wtorek, 12 lipca 2011

Peter&Dominic cz. 2

     Mama i Brian wrócili dopiero pod wieczór. Katy zaciągnęła ich jeszcze do cyrku, a potem do Wesołego Miasteczka. Jak zareagowali na Adę? Dosyć pozytywnie. Szczególnie ucieszyła się właśnie Katy. A mama powiedziała, że Dominic musi spać w moim pokoju, bo nigdzie indziej nie ma miejsca. W środku niemal skakałem z radości, ale mamie odpowiedziałem tylko: „Dobrze, mamo.“, a potem wzruszyłem ramionami.
- To ty śpij na łóżku, a ja się wyśpię na podłodze - mruknąłem, kiedy tylko zostaliśmy sam na sam z Dominiciem w pokoju.
- No ty chyba żartujesz? - spojrzał na mnie, jak na wariata, a potem jego wzrok padł na łóżko. - Wiesz, Peter, masz dosyć duże łóżko, w dwójkę się na nim zmieścimy. - Teraz znowu patrzył na mnie. A mnie na chwilę zawiesiło.
- Na pewno chcesz? - zapytałem cicho. Dominic podszedł do mnie, objął mnie i pocałował mnie w czoło. A mi się zrobiło tak ciepło…
- Na pewno - powiedział miękko. - Ale najpierw musimy się wykąpać. Idź pierwszy - pocałował mnie w policzek.
    Poszedłem więc wziąć prysznic. Czułem, jak ciepła woda spływa po moim ciele. „Czy jestem szczęśliwy?“ - nagle to pytanie pojawiło się w mojej głowie. Gdybym jeszcze tylko potrafił sam sobie na nie odpowiedzieć. Kiedy już się wytarłem i ubrałem świeże bokserki, spojrzałem w lustro. I co? Zwykły chłopak, który szuka szczęścia. Nie tylko w miłości, ale także w ludziach. A miłość to domena ludzi, czyż nie? Chociaż, moim zdaniem, zwierzęta też potrafią kochać. I to tak zajebiście mocno, że czasami mocniej od ludzi. Wyszedłem z łazienki, a Dominic spojrzał na mnie jakoś tak… no nie wiem. "Szczególnie" - to chyba odpowiednie słowo.
- Jak ty seksownie wyglądasz - uśmiechnął się, mijając mnie i znikając w łazience.
- Spadaj! - powiedziałem do drzwi, a w odpowiedzi usłyszałem śmiech. Dobre jest chociaż to, że nie zauważył, jak się rumienię. Podszedłem do łóżka i poprawiłem poduszkę. Zaraz, zaraz… Mama nie przyniosła drugiej poduszki i kołdry? No nic, trzeba do niej iść. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do sypialni mamy, nie zauważając jej nigdzie indziej. Już miałem zamiar zapukać, ale wtedy ktoś pociągnął mnie za dłoń. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem, że to Katy. Kiedy już odciągnęła mnie kawałek od drzwi, zaczęła bardzo cicho mówić:
- Mama powiedziała, że nikt nie ma tam wchodzić, bo ona bawi się z Brianem w małpki.
    A potem uśmiechnęła się do mnie i poszła do pokoju. Jakie małpki? Jakie, kurwa, małpki? I nagle mnie oświeciło… seks. To jest ohydne, o blee. Kiedy wszedłem do pokoju, Peter stał przed lustrem i rozczesywał włosy. Zapatrzyłem się na tę czynność. A na sobie miał tylko bokserki. Gdybym teraz do niego podszedł… Obok stoi łóżko, nie ma żadnej przeszkody. Zamknąć pokój na klucz. A potem on całowałby i lizałby każdy skrawek mojego ciała, a ja jęczałbym tak, żeby jeszcze bardziej go podniecić… Stop! Zaraz mi się zrobi za ciasno z bokserkach.
- Peter, wszystko gra? - zapytał, podchodząc do mnie.
- Tak, oczywiście - uśmiechnąłem się lekko. - Ale mamy tylko jedną poduszkę i jedną kołdrę.
- Tak? To dobrze. - Dominic podszedł do łóżka. - Śpisz przy ścianie?
    Stanąłem przy łóżku i skinąłem głową. Potem wsunąłem się pod kołdrę i poczekałem na Dominica. Kiedy już znalazł się przy mnie, było mi tak jakoś dziwnie… I miałem dylemat. Przytulić się do niego, czy nie? Dominic wstał, aby zgasić światło, a potem ponownie poczułem, jak kładzie się obok mnie.
- Peter?
- Hm?
- No przytul się już - uśmiechnął się do mnie ciepło. Westchnąłem cichutko, zaskoczony. Jednak przytuliłem się do niego, a on objął mnie ramionami.
- Dominic, ja… jak zacznę w nocy krzyczeć, to nie wołaj nikogo, dobrze? - spojrzałem mu w oczy.
- Krzyczeć? - zdziwił się.
- Tak, bo widzisz, czasami miewam koszmary. Kiedyś śniły mi się codziennie, ale od jakichś dwóch lat jest lepiej.
- Ale dlaczego? - pytał dalej.
- Bo…
    I mam mu opowiedzieć o tym, co mnie spotkało w dzieciństwie? No nic, raz się żyje. Poza tym, chyba mu ufam.
- Urodziłem się i wychowywałem w szczęśliwej, zgodnej rodzinie, ale do czasu. Mój tata zmarł, kiedy miałem dziewięć lat. Mama po jakimś roku znalazła sobie kogoś, kogo kochała i komu ufała. Szybko się do nas wprowadził. Na początku było jak w bajce. Mamie zastąpił ukochanego, a mi ojca. Ślub miał być w grudniu, miałem już wtedy jedenaście lat. Ale pewnego dnia on się upił i przyszedł do mojego pokoju. W ręku miał pas. I zaczął mnie po prostu bić. Nieważne, czy to była ręka, noga, brzuch, głowa. Na plecach zostały mi blizny, ale są ledwo widoczne. Rozcinał mi skórę, bijąc mnie. Nie reagował na moje krzyki. Mama wtedy jeszcze była w pracy, a Katy u opiekunki. Kiedy skończył, za włosy zaciągnął mnie pod prysznic i puścił zimną wodę. Potem kazał mi się wytrzeć. Nie miałem już siły, ale jakoś dałem radę. Potem przyniósł mi ubrania, które skutecznie zakrywały całe moje ciało. Ubrałem się i poszedłem spać. Rano nie powiedziałem nic mamie. I to zaczęło się powtarzać. Za każdym razem, kiedy w domu zostawaliśmy tylko ja i on, bił mnie. W końcu któregoś dnia pękłem i pokazałem swoje nagie ciało mamie. W jej oczach widziałem przerażenie. Kazała mu się wynosić. Wyniósł się, ale te wspomnienia i tak zostały. Wiem, to może trochę banalny powód, aby miewać koszmary, ale jestem słaby psychicznie, przepraszam. - Dopiero teraz zamknąłem oczy, dając łzom swobodnie popłynąć. Dominic otarł słone krople.
- Peter, to nie twoja wina, nie masz za co przepraszać, wiesz?
- Wiem, ale ja… czuję się po prostu winny temu, że skrzywdziłem mamę. Ona tak bardzo go kochała, a ja to wszystko popsułem.
- Nie, kochanie. Mylisz się. To on wszystko zepsuł. Gdyby cię nie bił, nie musiałby odchodzić, prawda? Ale wiesz, jest jeden plus. - Uśmiechnął się delikatnie.
- Jaki? - pociągnąłem nosem.
- Teraz twoja mama poznała mojego tatę, a ja ciebie. - Pocałował mnie w czubek nosa.
- Masz rację - uśmiechnąłem się lekko.
- A teraz śpij. Jestem przy tobie.
    Dominic wplątał palce w moje włosy i zaczął mnie głaskać po głowie. Z lekkim uśmiechem na twarzy zasnąłem, pełen nowych nadziei. I bez poczucia winy.


    Obudziłem się, kiedy na zewnątrz już było jasno. Dominica nie było w łóżku. Wstałem więc i ubrałem się, a potem poszedłem do kuchni. Mama, Brian i Dominic siedzieli przy stole, a Katy kucała obok Ady i ją głaskała.
- Dzień dobry - usiadłem przy stole.
- Dzień dobry - odpowiedzieli mi wszyscy równocześnie, a Dominic uśmiechnął się do mnie lekko i mrugnął do mnie.
- Jak się spało? - zapytał, kiedy już zrobiłem sobie kanapkę.
- Doskonale - uśmiechnąłem się lekko do niego i zacząłem jeść. Kiedy skończyłem, wypiłem szklankę soku i spojrzałem na mamę.
- Mamo?
- Słucham cię, kochanie?
- Ja… - mam zamiar jej powiedzieć, że jestem gejem. Nie wiem, czy ją zranię, ale muszę jej o tym powiedzieć. Dalsze okłamywanie jej nie ma sensu. Szczególnie, że pojawił się Dominic.
- No, mów - uśmiechnęła się do mnie.
- Jestem gejem - powiedziałem cicho, patrząc na nią z lekkim przerażeniem. A co, jak zaraz wyrzuci mnie z domu?
- Synku, wiem, że masz nieco inne poczucie humoru niż inni, ale takie żarty mogą u kogoś spowodować zawał, wiesz?
    Nie uwierzyła mi? Nie uwierzyła mi!
- Ale ja mówię prawdę. Jestem gejem.
    Mama na chwilę zapomniała chyba, jak się mówi, bo po prostu siedziała i patrzyła na mnie. Po chwili odezwał się Brian:
- Kochanie, jeżeli masz zamiar na niego krzyczeć, to tego nie rób. Mieć syna geja nie jest tak źle. Wiem, bo Dominic także jest gejem.
    Mama spojrzała na Dominica, a potem znowu na mnie. Po chwili, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, uśmiechnęła się do mnie.
- Nie mam zamiaru na ciebie krzyczeć, bo matka powinna we wszystkim akceptować swoje dziecko. Jej miłość jest bezwarunkowa.
    Nie wiedziałem, co powiedzieć. Po chwili usłyszałem ten piękny śmiech i lekkie puknięcie w ramię.
- Peter, nie bądź taki sztywny i nie otwieraj buzi, bo wyglądasz, jak rybka.
    Spojrzałem na niego z chęcią mordu w oczach, na co on tylko jeszcze bardziej się roześmiał.
- A masz kogoś na oku? - zapytała nagle mama. Tym razem spojrzałem na Dominica bezradnie, a potem przeniosłem spojrzenie na rodzicielkę.
- Ja… Chyba tak…
- Chyba? - zapytał Peter i moje spojrzenie pełne żądzy mordu znowu w niego trafiło.
- Tak, chyba. - Uśmiechnąłem się do niego bezczelnie, a mu w końcu zniknął z twarzy ten złośliwy uśmieszek.
- Mamo, idziemy już do kina? - Katy podeszła do stołu. Znowu idą do kina? W zasadzie mi to pasuje, zostanę sam na sam z Dominiciem.


    Kiedy cała trójka poszła już do kina, ja i Dominic nadal siedzieliśmy przy stole.
- Co miało znaczyć „chyba“? - zapytał chłopak, patrząc na mnie.
- Nie wiem - wzruszyłem obojętnie ramionami i wstałem od stołu. Poszedłem do swojego pokoju i spojrzałem za okno. Dzisiaj było nawet ładnie, słonecznie.
- Ale podobam ci się, prawda? - zapytał, stając za mną. Ponownie wzruszyłem ramionami.
- Peter, proszę cię… nie baw się tak ze mną.
- Nie bawię się. Po prostu za dużo wrażeń jak na wczorajszy dzień i noc, nie sądzisz? Mam mętlik w głowie. A jego głównym powodem jesteś ty. - Odwróciłem się w stronę Dominica. Czy on… ma łzy w oczach?
- Dominic? - zapytałem cicho, a on pociągnął nosem. Po jego policzkach popłynęły łzy.
- Dlaczego taki jesteś? Taki… obojętny. Jakbym cię w ogóle nie obchodził.
- Obchodzisz mnie. - Przytuliłem go. - Obchodzisz, i to bardzo. Podobasz mi się, bardzo cię lubię…
    Kocham.
- Ja ciebie… kocham, wiesz?
    Drgnąłem lekko i odchyliłem się tak, aby spojrzeć mu w oczy.
- Kochasz? - zapytałem cicho. Skinął głową.
- Ja… ja ciebie też - uśmiechnąłem się do niego ciepło. - Pocałuj mnie - szepnąłem i przymknąłem oczy. Po chwili poczułem, jak przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze, więc rozchyliłem lekko usta. Po chwili zaczęliśmy się całować, na początku delikatnie i czule, a z każdą chwilą coraz bardziej zachłannie i namiętnie. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Dominic uśmiechał się tak uroczo, że aż miałem ochotę rozpłakać się ze szczęścia. Wreszcie znalazłem swoją miłość. Tą jedyną, mam nadzieję.
- Peter, zostaniesz moim chłopakiem? - zapytał cicho.
- Oczywiście.


    Mama i Brian z uśmiechem przyjęli wiadomość o tym, że ja i Dominic jesteśmy razem. Katy do końca jeszcze tego chyba nie rozumiała, ale też się cieszyła. A ja? Po prostu wreszcie pojąłem, co to szczęście.

1 komentarz: