Było dobrze po północy, większość dorosłych pojechała już do domów, w końcu musieli pracować. Zauważyłem, że od pewnego czasu przygląda mi się pewien brunet. Miał czarne, krótkie włosy postawione na żel, prosty nos, szare oczy, wąskie usta. Kiedy zauważyłem, że ruszył w moją stronę, odwróciłem głowę w drugą stronę, aby ukryć pełen satysfakcji uśmiech. No i byłem już trochę wstawiony. To, w jakiś sposób, pomagało mi zapomnieć o Peterze.
- Cześć – usłyszałem i odwróciłem głowę. Stał przede mną.
- Cześć – uśmiechnąłem się i odwróciłem przodem do niego.
- Powiem szczerze. Może być? – zapytał, przyglądając mi się.
- Może – wciąż się uśmiechałem.
- Wpadłeś mi w oko.
- Miło. Może to cię zachęci do przedstawienia się? – mówiąc to, pocałowałem go w policzek.
- Cóż, przedstawiłbym się bez tego, ale to było strasznie miłe – uśmiechnął się szeroko i wyciągnął prawą rękę w moją stronę. – Jestem Christian.
- Carmel – uśmiechnąłem się do niego uroczo, podając mu dłoń.
On jest taki zabawny. Przez następną godzinę dowiedziałem się, że pracuje jako architekt, że jest biseksualny i jeszcze wielu innych rzeczy. Zapytałem też, co robi na urodzinach mojej kuzynki. Odpowiedział, że zna Cam od dłuższego czasu i pomaga przygotowywać jej się do matury z matematyki. Przez tą godzinę zdążyłem też dużo wypić i niemal leżałem na Christianie. Znajdowaliśmy się na kanapie w kącie sali. Nikt nas nie obserwował. Gładziłem go opuszkami palców po ręce. On szeptał mi coś do ucha, ale nie byłem w stanie określić, co. Wiedziałem tylko, że mam ochotę na seks.
- Christian, może pojedziemy do ciebie, hm? – zapytałem, unosząc głowę i składając na jego wargach wilgotny pocałunek. Oblizał zmysłowo usta i uśmiechnął się leciutko. Na całe szczęście mieszkał sam.
- A co byś chciał?
- Seksu – mruknąłem, a głowa znowu mi opadła na jego klatkę piersiową.
- Wiesz, że potem możemy już się więcej nie spotkać? – zapytał.
- Pasuje ci jednonocna przygoda? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Pasuje.
- To dobrze, bo mi też.
Pojechaliśmy do jego mieszkania. Już na progu zaczęliśmy się namiętnie całować i pieścić. Kiedy weszliśmy do środka, zdarliśmy z siebie ciuchy i skierowaliśmy się w stronę sypialni. Zapominając o wszystkim, pozwoliłem mu być na górze. To, co było potem, było dzikie, namiętne. Nie było miejsca na czułości. Rano, kiedy się obudziłem, przetarłem skronie i przypomniałem sobie wszystko. Uśmiechnąłem się i wyplątałem się z objęć Christiana tak, aby go nie obudzić. Ubrałem się, napisałem na kartce „Dziękuję za tę noc” i wyszedłem z mieszkania. Poszedłem prosto do siebie. Tam wziąłem prysznic i położyłem się dalej spać. Pewnie przespałbym tak cały dzień, ale około piętnastej ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Zaraz po tym, jak rozwaliłem swój poprzedni, kupiłem nowy, ale numer zostawiłem ten sam. Tak, dla Petera… Jęknąłem cicho, czując ból głowy.
- Halo? – odebrałem.
- Cześć, Carmel – skądś kojarzę ten głos… ale skąd?
- Kto mówi?
- Charlie. – Co proszę?
- Czego chcesz?
- Chciałbym się z tobą spotkać i porozmawiać. Jak się zapewne domyślasz, o Peterze.
- Tylko widzisz, Charlie – mój głos był tak słodki, że można było się zrzygać – nie wiem, czy ja mam ochotę o nim rozmawiać.
- Kochasz go jeszcze? – zapytał tylko. A ja westchnąłem cicho i nieco rozdzierająco.
- Tak. I co z tego? On i tak mnie z tobą zdradził, więc po wszystkim.
- Nie. Spotkajmy się. Podaj mi swój adres.
- Wciąż u niego mieszkasz?
- Tak. Podaj mi swój adres.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- Podaj mi swój adres.
- Kurwa, nie rozumiesz?
- To wezmę go od Petera. Będę o dziewiętnastej. Cześć – rozłączył się. A ja westchnąłem po raz kolejny, tym razem głośniej i bardziej rozdzierająco, wtulając twarz w poduszkę. I czego on ode mnie chce?
O osiemnastej wstałem z łóżka, ubrałem się i poszedłem coś zjeść. Byłem strasznie głodny. Równo o dziewiętnastej rozległ się dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. Kiedy to zrobiłem, doznałem w pewnym sensie szoku. Ile on miał lat?
- Cześć – przywitał się. Nie był wcale wesoły, był… smutny.
- Cześć – odpowiedziałem neutralnie. Odsunąłem się od drzwi. – Wejdź.
Wszedł i ściągnął buty oraz kurtkę. Miał brązowe, pół-długie włosy. Ogólnie wyglądał normalnie, był nawet ładny. Nie za specjalnie przystojny, ale ładny. Bardziej, jak dziewczyna.
- Ile ty masz lat? – zapytałem, zamykając drzwi i patrząc na niego.
- Co? – zapytał. Czy on jest głuchy?
- Ile masz lat? – powtórzyłem głośniej.
- Siedemnaście.
- Ile?! – Peter był z… z takim dzieciakiem? No dobra, sam byłem z Nathanielem, który był ode mnie starszy, ale ja miałem wtedy dwadzieścia jeden lat! A on był jeszcze dzieckiem. Matko, zachowuję się jak jakaś przewrażliwiona staruszka.
- Siedemnaście. Nieważne. Przyszedłem porozmawiać o Peterze, nie o mnie.
- Ile miałeś lat, jak zacząłeś z nim być?
- Piętnaście.
- Matko…
- Carmel, zaprosisz mnie do środka czy będziemy tu tak stać?
- Wejdź, wejdź… - wyminąłem go i poszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie, a on naprzeciw mnie na fotelu.
- O czym chcesz rozmawiać? – zapytałem.
- Peter cię nie zdradził.
- Słucham?
- Peter cię nie zdradził.
- Przestań. Sam mi napisał, że…
- Bo on myśli, że cię zdradził – przerwał mi. – Chciałem tylko, żeby znowu mnie pokochał. Kiedy rodzice wyrzucili mnie z domu, nie miałem dokąd pójść i wtedy Peter mi pomógł. Raz chciałem go pocałować, ale odsunął się i powiedział, że ma kogoś. Chciałem wiedzieć kogo a on opowiedział mi o tobie. Byłem wściekły na ciebie i na niego, ale bardziej na ciebie. Potem zachorowałem na zapalenie płuc, więc nie miał czasu do ciebie dzwonić, bo się mną opiekował. Kiedy wyzdrowiałem, pocałowałem go w ramach wdzięczności. Nie odepchnął mnie, ale też nie oddał pocałunku. Kiedy się od niego odsunąłem, powiedział ciche „przepraszam” i wyszedł z domu. Chyba pojechał do swojego kuzyna, nie wiem. Ale wrócił dopiero następnego dnia wieczorem. W międzyczasie zadzwoniłeś ty. Zostawił telefon, więc odebrałem – urwał, wzdychając cicho i zagryzając dolną wargę. Słuchałem go uważnie. Po chwili kontynuował:
- A potem, pewnego wieczoru, upiłem go. Wiem, że ma bardzo słabą głowę i byłem pewien, że mi ulegnie, ale on… po prostu odepchnął mnie i zamknął się w swojej sypialni. Kiedy zasnął, rozebrałem go i siebie i położyłem się obok niego na łóżku, wtulając się w niego. Nieświadomie objął mnie przez sen, mrucząc cicho twoje imię. Kiedy rano obudził się, powiedziałem mu, że ze sobą spaliśmy. Na początku nie chciał mi uwierzyć, ale w końcu uległ. Potem, wściekły na mnie, wyrzucił mnie z domu. Parę dni po tym, kiedy przechodził obok mnie na ulicy, zlitował się nade mną i znowu mnie do siebie przygarnął pod warunkiem, że więcej go nie dotknę. Nie miałem gdzie mieszkać, kilka nocy przespałem na dworcu, więc zgodziłem się. Kiedy zrozumiałem, że on kocha ciebie, a nie mnie, powiedziałem mu prawdę o jego domniemanej zdradzie. Ucieszył się, ale potem stwierdził, że i tak mi nie uwierzysz, kiedy zaoferowałem się, że z tobą o tym porozmawiam. Tak naprawdę sam nie wiem, czy mi w to wszystko uwierzysz. Chciałem tylko przeprosić cię za krzywdę, którą wam wyrządziłem i podziękować za to, że Peter przy tobie tak bardzo się zmienił. Niedługo i tak się od niego wyprowadzam, bo wraca moja kuzynka z Hiszpanii i zamieszkam u niej. Jest wyrozumiała i zgodziła się przyjąć mnie pod swój dach.
Skończył, a ja siedziałem tylko, wpatrując się w niego i nic nie mówiąc. Odchrząknął.
- Będę już szedł. Cześć – wstał i wyszedł. Oparłem się o oparcie kanapy i westchnąłem, pocierając skronie. I co ja mam teraz zrobić? Mam mu wierzyć? Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Michaela.
- Siema, stary – odebrał.
- Siema. Możesz do mnie wpaść? Chcę pogadać.
- Masz problem?
- Tak.
- To wpadnę. Kiedy?
- Zaraz.
- Aha, no nie ma sprawy. Cześć
- Cześć – rozłączyłem się.
Michael był u mnie po dziesięciu minutach. Postawiłem na stoliku dwie szklanki soku bananowego i usiedliśmy na kanapie.
- To mów, o co chodzi – spojrzał na mnie.
Opowiedziałem mu o wszystkim od początku. O Peterze i o dzisiejszej wizycie Charliego. O tym, co mi powiedział.
- I widzisz, sam nie wiem, czy wierzyć temu dzieciakowi, czy nie.
- On go kocha, prawda?
- Tak mówił.
- To najprawdopodobniej mówi prawdę.
- Dlaczego?
- Skoro go kocha, chce dla niego jak najlepiej. Widzi, że Peter cierpi z twojego powodu, więc postanowił naprawić swoje błędy i go uszczęśliwić. Teraz rozumiesz?
- Tak. Ale i tak nie wiem, czy mu wierzyć.
- Zrobisz z tym, co chcesz. Ale jeżeli go kochasz, daj mu szansę.
- Zobaczę. Opowiadaj, co u ciebie?
- U mnie w zasadzie po staremu. Żadnych wielkich zmian. No, oprócz jednej.
- Jakiej?
- Juliet jest w ciąży – wyszczerzył się do mnie.
- To wspaniale! Gratuluję! – uśmiechnąłem się do niego szeroko.
- Dziękuję. A ślub planujemy w listopadzie. Tylko nie wiemy dokładnie, którego.
- I tak się dowiem – uśmiechnąłem się.
- Właśnie, chcesz być moim świadkiem? – zapytał.
- Ja? Nie, ja się do tego nie nadaję.
- Carmel, no weź. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Cenię sobie nasze więzi. No zgódź się, no – spojrzał na mnie błagalnie.
- No… dobrze – wywróciłem oczami, a zaraz po tym uśmiechnąłem się do niego szeroko.
Hej,
OdpowiedzUsuńczemu Peter nie próbowł go odzyskać? jak już zadzwonił Charlie, to właśnie tak podejrzewałam, nie było pocałunku, nie było zdrady, nawet jak się upiłmto go odtrącił, niech Carmel da mu szansęm niech porozmawiają wyjaśnią wszystko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia