wtorek, 12 lipca 2011

Nie chcę żyć bez twojej miłości.

    Ściągnąłem bluzkę i czekałem. Maksymilian przyszedł dopiero po chwili.
    - Możemy zaczynać? - Zapytał, uśmiechając się do mnie szeroko.
    - Pewnie - odwzajemniłem uśmiech. Maks kazał mi usiąść, a potem ściągnął koszulkę.
    - Gorąco - wyjaśnił, widząc moje pytające spojrzenie. Po chwili zaczął kreślić wzór tatuażu na moim lewym przedramieniu. Nawet nie zorientowałem się, kiedy skończył.
    - Miałeś już kiedyś robiony tatuaż? - Spojrzał na mnie. Jego twarz znajdowała się blisko mojej.
    - Nie… - zrobiło mi się trochę gorąco.
    - No dobrze… Jak się domyślasz, to boli. To znaczy… - zmarszczył lekko brwi. - Zależy, jaką masz granicę bólu.
    - Raczej niską. Nie lubię bólu - poskarżyłem się. Trochę, jak małe dziecko…
    - Myśl o czymś przyjemnym, wtedy powinno boleć mniej - uśmiechnął się leciutko, po czym… delikatnie musnął moje wargi swoimi. A potem, jakby nigdy nic, zaczął robić mi tatuaż, zostawiając mnie w głębokim szoku. Miał rację… Kiedy myśli się o czymś zupełnie innym, boli o wiele mniej.


    Tatuaż zrobiony. W zasadzie jestem zadowolony, ładnie to wygląda. Tylko… Tylko Maks i ten jego dziwny wzrok. Nie potrafiłem dojść do tego, dlaczego tak patrzył. Dlaczego każdy jego dotyk sprawiał, że mimowolnie drżałem i marzyłem o tym, aby dotknął mnie mocniej, pewniej.
    - Ile płacę? - Zapytałem, mając już na sobie koszulkę. Lewy rękawek podciągnąłem do góry.
    - Powiedzmy, że nic, jeżeli chodzi o pieniądze. Wolałbym twoje ciało - odpowiedział bez żadnego wahania czy zastanowienia. Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, ponieważ podszedł do mnie i pocałował mnie mocno. Otworzyłem szerzej oczy, mocno zaskoczony. Chciałem go odepchnąć, ale był silniejszy. Nieświadomie uchyliłem wargi, chcąc chyba krzyknąć, ale on był szybszy i wsunął język do wnętrza moich ust, zaczynając badać ich wnętrze. Pchnął mnie na ścianę, wkładając nogę między moje uda i zaczynając nią pocierać o moje krocze. Jęknąłem mimowolnie, drżąc. Po chwili jednak zebrałem się w sobie i z całej siły odepchnąłem go od siebie. Spojrzał na mnie z uśmiechem, a ja nerwowo przełknąłem ślinę.
    - Nie udawaj takiej cnotki. Przecież widzę, jak na mnie patrzysz. Jak drżysz pod moim dotykiem. Dlaczego nie pozwolisz sobie na chwilę zapomnienia? Twój chłopak nie musi wiedzieć.
    Nie odpowiedziałem nic, jednak w duchu przyznałem mu rację, zaraz się za to przeklinając. Cholera, cholera, cholera… Znowu do mnie podszedł, a ja nie potrafiłem uciec. A może nie chciałem…?
    - Chodźmy do mojej sypialni - postanowił, a ja pokręciłem przecząco głową.
    - Przestań się w końcu opierać. Byłeś kiedyś na dole? - Zapytał, podchodząc do drzwi wejściowych i zamykając je na klucz.
    - Raz… Ale to był gwałt - odpowiedziałem cicho. Wolałem nie wspominać o tym, że potem jeszcze kilka razy byłem na dole i było cholernie przyjemnie. Może mnie wypuści…? Ta, jasne, Remik, ty kretynie.
    - Mogę ci pokazać, jak bardzo jest to przyjemne.
    Dobra, potwierdzam, jestem kretynem.
    - A co, jeżeli ja nie chcę? - No, zmieniamy taktykę! Brawo za inteligencję, Remigiuszu…
    - Wiem, że chcesz - zaśmiał się, wyraźnie rozbawiony. Podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Poczułem jego ciepły oddech na swoich wargach i mimowolnie je uchyliłem. A on, oczywiście, skorzystał z zaproszenia, ponownie mnie całując. Tym razem jednak, pocałunek był delikatniejszy. Maks delikatnie gładził moje podniebienie, policzki, a potem zaprosił do zabawy także mój język. Po chwili wahania, dosłownie sekundzie, odpowiedziałem na zaproszenie. Teraz nasz pocałunek stał się bardziej żarliwy. Maks ścisnął moje pośladki, a ja oplotłem go nogami wokół pasa. Zaczął mnie nieść w stronę sypialni, a kiedy już znaleźliśmy się w środku, nogą zamknął drzwi i położył mnie na łóżku, wygodnie usadawiając się między moimi nogami. Otarł się lekko biodrami, wydobywając z moich ust cichy jęk. Po chwili jednak zmienił pozycję i teraz siedział mi na biodrach. Niemal od razu poczułem jego dłonie pod moją koszulką i jego język na mojej szyi. Zaczął robić mi malinkę, a ja wtedy się obudziłem. A co, jak Kuba to zobaczy? Co prawda, moją szyję zdobiły malinki spod ust mojego chłopaka, jednak na pewno zorientowałby się, że tą zrobił mi ktoś inny.
    - Maks, nie - powiedziałem stanowczo, a on spojrzał na mnie z lekko zmarszczonymi brwiami.
    - Dlaczego?
    - Bo nie. Bo mam kogoś, kogo bardzo kocham i nie chcę tego przekreślić jedną, bezmyślną zdradą.
    Maksymilian westchnął ciężko, jednak zszedł z moich bioder i bez słowa skierował się do studia. Poszedłem za nim. Otworzył drzwi i spojrzał na mnie.
    - Nie musisz płacić. Jednak jestem pewny, że jeszcze do mnie przyjdziesz - uśmiechnął się, a ja, nic już nie mówiąc, jak najszybciej wyszedłem.


    Do domu wróciłem ze sprzecznymi uczuciami. Miałem wyrzuty sumienia, a jednocześnie żałowałem, że jednak nie uległem Maksymilianowi. Jednak kiedy zobaczyłem Kubę, moje wątpliwości się rozwiały. Kocham go i nie chciałbym go stracić.
    - Cześć, Słońce - pocałowałem go w policzek, zastanawiając się, czy powiedzieć mu o pocałunku z Maksem teraz czy może później?
    - Cześć, Kochanie. Jak było? - Uśmiechnął się do mnie promiennie. No bo jeżeli powiem mu dzisiaj, to zepsuję mu urodziny. A chcę, aby ten dzień był dla niego wyjątkowy.
    - Nie tak źle. Tylko… - Ale z drugiej strony, jeżeli powiem mu jutro, to uzna, że po prostu chciałem się z nim ostatni raz przespać, więc i tak będzie źle. A nawet jeszcze gorzej. I nieważne, ile razy mu powiem, że go kocham i jak bardzo. I tak mnie znienawidzi.
    - Tak?
    Nie powiem mu. Nie mogę.
    - Nieważne, Kochanie - pocałowałem go krótko w usta. - Chcesz zobaczyć prezent?
    - Pewnie! - I znowu jego mentalność dziecka. Jak tu go nie kochać? No jak?
    - Wszystkiego najlepszego, Słońce - odsłoniłem tatuaż. Przez chwilę wydawało mi się, że Kubie aż się oczka zaświeciły.
    - Piękny… - szepnął, wodząc wokół niego palcami. - Dziękuję, Kochanie - wtulił się we mnie mocno, a ja go równie mocno przytuliłem.
    - Kocham cię… Pamiętaj o tym - szepnąłem mu wprost do ucha, a potem delikatnie podgryzłem jego płatek.
    - Ja ciebie też kocham - również szepnął, po czym odsunął się ode mnie. - Kiedy cię nie było, przygotowałem dla nas obiad. W sumie nie będzie romantycznie, bo jeszcze jest jasno, ale jak zasłoni się zasłony w oknach, to jest nawet, nawet. I zrobiłem kurczaka na słodko. Takiego, jak lubisz.
    W odpowiedzi po prostu uśmiechnąłem się do niego, dając się zaciągnąć do salonu. O tak, byłem głodny. Potwornie głodny. A Kuba wszystko przygotował idealnie. Dwie świeczki na środku stołu, czerwone, słodkie, wiśniowe wino. A ja mam te cholerne wyrzuty sumienia…


    Po romantycznym obiedzie poszliśmy do sypialni. A tam czekały na mnie truskawki i bita śmietana. Oczywiście, odpowiednio to wszystko wykorzystałem. Na Kubie. Stwierdził, że dzisiaj muszę rozpieszczać go bardziej niż zazwyczaj, bo to jedyny taki dzień w roku. Kochaliśmy się do rana.


    Rankiem wzięliśmy wspólny prysznic, a potem, zaraz po śniadaniu, usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy jakąś komedię na dvd. A ja cały czas gryzłem się z myślami, czy powiedzieć Kubie o zdradzie teraz czy później. Jeżeli powiem teraz, to chyba mnie zabije. A na pewno ode mnie odejdzie. Jeżeli powiem później, może być jeszcze gorzej, bo uzna, że długo to przed nim ukrywałem, zachowując się jakby nigdy nic. No dobrze, raz się żyje, jak to mówią…
    - Kochanie, muszę ci o czymś powiedzieć… - zacząłem, patrząc na niego dosyć niepewnie.
    - Tak? - Również na mnie spojrzał, uśmiechając się delikatnie.
    - Ale może… najpierw wyłącz film. Albo ja to zrobię. - Wstałem szybko z kanapy i wyłączyłem dvd. Stanąłem kilka metrów od Kuby, patrząc na niego. - Zdradziłem cię - wypaliłem tak po prostu. Uśmiech od razu zniknął z jego twarzy, ale już po chwili usłyszałem jego śmiech.
    - Słońce, naprawdę, nie żartuj tak więcej, bo przez chwi…
    - Nie żartuję - przerwałem mu. Cholera, cholera, cholera…
    - Remik, no… Weź przestań, bo zaraz naprawdę ci uwierzę - tym razem uśmiech Kuby był nieco mniej pewniejszy. Wstał i podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie.
    - Kuba, ja naprawdę… Wczoraj, z tym chłopakiem, który zrobił mi tatuaż. To znaczy, to był tylko pocałunek, bo w porę się opamiętałem, ale jednak… to była zdrada. Przepraszam… - podczas, gdy ja mówiłem mu to wszystko, on patrzył na mnie z niedowierzaniem, wciąż obejmując mnie w pasie. Jednak po dłuższej chwili mnie puścił i odszedł kawałek. Chyba przetrawił tą informację w myślach.
    - Jak… Ale… W moje urodziny, Ty… tak po prostu… - jąkał się. Zawsze to robił, kiedy był w głębokim szoku. A teraz na pewno był…
    - I mówisz mi o tym tak spokojnie?! - Krzyknął nagle. - Jesteś idiotą! Cholernym, pieprzonym idiotą… Kim on jest, co? Jest lepszy ode mnie? Ma lepszy tyłek?
    - Kuba, ja się z nim nie kochałem, to był tylko pocałunek…
    - TYLKO pocałunek? Chyba AŻ! Kim on jest?
    - To… - zagryzłem dolną wargę, patrząc na niego.
    - No? - Spojrzał na mnie ostro.
    - Ten model, Maks, którego malowaliśmy na zajęciach… - dokończyłem cicho. A Kuba nic nie odpowiedział, tylko podszedł do drzwi, ubrał buty i wyszedł. A ja westchnąłem, wściekły na samego siebie. Jestem idiotą.


    Pięknie. Druga w nocy, a Kuby nie ma. Zostawił telefon, więc i tak i tak nie mogę się do niego dodzwonić. Poza tym, gdyby miał go przy sobie, to wątpię, aby odebrał. Do swojego mieszkania też nie mógł wrócić, bo nie wziął kluczy. Portfel też zostawił. Zadzwoniłem chyba do wszystkich znajomych ze studiów, których miałem w kontaktach, czy może Kuba się z nimi skontaktował. Ale nie. Pozostaje mi czekanie…


    Do rana zdążyłem zadzwonić do wszystkich szpitali, a kiedy okazało się, że w jednym z nich leży Kuba, miałem jak najgorsze przeczucia. Na miejscu byłem w ciągu kilkunastu minut. Od razu udałem się do recepcji, a zaraz potem do sali, w której leżał Kuba. Przez szybę w drzwiach zobaczyłem, że nie śpi, tylko tępo wpatruje się w sufit. Wszedłem niepewnie do środka.
    - Cześć… - przełknąłem ślinę, patrząc na niego niepewnie.
    - Cześć - odpowiedział cicho. Podszedłem do niego, biorąc za dobry znak to, że mi odpowiedział. Mógł mnie przecież wyprosić.
    - Co się stało? - Zapytałem od razu, przysuwając sobie krzesełko. Kuba, widząc to, wyciągnął rękę w moim kierunku.
    - Usiądź obok mnie - powiedział. Złapałem jego dłoń i usiadłem, w duchu ciesząc się jak dziecko.
    - Kocham cię - szepnąłem.
    - Ja ciebie też kocham. Ale… ta zdrada… sam rozumiesz, zabolało mnie to. Bardzo.
    - Wiem, Kochanie, i bardzo cię przepraszam. To już nigdy się nie powtórzy - pogładziłem go dłonią po policzku. - Ale dlaczego tu leżysz? Co się stało?
    - Ktoś… Ktoś próbował mnie zgwałcić. Pobił mnie i już miał… zrobić to - przełknął ślinę.
    - Ale…? - Mocniej ścisnąłem jego dłoń. Jaki psychopata mógł chcieć skrzywdzić moje Kochanie? W tej chwili miałem ochotę tego kogoś po prostu zabić. Ale z drugiej strony… Wiem, że nie mógłbym żyć z myślą, że zabiłem człowieka. Nawet takiego śmiecia.
    - Ktoś to wszystko zauważył i on uciekł… - szepnął słabo, po czym zakrył usta dłonią.
    - Wszystko w porządku? - Zapytałem z niepokojem. Ta, genialne pytanie… Chcieli go zgwałcić, a ja pytam, czy wszystko w porządku.
    - Niedobrze mi na samo wspomnienie - szepnął. - Ale dobrze, że jesteś - uśmiechnął się delikatnie. - Nie zdradzaj mnie więcej. Nie zniósłbym tego.
    - Nie zrobię tego, Kochanie. Nigdy więcej.
    Nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, że okłamuję samego siebie…

1 komentarz:

  1. Pierwszy komentarz.? Iiip.<3 A tak w ogóle tio, jakoś dziwnie... em... Nie wiem, ciemu, ale myślałam, zie go brum brumek potrąci.xD Ja wiem, zie Ty to zrobisz, ale i tak żyję w głupiej nadziej, że Remigiusz będzie wierny i zostanie przy Kubusiu, który swoją drogą mnie denerwuje...
    Ja ciem dalej.! Ty wiesz na kogo ja czekam.? ;> I ja go chce.<3 Pisz szybciutko, Kochanie.<3
    Taya.

    OdpowiedzUsuń