- Chris, więcej optymizmu, będzie okej – Russell pocałował swojego chłopaka czule w czoło. Zarzucił na siebie swój czarny płaszcz i zabrał się za zawiązywanie glanów. Blondyn patrzył na niego sceptycznie podczas zawiązywania swoich adidasów. Nie byli ubrani jakoś specjalnie elegancko. Chociaż może powinni? Wizyta u rodziców Russella na pewno będzie stresująca. Może i nawet niemiła, biorąc pod uwagę ojca czarnowłosego, Matthew.
- A skąd możesz to wiedzieć? Pamiętam pierwsze spotkanie z Twoim tatą i to, jak zareagował na wieść o tym, że jesteś gejem i masz chłopaka – naburmuszył się Chris.
- Znam swoją mamę, wyperswadowała mu to – przewrócił oczami, wzdychając.
- Na pewno? – blondyn uniósł brew, ubierając kurtkę.
- Na pewno – cmoknął go w usta. Wyszli z mieszkania, zakluczając je.
- Dzień dobry – otworzyła im Evelyn. – Wejdźcie, rozgośćcie się – uśmiechnęła się, przepuszczając ich w progu. Russell i Chris zdjęli buty oraz kurtki. Kobieta zaprowadziła ich do jadalni, gdzie stał ciepły posiłek. Jej męża nigdzie nie było widać.
- Siadajcie. Matthew! – krzyknęła. – Już przyjechali!
- Dzień dobry – mruknął niezbyt zadowolony mężczyzna, wchodząc do kuchni.
- Dzień dobry – odpowiedzieli jednocześnie Chris i Russell.
Wszyscy usiedli przy stole i zaczęli nakładać sobie kurczaka.
- No więc, chłopcy. Co tam u Was? – zagadnęła Evelyn, gdy już wszyscy siedzieli w salonie.
- Cudownie, mamo – odpowiedział brunet, całując blondyna w policzek na potwierdzenie. Chris uśmiechnął się lekko i kiwnął głową. Matthew prychnął pod nosem:
- Ciągle nie rozumiem, jak tak można. Oboje jesteście facetami.
- Można, tato. Kochamy się i jesteśmy szczęśliwi. A dzisiaj chcielibyśmy Was zaprosić na nasz ślub. – oznajmił Russell. Matt tak jakby zakrztusił się.
- To świetnie! Z przyjemnością przyjedziemy – kobieta poklepała męża po plecach.
- Nie ma mowy… - mruknął Matthew, wstając. – Russell, masz się od niego wyprowadzić i na powrót zamieszkać tutaj. A Ty – wskazał na Chrisa – nie masz zbliżać się do naszej rodziny. Wyjdź – wskazał mu drzwi.
- Ale tato! – Russell również wstał.
- Nie ma żadnego „ale”! Albo my, albo on. Wybieraj – powiedział sucho. Chris spojrzał na kochanka zrozpaczonym wzrokiem.
- Ale… - zaczął brunet, odwzajemniając spojrzenie.
- Dobrze, Russell. Skoro Twój tata sobie tego życzy, to jutro przywiozę Ci rzeczy – oznajmił smutno blondyn, kierując się do wyjścia. W oczach miał łzy.
- Ale Kochanie! Nie możesz… - szepnął brunet.
- Mogę. Zależy mi na Tobie, tak. Ale na Twoim szczęściu też. A bez rodziny szczęśliwy nie będziesz, prawda?
Russell zaniemówił. Bo co miał mu odpowiedzieć? Że ma rację?
- Matthew, powiedz im już. – poprosiła Evelyn, wyraźnie zadowolona z sytuacji. Jej mąż też się uśmiechał.
- Usiądźcie – zwrócił się do nich, po czym sam usiadł.
- To był swego rodzaju test. Chciałem coś sprawdzić. Udało się. Nie mam nic przeciwko Waszemu związkowi. Na ślub przyjdziemy z przyjemnością.
- Tato… - zaczął z niedowierzaniem Russell. Chris mu przerwał:
- Dziękuję. – i pocałował Russella, a ten odwzajemnił pocałunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz