- Cześć, Carmel – Peter odezwał się pierwszy. – Przyszedłem, bo… - zawiesił się na chwilę. Patrzyłem na niego, czując, jak oczy momentalnie wypełniają mi się łzami. Po chwili kontynuował, patrząc na mnie:
- Tak właściwie nie wiem, po co przyszedłem. Chyba liczą na to, że mi wybaczysz, chociaż wiem, że to niemożliwe. Charlie mi powiedział, że z nim nie spałem. Wiem, że z tobą też rozmawiał. Potem mi powiedział, jak ci to wszystko przedstawił i jak zareagowałeś. Wiem, że on jest we mnie zakochany, jednak wyjaśniliśmy sobie wszystko i obiecał, że w jakiś sposób spróbuje o mnie zapomnieć. Chce mojego szczęścia, dlatego pozwala nam być razem. Wiem, że ty już tego nie chcesz, ale ja… - zamilkł na dłuższą chwilę. – To chyba wszystko, co chciałem ci powiedzieć. Będę już szedł.
- Zaczekaj – zatrzymałem go, zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch. – Nie dokończyłeś. Co ty?
Przez chwilę chyba zastanawiał się, o co mi w ogóle chodzi, a potem zaczął od początku urwanego zdania, trochę je zmieniając:
- Wiem, że ty już nie chcesz ze mną być, ale ja chcę. Bardzo chcę. Carmel, ja cię po prostu bardzo mocno kocham i nie chcę cię stracić – w miarę, jak z moich oczu zaczynały spływać kolejne łzy, on mówił coraz ciszej.
- Peter… - powiedziałem łamiącym się głosem, a potem, po sekundzie wahania, zrobiłem krok do przodu i mocno się do niego przytuliłem. Odetchnął z ulgą i równie mocno objął mnie w pasie. Schowałem twarz w zgięciu jego szyi i rozpłakałem się na dobre. Dał mi chwilę na uspokojenie, a potem zapytał:
- Wybaczysz mi? – jego ton był niepewny.
- Tak – mruknąłem. – I ja też ciebie kocham. Bardzo, bardzo – odsunąłem się trochę i musnąłem jego wargi swoimi.
- Kochanie, ale nie płacz już, tak? – starł mokre krople z moich policzków.
- Dobrze – uśmiechnąłem się do niego przez łzy. Chwyciłem go za rękę i wprowadziłem do mieszkania. Zamknąłem drzwi na klucz.
- Zanieś mnie do sypialni.
Peter wziął mnie na ręce i odszukał drogę do mojego pokoju. Wszedł i zamknął drzwi nogą.
- Połóż mnie na łóżku.
Położył mnie na łóżku.
- A teraz chodź do mnie i mnie pocałuj.
Usiadł na mnie okrakiem, pochylił się nade mną z lekkim uśmiechem i zamykając oczy dotknął moich ust swoimi. Uchyliłem wargi, a on zaczął badać językiem moje wnętrze.
- Peter… - wypowiedziałem cicho jego imię, kiedy po chwili zszedł z pocałunkami na moją szyję.
- Hm? – mruknął w odpowiedzi, nie odrywając się od mojej szyi.
- Kochaj się ze mną. Ale… ty bądź na górze – szepnąłem, bardzo niepewny siebie. Ta, Christianowi od razu dałem się wypieprzyć, a Peter, to co?
- Carmel, jeżeli tego nie chcesz, nie zmuszaj się do tego – powiedział spokojnym tonem.
- Chcę tego. – A tak poza tym, powiedzieć mu o tej jedno nocnej przygodzie? W zasadzie nie warto… Wtedy tak jakby nie byłem z nim, więc teoretycznie go nie zdradziłem. Teoretycznie… Szkoda, że w praktyce było inaczej.
- Peter, zaczekaj – przerwałem jego pieszczoty.
- Tak? – uniósł głowę i spojrzał na mnie. Właśnie całował mój brzuch, podwijając moją koszulkę do góry. Podparłem się na łokciach.
- Może lepiej usiądź… - usiadł na łóżku, a ja obok niego. – Bo ja… Jak nie byliśmy razem, chociaż w zasadzie nikt z nikim nie zerwał, ale nieważne. No, jak nie byliśmy razem, to byłem na osiemnastce mojej kuzynki. I tam spotkałem takiego Christiana i ja… - westchnąłem smutno. Zupełnie nie wiedziałem, jak mu o tym powiedzieć.
- To ty? – ujął w rękę moją dłoń, gładząc ją kciukiem.
- Ja… poszedłem z nim do łóżka – dokończyłem cicho, bardzo cicho. A gładzenie ustało. Nie mogłem spojrzeć mu w oczy. Bałem się, cholernie się bałem! Kiedy Peter nie odezwał się ani słowem, zacząłem znowu:
- Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Może potrzebowałem zapomnienia o tobie, może chciałem coś sobie udowodnić. Nie wiem. I Peter… pozwoliłem mu być na górze.
O tak. Wiedziałem, że się o to wścieknie. Puścił moją dłoń. Wstał i spojrzał w okno. Spojrzałem na niego.
- Peter, powiedz coś… – poprosiłem płaczliwym tonem.
- A co mam powiedzieć? Że mnie boli? Że czuję się oszukany? To chcesz wiedzieć, Carmel? – jego ton był pełen wyrzutów.
- Tak, to chcę wiedzieć.
- Zachowałeś się jak smarkacz – warknął.
- A Ty zachowałeś się lepiej? – wstałem i stanąłem naprzeciw niego. – Mało brakowało, a byś mnie zdradził. Zresztą, nie wiadomo, czy tego nie zrobiłeś. Charlie może kłamać. Ja sam nie wiem, czy mam ci wierzyć, ale chcę ci wierzyć, bo cię kocham. – Zaskoczyłem sam siebie i mówiłem dosyć spokojnie. Peter spojrzał na mnie, nic nie mówiąc.
- Przepraszam – odezwał się po chwili i wyszedł z pokoju. Usłyszałem jeszcze trzaśnięcie drzwi wejściowych. A potem rzuciłem się na łóżko i rozpłakałem się, drugi raz tego dnia.
Jak to jest, że nic mi nie wychodzi? I jak niby mam odzyskać Petera? Teraz ja jestem na jego miejscu. Doskonale wiem, jak czuje się wiedząc, że go zdradziłem. Do końca dnia zachodziłem w głowę, co mogę zrobić, aby najwspanialszy i najbardziej kochany przeze mnie człowiek na świecie mi wybaczył. Aż wreszcie wieczorem mnie olśniło: pójdę do niego. Tak, wiem, ten pomysł potrzebował całego dnia na wyprodukowanie. Ubrałem buty oraz bluzę i wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz. Wziąłem taksówkę i pojechałem prosto do domu Petera. Kiedy stanąłem przed drzwiami, zawahałem się. I co ja mu powiem? Że żałuję? Że to było głupie? Że się więcej nie powtórzy? Nie rozmyślając dłużej, nacisnąłem dzwonek do drzwi. Otworzył mi Charlie.
- Cześć, Carmel. Dobrze, że jesteś – powitał mnie i przepuścił w drzwiach.
- Dlaczego? – wszedłem do środka i zdjąłem buty oraz bluzę.
- Peter, kiedy od ciebie wrócił, zamknął się w sypialni i nie chce z niej wyjść cały dzień. Co jakiś czas słychać jego szloch, ale nie chce mnie wpuścić do środka. Spławił klienta, którego zresztą stracił. Powiedział, że ma to w dupie. Nie poszedł dzisiaj do pracy. Co się stało? – spojrzał na mnie pytająco.
- Wybacz, ale to nie twoja sprawa – powiedziałem cicho, przepraszającym tonem.
- Rozumiem. Postaraj się, żeby cię tam wpuścił… - powiedział tylko. Rzuciłem mu krótki uśmiech, który odwzajemnił i ruszyłem w stronę sypialni Petera. Zapukałem.
- Charlie, odwal się wreszcie! I tak i tak nie wyjdę! – usłyszałem stłumiony krzyk.
- Peter, to ja – powiedziałem. Usłyszałem jakieś poruszenie, a po chwili drzwi się otworzyły.
- Po co przyszedłeś? – zapytał blondyn. Wyglądał strasznie. Miał podkrążone i opuchnięte oczy, potargane włosy.
- Przeprosić cię. Ja naprawdę nie chciałem i żałuję. I obiecuję, że to się więcej nie powtórzy!
- Carmel, już za późno. Stało się. Żegnam – chciał zamknąć drzwi, ale je przytrzymałem.
- Nie! – powiedziałem stanowczo. – Wyobraź sobie, że ja byłem do wczoraj w takiej samej sytuacji. Powinieneś mnie zrozumieć.
- Tak, ale jest jedna mała różnica.
- Jaka?
- Ty to zrobiłeś świadomie i doskonale to pamiętasz, prawda? A ja nie zrobiłem tego świadomie. W ogóle tego nie zrobiłem.
Cholera, dlaczego on miał rację?
- Peter… - powiedziałem cicho.
- Co?!
- Proszę, porozmawiaj ze mną… - poprosiłem.
Westchnął ciężko i ustąpił. Wszedłem do sypialni, a on zamknął ją na klucz.
- I co mi powiesz? – zapytał.
- Kochasz mnie? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Tak – przyznał cicho.
- Ja Ciebie też. Dlaczego nie możemy być razem? Przecież możemy. Możemy być jeszcze szczęśliwi. Proszę, wybacz mi… Tak samo, jak ja tobie wybaczyłem. – Cały czas patrzyłem mu w oczy. Odwzajemnił spojrzenie dopiero wtedy, kiedy skończyłem mówić.
- Przytul mnie. Mocno – powiedział cicho. Natychmiast do niego podszedłem i objąłem go mocno. Wtulił się we mnie.
- Położysz się ze mną? – mruknął pytająco.
- Oczywiście. Chcesz spać?
- Tak.
Położyliśmy się na łóżku. Wtuliłem się w jego ciepłe ramiona. Przez jakiś czas, w milczeniu, po prostu patrzyliśmy sobie w oczy. A potem pocałowaliśmy się czule. Kiedy zasnęliśmy, było już ciemno. A ja byłem szczęśliwy, jak jeszcze nigdy. Peter mi wybaczył, ja wybaczyłem mu. Teraz mogło być już tylko lepiej.
Kiedy się obudziłem i wyjrzałem przez okno, było już jasno. Peter spał spokojnie. Wyplątałem się z jego objęć tak, aby go nie obudzić. Wyszedłem z sypialni i skierowałem swoje kroki do kuchni. Musiałem się czegoś napić. Wyciągnąłem z szafki szklankę, a z lodówki wodę. Kiedy już wypiłem, odstawiłem szklankę do zlewu i wyciągnąłem telefon. Wysłałem dwa smsy o tej samej treści do Caroline i Michaela: „Wszystko dobrze, wszystko się ułożyło. Peter jest kochany :)”. Schowałem telefon, kiedy usłyszałem, jak ktoś wchodzi do domu. Po chwili do kuchni wszedł Charlie.
- Gdzie byłeś? – zapytałem.
- Jednak wszystko między wami dobrze. Cieszę się – uśmiechnął się smutno.
- Dziękuję. Ale gdzie byłeś?
- W pracy.
- Jak to? – zdziwiłem się.
- Normalnie. Pracuję, żeby mieć pieniądze. Przecież nie mogę całe życie mieszkać u Kate.
- Czekaj… Kate to twoja kuzynka, która niedługo wraca z Hiszpanii, tak?
- Tak. Wyjechała tam z powodu swojego byłego męża. Strasznie ją skrzywdził. Ale nie mogę ci powiedzieć, jak, wybacz.
- Nie musisz. Mnie skrzywdził tak samo – westchnąłem cicho. Spojrzał na mnie w szoku.
- To ty jesteś tym chłopakiem, którego Nathaniel…?
- Tak, to ja.
- O ja pierdolę… - podsumował. Uśmiechnąłem się gorzko.
- Ja wracam do Petera. A ty zjedz śniadanie, bo za chudy jesteś – uśmiechnąłem się do niego przyjaźnie i wyszedłem z kuchni. Kiedy wszedłem do sypialni, Peter spał. Poszedłem więc wziąć prysznic. Kiedy wyszedłem z łazienki, ubrany we wczorajsze ciuchy, wciąż spał. Uśmiechnąłem się i położyłem obok niego. Nie musiałem długo czekać, aż wtuli się we mnie przez sen. Wymruczał cicho moje imię, a mi zachciało się płakać. Tym razem nie ze smutku albo z ulgi. Ze szczęścia.
Peter obudził się po dwóch godzinach.
- Dzień dobry – uśmiechnąłem się do niego, całując go w czoło.
- Dzień dobry – odwzajemnił uśmiech.
- Jak się spało?
- Doskonale, a tobie?
- Też. Idź wziąć prysznic, a potem zjemy śniadanie, dobrze?
- A nie idziesz ze mną?
- Nie, ja już byłem.
- Aha.
Peter poszedł wziąć prysznic, a ja poczułem wibracje w telefonie. Wyciągnąłem go i mnie zatkało. Na wyświetlaczu wyraźnie pisało „Christian”. Ale przecież nie wymieniałem się z nim numerem telefonu… A może jednak? Odebrałem.
- Halo?
- Cześć, Carmel. Co powiesz na kolejną niezobowiązującą noc? – zapytał od razu.
- Nie, Charlie. Nie mogę…
- Dlaczego? – usłyszałem w jego głosie zawód.
- Bo ja i mój chłopak wczoraj się zeszliśmy. Jestem teraz u niego i za bardzo nie mogę rozmawiać.
- No dobrze, rozumiem. A co powiesz na zwykłe spotkanie, żeby porozmawiać?
- Wiesz, chyba nie w najbliższym czasie. Chcę go poświęcić Peterowi. Przepraszam.
- Rozumiem. To zadzwonię jeszcze kiedyś. Cześć.
- Cześć – rozłączyłem się.
Po chwili Peter wyszedł z łazienki. Kiedy jedliśmy śniadanie, zastanawiałem się nad tym wszystkim. Wyglądało na to, że teraz może być już tylko lepiej. Prawda?
Hej,
OdpowiedzUsuńa było tak pięknie... choć dobrze z jednej strony, że powiedział, Peter poczół się bardzo źle, szlochał co znaczy, że poczoł się zdradzony... jak Christian powiedział o Kate to właśnie myślałam o tej Kate... skąd ten miał numer mam nadzieję, žr nie namiesza....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia