środa, 28 marca 2012

"Wciąż cię mam...?"


~Alex~

         Karolina zareagowała o wiele pozytywniej, niż się spodziewałem. Na historii przysiadła się do mnie i do Konrada. Potrójne ławki to był jednak zły pomysł. Dlaczego? Bo z miejsca zaczęła zagadywać mojego chłopaka, a on nie wiedział za bardzo, o co tak właściwie chodzi. Zorientował się dopiero, gdy Karolina zapytała go o to, jaki jestem w łóżku. O matko…
   - Ciszej! – syknąłem do niej, patrząc ukradkiem na Piechockiego. Na szczęście nie zwracał na nas uwagi zbyt zajęty przepytywaniem Asi. Konrad spojrzał na mnie z takim wyrazem twarzy, jakby chciał mnie zabić wzrokiem.
   - Dlaczego jej powiedziałeś? – zapytał spokojnie, jednak w jego głosie było coś, co mroziło mi krew w żyłach.
   - Bo nazwała cię głupim pozerem i w ogóle… - odpowiedziałem cicho, a widząc jego oczekujące spojrzenie, opowiedziałem mu o całej sytuacji z przerwy. Kiedy skończyłem, Konrad tylko uśmiechnął się tajemniczo, po czym pochylił się nad Karoliną i powiedział jej coś, od czego ona natychmiast się zaczerwieniła, a potem westchnęła głośno z rozmarzeniem.
   - Coś się stało, Karolino? – usłyszeliśmy nagle. Przed naszą ławką stał Gabriel.
   - Nie! – odpowiedziałem zbyt gwałtownie.
   - Bo… - zaczęła blondynka. – Bo Konrad mówi mi nieprzyzwoite rzeczy! – wypaliła, ja się zapowietrzyłem, a szatyn wytrzeszczył na nią oczy.
   - Ja… wcale nie… - zaczął, nie wiedząc, jak dokończyć.
   - Skupcie się na lekcji – podszedł do biurka i podytkował nam temat do zeszytu.
   - Konrad! – syknąłem.
   - No co? – uśmiechnął się niewinnie. Westchnąłem zrezygnowany.


         Wyszliśmy z klasy historycznej i poszliśmy pod biologię. Do Konrada od razu podeszli jego koledzy. Mój chłopak siedział na tyle blisko, że doskonale słyszałem, co mówią.
   - Ej, stary, spoufalasz się z pedałem? Jeszcze się czymś zarazisz. Jak go wtedy zjechałeś na wychowawczej… to było piękne – zaśmiał się jeden z tych dwóch idiotów. Szatyn tylko uśmiechnął się lekko.
   - Będę się spoufalał, z kim chcę, jasne? – zapytał niezbyt miło. Co jest? Dlaczego nie udaje, że mnie nienawidzi?
   - No ale… z lachociągiem? – spytał głupio drugi z nich.
   - Och, nawet nie wiesz, jak dobrze obciąga.
         Po tych słowach ja zamarłem, jednocześnie czerwieniąc się ze wstydu, a dwóch kumpli Konrada patrzyło na niego w szoku.
   - Ale… Jak to? Obciągał ci? Boże, nie zaraziłeś się czymś? Może chcesz iść do lekarza? – pytał głupek numer jeden.
   - A może byś się zamknął, co? Nie, nie chcę iść do lekarza, niczym się nie zaraziłem – warknął Konrad.
   - Ale… - i nikt się nie dowiedział, co dalej, bo wszyscy zamarli. Dlaczego? Ponieważ mój chłopak podszedł do mnie, pochylił się nade mną i mnie pocałował. Westchnąłem zaskoczony, jednak po chwili odwzajemniłem pieszczotę. Pocałunek był krótki, ale gorący. Kiedy się skończył, szatyn wyprostował się, patrząc z pogardą na dwóch chłopaków, którzy stali z wyjątkowo głupimi minami. Prychnął tylko, po czym uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem gest. Cóż, pewnie lekko nie będzie, bo nie wszyscy są tolerancyjni, ale wiem, że będzie o wiele łatwiej, jeśli chodzi o nasz związek.


         Mijały kolejne dni, a ja cieszyłem się Konradem. Było naprawdę wspaniale. Żyłem w przeświadczeniu, że tak będzie już zawsze.
   - Alex?
   - Hmm?
   - Pamiętaj, że cokolwiek by się nie stało, zawsze będę cię kochał.
   - Ja ciebie też, Kochanie.


         Dzisiaj matura  historii. Gabriel obiecał mi, że podwiezie mnie do szkoły. Zgodziłem się chętnie, bo czemu by nie? Już nie byłem uczniem szkoły w Ratajach, więc gdzieś miałem to, co sobie pomyślą inni. Przecież całkiem prawdopodobne, że spóźniłem się na autobus i szedłem pieszo, a Piechocki zabrał mnie po drodze.
   - Powodzenia – powiedział jeszcze, zanim wysiedliśmy z samochodu.
   - Dzięki – zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem w stronę Konrada i Karoliny, którzy czekali na mnie przed wejściem.
   - Hej – przywitałem się z nimi szerokim uśmiechem, a oni odpowiedzieli mi tym samym.
   - Jak tam? – zagadnął szatyn, podchodząc do mnie i obejmując mnie w pasie. Od momentu, kiedy Konrad pocałował mnie na korytarzu na oczach wszystkich, ludzie chyba się przyzwyczaili do naszego zachowania. Często siadałem mu na kolanach lub dawaliśmy sobie krótkie całusy na przerwach. Oczywiście nie brakowało krzywych i pełnych niechęci spojrzeń. Nie przejmowaliśmy się nimi, cieszą się sobą.
   - W porządku – pocałowałem go krótko, a Karolina zrobiła zwyczajowe „aww”, jak każda fanka gejów na taki widok. Weszliśmy do szkoły, idąc w stronę sali gimnastycznej. No, to dzisiaj ostatnia matura. Potem już tylko ustne.
   - To poczekam na ciebie tutaj – poinformował Konrad. Posłałem mu ciepły uśmiech, zanim weszliśmy z Karoliną na salę.


         - I jak? – zapytał Konrad, kiedy tylko pojawiłem się na korytarzu.
   - Nie wiem, chyba dobrze – westchnąłem głośno. Przytuliłem się do niego, a on objął mnie w pasie i wtulił twarz w moje włosy.
   - Zdasz na piątkę. Czekamy na Karolinę? – odsunął się tak, aby spojrzeć mi w oczy.
   - Mówiła, że potem przyjeżdża po nią kolega, więc nie. Jakieś pomysły? – cmoknąłem go w nos, a on zsunął ręce niżej, ściskając moje pośladki. Odetchnąłem cicho.
   - Jesteśmy w szkole, a wiesz, że… odrobina adrenaliny jeszcze bardziej mnie podnieca? – musnął wargami moją szyję.
   - Bardziej niż mój tyłek? – odchyliłem szyję, dając mu do niej większy dostęp.
   - Nie – pociągnął mnie w stronę dużej, jednoosobowej łazienki.
   - Konrad, to szkoła – upomniałem go, dając się jednak tam zaciągnąć.
   - No i? – zamknął za nami drzwi i zablokował je. Pchnął mnie na ścianę, atakując ustami moje wargi. Poczułem przyjemne ciepło w podbrzuszu i jęknąłem cicho, kiedy wsunął nogę pomiędzy moje uda i zaczął nią pocierać o moje krocze. Przyłożyłem sobie dłoń do ust, aby stłumić odgłosy, jakie z siebie wydawałem. Od naszego pierwszego razu seks uprawialiśmy bardzo często, nierzadko to sobie urozmaicając. Kajdanki, pejcz, zawiązane oczy, gorsety, pończochy szpilki… Za każdym razem było coraz lepiej.
   - Mam na ciebie straszną ochotę – wyjęczałem, oddychając szybko. Konrad rozpiął mi rozporek i zsunął mi spodnie wraz z bielizną do połowy ud. Chwycił w dłoń mojego penisa, a mi wyrwał się głośniejszy jęk. Chłopak wrócił do moich ust, całując mnie mocno i gorąco, a ja zabrałem się za jego rozporek. Już po chwili trzymałem w dłoni jego męskość.
   - Kondomy… - szepnął Konrad, wyciągając z kieszeni prezerwatywy. Uniosłem jedną brew. Najwidoczniej to zaplanował. – Nawilżone – wcisnął mi jedną do ręki i otworzył swoją. Zrobiłem to samo. Założyliśmy je sobie, a potem szatyn odwrócił mnie przodem do ściany. Spodnie opadły mi do kostek, a ja ochoczo rozsunąłem uda. Konrad pocałował mnie w kark i zakrył mi dłonią usta, po czym wszedł we mnie powoli. Poczułem lekki dyskomfort. Zbyt często się kochaliśmy, aby mnie bolało. Poza tym, uprawialiśmy seks zaledwie wczoraj wieczorem. Poruszyłem biodrami, dając mu tym samym znak, że może zaczynać. Chwycił mnie stanowczo za biodra, zaczynając mnie szybko posuwać, a ja zagryzłem wargi, aby nikt z zewnątrz mnie nie usłyszał. Konrad zaczął przygryzać skórę na moim karku, poruszając się coraz szybciej. Wierzgnąłem biodrami, kiedy zmienił kąt uderzeń i zaczął miarowo trafiać w moją prostatę. Zacząłem się szybko masturbować, dochodząc po chwili ze zduszonym jękiem. W tym samym momencie doszedł również szatyn, wbijając się we mnie jeszcze kilka razy. W końcu wysunął się ze mnie. Doprowadziliśmy się do względnego porządku i bez słowa, jednak z uśmiechami na twarzy, wyszliśmy z łazienki i… z miejsca natknęliśmy się na Gabriela.
   - Nie siedzisz w komisji? – wyrwało mi się, zanim przypomniałem sobie, że jesteśmy w szkole, a w komisji na maturze z historii siedzą nauczyciele nauk ścisłych. Piechocki tylko uniósł prawą brew do góry. W tym samym momencie na korytarzu pojawiła się Karolina, która o moich relacjach z Gabrielem nic nie wiedziała. Nie wiedziała też, że jest on gejem i chodzi z moim starszym bratem, którego miała okazję kilka razy spotkać i z miejsca go polubiła. On ją chyba też, chociaż nie pytałem. Coś mi się wydaje, że bardziej prawdopodobnym było, iż uznał ją za wariatkę, która jara się każdym gejem, jakiego spotka, jednak da się lubić, bo za dużo w niej pozytywizmu, żeby było inaczej.
   - Alex, jak ci poszło? – zapytała, gdy tylko do nas podeszła.
   - W sumie chyba dobrze, a tobie?
   - Też.
   - Przypomnieć wam, że seks w szkole jest zabroniony? – odezwał się nagle Piechocki, a ja zaczerwieniłem się po same końcówki uszu.
   - Co?! – zawołała blondynka, a ja spojrzałem na szatyna morderczym wzrokiem.
   - Nic – mruknął Konrad.
   - Pieprzyliście się? Gdzie? W kiblu? – stanęła naprzeciw nas, a ja zakryłem twarz rękoma, mając w głowie obraz Gabriela konającego w wyjątkowo ciężkich męczarniach.
   - Tak – mruknąłem, łapiąc mojego chłopaka za rękę i ciągnąc go w stronę wyjścia.
   - Może was podwieźć? – usłyszałem za plecami. – I tak jadę do Michała.
   - No… dobra – odwróciłem się.
   - Michał? Jego brat? – Karolina wskazała mnie palcem. – Zna go pan?
   - Powiedzmy, że… - zaczął, ale się wtrąciłem:
   - To jego chłopak – tym samym odpłaciłem się za seks w toalecie. Blondynka popatrzyła po nas, otwierając usta, aby coś powiedzieć, ale po chwili je zamknęła i po prostu wyszła ze szkoły. Przez okno zobaczyłem, jak wsiada do srebrnego samochodu. Wzruszyłem ramionami.


         Wieczorem Karolina przysłała mi smsa, że zaraz u mnie będzie i mam na nią czekać przy drzwiach. Nie zdążyłem schować telefonu do kieszeni rurek, a już usłyszałem dzwonek do drzwi.
   - Otworzę! – krzyknąłem, zbiegając na dół i idąc szybko do drzwi.
   - Cześć – Karolina powitała mnie szerokim uśmiechem, a ja go odwzajemniłem.
   - Wejdź. Przyszłaś tak sobie czy konkretnie? – przepuściłem ją w drzwiach, zamykając je zaraz.
   - A jak myślisz? – zapytała, ściągając trampki. – Piechocki jest?
   - No… Chyba jeszcze tak. Nie wiem, siedzę z Konradem u siebie w pokoju.
   - Dobra… - skierowała swoje kroki do kuchni. Wiedziałem, że posiedzimy tam dłużej, więc zawołałem mojego chłopaka, który już po chwili siedział naprzeciw Karoliny.
   - Herbaty? – zapytałem, wstawiając wodę.
   - Miętowej, jak masz. Od kiedy są razem?
   - Od jakichś trzech miesięcy? Tak, chyba tak. A po co ci to wiedzieć, tak w ogóle?
   - Nie próbuj zrozumieć yaoistki, bo i tak ci to nie wyjdzie – uśmiechnęła się uprzejmie, a ja westchnąłem ze zrezygnowaniem. Zalałem herbatę i postawiłem przed nią parujący kubek. Blondynka uśmiechnęła się do mnie promiennie, o nic już nie pytając.


         Maturę zdałem bardzo dobrze, Konrad tak samo. Jedynie z matmy poszło mi trochę gorzej. Właśnie leżeliśmy w moim pokoju na łóżku po długim i wyczerpującym seksie mającym na celu uspokoić nas trochę w tej całej euforii z powodu tak dobrze zdanego egzaminu dojrzałości.
   - Alex? – usłyszałem i otworzyłem oczy, przeciągając się leniwie i spoglądając na szatyna spod przymrużonych powiek.
   - Hmm? – mruknąłem, po chwili zastanowienia siadając na nim okrakiem i całując go lekko w usta.
   - Muszę ci o czymś powiedzieć. I to cię raczej nie ucieszy – westchnął cicho, a ja spojrzałem na niego czujnie.
   - No ok, mów – uśmiechnąłem się delikatnie, a w głowie zakwitła mi tylko jedna myśl: zdradził mnie. Ufałem mu, ale kiedy ukochana osoba chce powiedzieć o zdradzie, przeważnie zaczyna się słowami „Muszę ci coś powiedzieć”.
   - Wyprowadzam się – zamrugałem, w pierwszej chwili nie a bardzo rozumiejąc, co do mnie powiedział. Jak to…?
   - Ale… że co? – wypuściłem ze świstem powietrze, prostując się i patrząc na niego z góry.
   - Rodzice dostali propozycję lepszej pracy i wyprowadzamy się do Krakowa.
   - Ale… - przecież to bardzo daleko…
   - Kochanie… - podciągnął się, opierając się plecami o ścianę i przytulając mnie. Wtuliłem się w niego, wciskając nos w jego szyję.
   - Co z nami będzie? – zapytałem cicho. Właściwie nie wiem, czy mnie usłyszał.
   - Nie mam pojęcia – prychnąłem cicho. Tylko on był zdolny do aż takiej szczerości. Odchyliłem się nieznacznie, aby spojrzeć mu w oczy.
   - Jako osoba, która mnie kocha, powinieneś mnie zapewnić, że będziemy razem mimo wszystko – powiedziałem z wyrzutem.
   - Alex…
   - No co?
   - A jaką masz gwarancję, że nie przestaniemy się kochać? – Słucham?
   - Żadnej. Ale to, co do ciebie czuję upewnia mnie w tym, że nigdy mi to nie minie.
   - No dobrze… Ale jaką masz pewność, że mnie nie zdradzisz? Albo, że to ja nie zdradzę ciebie? – po tych słowach nastała cisza. Gapiłem się na niego głupio. Jak w ogóle mógł powiedzieć coś takiego?
   - Co proszę? – odezwałem się po dłuższej chwili.
   - No… - zaczął, ale mu przerwałem:
   - Jak w ogóle możesz tak myśleć? Jak możesz myśleć, że byłbym zdolny cię zdradzić?
   - Alex, daj spokój, tak mi się powiedziało… - jęknął.
   - Tak ci się powiedziało? Ah tak – prychnąłem.
   - Kochanie…
   - Jesteś w stanie mnie zdradzić? – przerwałem mu ponownie. Wstałem i szybko naciągnąłem na siebie bokserki. Konrad milczał, a po chwili również naciągnął na siebie bieliznę. Wyszedłem z pokoju i zszedłem do kuchni. Nastawiłem wodę na herbatę. Po chwili w kuchni pojawił się szatyn. W pełni ubrany.
   - Wychodzisz? – uniosłem brwi.
   - Tak. Nie mam zamiaru znosić tego, jak mnie pytasz o to, czy mógłbym cię zdradzić.
   - Że słucham?! – aż uniosłem głos. – Czy ty siebie słyszysz? A ty co niby mówiłeś niecałe piętnaście minut temu?
   - To były tylko takie hipotetyczne słowa – przewrócił oczami, a ja odetchnąłem i policzyłem w myślach do dziesięciu. Inaczej pewnie strzeliłbym mu w twarz.
   - Ale jednak były – powiedziałem powoli, a kiedy usłyszałem gwizdanie czajnika, odwróciłem się i zalałem herbatę. – Wiesz… Skoro wyjeżdżasz, chyba lepiej będzie…
   - …się rozstać? – dokończył za mnie, a ja przełknąłem ślinę. Było mi ciężko.
   - Tak. Znajdź sobie kogoś w Krakowie i powiedz, że miałeś kiedyś naiwnego i głupiego chłopaka – wzruszyłem ramionami, czując łzy na policzkach. Ale nad głosem panowałem. Dobrze, że stałem do niego tyłem.
   - Kochanie, nie mów tak. Przecież…
   - A jak mam mówić?! – wrzasnąłem w końcu, odwracając się przodem do niego. I mnie zatkało. On też płakał.
   - …wciąż cię mam – dokończył cicho. A ja stałem, jak idiota na środku kuchni i ryczałem. Podszedł do mnie i chyba chciał mnie przytulić, ale go odepchnąłem.
   - Nie wiem… - wydusiłem, a on westchnął tylko cicho. Kątem oka zauważyłem, że zostawił bransoletkę ode mnie na stole i wyszedł. Czy my właśnie… zerwaliśmy?
_______________________________________________
nie bijcie! musiałam coś zrobić, żeby nie było cały czas tak słodko..
no i tradycyjnie przepraszam za tak długą przerwę i tradycyjnie proszę o wytykanie błędów (poprawię, jak odgonię lenia, serio), bo notki nie czytałam drugi raz po przepisaniu jej z zeszytu.
i muszę linki pouzupełniać.. ale to potem.
enjoy! :*

 

5 komentarzy:

  1. Chciałbym być na miejscu Karoliny. Wiedziałabym co powiedział jej Konrad. :D
    Już się bałam, że Konrad wyprze się Alexa (mówiłam, że lubię to imię?), a tu tak niespodzianka. Pocałował go przy wszystkich. Wyobrażam sobie miny niektórych. :D
    I seks w szkolnej łazience, był mrau. Biedna Karolina gdyby wiedziała podsłuchała by to i owo. I Piechocki doskonale wiedział co robili. Mądry facet.:D

    A bić nie mam za co (chyba, ze za częstotliwość wstawiania rozdziałów). Od nadmiaru słodyczy psują się zęby. Mimo smutnej końcówki mam nadzieję, że chłopcy się jakoś dogadają, pogodzą. Chociaż może takie rozstanie im też pomóc. Sprawdzi siłę ich uczuć.
    I Ayś, kochana, błagam, żeby kolejna notka była troszkę szybciej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Seks w łazience? Mrr! Też postałabym pod drzwiami i podsłuchała xD Czepiałabym się za tak długie przerwy między notkami, ale...
    Seks! xDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Te odstępy czasowe mogły być mniejsze, ale takto nie mam sie zbytnio do czego doczepić ;p Końcówka owszem smutna, ale coś musiało się wydarzyć inaczej byłoby za nudno ;) A poza tym nie ma tak dobrze, w życiu nie ma samych dobrych chwil, więc logiczne, że w opowiadaniu też nie. ;) No jestem ciekawa jak to z nimi dalej będzie.. Trzymam kciuki i czekam na ciąg dalszy ;*

    vampirka_15

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    płakać się chce, czemu tak to się skończyło, jeszcze zostawił tą bransoletkę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, płakać mi się chce, czemu tak to się skończyło, jeszcze zostawił tą bransoletkę...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń