wtorek, 12 lipca 2011

Z płynącą łzą rozpalasz mnie i mrozisz.

      Z Peterem było już całkowicie dobrze. Tylko coś nie dawało mi spokoju. A raczej koś.  Tym kimś był Christian. Od trzech dni dzwonił do mnie... właściwie dzwonił dużo razy.  Wysyłał mi smsy z treścią na temat naszej wspólnie spędzonej nocy. Pisał też, że chciałby to powtórzyć i, że tęskni za moimi słodkimi jękami, za moim oddaniem. Właśnie dostałem od niego kolejnego smsa o treści: „Carmel, Skarbie, spotkajmy się. Wariuję z tęsknoty za Twoim ciałem… i za Tobą. Jeżeli Ty też za mną tęsknisz, przyjdź do mnie dzisiaj o 20.“. Westchnąłem ciężko, marszcząc brwi. Siedziałem na łóżku Petera, który teraz rozmawiał z Charliem. Kate już wróciła z Hiszpanii, więc chłopak przenosi się do niej.
- Charlie już poszedł - usłyszałem obok siebie. Wzdrygnąłem się, zaskoczony.
- Peter… nie strasz mnie tak - uśmiechnąłem się do niego słabo.
- Już nie będę - pocałował mnie w policzek.
- Wiesz, chyba muszę się przewietrzyć… Pójdę kupić jakieś owoce, dobrze? - wstałem z łóżka i rzuciłem na nie telefon. Nie chciałem zabierać go ze sobą.
- Jasne, pewnie - uśmiechnął się do mnie. Wziąłem portfel, ubrałem bluzę i buty, a potem wyszedłem z domu. Wcale nie miałem ochoty na żadne owoce i pewnie też ich nie kupię. Ale to była dobra wymówka, aby wyrwać się z domu. Musiałem sobie przemyśleć parę spraw. A właściwie jedną. Sprawa miała na imię Christian. Spotkać się z nim, czy nie? Jeżeli się z nim spotkam, może między nami do czegoś dojść. Ale z drugiej strony, wtedy będę miał okazję do wytłumaczenia mu, że nie chcę, aby pisał do mnie i dzwonił każdego dnia po dwadzieścia razy albo i więcej. No dobrze, spotkam się z nim… Odetchnąłem głęboko i usiadłem na ławce w parku. Odchyliłem się na niej i spojrzałem w niebo. Piękne. Usłyszałem, jak jakieś dwie przechodzące obok nastolatki komentuję głośno mój wygląd słowami: „Dziwak.“, „Może i dziwak, ale za to ładny.“. Zaśmiałem się w duchu. Westchnąłem głośno i wstałem z ławki, kierując swoje kroki w stronę domu mojego ukochanego. Kiedy już wszedłem do środka, zdjąłem bluzę i buty, a portfel położyłem na szafce w kuchni. Poszedłem do sypialni. Peter siedział na łóżku z… moją komórką w rękach. A jak to wszystko przeczytał?!
- Peter… - podszedłem do niego. Chciałem dotknąć rękoma jego twarzy, ale odtrącił je.
- I co? Długo kręcisz z tym Christianem? Wiesz, a ja myślałem, że już mnie nie zdradzisz, że naprawdę mnie kochasz. Minęły cztery dni, odkąd się pogodziliśmy, a ty… a ty tak po prostu kręcisz z innym? - to, co mnie zaniepokoiło, to ton jego głosu. Był spokojny, opanowany. A powinien być wściekły.
- Peter, to nie tak… - zacząłem i już chciałem zacząć wyjaśniać całą sprawę, ale nie dał mi skończyć:
- A jak? Zdradzasz mnie. To wystarczający powód. Wynoś się z mojego domu. I z mojego życia - powiedział zimnym, chłodnym głosem.
- Nie! Nie, Peter. Wysłuchaj mnie. To on do mnie wydzwania i pisze te wszystkie wiadomości. Ja mu nie odpisuję, nie odbieram. Jestem tym wszystkim po prostu zmęczony. Uprzedzając twoje pytanie powiem, że dowodem na to, że mu nie odpisywałem jest brak wiadomości do niego. A gdybym chciał usunąć wiadomości wysłane do niego, musiałbym usunąć także wiadomości, które on wysłał do mnie. Peter… kocham cię. - Usiadłem mu na kolanach. Blondyn wtulił się we mnie. Niepewnie, bo niepewnie, ale jednak.
- A to spotkanie dzisiaj o dwudziestej? - zapytał cicho.
- Pójdę do niego, aby wyjaśnić mu, że nie życzę sobie takich wiadomości. Dobrze? - wplątałem palce w jego włosy.
- Mhm - mruknął w odpowiedzi i uniósł głowę. Spojrzał mi w oczy zaspanym wzrokiem i pocałował mnie delikatnie. - Ja ciebie też kocham.
Pocałowałem go, ale mocniej. Uśmiechnął się leciutko w moje wargi. A ja wpadłem na pewien pomysł.
- Kochanie?
- Tak? - spojrzał na mnie.
- Jest dopiero piętnasta, mamy trochę czasu do dwudziestej. I ja… chcę się z tobą kochać. - Spojrzałem mu w oczy. Chyba domyślił się, o co mi chodzi, bo był szczerze zdziwiony.
- Chcesz… być na dole? - zapytał, chyba tylko dla pewności. Kiwnąłem głową, a Peter uśmiechnął się do mnie. Wstałem z jego kolan i położyłem się na łóżku. Blondyn ułożył się między moimi nogami, całując mnie od razu w usta. Westchnąłem cicho, oddając pocałunek i wsuwając mu ręce pod koszulkę. Zacząłem go gładzić po plecach zimnymi dłońmi. Peter wzdrygnął się lekko, jednak nie przerwał pocałunku. Zszedł z pocałunkami na szyję, ssąc ją i gryząc. Z moich ust wydobywały się urywane jęki. Jęknąłem głośniej, kiedy włożył mi dłonie pod koszulkę i palcami zaczął drażnić moje sutki. Och, jak przyjemnie… Otarłem się o niego biodrami, a moja twarda męskość dała mu do zrozumienia, że jest mi bardzo dobrze. Zresztą, on też był już twardy. Ściągnąłem z niego koszulkę, a on mi się odwdzięczył. Potem pocałował mnie i zaczął rozpinać mój rozporek. Zsunął mi spodnie wraz z bokserkami. Odsunął się na chwilę i sam rozebrał się do końca.
- Carmel, kocham cię - szepnął, układając się między moimi udami.
- Wiem. Ja ciebie też - pocałowałem go. Po chwili blondyn zaczął schodzić pocałunkami niżej, zostawiając po drodze mokrą ścieżkę. Szyja, obojczyk, sutki, brzuch, podbrzusze. Ominął mojego penisa i zaczął całować wnętrze moich ud. Och, dlaczego on mi to robi?! Zaraz chyba zwariuję z rozkoszy.
- Peter, weź go… - westchnąłem cicho, patrząc na niego.
- Co masz na myśli? - uśmiechnął się bezczelnie.
- Weź go…
- Ale kogo? - ile on ma zamiar tak się droczyć?
- Mojego penisa do ust - zarumieniłem się mocno. Blondyn, patrząc mi w oczy, pocałował czubek mojej męskości, a po chwili chwycił ją u nasady i polizał od dołu do góry.
- Kurwa, weź go!
Peter zaśmiał się, a potem wziął mnie głęboko w usta. Wygiąłem się w łuk i odchyliłem głowę do tyłu, jęcząc głośno. Wplątałem palce w jego włosy i mimowolnie zacząłem poruszać biodrami, przyspieszając ruchy jego głowy rękoma. Czując coraz bliższe spełnienie, chciałem mu zakomunikować, aby przestał, ale nie zdołałem nic powiedzieć. Z moich ust wydobył się przeciągły jęk, gdy osiągnąłem orgazm. Peter jednak nie przestawał poruszać głową. Na początku nie za bardzo wiedziałem dlaczego, ale kiedy znowu byłem twardy, zrozumiałem. Blondyn uniósł się i położył sobie moje nogi na ramionach. Sięgnął do szafki po lubrykant i wylał sobie trochę na dłoń. Pocałował mnie i włożył we mnie jeden palec. Byłem już rozluźniony przebytym orgazmem, więc łatwo włożył we mnie jeszcze dwa palce. Po jakimś czasie natrafił na prostatę, a ja momentalnie ugryzłem jego dolną wargę z rozkoszy. Jęczałem w jego usta, kiedy zaczął regularnie natrafiać na ten czuły punkt. Po jakimś czasie wyjął ze mnie palce i nasmarował lubrykantem swojego penisa. Nakierował go i zaczął we mnie wchodzić. Był duży, więc skrzywiłem się lekko. Kiedy był już we mnie cały, uśmiechnął się do mnie lekko i pocałował mnie. Wiem, że na pewno z trudem powstrzymywał się, aby się we mnie jeszcze nie poruszać. Dałem mu więc znak, sam poruszając biodrami. Na początku jego ruchy były delikatnie i wolne, jednak wraz z nasileniem się moich jęków i błagań o więcej, mocniej i szybciej były coraz szybsze i bardziej ostrzejsze. Kiedy natrafił na moją prostatę, krzyknąłem. Potem krzyczałem już regularnie. Peter pocałował mnie, a mój penis ocierał się pomiędzy naszymi brzuchami. Doszedłem, jęcząc w jego usta. Blondyn doszedł chwilę po mnie, wykonując mocne i ostre pchnięcia. Opadł na mnie, oddychając ciężko. Czułem, jak mocno wali mi serce oraz słyszałem mocne bicie jego serca. Blondyn wysunął się ze mnie i opadł obok mnie na łóżko. Wtuliłem się w niego, a on przytulił mnie mocno.
- Peter… to było wspaniałe - wymruczałem, patrząc mu w oczy.
- Wiem, Kochanie, wiem - uśmiechnął się i musnął lekko moje wargi swoimi.


    Po jakiejś godzinie poszliśmy wziąć prysznic, a potem zjedliśmy obiad i obejrzeliśmy film. O wpół do ósmej ubrałem kurtkę, opatuliłem się szalikiem i ubrałem czerwone glany. Dzisiaj znowu ubrałem swoje ukochane rurki w czarną kratkę, więc ten kolor butów idealnie pasował. Ucałowałem Petera w usta i wyszedłem z domu. Skierowałem się w stronę mieszkania Christiana. A jak coś spieprzę? A jak jednak mu ulegnę? Tak, kocham Petera, jednak pociąg fizyczny do Christiana jest silny… Wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem do drzwi. Otworzył mi po minucie, lekko zaspany.
- Carmel, jednak jesteś - uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie, wyraźnie chcąc mnie pocałować. Odwróciłem jednak twarz, w efekcie czego jego usta wylądowały na moim policzku.
- Tak, jestem - odwzajemniłem delikatnie uśmiech, kiedy już się ode mnie odsunął.
- Wejdź - odsunął się od drzwi, a jak wszedłem do środka i zamknąłem je za sobą. Rozebrałem się i ściągnąłem glany.
- Przyszedłem w celu szczerej rozmowy z tobą - zakomunikowałem mu, kiedy już siedzieliśmy w salonie na kanapie.
- Dobrze. To mów - spojrzał na mnie. Siedział blisko mnie. Za blisko. Odsunąłem się trochę i odchrząknąłem.
- Christian, posłuchaj… Nie życzę sobie takich wiadomości. Ani tego, abyś do mnie wydzwaniał. Jestem z Peterem szczęśliwy, kochamy się. Raz już go straciłem, nie chcę tego więcej. Za dużo łez i nerwów mnie i jego to kosztuje. Poza tym, kiedy nie ma go przy mnie, czuję się pusty. Tak, jakbym… umierał. Nie miej mi tego za złe. To, co nas połączyło tamtej nocy było czysto fizyczne i spontaniczne. Byłem pod wpływem alkoholu, ty też. Możemy się spotykać, ale w formie kolegów, kumpli, przyjaciół. Nazwij to, jak chcesz - wzruszyłem ramionami i dopiero teraz spojrzałem mu w oczy. - Mówię „nie“ na każdą twoją prośbę o jeszcze jedną noc ze mną.
Christian przez chwilę nad czymś myślał, lekko zagryzając dolną wargę i marszcząc brwi. Czy był zdenerwowany? Zapewne tak. Po chwili odezwał się:
- Rozumiem, Carmel. Tak chyba będzie najlepiej, bo nie chcę niszczyć twojego szczęścia - uśmiechnął się lekko. - To może na początek naszej znajomości bez żadnych podtekstów napijemy się?
Zaskoczył mnie. Myślałem, że powie, że mam się wynosić, że ma gdzieś mnie i moją miłość do Petera. Sądziłem, że chce tylko mojego ciała. Widocznie źle go oceniłem.
- Jasne, pewnie. Wódka? - zapytałem, odwzajemniając uśmiech.
- Wódka - przytaknął i wstał. Po chwili znowu usiadł obok mnie. Nalał nam do kieliszków. A potem się zaczęło. Wypiliśmy jedną i otworzyliśmy następną. W zasadzie to ja więcej piłem. A, że mam słabszą głowę od Christiana, szybko się upiłem. Potem zaczęło mi się mieszać w głowie.
- Chyba… już pójdę - wstałem i skierowałem się chwiejnym krokiem w stronę drzwi. Jednak Christian wstał zaraz za mną i zatrzymał mnie, zanim zdążyłem wyjść z salonu. Przycisnął mnie do ściany i po prostu pocałował. Namiętnie, agresywnie. A potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Jęknąłem cicho, całkowicie się mu oddając. Coś w głowie mówiło mi, że nie powinienem, że jest Peter… ale alkohol skutecznie zagłuszał te argumenty. Po chwili zacząłem odwzajemniać pocałunek. Moje palce zaczęły rozpinać jego koszulę, a potem zsunęły ją z jego ramion. Po chwili już rozpinałem mu rozporek. Włożyłem mu rękę do bokserek, a on jęknął cicho i włożył ręce pod moją koszulkę, palcami przyjemnie drażniąc moje sutki. Oderwałem się na chwilę od jego ust, ściągając koszulkę. Christian rozpiął mi rozporek i ściągnął ze mnie spodnie wraz z bielizną. Ujął w dłoń mojego penisa i zaczął nią poruszać. Ssał i gryzł moją szyję, a ja, wpatrzony w sufit i otępiony alkoholem myślałem o… Peterze. Chciałem, żeby to on był teraz na miejscu Christiana i ciągnął mnie w stronę sypialni. Kiedy już się tam znaleźliśmy, popchnął mnie lekko na łóżko i ściągnął bokserki. Wyciągnął z szafki jakiś krem i wziął trochę na palce, a potem uklęknął między moimi nogami i położył je sobie na ramionach. Włożył we mnie jeden palec, a potem drugi i trzeci. Wygiąłem się w lekki łuk, kiedy natrafił na moją prostatę. Wyciągnął ze mnie palce i wszedł we mnie gwałtownie, a ja rozszerzyłem oczy i krzyknąłem z rozkoszy. Od razu zaczął się mocno i gwałtownie poruszać, niemal za każdym razem całkowicie wysuwając się ze mnie i wchodząc we mnie na nowo. Za każdym razem uderzał w to najbardziej czułe miejsce. Wiłem się pod nim i błagałem go o więcej. Christian co jakiś czas zmieniał tępo, potęgując moje i swoje doznania. W końcu osiągnąłem szczyt, oznajmiając to głośnym krzykiem. Moje mięśnie zaczęły zaciskać się wokół jego penisa, który cały czas poruszał się we mnie gwałtownie. Christian syknął cicho, jęknął, a potem doszedł. Wysunął się ze mnie i położył obok mnie. A ja wpatrzyłem się w sufit. Nie przytuliłem się do niego, on też tego nie zrobił. Po prostu leżeliśmy w bezruchu obok siebie, patrząc w sufit. Potem zasnęliśmy.


    Obudziłem się rano z silnym bólem głowy. Syknąłem cicho i otworzyłem oczy, a potem znowu je zamknąłem od nadmiaru światła. Zacząłem przywoływać wczorajsze wspomnienia. Kurwa, co ja zrobiłem… Wstałem i poszedłem do salonu. Ubrałem się i po cichu wyszedłem z mieszkania. Do domu wracałem z niezbyt szczęśliwą miną. Szesnaście nieodebranych połączeń od Petera. Będzie na mnie wściekły. Kiedy wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi, rozebrałem się i poszedłem do kuchni. Siedział na krześle i patrzył w okno.
- Peter… - powiedziałem cicho, zaznaczając swój powrót. I co ja mu powiem?! Że tak po prostu dałem się upić Christianowi, a potem się pieprzyliśmy? Ta, jasne, a Peter mi wybaczy, bo mnie kocha i bla bla bla. Kurwa. Coś muszę wymyślić. Nie mogę go znowu zranić.
- Gdzie byłeś? - zapytał. W jego głosie nie było emocji.
- U Caroline - odparłem, wymyślając to na poczekaniu.
- Aha. A dlaczego? - nawet nie obdarował mnie spojrzeniem. Cały czas patrzył w okno bez wyrazu.
- Bo… - zająknąłem się. - Bo jak wracałem od Christiana, to ją spotkałem. Poszliśmy do niej opić nasze zejście się. I nie chciałem wracać do domu pijany, więc zostałem u niej.
To nawet wiarygodne kłamstwo, nie sądzicie?
- Rozumiem. - Wstał, a potem podszedł do mnie. Przytulił mnie mocno. Wtuliłem się w niego, lekko zaskoczony.
- Peter… - szepnąłem. Westchnął cicho.
- A ja myślałem, że mnie z nim znowu zdradziłeś. Przepraszam, że ci nie wierzę, Kochanie. - Musnął wargami mój policzek.
- Nic się przecież nie stało - odgarnąłem mu włosy za ucho. - Kocham cię, pamiętaj o tym.
- Będę. Ja ciebie też, ja też - uśmiechnął się leciutko i schował głowę w zgięciu mojej szyi.

1 komentarz:

  1. Hej,
    komentarz pisany w czasie czytania...
    przeczówam armageddon... och najpierw było, że za jakiś czas, a potem ciągle dzwonił i esemesował... Preter i jego reakcja, szkoda że nie poszedł z nim, a potem jak zaproponował alkohol to już miałam podejrzenia do czego może dojść... i się nie myliłam, a może jeszcze będzie tym szantażował...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń