środa, 28 września 2011

"Wspaniały weekend"


~Alex~

         Końcówka września. Słoneczna pogoda pokazała wymowne „fuck you” i spierdoliła sobie gdzieś daleko. Jej miejsce zajęła ta bardziej ponura, która, jakimś dziwnym trafem, skłaniała do głębokich refleksji nad swoim życiem. Ta… Cholernie głębokich refleksji.
   - Cześć – Konrad podszedł do mnie, uśmiechając się na przywitanie.
   - Hej – siłą woli powstrzymałem się, aby ten krótki wyraz nie był przepełniony większą wesołością, niż ustawa przewiduje.
   - Masz może śniadanie? Jestem cholernie głodny, a nie wziąłem swojego.
   - Jasne, że mam! – w ekspresowym tempie wyciągnąłem chlebak z torby i mu go podałem. – Proszę – wyszczerzyłem się jak idiota, a on, lekko zdziwiony, wyjął sobie kanapkę.
   - Dzięki – zaśmiał się lekko, a pode mną chyba ugięły się nogi. – Co robisz dziś po szkole? Jest piątek, a ja niedawno kupiłem nową grę i…
   - Pewnie, że mogę do ciebie przyjść! – przerwałem mu, zapewniając go natychmiast z głupawym uśmiechem. On. Zaprasza. Mnie. Do. Siebie. Do. Domu. Chyba umrę ze szczęścia…
   - To fajnie – ponownie się zaśmiał, a ja modliłem się w duchu, aby nie usłyszał mojego szaleńczo bijącego serca. – To co? Po tej lekcji przy tym wejściu od strony gimnazjum? Bo jeszcze muszę do Piechockiego lecieć. Matki nie było na wywiadówce, ojca też i muszę mu to wyjaśnić.
   - No Michała też nie było, w pracy był. Ale Piechocki dzwonił do niego i o wszystkim poinformował. Wiesz, matura, studniówka, wycieczka…
   - Właśnie, jedziesz na wycieczkę? – zapytał, patrząc na mnie. Ah, jakie on ma cudowne oczy… Mógłbym w nich utonąć.
   - Jadę, a co?
   - Nic, tak pytam. Fajnie będzie, nie?
   - Na pewno – uśmiechnąłem się, w myślach dodając: „Z tobą na pewno”.
         Rozmowę przerwał nam dzwonek na lekcję. Ta… Teraz polski. Wchodząc do klasy, zastanawiałem się, dlaczego zawsze muszę zachowywać się jak idiota, kiedy Konrad jest w pobliżu.


~Michał~

         Dzisiaj zero pracy, za to cały dzień wykładów. Ale nie jest źle. Jak lubi się to, co się studiuje, to jest dobrze. Ziewnąłem szeroko, patrząc za okno. Boże, dopiero czternasta, a ja muszę tu siedzieć do dwudziestej. Żałuję, że poszedłem spać dopiero o trzeciej. Ale co ja mogę za to, że te wszystkie gry są pożeraczami czasu? No i miałem też jeszcze jedną, niepokojącą myśl. Od końcówki wakacji do zoologicznego przychodzi dosyć… ciekawy mężczyzna. Wczoraj też na przykład był i znowu kupił chrupki dla kotów. I kiedy na moment nasze oczy się spotkały, poczułem się trochę… dziwnie. Zupełnie tak samo, jak podczas kontaktu cielesnego z jakąś kobietą. I nie, nie chodzi mi tu o seks, a o zwykłe trzymanie się za ręce czy coś takiego. I to dziwne uczucie nie miało miejsca pierwszy raz. Za każdym razem, jak przychodził… Niepokoiło mnie to. Bo tak nie powinno być. Poza tym, jego głos wydawał mi się znajomy. Może już kiedyś się spotkaliśmy? Chociaż nie, wątpię. Ale mniejsza, może to tylko moje głupie wymysły. Ważniejsze jest teraz to, co ostatnio powiedział mi Alex. Jest gejem. Ale nie to mnie martwi. Martwi mnie to, że zakochał się w chłopaku. W chłopaku, który jest homofobem. Wiem, bo mi wczoraj powiedział. Jeśli ten Konrad go zrani, to Alex kompletnie się załamie. Zauważyłem, że od pewnego czasu jest jakby weselszy, bardziej rozmowny, wesoły. Szczęśliwy. I sam już sobie dopowiedziałem, że to pewnie przez zakochanie. Jednak kiedyś będzie musiał wyznać swoje uczucia, bo miłość trzymana w tajemnicy z czasem zaczyna bardzo boleć. I właśnie tego się boję. Boję się reakcji Konrada. Skoro jest homofobem, to go odrzuci, zrani. A Alex jest bardzo kruchy i słaby psychicznie.


~Alex~

         Właśnie siedzę na łóżku. Łóżku Konrada. On teraz jest w kuchni i robi herbatę, a ja oglądam jego pokój. Nigdy wcześniej tu nie byłem. Oczywiście, zapraszał mnie wcześniej, ale ja albo nie miałem czasu, albo po prostu… nie chciałem. Wiem, że to dziwne. Ale po prostu bałem się, że nagle zrobię coś głupiego. Na przykład go pocałuję. Albo, że powiem coś głupiego. Na przykład, że go kocham. A dzisiaj… Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby się zgodzić. Ale zrobiłem to. I szczerze? Nie żałuję. Czuję się szczęśliwy. A pokój Konrada jest bardzo ładny. Na granatowych ścianach ma plakaty swoich ulubionych zespołów. Łóżko ma duże i wygodne. Naprzeciw łóżka stoi szafka, a na niej telewizor i konsola do gier. Zaraz po prawej stronie stoi biurko, a na nim lampka nocna, jakieś książki, papierki… Typowe dla nastolatka. Chociaż nie. Moje biurko wygląda tak, jakby przeszło po nim takie małe tornado, które po chwili stało się większe i przeszło również przez mój pokój. Cóż… Nigdy jakoś tak nie garnęło mi się do sprzątania.
   - Proszę – usłyszałem nagle i aż podskoczyłem, wyrwany z zamyślenia. Główny powód moich myśli stał przede mną, podając mi kubek gorącej herbaty.
   - Dzięki – wziąłem go od Konrada, uśmiechając się. Od razu upiłem łyk, czego natychmiast pożałowałem, ponieważ poparzyłem sobie język. Syknąłem cicho, a szatyn zaśmiał się w odpowiedzi.
   - Nie śmiej się ze mnie – powiedziałem tonem obrażonego pięciolatka, na co Konrad ponownie się zaśmiał.
   - Próbuję, ale z ciebie po prostu nie da się nie śmiać – podszedł do konsoli i ją włączył, po czym wrócił się i usiadł na łóżku, podając mi playstick. Wziąłem go od niego, prychając jednocześnie.
   - Dzięki. Naprawdę, potrafisz prawić komplementy.
   - Oj, chodziło mi o to, że jesteś zabawny – pokręcił głową ze śmiechem. – O, i teraz nie możesz powiedzieć, że nie umiem prawić komplementów – uśmiechnął się zwycięsko, jednocześnie włączając grę.
   - Masz rację, nie mogę – mimo tego, że dla niego były to zwykłe, koleżeńskie przekomarzania, dla mnie jego słowa znaczyły wiele. Zarumieniłem się nieznacznie. Boże. Ja się rumienię. Rumienię się przy chłopaku. Chłopaku, którego kocham.
         Potem już mało rozmawialiśmy, a jak już, to komentowaliśmy grę. Co do samej gry, nie wciągnęła mnie aż tak, ale była fajna. Nie jestem maniakiem gier, jak mój brat. Nim się zorientowałem, była już dwudziesta druga. Zagapiliśmy się, a sam po ciemku nie będę wracał dwa kilometry do Chodzieży.
   - Kurde, późno już, ciemno, a Michał jest w Poznaniu, nocuje u kumpla – poskarżyłem się tonem dziecka, a Konrad, standardowo, zaśmiał się.
   - Wykłady? – zapytał, wstając i wyłączając konsolę.
   - Ta… I nie ma kto po mnie przyjechać. A nie będę po ciemku sam wracał.
   - Bo cię zgwałcą i zabiją? – jego rozbawienie znowu spowodowało szybsze bicie mojego serca.
   - A żebyś wiedział – odgryzłem się, również wstając i rozprostowując kości.
   - Możesz spać u mnie, jeśli chcesz – zaproponował z uśmiechem, a ja poczułem w brzuchu stado motyli. Jakie to banalne…
   - A twoi rodzice? – zapytałem, siląc się, aby mój głos nie drżał.
   - Są w delegacji od dwóch dni – jeszcze szybsze bicie serca.
   - Razem?
   - Aha. Pracują w jednej firmie.
   - I całą noc będziemy sami?
   - Na to wygląda. Wracają dopiero w poniedziałek wieczorem.
         Chyba właśnie umarłem ze szczęścia.


         Przez całą noc nie spaliśmy. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy, śmialiśmy się. Zamówiliśmy sobie pizzę i kupiliśmy piwo. Całą skrzynkę. Cóż, skoro jutro jest sobota, a ten tydzień w szkole był ciężki, postanowiliśmy sobie to jakoś odbić. Po procentach rozwiązał nam się język i opowiedzieliśmy sobie nawzajem całe nasze dotychczasowe życie. Mówiliśmy też o planach na przyszłość, o tym, czego się obawiamy. W pewnym momencie Konrad zaproponował, abym został u niego na cały weekend. W sobotę po południu poszliśmy tylko po moje ubrania oraz książki i zeszyty na poniedziałek, a wieczorem uczyliśmy się i zrobiliśmy lekcje. I cała niedziela była nasza. Byłem naprawdę szczęśliwy. Jedliśmy razem posiłki, oglądaliśmy filmy, wygłupialiśmy się. Czułem się tak, jakby Konrad był moim chłopakiem i mnie kochał. Szkoda, że to nierealne…


~Michał~

         Po powrocie z Poznania w niedzielę późnym wieczorem byłem zaskoczony, kiedy nie zastałem Alexa w domu. Kartki też żadnej nie zostawił, że gdzieś wychodzi. Napisałem więc smsa z pytaniem, gdzie jest. Odpowiedź przyszła po chwili: „U Konrada. Nocuję u niego i do domu wrócę dopiero jutro po szkole”. Zdziwiłem się trochę, nie powiem. Czyżby jednak Konrad nie okazał się być homofobem i też zakochał się w moim młodszym bracie? Nie, chyba jednak nie… Takie coś się nie zdarza. Konrad przecież nienawidzi homoseksualizmu. No ale nic, koniec myślenia o tym. Wszystkiego dowiem się na pewno jutro, kiedy Alex wróci ze szkoły. Nie… Kiedy ja wrócę z pracy. Właśnie, praca. Ciekawe, czy jutro ten chłopak też przyjdzie. Liczę na to, że tak… Te jego niesamowite oczy… Boże, o czym ja myślę. Jestem hetero, lubię kobiece towarzystwo. No, ale czy heteryk nie może ocenić tego, czy jakiś chłopak ma ładne oczy czy nie? Może. No więc właśnie. Nic się ze mną nie dzieje. Z tą myślą, zaraz po zjedzeniu kolacji, włączyłem laptop, a potem jedną ze swoich ulubionych gier i oddałem się bezmyślnemu mordowaniu tych złych.


         Nazajutrz wstałem o jedenastej, ciesząc się z tego, że na samym początku nie zgodziłem się pracować od dziesiątej. Przynajmniej tyle mam od życia, jeżeli chodzi o sen. Gorzej z piątkiem i weekendem, ale przyzwyczaiłem się już. Ziewnąłem szeroko i poszedłem do łazienki wziąć prysznic i umyć włosy. Potem umyłem zęby i ubrałem się, a na końcu zjadłem śniadanie. Nie mając nic lepszego do roboty, postanowiłem pójść już do pracy, wcześniej planując mały spacer. Zostało mi jeszcze pół godziny. Zostawiłem Alexowi dwadzieścia złotych na stole i wyszedłem z domu, kierując się w stronę parku za chińską dzielnicą. Usiądę sobie na jakiejś ławce i poczytam książkę.


         Nim się zorientowałem, było za dziesięć trzynasta, więc z westchnieniem schowałem książkę do torby i wstałem z ławki, kierując się w stronę zoologicznego. Kiedy tylko tam wszedłem, dopadła mnie Madzia, moja koleżanka z pracy.
   - Hej, Michałku – zaśmiała się, wieszając się na mojej szyi.
   - Cześć, Szatanku – również się zaśmiałem, po czym poczochrałem ją po głowie, w mig burząc jej fryzurę. O ile długie do połowy pleców brązowe, falujące włosy można nazwać fryzurą.
   - Ej! Moja idealna fryzura! – oburzyła się żartobliwie, przeczesując swoje długie pasma palcami. Tak, ona jest dziwna. Zawsze roześmiana, pełna życia dziewczyna. Niepoprawna optymistka lubiąca imprezy, komedie i horrory. I mimo tego, że była bardzo ładna, miała świetny charakter, nie podobała mi się. Ona też mnie nie podrywała. Ot, zwykli znajomi z pracy. Czasami wyszliśmy gdzieś razem. Czy to do kina, czy na jakąś imprezę. Ale nigdy żadne z nas nie dało do zrozumienia, że takie spotkanie mogłoby być randką.
   - Już nie jest taka idealna – wytknąłem jej język, za co zostałem trzepnięty przez ramię.
   - No dobra, ogierze, ja zbieram się do domu. Wieczorem mam randkę – uśmiechnęła się szczęśliwa.
   - Randkę? – uniosłem jedną brew do góry.
   - Tak, randkę. A co, to takie dziwne? Brzydka nie jestem, stara też nie, mam dopiero dwadzieścia siedem lat i korzystam z życia – powiedziała, zaczesując włosy za prawe ucho.
   - No tak, wybacz – zaśmiałem się. – Jak on ma na imię?
   - A nieważne. Powiem ci w swoim czasie – zaśmiała się wesoło, po czym cmoknęła mnie w policzek, wzięła swoją torbę i z krótkim „pa!” wyszła ze sklepu, zostawiając mnie samego. No to zabieramy się do pracy.


         Czas zleciał mi zadziwiająco szybko i nim się obejrzałem, zbierałem się do wyjścia. Nie było go dzisiaj. Szkoda… Westchnąłem ciężko, idąc powoli chodnikiem. Po chwili już znalazłem się w domu. Alex leżał na kanapie i oglądał jakiś serial w telewizji.
   - Cześć – przywitałem się, opadając na fotel.
   - Cześć – mruknął, po czym ziewnął szeroko.
   - Jak było u Konrada? – zapytałem, zbyt ciekawy informacji, aby zaprzątać sobie głowę jakimkolwiek wstępem do rozmowy.
   - Czemu pytasz? – usiadł po turecku, patrząc na mnie.
   - Przecież wiesz. Zaszło coś… między wami?
   - Niestety nie. Ale było wspaniale – wyszczerzył się. – Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. To znaczy, jako kumple.
   - To chyba dobrze, co?
   - Pewnie, że tak! – zapewnił gorliwie, jednak zaraz po tym zgasł. – Tylko… To boli. Wiesz, jego bliskość jest jednocześnie wspaniała, cudowna, ale i bolesna. Bo nie mogę go przytulić czy pocałować… - westchnął ciężko.
   - Ale masz chociaż to. I powinieneś się cieszyć.
   - Cieszę się. Naprawdę. Jeszcze chyba nigdy nie byłem tak bardzo szczęśliwy. Gorzej będzie, jak zacznie boleć coraz bardziej…
         Kiedy wypowiadał te słowa, dokładnie o tym samym pomyślałem. Ale nikt nie ma w życiu łatwo, każdy musi zawalczyć o swoje szczęście.
______________________________________________
no i nowa notka. tak, szybko, ale mam wenę, więc z tego korzystam :).
no dobra, teraz kilka spraw.. wydawało mi się, że wspomniałam o tym, że tytuł opowiadania jest jednocześnie tytułem piosenki zespołu Strachy na Lachy. ale źle myślałam, więc informuję o tym teraz ^^.
druga sprawa jest taka, że zawieszam "Protege Moi...". nie mam weny na to opowiadanie. na "Twoje oczy lubią mnie" mam. co do opowiadania o Remiku.. kiedy tylko pomyślę, co jeszcze muszę tam opisać, to mnie to przeraża, więc stwierdziłam, że na razie dam sobie spokój. nie warto się męczyć, jeśli nie ma się na coś weny i ochoty. no, ale Michała i Alexa będę cały czas pisała i publikowała :).
dobra, kończę już. mam nadzieję, że notka się podobała.

enjoy ;**




5 komentarzy:

  1. Pewnie, że podobała :D

    Alex będzie cierpiał. Móc być blisko z kimś, kochać go i musieć traktować jak kumpla bardzo boli. Przyjdzie chwila, że będzie musiał wyznać Konradowi swe uczucia, albo nie wytrzyma i zrobi coś (pocałuje go), co może zakończyć ich znajomość lub... :D

    Michaś powoli odkrywa w sobie, że podoba mu się pewien facet. Domyślam się kim może być ten klient. :D

    Korzystaj z weny, póki jest. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Alex, wiem co teraz przeżywa. Mam nadzieję, że nie popełni takiego samego błędu jak ja.
    Konrad, Konrad, ty jeszcze nie wiesz, że go kochasz.
    Ja się nie domyślam kim jest owy klient, ja to wiem! Michaś, musisz się po prostu z facetem umówić! I zapewniam cię, wcale nie lubisz kobiet. Madzie możesz lubić, ale żadna ci się nie podoba.
    Weny! Dużo, dużo, na Remika też ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    och czyżby jednak Michał nie był taki hetero, jak myśli, Alex i to jego zachowanie, już się bałam, że pod wpływem wyzna mu swoje uczucia, choć wtedy to by można było uznać za żart, ale boję się co może się stać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    wspaniale, och czyżby to jednak Michał nie był taki hetero, jak myśli... już myślałam, że Alex pod wpływem alkoholu wyzna mu swoje uczucia, choć wtedy to wyznanie by można było uznać za żart, ale jednak boję się co może się stać...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    cudnie, czyżby jednak Michał nie był taki hetero, jak myśli... myślałam, że Alex pod działaniem alkoholu wyzna mu swoje uczucia ..
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń