Jutro dziewiąty kwietnia. Wielkanoc. Zmartwychwstanie Pańskie. Trzeba iść ze święconką do kościoła, dokończyć wiosenne porządki, upewnić się, czy wszyscy zaproszeni goście przyjadą jutro na obiad. Blondwłosa, szczupła, drobna kobieta nerwowo kroiła sałatkę, oczekując telefonów od swoich dzieci. Gdy skończyła kroić marchew, zadzwonili bliźniacy i zapewnili, że jak najbardziej przyjdą. Po półgodzinie zadzwonił Chris z identyczną wiadomością. Obiecał także przyprowadzić swojego chłopaka, Russella, którego to blondynka jeszcze nie znała. Następnie wysłała swoją córkę po owoce, czekoladki, jajka.
W niedzielę o godzinie czternastej do mieszkania weszli bliźniacy, trzymając się za ręce. Ich mama dawno zrozumiała uczucie między nimi. Przywitali się z rodzicami, a Cam, swoim zwyczajem, potknęła się o własne glany w progu kuchni i wpadła Craigowi w ramiona. Jakieś dziesięć minut później do domu zawitali Chris i Russell. A pięć minut później wszyscy siedzieli przy stole.
- Christie, ten Twój chłopak niezwykle przystojny jest – Cam dla żartu puściła brunetowi oczko. Ten tylko parsknął śmiechem, a bliźniacy zagwizdali cicho, patrząc na naburmuszoną minę młodszego brata.
- Królewno, nie złość się tak, bo Ci tak zostanie – wyszczerzył się Curt.
- Ale dzieci, dajcie mu spokój – fuknęła na nich mama, trzepiąc Curta po ramieniu. Bliźniacy tylko jeszcze bardziej się roześmiali.
- Mam dla Was prezenty! – blondynka podniosła się szybko z miejsca i wyszła z jadalni. Po chwili wróciła z pakunkami.
- To dla Was – zwróciła się do bliźniaków, wyciągając z jednej z toreb dwie czarne koszule oraz czerwone bokserki i różowe skarpetki. Craig spojrzał skonsternowanym wzrokiem na skarpetki, a Cam wybuchnęła śmiechem, jak i cała reszta oprócz blondynki i Curta.
- Mamo, to ma być jakiś żart? – zapytał, krzywiąc się na samą myśl założenia tego… czegoś*.
- Nie, Kochanie, to są skarpetki. – kobieta ze stoickim spokojem wyciągnęła kolejny pakunek. Był to żółto-fioletowy szalik. Dosyć długi. Do tego taka sama czapka oraz czerwony golf-bezrękawnik.
- To dla Ciebie, synku – z uśmiechem wręczyła prezent Chrisowi, na co ten odetchnął z ulgą rad, że nie dostał czegoś różowego**.
- A dla Ciebie Cam, to – wyciągnęła krótką, czerwoną sukienkę. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko w podziękowaniu.
- Kochanie, Ty prezent już dostałeś – uśmiechnęła się do męża. Ten odwzajemnił uśmiech.
- Ahh, Chris, na ślub co zakładasz? – zapytał Curt młodszego, chcąc odbić sobie za skarpetki.
- Nie wiem… No garnitur, nie? – spojrzał na niego pytająco.
- Bo wczoraj byliśmy z Craigem po sklepach popatrzeć i widzieliśmy tyyyle pięknych sukni ślubnych. – wyszczerzył się.
- Dajcie mu już spokój, dosyć się ślubem biedak stresuje! – ofuknęła ich mama. – A właśnie, chłopcy, jak tam wizyta u Evelyn i Matthew?
- Dobrze, mamo. Tata Russella zaakceptował nasz związek – uśmiechnął się Chris.
- No to świetnie. – kobieta klasnęła w dłonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz