem, że jest zima i niby mają prawo do, hm… powolniejszej pracy, ale naprawdę. Zapłaciłem im dużo, mogliby się postarać. No, ale nie narzekam. Z Chrisem jest mi dobrze. Caroline zdawałem relacje na bieżąco. A jeżeli chodzi o Michaela i Juliet, to datę ślubu ustalili na dwudziestego stycznia. To za prawie dwa miesiące. Kiedy powiedziałem Michaelowi o Christianie stwierdził, że w takim razie na ślub zaproszą nas z Juliet jako parę. A Peter? Wciąż go kocham, tak samo mocno. Być może nigdy o nim nie zapomnę. Chociaż jak to możliwe, kochać dwie osoby naraz? Bo ja… Christiana kocham? Nie wiem. Ale chyba tak. Zależy mi na nim, jest mi z nim dobrze, chcę z nim spędzać czas. Jednak na każde jego „Kocham cię.“ wciąż odpowiadam „Ja chyba ciebie też.“. Nie powiem mu na razie, że na pewno go kocham, bo po prostu się boję. Muszę być w swoim uczuciu pewny.


    Akurat szedłem na zajęcia, kiedy rozdzwoniła się moja komórka. Odebrałem, nawet nie patrząc na wyświetlacz.
- Cześć, Carmel - usłyszałem po drugiej stronie znajomy głos. Tylko do kogo on należy?
- A z kim rozmawiam? - zapytałem, dochodząc do drzwi uczelni i wchodząc do środka.
- Z Charliem, pamiętasz mnie jeszcze?
- A, cześć - dopiero teraz się uśmiechnąłem.
- Chciałbym się z tobą spotkać.
- No dobrze, ale czas będę miał dopiero około szesnastej, teraz właśnie wszedłem na uczelnię.
- Dobrze, to o szesnastej w parku?
- Jasne, nie ma sprawy. A stało się coś, że chcesz pogadać?
- Nie. A właściwie tak. Ale opowiem ci na miejscu. Do zobaczenia - rozłączył się. Westchnąłem cicho i wyciszyłem telefon. Schowałem go do kieszeni spodni i wszedłem na salę. Rozpoczął się kolejny nudny dzień na uczelni. A ja nie mogłem usiedzieć na miejscu. Byłem prawie stuprocentowo pewny, że Charliemu chodziło o Petera.


    Do parku szedłem na miękkich nogach. Stanąłem przy fontannie, ponieważ Charlie przysłał mi wiadomość, że tutaj mam na niego czekać. Po pięciu minutach zobaczyłem, jak idzie w moją stronę.
- Cześć - przywitał się ze mną, uśmiechając się krótko.
- Cześć - odwzajemniłem uśmiech.
- Usiądźmy - wskazał na pobliską ławkę i usiadł na niej. Zrobiłem to samo.
- Chodzi o Petera, prawda? - zapytałem. Westchnął ciężko i pokiwał głową.
- Co z nim? - dopytałem.
- Cóż, jeżeli mam być szczery, to nie za dobrze. Wręcz bardzo źle - powiedział cicho, a ja postanowiłem na razie nic nie mówić, tylko wysłuchać go do końca. Spojrzał na mnie, a potem znowu przed siebie i kontynuował:
- Po tym, jak z tobą zerwał, załamał się. Nie wiem, co mu jest, ale jest kompletnie bez życia. Prawie nic nie je, nie pije, wychodzi tylko do pracy, a kiedy wraca, to kładzie się spać albo tępo wpatruje się w telewizor. Nic do niego nie dociera. A wygląda strasznie. Podpuchnięte oczy, poranione usta. Zagryza je sobie do krwi, byleby tylko nie wybuchnąć kolejnym spazmatycznym płaczem. Nic nie mówi, nie chce rozmawiać. Pewnie zapytasz, skąd to wszystko wiem? Raz zadzwoniłem do niego, żeby zapytać, co u niego słychać. Na pytanie wybuchnął mi płaczem do słuchawki, więc do niego poszedłem. Otworzył mi. A mi po prostu chciało się płakać na jego widok. Wiem, że cierpi z miłości, ale on… wygląda strasznie. Schudł. Można by powiedzieć, że znika w oczach. Boję się, że coś sobie zrobi. Bywam u niego codziennie, gotuję, ale i tak prawie nigdy nic nie je. Staram się, ale uratować go możesz… tylko ty - spojrzał na mnie. A ja? Po prostu płakałem. Szloch wstrząsał moimi ramionami. Peter, nie… nie, nie, nie! Nie możesz przeze mnie tak bardzo cierpieć…
- Ja… - głos uwiązł mi w gardle. I zamiast coś powiedzieć, rozpłakałem się jeszcze bardziej. Charlie usiadł mi na kolanach i po prostu mnie przytulił, a ja się w niego wtuliłem.
- Carmel, idę teraz do Petera. Chodź ze mną, proszę - poprosił cicho.
- Na razie nie mogę… - powiedziałem słabo. Jakoś się uspokoiłem.
- Dobrze, rozumiem. - Ta, ciekawe, czy rozumiał. Pewnie uważał mnie za zwykłego tchórza. Albo naprawdę mnie rozumiał…
- Muszę sobie wszystko przemyśleć, poukładać. Wtedy będę gotowy do niego pójść - wyjaśniłem, a on wstał. Również wstałem.
- Idź do domu, odpocznij - uśmiechnął się do mnie lekko.
- Tak zrobię - odwzajemniłem uśmiech, chociaż wcale nie miałem ochoty się uśmiechać. A kiedy już patrzyłem, jak Charlie odchodził, zdałem sobie z czegoś sprawę. Z tego, że kocham Christiana. Ale wiem, że jeżeli Peter pozwoli mi do siebie wrócić, wybiorę jego. Bo go kocham bardziej. Ruszyłem powoli w stronę domu. Kiedy wchodziłem do środka, serce mocno mi biło. Ściągnąłem kurtkę i buty. Christian był w salonie i czytał jakąś książkę.
- Cześć - przywitałem się cicho i usiadłem mu na kolanach, obejmując go za szyję. Zaznaczył czytaną stronę i odłożył książkę na stolik za mną, po czym objął mnie w pasie.
- Cześć - cmoknął mnie w usta.
- Christian, kocham cię - powiedziałem po prostu.
- Wiem. Ja ciebie też - odpowiedział, po czym pocałował mnie czule.

1 komentarz:

  1. Hej,
    rozdział jest swietny, Peteepr bardzo cierpi, czemu nie poszedł z Charlim, jak sam stwierdził, że wrócił by do niego i wyznał Christianowi swoje uczucia...s
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń