wtorek, 12 lipca 2011

Pomiędzy tobą a własnym szczęściem... wybrałem.

      W połowie lipca nie miałem już siły na nic. Nie spotykałem się już z przyjaciółmi, nie odwiedzałem rodziny. Miałem wszystkiego dosyć. Na swoje urodziny Nathaniel urządził sobie orgię. Ta.. Dwudziestego odwiedził mnie Michael. Na początku nie chciałem go wpuścić, ale gdy zobaczył zaczerwienione oczy, sam wszedł. Zrobił nam herbaty i usiedliśmy w salonie.
- Carmel… - zaczął.
- Tak? – podniosłem wzrok, aby na niego spojrzeć.
- Co się z tobą dzieje? Ostatnio w ogóle cię nie widuję, a dziś płakałeś. Stało się coś?
Czyżby to była moja szansa na ucieczkę? Taak, chciałem uciec. Tak mi nakazywał rozum. Serce mówiło całkiem coś innego. Cóż więc miałem zrobić? Opowiedziałem wszystko Michaelowi. Gdy skończyłem, spojrzał na mnie i mnie spoliczkował. Złapałem się za uderzone miejsce i spojrzałem na niego.
- Michael… - zacząłem, ale nie dał mi skończyć:
- Kompletnie oszalałeś? Idioto! Co ci jeszcze zrobił?
- Nic… Wszystko ci powiedziałem. Michale… ja go kocham – spojrzałem na niego poważnie.
- I mam to gdzieś! Na razie zamieszkasz u rodziców. Kiedy on wraca? – spojrzał na zegarek.
- Za trzy godziny… - tak właściwie to nie wiem nawet, gdzie Nathaniel wyszedł.
- To chodź, pomogę ci się spakować – poszedł w stronę sypialni. Cóż, poszedłem za nim. Nareszcie będę wolny. Może nawet o nim zapomnę? I o chorej miłości do niego…


        Rodzicom po prostu powiedziałem, że się rozstaliśmy, nic więcej. Michael opowiedział wszystko Caroline, która siedziała teraz u mnie i namawiała mnie do czegoś, czego nie chciałem.
- Caroline, zrozum… - zacząłem powtarzać jej po raz kolejny, a ona po raz kolejny mi przerwała:
- Nie, Carmel. To ty zrozum. Musisz go podać na policję. On cię gwałcił, bił. I w ogóle, jak ty to sobie wyobrażasz? Będziesz chodził do niego na zajęcia i udawał, że nic się nie stało?
- Tak, właśnie tak. Słuchaj, podam go na policję i co? – wzruszyłem ramionami.
- No zajmą się nim – Carol klepnęła się obiema rękoma w uda.
- Ta, jasne. I będą ciągali mnie po sądach.
- Tak, Carmel, będą. A twoje zeznania plus zeznania jego byłej żony wsadzą go na jakieś… od pięciu do dziesięciu lat. Nie wiem, nie znam się na tym. – Pokręciła głową.
- Dobra – westchnąłem. – Spotkam się z nią i porozmawiam.
- I właśnie to chciałam usłyszeć – uśmiechnęła się i puknęła mnie pięścią w ramię.


        Nazajutrz wziąłem do rąk książkę telefoniczną i znalazłem numer Kate. Bez owijania w bawełnę poinformowałem ją o tym, co zrobił mi Nathaniel. Oczywiście, oszczędziłem szczegółów. Umówiliśmy się na spotkanie po południu. Potem położyłem się z powrotem do łóżka. Za pięć dwunasta zacząłem się ubierać. Potem wyszedłem z domu i metrem dojechałem na miejsce spotkania. Byliśmy umówieni w małej kafejce w centrum miasta. Na miejscu byłem o trzynastej. Kate czekała już na mnie.
- Dzień dobry – przywitałem się i usiadłem naprzeciw niej.
- Dzień dobry – kobieta zlustrowała mnie wzrokiem.
- Jestem Carmel Placebo. – Podałem jej dłoń.
- Kate Allblue. Mówmy sobie po imieniu, tak będzie nam łatwiej. – Uśmiechnęła się, ściskając moją dłoń.
- Oczywiście. – Odwzajemniłem uśmiech.
- Wspominałeś przez telefon, że Nathaniel cię bił. Nie rozumiem tylko jednego.
- Słucham?
- Dlaczego cię bił? Przecież byłeś tylko jego kolegą.
No tak. Przez telefon nie powiedziałem jej, że byliśmy razem i, że Nathaniel mnie gwałcił.
- Nie powiedziałem ci, że ja i on… byliśmy razem – spuściłem wzrok.
- Aha… Wiesz, jakoś niespecjalnie mnie dziwi, że miał chłopaka. Między innymi z tego powodu rozwiedliśmy się. Zdradzał mnie z mężczyzną.
- Rozumiem. A inne powody? Jeśli można wiedzieć – spojrzałem Kate uważnie w oczy.
- Bił mnie i… gwałcił. – Spuściła głowę.
- Mnie też – westchnąłem ciężko. – Wychodzi na to, że nasze wspólne zeznania wsadzą go na ładnych parę lat. Bo przy rozwodzie nie powiedziałaś sądowi, że bił cię i gwałcił?
- Nie. Powiedziałam tylko o zdradzie.
- W takim razie czas ochronić następną osobę, która się w nim zakocha.


        Następne dni polegały na zeznaniach na policji. Razem z Kate tam jeździliśmy. Nasze oskarżenia były dobre, ale policja potrzebowała jeszcze dowodów. I tu był problem. Tak, racja, były okrwawione pościele, dywany, ściany. Ale wszystko było dokładnie wyczyszczone przez wspaniałomyślnego Nathaniela.
- I co zrobimy? – zapytałem Kate. Siedzieliśmy w jej domu w salonie na jasnej kanapie. Fotele stały naprzeciw niej a pomiędzy był mały stoliczek do kawy. Ściany były jasno-zielone, a na nich wisiały obrazy.
- Czy Nathaniel nie nagrywał tego, co… - urwała.
- Tak?
Westchnęła.
- Jak cię gwałcił?
To pytanie mnie zaskoczyło. Było jednak mądre i całkiem na miejscu.
- Chyba tak… Tak, nagrywał. Ale nie wiem, gdzie ma kasety. Najpewniej w swoim mieszkaniu.
- I trzeba się tam dostać. Może powiemy policji zamieszanej w tą sprawę, aby załatwiła sobie nakaz na przeszukanie jego mieszkania?
- Genialny pomysł! Dobrze, kiedy idziemy?
- Teraz? – Kate wstała.
- Pewnie – również wstałem.
Wyszliśmy z jej mieszkania, wsiedliśmy w jej samochód i pojechaliśmy na posterunek policji. Wszystko poszło zgodnie z planem i już po godzinie my byliśmy w swoich mieszkaniach a policja w mieszkaniu Nathaniela. Ah, zapomniałem wspomnieć… Kupiłem sobie mieszkanie. Ładne, przytulne. Urządziłem je po swojemu. Ściany są kolorowe, co daje efekt tęczy. Meble są w kolorze czerwonego brązu.


        Nagrania rzeczywiście były w mieszkaniu Nathaniela. Teraz już mieliśmy dowody, policja je miała, więc mogli go oskarżyć. Zamknęli go w areszcie. Czekaliśmy na proces. Datę wyznaczyli na siódmego sierpnia. Razem z Kate ogromnie się cieszyliśmy. Ale wiecie, co mnie dziwi? To, że nie próbował mnie szukać po tym, jak uciekłem. Może mu się po prostu znudziłem?


        Nie wspominałem jeszcze o naszym adwokacie, prawda? Ma na imię Peter i jest, cóż… nieziemsko przystojny. Ma długie blond włosy, morskie oczy, prosty nos i delikatnie zarysowaną szczękę. Barwy jego głosu mógłbym słuchać cały czas. Czy zakochałem się? Nie, to za mocne słowa. Ale jestem nim zauroczony. Wspominałem o jego ustach? Nie… Usta ma wąskie, malinowe. Chciałbym je kiedyś pocałować. Niestety zauważyłem, że jest popularny wśród kobiet. Niedawno miałem okazję zaobserwować, jak idzie ulicą. Każda się za nim obejrzała. A on? On tylko szedł, zadowolony z siebie, uśmiechając się tak jakby z… wyższością? Właśnie ta cecha mnie w nim odrzucała. Był narcyzem. Udowadniał to na każdym kroku. Ignorował ludzi, nie pomagał innym, myślał tylko o sobie. Jeśli już był tym gejem, w co wątpię, to o zainteresowaniu z jego strony mogłem tylko pomarzyć. Przecież nie zwróciłby uwagi na mnie, dzieciaka z bogatej rodziny. Tak, właśnie, dla niego byłem dzieciakiem. On miał trzydzieści lat i był doświadczonym adwokatem. Natomiast ja studiowałem, żyłem z pieniędzy rodziców. Byłem dla niego nikim.

1 komentarz:

  1. Hej,
    przyjaciel mu pomógł się uwolnić, połączył siły z byłą żoną Nathaniela, no właśnie nawet nie próbował szukać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń