- Czego się pan napije? – zapytał, wchodząc do salonu i kładąc klucze od drzwi wejściowych na stoliczku. Zamknął mieszkanie na klucz?
- Dziękuję, niczego – założyłem nogę na nogę i oparłem się nieco pewniej o oparcie fotela.
- Obawiam się, że nie mam napoju o nazwie „nic” – uśmiechnął się, siadając na fotelu naprzeciw mnie.
Zaśmiałem się krótko. W zasadzie pierwszy raz widzę go nie ubranego w garnitur. Miał na sobie rozpiętą koszulę, która była rozpięta od góry na cztery guziki. Do tego miał ubrane czarne jeansy. Długie blond włosy układały mu się na ramionach i opadały swobodnie w dół. Czułem od niego perfumy, których używałem… ja. Widocznie mamy taki sam gust, jeżeli o to chodzi.
- Może zaczniemy od tego, czy chciałby pan, aby fragmenty nagrań były odtworzone na sali? – zapytał, odgarniając włosy za prawe ucho.
- Ale konkretniej… Nie. Zdecydowanie nie – pokręciłem głową. – Sąd na pewno już je widział.
- Faktycznie. Dobrze. Może przejdziemy na „ty”? – zapytał nagle.
- Oczywiście. Carmel – podałem mu dłoń.
- Peter – uścisnął ją delikatnie. – Dobrze. Jutro masz być pod sądem o dziesiątej. Rozprawa zaczyna się o dziesiątej trzydzieści.
- Pewnie, będę. Coś jeszcze?
- Nie, wszystko mamy przecież ustalone.
- To będę się zbierać.
Już chciałem wstać, ale Peter uniósł dłoń w celu zatrzymania mnie.
- Carmel, widzisz, powodem naszego spotkania akurat w moim domu nie jest jutrzejsza rozprawa. Chciałbym z tobą porozmawiać… - zastanowił się przez chwilę – osobiście.
Uniosłem nieznacznie brwi, co on jednak wychwycił i kontynuował:
- Chciałbym cię bliżej poznać. Zaintrygowałeś mnie… - ostatnie słowa niemal wyszeptał.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Gryzłem się chwilę, czy po prostu wyjść czy zostać i kontynuować rozmowę.
- Carmel?
Odchrząknąłem.
- A czym cię zaintrygowałem?
- Twoją postawą. Pomimo krzywdy, jaką tobie wyrządzono, trzymasz się i idziesz śmiało przez życie.
- Peter, bo ja… to wcale nie jest tak, że się nie załamałem. Po prostu otrząsnąłem się w odpowiednim momencie. A wniosłem oskarżenie przeciw niemu tylko dzięki Caroline i Kate.
- A jednak. Zniechęcam cię swoim narcyzmem? – zapytał, nagle zmieniając temat.
- Szczerze? Tak. – odpowiedziałem, patrząc mu prosto w oczy.
- Tak myślałem. Ale wiesz, nie jestem taki bez powodu. – Westchnął, przymykając oczy i zakładając nogę na nogę. Wyrażał postawę zamkniętą. Czyżby się bał lub wstydził? Nie odzywałem się. Chciałem, żeby sam z siebie się przede mną otworzył. Zacisnął wargi i po chwili kontynuował.
- Kiedy miałem jedenaście lat, umarł mój tata. Mama udawała twardą, ale widziałem i słyszałem, jak po nocach płacze. Jakiś rok później przedstawiła mi swojego… chłopaka, jeśli tak to można ująć. Facet miał czterdzieści pięć lat, był bogaty, miał pozycję. Matka chyba bardziej poleciała na jego kasę niż na jego wygląd i charakter. Nie miałem jej tego za złe, bo tata zostawił po sobie długi. Rozumiałem ją. Ale nie zmieniało to faktu, że nie lubiłem Carla. Był… dziwny. Gdy tylko z nami zamieszkał, zaczął obsypywać mnie i mamę prezentami. A potem zaczęło się piekło… Pierwszy raz uderzył mnie w twarz. Spoliczkował. Bo zapomniałem po sobie pozmywać. Potem było tylko gorzej. Bił mnie za wszystko. Mama udawała, że nie widzi siniaków i mojego bólu. Cóż… jej wybór. Moje piekło trwało do końca liceum. Potem poszedłem na studia. Przez ten czas nauczyłem się, że dbać można i należy tylko o siebie. Przestałem zwracać uwagę na krzywdę innych. Dlatego jestem adwokatem. Nie współczuję moim klientom. Chociaż może czasami… Mniejsza. Chciałbym, Carmel, aby ta rozmowa została między nami, dobrze? – otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Oczywiście.
Byłem zaskoczony jego wyznaniem. Nie spodziewałem się po nim aż takiej szczerości i otwartości.
Następnego dnia pod sądem byłem już o dziesiątej, bo najzwyczajniej miałem tremę. Normalnie jak przed sprawdzianem w szkole. Ta… Ku mojemu zdziwieniu, Peter już na mnie czekał.
- Wiedziałem, że przyjedziesz wcześniej – powitał mnie uściskiem dłoni.
- Mam tremę.
- To normalne. – Westchnął.
- Tsa…
- Ja też mam tremę.
- Ty? – uniosłem brwi.
- Tak. Chciałbym, żeby ten drań dostał dożywocie.
- To raczej mnie powinno na tym zależeć – mruknąłem.
- Tak, ale mnie też.
- Dlaczego?
Peter spojrzał na mnie dziwnie, nic nie mówiąc. Też nic już nie powiedziałem, denerwując się rozprawą. Po paru minutach przyszła Kate. Przywitała się krótko z blondynem i zamieniła z nim parę słów. Potem usiadła obok mnie.
- Cześć.
- Cześć.
- Carmel, co masz zamiar robić po rozprawie? – zapytała.
- W sensie?
- W sensie… Wyjeżdżasz gdzieś czy zostajesz w mieście?
- Zostaję. A ty?
- Wyjeżdżam. Zabieram dzieci do Hiszpanii i chcę tam zamieszkać na stałe.
- Aha… Cóż, to dobrze. Bo rozumiem, że chcesz się oderwać od przeszłości?
- Tak.
Rozprawa trwała długo. Nathaniela za gwałty i pobicia skazano na dziesięć lat. Cieszyło mnie to, a jakże. Peter spisał się znakomicie. Po wszystkim pożegnałem się z Kate.
- Teraz, mój drogi, zabieram cię na drinka. – Nieoczekiwanie tuż obok mnie pojawił się Peter. Podskoczyłem wystraszony.
- Chcesz, żebym zszedł na zawał?
- Oczywiście, że nie – roześmiał się.
- Mówisz, że zabierasz mnie na drinka? – uniosłem nieznacznie brwi.
- Tak. Skusisz się?
- A pewnie.
Poszliśmy. Gdy weszliśmy do baru, uderzył mnie zapach alkoholu i dym papierosowy. Wspominałem już, że nienawidzę papierosów? Zacząłem kaszleć a oczy zaszły mi łzami.
- Może chcesz wyjść? – zapytał Peter.
- Nie, jest dobrze. – Powoli się uspokajałem.
- To chodź, usiądziemy w jakimś ustronniejszym miejscu.
Chwycił mnie za rękę i poprowadził do stolika w kącie. Usiedliśmy i zamówiliśmy drinki.
- A ty? – spojrzałem na niego.
- Co ja? – jasne, Carmel. Wyrażaj się jaśniej, idioto.
- Palisz?
- Nie – roześmiał się. – Nie chcę sobie psuć cery i włosów.
- Ah, no tak – odgarnąłem grzywkę z czoła.
- A ty?
- Nie. Ale kiedyś popalałem. W liceum.
- Tak, jak każdy – ponownie się roześmiał.
- Też popalałeś?
- Tak. I żałuję.
W tym momencie przynieśli nasze drinki. Od razu trochę upiłem, chcąc się rozluźnić.
- Carmel, powiedz mi… - spojrzał mi prosto w oczy.
- Hmm?
- Jesteś homoseksualistą. A pociągały cię kiedykolwiek dziewczyny?
- Nigdy – pokręciłem głową na potwierdzenie moich słów.
- Rozumiem.
Zapadła niezręczna cisza. Jednak chyba tylko dla mnie niezręczna, ponieważ Peter cały czas uśmiechał się tajemniczo.
- A ty… - zawahałem się chwilę.
- Tak?
- Masz kogoś?
Znowu się roześmiał. Zaczynam odnosić wrażenie, że doskonale się bawi moim kosztem.
- Nie. Jeszcze niedawno miałem. Jednak Charlie stwierdził, że jestem zbyt egocentryczny i zerwał ze mną. – Wzruszył ramionami.
Nie odpowiedziałem. W mojej głowie pozostały tylko dwie informacje. Otóż, że jest sam oraz, że jest gejem. Reszta wieczoru minęła nam bardzo miło.
Hej,
OdpowiedzUsuńtak podejrzewałam, dlaczego chciał się spotkać w mieszkaniu i to tylko z Carmelem... Nathaniel został skazany, może będzie utrzymywał kontakt z dzieciakami...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia