czwartek, 15 września 2011

Chcę być deszczem, który pada na ciebie, zmywając ból.


        Minęło parę dni od próby gwałtu na Kubie. I niby już wszystko było w porządku, ale jednak nie do końca. Kuba był inny. Może nie zmienił się radykalnie, ale zmianę tą można było zauważyć. Wpłynęła ona negatywnie na nasz związek, niestety. Jednak starałem się to ignorować, ponieważ na pierwszy rzut oka wszystko było dobrze. Oczywiście nie narzekałem na to, że Kuba nie chciał się na razie kochać, rozumiałem go. Jednak jego zachowanie nie dawało mi spokoju i nieuniknionym było, że musimy porozmawiać.
         - Kochanie… - zacząłem, wchodząc do sypialni. Kuba leżał na łóżku i czytał książkę.
         - Chwilka – mruknął, po czym skończył stronę, zaznaczył ją i odłożył powieść na szafkę nocną. Usiadł na łóżku i spojrzał na mnie pytająco, a ja usiadłem obok niego.
         - Musimy porozmawiać – westchnąłem cicho.
         - A o czym?
         - O tobie… O nas. O tym, co się zmieniło.
         - Ale…
         - Proszę, nie przerywaj mi. Niby wszystko jest w porządku, jednak… Ty się zmieniłeś. Jesteś bardziej cichy, spokojny. Coraz mniej widzę w tobie tego radosnego, energicznego i cieszącego się życiem chłopaka, którego poznałem, gdy poszedłem na studia. Poza tym, wydaje mi się, że mnie unikasz. I wcale, a wcale mi się to nie podoba.
         - Remik… Masz rację. Już nie cieszę się z każdej głupoty czy też nie uśmiecham się na widok czegoś, co zawsze sprawiało mi radość. Ale widzisz, jestem bardzo wrażliwy. A zdrada, choćby była tylko czy może raczej aż pocałunkiem oraz próba gwałtu osoby wrażliwe bardzo ranią. Ja wiem, że to może i głupie, w końcu chciał mnie zgwałcić, a jednak do tego nie doszło. Ale uwierz mi, gdyby jednak to się stało, to nie wiem, czy nie stałbyś teraz nad moim grobem. I tak, mówię o samobójstwie.
         On chyba nie słyszy tego, co mówi…
         - Ale, Kochanie, ja cię rozumiem. Wiem, że nawet takie coś może pozostawić wyrazisty znak. – Nie skomentowałem tego, co mówił o zdradzie, nie chciałem zaczynać dyskusji na ten temat.
         - To dobrze, że rozumiesz – uśmiechnął się leciutko, jakby smutno.
         - Kocham cię – powiedziałem cicho.
         - Ja ciebie też kocham – odpowiedział na moje wyznanie, po czym znowu położył się na łóżku i wrócił do czytania książki.


         Zwariuję! Kuba po tej rozmowie zmienił się jeszcze bardziej. W dodatku zaczął mnie unikać. W moim własnym mieszkaniu unika mnie mój własny chłopak. Poza tym, zaraz po zajęciach gdzieś wychodził. Mówił, że ze znajomymi. Za to ja, wracając jednego dnia z uczelni, postanowiłem kupić mu kwiaty. Konkretniej, białe róże. Nasze ulubione. Mam nadzieję, że dzisiaj wróci wcześniej.
         Będąc pozytywnie nastawionym, przygotowałem nam romantyczną kolację. Kiedy nakryłem do stołu, wszystko wyglądało idealnie. A do jedzenia zrobiłem naleśniki z truskawkami. Potem polałem truskawki czekoladą i w miseczce postawiłem je w sypialni. Następnie zadzwoniłem do Kuby.
         - No? – odebrał.
         - Cześć, Kochanie. Możesz teraz wrócić do domu? – w tle słyszałem jakieś rozmowy oraz muzykę.
         - No… A czemu?
         - Po prostu przyjdź. To ważne.
         - Jeśli chcesz… Chłopaki, zbieram się, żona mnie wzywa!
         - Jasne! Pewnie czeka z kolacją! – roześmiali się. A ja się po prostu rozłączyłem.


         Kuba przyszedł po kilkunastu minutach, co szczerze mnie zdziwiło.
         - Cześć, Słońce! – przywitał się ze mną. – Co chciałeś? – spojrzał na mnie. Siedziałem na kanapie w salonie.
         - Już nic. Możesz iść dalej się bawić. – Tak, byłem zły. Miałem już dość tego, że Kuba w ogóle nie ma dla mnie czasu. Poza tym, ten jego głupi żart z żoną… Ciekawe, w jaki jeszcze sposób sobie ze mnie żartowali. Swoją drogą, to po cholerę mówił to, nie rozłączając się? Może myślał, że ja się rozłączę?
         - Skoro tak, to lecę – albo zignorował mój ton, albo udawał.
         - Kurwa, czy ty nic nie rozumiesz? – warknąłem, a on zatrzymał się w pół kroku i odwrócił się w moją stronę. Zanim cokolwiek zdążył powiedzieć, kontynuowałem: - Oddalamy się od siebie. Ty znikasz na całe dnie, a jak wracasz, to od razu kładziesz się spać. Nie wiem, co ci jest, ale powoli mam tego dosyć. Jesteś dla mnie bardzo ważny, najważniejszy, ale ja chyba dla ciebie nie. Dzisiaj chciałem, aby było pięknie, kupiłem ci kwiaty, przygotowałem kolację. Ale ty po prostu masz mnie gdzieś. Wiesz, co? Idź. Idź sobie i nigdy nie wracaj – ostatnie zdanie z trudem przeszło mi przez usta, jednak doskonale wiedziałem, co mówię. A potem po prostu wstałem i poszedłem do sypialni. W środku położyłem się na łóżku i czekałem na trzaśnięcie drzwiami. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Usłyszałem za to odgłos otwieranych drzwi od sypialni. No tak, pewnie chce się spakować.
         - Remik… - powiedział dziwnie wilgotnym głosem. Czyżby płakał? Nieważne. Nie dam się.
         - Remigiusz – upomniałem go. – Walizka jest pod łóżkiem. Przed wyjściem możesz zjeść kolację, jeśli chcesz.
         Nie minęła chwila, a usłyszałem urywany szloch.
         - Ja… przepraszam. Przepraszam za mnie. Ale, do cholery, to ty mnie zdradziłeś i to ja zostałem prawie zgwałcony. Ty po prostu nie rozumiesz. Nie wiesz, o co mi chodzi.
         - Więc powiedz.
         - Nie. Teraz to już nieważne.
         - Nie. To jest teraz najważniejsze.
         - Bo… - chyba skapitulował. Na całe szczęście. – Cały czas bałem się, że ze mną zerwiesz, co właśnie zrobiłeś. Ale nie z tego powodu, który podałeś teraz. Bałem się, że się mną brzydzisz, bo ktoś inny mnie dotykał. Poza tym, nie chciałem się kochać. I po prostu pomyślałem, że jak będę cię unikał, to wszystko będzie dobrze. Ale pomyliłem się… - zamilknął i spojrzał na mnie zapłakanymi oczami.
         - Tak, pomyliłeś się – wstałem i stanąłem przed nim. – Unikanie mnie było bardzo głupim pomysłem. Sprawiło, że, jak już powiedziałem, zacząłem myśleć, że już mnie nie potrzebujesz. I czy ty jesteś głupi? Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że się tobą brzydzę, bo ktoś chciał cię zgwałcić? Fakt, pewnie bym zaczął, gdybyś mnie zdradził, ale, Kochanie…
         - Zamknij się i po prostu mnie przytul – mruknął, po czym wtulił się we mnie mocno. – Kocham cię – szepnął wprost do mojego ucha.
         - Ja ciebie też kocham – również szepnąłem, przytulając go mocno. Staliśmy tak chwilę. – Odwołuję zerwanie – powiedziałem w końcu, odchylając się, aby spojrzeć mu w oczy.
         - To dobrze – uśmiechnął się delikatnie. Jego oczy wciąż były wilgotne, a policzki zaczerwienione. Mam nadzieję, że tym razem ze szczęścia. – Więc… wspominałeś coś o kolacji.
         - A tak, wspominałem – odwzajemniłem uśmiech. – Głodny?
         - Bardzo.
         - To chodź.


         Po kolacji poszliśmy do sypialni.
         - O, truskawki w czekoladzie! Mniam! – dorwał się do miseczki i zaczął je jeść. Wcześniej chyba ich nie zauważył…
         - Miałem nadzieję, że będziesz zjadał je ze mnie… - mruknąłem, a Kuba spojrzał na mnie dziwnie.
         - Ah, tak? – zapytał, biorąc miseczkę do rąk i zbliżając się powoli do mnie. Zacząłem się cofać, a kiedy poczułem, że moje nogi zetknęły się z łóżkiem, Kuba popchnął mnie na nie. Miseczkę postawił niedaleko mnie, po czym wyprostował się i zaczął się rozbierać. Powoli, cały czas patrząc na mnie… Nim się zorientowałem, byłem już twardy. Czyżby po tak długiej przerwie jego widok aż tak na mnie działał?
         Kiedy Kuba był już całkowicie nagi, podszedł do mnie i rozpiął mi rozporek.
         - Widzę, że cię podniecam – zaśmiał się, po czym ściągnął ze mnie spodnie wraz z bokserkami i skarpetkami.
         - Kuba, jeśli nie chcesz… - zacząłem, przypomniawszy sobie, że przez ostatnie dni seksu unikał jak ognia, ale przerwał mi:
         - Chcę – powiedział tylko, po czym usiadł mi okrakiem na biodrach. Jęknąłem, kiedy nasze penisy otarły się o siebie. Kuba chwycił je w dłoń, po czym zaczął nią poruszać, jednocześnie mnie całując. Nasze języki zetknęły się i zaczęły ze sobą tańczyć, a moje dłonie błądziły po jego ciele, pieszcząc je. Kuba oderwał się od moich ust, a jego wargi zaczęły pieścić moją szyję. Uwolnił nasze męskości z uścisku swojej dłoni i zaczął nią pieścić wnętrze moich ud. Z moich ust wyrywały się niekontrolowane jęki. Przymknąłem oczy, czując szaleńcze bicie serca. Kuba był coraz niżej, a mi było coraz przyjemniej.
         - Kochanie, teraz twoja kolej… - szepnął, po czym położył się obok mnie. Podniosłem się i pochyliłem nad nim, biorąc do rąk miskę z truskawkami. Wziąłem jedną do rąk i zacząłem sunąc nią od jego szyi aż do podbrzusza. Następnie chwyciłem ją w usta i przybliżyłem twarz do jego twarzy. Chwycił owoc zębami i ugryzł kawałek. Drugi zjadłem ja. Zrobiłem tak z kilkoma następnymi truskawkami, drażniąc różne części jego ciała. W końcu mi się to znudziło, więc odłożyłem prawie opustoszałą miskę na bok. Z szafki nocnej wyciągnąłem lubrykant. Spojrzałem na Kubę, a on uśmiechnął się do mnie delikatnie. Skinął głową, dając mi nieme pozwolenie. Mimo że przyzwolenie dał mi już wcześniej. Odwzajemniłem delikatny uśmiech i odkręciłem tubkę, wyciskając trochę żelu na palce. Rozsmarowałem go i sięgnąłem między jego pośladki, odnajdując wejście. W momencie, kiedy włożyłem pierwszy palec i poczułem mięśnie zaciskające się na nim, pochyliłem się, całując Kubę. Po chwili już się rozluźnił, a ja włożyłem w niego drugi palec, a potem trzeci. Chyba odnalazłem jego prostatę, bo jęknął dosyć głośno, nabijając się na moje palce. Ugryzł mnie w wargę, po czym wyszeptał gorąco do mojego ucha:
         - Wejdź… już… we mnie…
         Tego nie trzeba było mi dwa razy powtarzać. Wyciągnąłem z niego palce, po czym położyłem sobie jego nogi na ramionach i nakierowałem swoją męskość na jego wejście. Zacząłem w niego powoli wchodzić, centymetr po centymetrze. Czułem mięśnie, które zaciskały się na moim penisie. Odetchnąłem głęboko, kiedy wszedłem do końca. Na razie się nie poruszałem, dając czas Kubie, aby się przyzwyczaił. Objął mnie nogami wokół bioder, przyciągając mnie do siebie. Syknął przy tym cicho.
         - Kochanie, jeśli nie jesteś pewien… - zacząłem, ale mi przerwał:
         - Zamknij się i po prostu zacznij się ze mną pieprzyć. Chcę znowu poczuć tą wspaniałą przyjemność i błogie uczucie spełnienia – powiedział jednym tchem, po czym sam delikatnie poruszył biodrami. Teraz już nie miałem żadnych wątpliwości i zacząłem się w nim poruszać. Z początku wolno, ale kiedy tylko natrafiłem ponownie na jego prostatę, wyrywając z jego ust głośny jęk, zacząłem go po prostu pieprzyć, jak to sam przed chwilą ujął. W pewnym momencie go pocałowałem, jednak nie był to idealny pocałunek, ale za to jaki podniecający. Nasze języki stykały się ze sobą, a wargi ocierały się o siebie. Po chwili chwyciłem w dłoń jego penisa, zaczynając szybko poruszać dłonią. Równie szybko doprowadziłem go do orgazmu. Krzyknął głośno, dochodząc w mojej dłoni. Również doszedłem, kiedy tylko poczułem mięśnie zaciskające się na mojej męskości. Opadłem na niego, dysząc ciężko. Po chwili wyszedłem z niego i położyłem się obok. Wtulił się we mnie, a ja przytuliłem go do siebie.
         - Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo mi tego brakowało – powiedział cicho.
         - Teraz będziesz chciał robić to codziennie? – zaśmiałem się, odgarniając mu włosy z czoła.
         - Może – uśmiechnął się tylko i musnął delikatnie moje usta.


         Dni mijały powoli, dając mi do zrozumienia, że gdybym wtedy faktycznie rozstał się z Kubą, teraz pewnie opuszczałbym zajęcia, cholernie za nim tęskniąc. Jak dobrze, że jednak do tego wszystkiego nie doszło… Poza tym, z Kubą już było wszystko dobrze. Znowu był tym samym roześmianym chłopakiem, którego pokochałem.
         - Hej, Remigiusz! – usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i wtedy ujrzałem… Maksa. Dobiegł do mnie, uśmiechając się szeroko.
         - Czego chcesz? – zapytałem, odsuwając się. Stał za blisko.
         - A gdzie jakieś „cześć”? – zaśmiał się. – Tak cię zobaczyłem i pomyślałem, że może pójdziemy na kawę. Co ty na to?
         - A po co miałbym się zgodzić?
         - No wiesz… Chciałbym cię przeprosić za tamto u mnie w studiu… - odchrząknął nerwowo.
         - Aha. Wybacz, dzisiaj nie mam czasu. Wybieramy się z Kubą do kina – już chciałem odejść, kiedy chwycił mnie za ramię.
         - To może potem? – On się chyba nie odczepi…
         - Dobra – zgodziłem się dla świętego spokoju. Spotkam się z nim raz i będę miał go z głowy.
         - To mój numer – podał mi go, a ja zapisałem go w telefonie. – Jak będziesz miał trochę wolnego czasu, zadzwoń – mrugnął do mnie i poszedł. A ja westchnąłem zrezygnowany, kierując swe kroki w stronę mojego bloku.
__________________________________________________
ekhm.. na początek należą się Wam przeprosiny. przepraszam! :* wiem, notki nie było bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo.. (pół godziny później) ..bardzo, bardzo długo. tak, wiem, mogłam dać coś w wakacje, ale, cóż.. wakacje miałam raczej zajęte. wiecie, imprezy i tak dalej ^^. no, ale notka jest i mam nadzieję, że się Wam podoba (:

notka w większości pisana przy "Czarny chleb i czarna kawa" zespołu Strachy na Lachy. polecam ;)

no, uciekam już ;*



2 komentarze:

  1. No nie, ten Maks zaś się wchrzani. Wystarczy, że Remi coś skłamie Kubie, a potem ten zobaczy go z tym facetem i klapa.:/
    Ta scenka z rozstania, była przejmująca. Jeszcze dłuższa, a wycisnęła by mi łzy z oczu. Kubuś jest wręcz nadwrażliwym chłopakiem. Takim delikatnym, którego wszystko może zranić.
    A Maksa na razie nie lubię. Czepia się faceta w związku.

    Nie rób więcej takich długich przerw. Już pisz następny rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja Maksa lubię! xDD Ale Kubusia kocham ;* Mój Kubuś! Remik, Remik... Jak zdradzisz Kubusia, to cię znienawidzę, ale i tak będę cię kochać. Moment zerwania wspaniały. Chyba najlepsza część tej notki ^^ (widzisz? wcale nie sex! Nie jestem nimfomanką!)
    Ta, za taką przerwę powinnam Cię pod kilem przeciągnąć!
    Dużo weny i żebyś szybko kolejną notkę napisała (:

    OdpowiedzUsuń