środa, 4 lipca 2012

"Rozdzierająca tęsknota"


~Alex~

         Nie pamiętam, co się stało po tym wszystkim. Nie pamiętam, jak znalazłem się w szpitalu, kto zawiadomił rodziców Konrada, kto zawiadomił mojego brata, który teraz rozmawiał z lekarzem. Siedziałem na szpitalnym korytarzu i to wszystko po prostu do mnie nie docierało. Konrad umarł… Nie żyje… Boże, jak ja sobie bez niego poradzę? Dlaczego musiał umrzeć? Pamiętam, że w momencie, kiedy jego oczy się zamknęły, moje serce rozpadło się na tysiące kawałków. Czy właśnie to czują wszyscy, którym umiera ta druga, najważniejsza w życiu osoba?
   - Jak się czujesz? – zapytał Michał, siadając obok mnie. Spojrzałem na niego zapłakanym wzrokiem, a on tylko westchnął i mnie przytulił. – Lekarz powiedział, że Konrad się utopił – powiedział cicho, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. – Krew dostała się do płuc, nie miał jak oddychać. Alex, tak mi przykro… - przytulił mnie jeszcze mocniej, a ja się w niego wtuliłem.
   - Michał… jak ja sobie bez niego poradzę? – szepnąłem, czując, jak znowu zbiera mi się na płacz.
   - Nie poradzisz. Pierwsze tygodnie będą dla ciebie straszne. Dlatego… jeśli chcesz, możesz na razie wrócić do domu – zaproponował łagodnie.
   - Nie – pokręciłem głową. – Chcę tutaj zostać. To mi będzie dawało namiastkę obecności Konrada. Bo przecież od zawsze mieszkał w tym domu. Wiem, że być może będę jeszcze bardziej cierpiał, zostając tam, ale chcę tego. Poza tym, pewnie teraz, jak już się wyprowadziłem, Gabriel się do ciebie wprowadził, więc… - urwałem, kiedy mój brat poruszył się niespokojnie. – Co się stało? – spojrzałem na niego.
   - Zdradziłem Gabriela.
         W pierwszym momencie nie wiedziałem, co powiedzieć. Dopiero po chwili w pełni dotarło do mnie to, co powiedział.
   - Co?!
   - To było podczas wyjścia do klubu. Upiłem się, Gabriel poszedł do toalety, do mnie przysiadł się jakiś chłopak i zaczęliśmy się całować – wyznał cicho.
   - Więc ty i Gabi… nie jesteście już razem?
   - Jesteśmy, ale poprosił o czas. Od dwóch tygodni ze sobą nie rozmawialiśmy.
   - Dlaczego mi nic nie powiedziałeś wcześniej?
   - Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami.
   - I widzisz. Jak już życie się jebie, to razem. Twój związek wisi na włosku, a ja… a ja straciłem Konrada – ponownie się rozpłakałem, a Michał wciągnął mnie na kolana. – Michał, tęsknię za nim… I to wszystko jeszcze do mnie nie dociera. Nie dociera jeszcze do mnie, że już nigdy go nie zobaczę, nie dotknę, nie ujrzę jego uśmiechu. To jest straszne – wcisnąłem nos w jego szyję, a on zaczął gładzić mnie uspokajająco po plecach.
   - Przepraszam? – usłyszałem kobiecy głos gdzieś z boku. Odchyliłem się i zobaczyłem rodziców Konrada. Zszedłem z kolan mojego brata i stanąłem przed nimi. Michał również wstał.
   - Dzień dobry – przywitałem się niepewnie. Tak właściwie, to rozmawiam z nimi pierwszy raz, zawsze było tylko krótkie „dzień dobry”.
   - Dzień dobry – skinęli nam oboje. – Alex… Tak mi przykro – zwróciła się do mnie mama Konrada ze łzami w oczach. – Domyślam się, co musisz czuć… - wtedy jej wzrok zatrzymał się na Miśku. – A pan to…?
   - Starszy brat Alexa, Michał.
   - Rozumiem. Alex, ja właściwie chciałam cię zapytać o to, czy… czy chciałbyś zostać w tym domu. My już nie mamy możliwości tu wrócić, – wskazała siebie i męża – a nie chcemy tego domu sprzedawać.
   - Tak, chcę tam zostać, jeśli to nie problem.
   - Oczywiście, że nie. Tylko… nie sądzę, abyś był w stanie zająć się tym domem przez pierwszych kilka dni, więc pomyśleliśmy z mężem, że mógłby zamieszkać z tobą kuzyn Konrada. Szuka własnego miejsca i pracy, jest rok po studiach. Ma dwadzieścia sześć lat. Jeśli zechcesz, bo nie zmuszamy cię do tego, a wiemy, że śmierć naszego syna… - głos jej się lekko załamał. – Że jego śmierć była dla ciebie szokiem.
   - Jeśli mam wybór… - próbowałem poukładać sobie to wszystko w głowie. – To chciałbym zostać sam, przynajmniej na razie – szepnąłem, a mama Konrada kiwnęła ze zrozumieniem głową.
   - Przepraszam – podszedł do nas policjant. – Pan Alex Flynn? – rozejrzał się po nas.
   - To ja.
   - Mógłbym pana na chwilę prosić? Muszę spisać pańskie zeznania dotyczące wypadku.
   - Oczywiście – i kiedy za nim poszedłem, już wiedziałem, że opowiedzenie tego wszystkiego będzie dla mnie cholernie trudne. Szczególnie, że sprawca uciekł z miejsca wypadku.


~Michał~

         Patrzyłem, jak Alex znika z policjantem za zakrętem korytarza. Westchnąłem cicho i potarłem skronie.
   - Przepraszam… - zwróciłem się do matki Konrada. Kobieta spojrzała na mnie, wyraźnie oczekując tego, co dalej powiem. – Gdyby była taka możliwość, to proszę, aby kuzyn Konrada zamieszkał w tym domu już teraz. Znam Alexa i wiem, że sam sobie nie poradzi. Szczególnie, że to, jak zareagował na śmierć naszych rodziców, też pewnie zaprowadziłoby go do wycieńczenia, gdybym się nim nie zajął.
   - Wasi rodzice… nie żyją? – zapytała szeptem. Ona chyba naprawdę polubiła Alexa. – Boże, jak ten chłopak musi cierpieć… Oczywiście, Nikolas wprowadzi się jak najszybciej. Jest dorosły, ma dwadzieścia sześć lat. Poproszę go, aby miał oko na Alexa – uśmiechnęła się do mnie poprzez łzy, a ja ten gest odwzajemniłem.
   - Dziękuję. Alex nie chce wracać do domu, chociaż mu to zaproponowałem. Powiedział, że chce zostać w tym domu, ponieważ to daje mu namiastkę obecności Konrada – wyjaśniłem, chociaż chyba nie było to potrzebne. Pani Kamińska spojrzała na męża, szukając w nim oparcia. Mężczyzna objął ją i podziękował mi poprzez skinienie głowy i łagodny uśmiech. Również skinąłem głową i oddaliłem się od nich.


         Podwiozłem Alexa pod dom Konrada. Opowiedział mi o przesłuchaniu. Nie pamiętał marki samochodu ani numeru rejestracyjnego. Zapamiętał tylko kolor, ale to policji nic nie dało. Wszczęli śledztwo. Chociaż to jest dobre… Do domu dotarłem dopiero po dwudziestej drugiej. Wziąłem prysznic i w spodniach od pidżamy usiadłem na kanapie z telefonem w ręku. Chwilę się gryzłem, ale w końcu wybrałem numer Gabriela. Nie rozmawiałem z nim tyle czasu… Będę się cieszył, jeśli w ogóle odbierze.
   - Tak? – usłyszałem w słuchawce po kilku sygnałach.
   - Gabriel, to ja, Michał…
   - Wiem. Po co dzwonisz? – jego ton głosu sprawiał, że bolało mnie serce.
   - Konrad nie żyje… - szepnąłem.
   - Co? – zapytał po chwili.
   - Zginął w wypadku… dzisiaj. Pomyślałem, że może… - z trudem udawało mi się powstrzymać płacz. – Że może będziesz chciał o tym wiedzieć – dokończyłem z trudem. Wiedziałem, że słyszał załamanie mojego głosu, jednak pewnie nic sobie z tego nie robił. Tęsknię za nim…
   - Dziękuję, że… zadzwoniłeś. Dobranoc – zanim się rozłączył, zdołałem tylko rzucić szybkie i płaczliwe:
   - Gabriel, potrzebuję cię!
         A potem słyszałem już tylko ten irytujący sygnał. Położyłem się na kanapie i rozpłakałem. Brakuje mi jeszcze pudełka lodów i taniej komedii romantycznej… Ale tak zachowują się kobiety po rozstaniu. Z tą różnicą, że ja i Gabi wciąż jesteśmy razem, ale pewnie już niedługo. Na te przemyślenia wybuchnąłem jeszcze większym płaczem. Po kilku minutach bezowocnego moczenia poduszki własnymi łzami usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie miałem ochoty otwierać, więc to zignorowałem. Jednak ten ktoś ponownie zadzwonił, więc z ciężkim westchnieniem podniosłem się z kanapy, przetarłem oczy, ubrałem koszulkę z krótkim rękawkiem i poszedłem otworzyć. Kiedy to zrobiłem, myślałem, że moja wyobraźnia robi sobie żarty.
   - Gabriel…? – zapytałem, nie bardzo wierząc w to, że stoi przede mną.
   - Powiedziałeś, że mnie potrzebujesz – spojrzał mi w oczy. Przytaknąłem niepewnie, czując, że znowu zbiera mi się na płacz.
   - Ja… Ja… Tęsknię za tobą… - przyznałem, czując łzy na mokrych już policzkach. Dzisiaj naprawdę dużo płaczę. Jak przez ostatnie dwa tygodnie.
   - Ja też za tobą tęsknię – westchnął. – I może nie odzyskałeś mojego zaufania, bo na to będziesz musiał zapracować, ale dzisiaj zrozumiałem, że jestem gotów ci wybaczyć, więc jeśli wciąż chcesz ze mną być i nie znalazłeś sobie kogoś nowego… - zawiesił głos, a ja gwałtownie pokręciłem głową.
   - Kocham tylko ciebie. Przez te dwa tygodnie nie pomyślałem nawet o tym, żeby znaleźć sobie kogoś nowego i… i tak bardzo cię przepraszam – przytuliłem się do niego, będąc przygotowanym na to, że mnie odepchnie. Jednak nie zrobił tego, tylko mnie przytulił. Rozpłakałem się jeszcze bardziej, mocząc jego koszulkę.
   - Chodź do środka, trochę chłodno się robi. Musimy porozmawiać – delikatnie mnie od siebie odepchnął. Zauważyłem, że jego oczy też nie są suche. Zamknąłem drzwi i poszliśmy usiąść na kanapę.
   - Więc… wybaczysz mi? – zapytałem niepewnie.
   - Tak. Mimo tego, co mi zrobiłeś, kocham cię i chcę być z tobą szczęśliwy. Pewnie nie od razu będzie tak, jak dawniej, ale sam sobie na to zasłużyłeś. Jednak chcę, abyśmy się postarali. Ty pokażesz mi, że tamto to była faktycznie wina alkoholu, a ja postaram się ponownie ci zaufać.
         Przez chwilę nie wiedziałem, co mu powiedzieć, więc po prostu znowu się do niego przytuliłem, nie mówiąc nic. Poczułem jego ręce oplatające mnie w pasie. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę.
   - A teraz opowiedz mi, jak doszło do tego, że Konrad nie żyje – spojrzał mi w oczy, a ja przetarłem oczy, pociągając nosem i zacząłem mu opowiadać. Wyjaśniłem mu również, dlaczego Alex tam został. Słuchał mnie w milczeniu, a po wszystkim zapytał: - Idziesz na pogrzeb?
   - Tak – kiwnąłem głową. – A ty?
   - Też… Mimo wszystko był moim uczniem, no i mieliśmy też kontakt poza szkołą. A teraz chodź spać, jestem zmęczony – wstał.
   - Zostajesz na noc? – również wstałem i spojrzałem na niego niepewnie.
   - Zostaję. Chodź – pociągnął mnie za rękę w kierunku sypialni. Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Jak dobrze mieć go znowu przy sobie…


~Alex~

         Nie wiem, jak dotrwałem do dnia pogrzebu. Nic nie jadłem, żyłem na samej wodzie, z łóżka prawie nie wychodziłem. Najgorszy był moment, kiedy sobie uświadomiłem, że… że gdybym nie zgubił tej głupiej kartki, Konrad by żył. Gdybym ja po nią poszedł, on by żył, a ja nie. I miałem to gdzieś, bo wolałem, żeby to on był teraz, tutaj zamiast mnie. W pierwszym odruchu chciałem wziąć garść tabletek i popić je wódką, ale potem… potem uświadomiłem sobie, że on na pewno chciałby, abym żył. Abym był szczęśliwy. Tylko, że ja nie potrafiłem sobie wyobrazić, że jeszcze kiedyś mógłbym ponownie szczerze się śmiać, tak po prostu cieszyć się życiem. A dzisiejszy dzień miał być najgorszym w moim życiu. Miałem ostatecznie pożegnać Konrada… Nie dam rady, po prostu nie dam rady! Byłem zupełnie sam. Co prawda, Michał do mnie dzwonił, ale nie odbierałem. Wiem, powinienem. Z moich ponurych rozmyślań wyrwał mnie natrętny dźwięk dzwonka do drzwi. W pierwszej chwili nie miałem zamiaru otwierać, ale potem pomyślałem, że mogą to być rodzice Konrada. Pogrzeb za dwie godziny. Westchnąłem rozdzierająco, podnosząc się z łóżka. Wydmuchałem nos w chusteczkę, przetarłem dłonią oczy i poszedłem otworzyć. Przede mną stali Michał i Gabriel. Spojrzeli na mnie zmartwieni, a ja wpuściłem ich do środka bez słowa. Dobrze, że się pogodzili… Bo chyba to, że są tutaj razem oznacza ich zgodę, prawda?
   - Idź weź prysznic i doprowadź się do porządku, potem zjesz śniadanie. Jak cię dobrze znam, to nic nie jadłeś, mam rację? – zapytał łagodnie Misiek, a ja tylko westchnąłem ciężko i poszedłem do łazienki. Tam wziąłem krótki prysznic, ogoliłem się, umyłem zęby i uczesałem. Potem ubrałem czarny garnitur i poszedłem do kuchni. Na stole stał talerz z kanapkami, w kubku parowała herbata.


         Nie pamiętam pogrzebu. Pamiętam tylko to, że jeszcze w kaplicy, kiedy zobaczyłem Konrada w trumnie, wyglądającego tak spokojnie, jakby tylko spał i zaraz miał się obudzić, uśmiechnąć się do mnie, poczułem niewyobrażalny ból i rozdzierającą tęsknotę. Teraz jeszcze bardziej okrutnie dotarło do mnie to, że umarł, że już nigdy go nie zobaczę… Zadawałem sobie wciąż to samo pytanie: Dlaczego? Dlaczego on? Przecież był jeszcze młody, szczęśliwy, nikomu nie zrobił krzywdy… Dlaczego on, a nie ja? Kiedy opuszczali jego trumnę do głębokiego dołu na cmentarzu, nie mogłem utrzymać się na nogach i wsparłem się o Michała i Gabriela. Po tym wszystkim patrzyłem z oczami pełnymi łez, jak ludzie z jego rodziny przytulają się, pocieszają się nawzajem. W pewnym momencie podeszli do mnie rodzice Konrada z kobietą i mężczyzną w mniej więcej ich wieku i z młodym chłopakiem, może dwudziestoparoletnim. Kiedy pani Kamińska popatrzyła mi w oczy, z miejsca wybuchła jeszcze większym płaczem i przytuliła mnie, zupełnie tak, jakbym był jej synem. Przyjąłem to z ulgą, bo dokładnie tego było mi trzeba. Od zawsze ją lubiłem.
   - Och, Alex, tak mi przykro… - odsunęła się ode mnie, aby ponownie spojrzeć mi w oczy. Z moich nieprzerwanie płynęły łzy. - Zdaję sobie sprawę, jak strasznie musisz cierpieć. Wiem, że bardzo kochałeś Konrada, on ciebie też… To się stało tak szybko, za szybko… Jadłeś ostatnio, Kochanie? Jesteś strasznie blady – zapytała z troską. Zanim zdążyłem otworzyć usta, odezwał się Michał:
   - Rano zjadł śniadanie, dopilnowałem tego. Przyjechaliśmy po niego. Mimo wszystko, podejrzewam, że od tego… - przełknął ciężko ślinę. Widocznie trudno było mu o tym mówić. – Od tego wypadku nic nie jadł.
   - Och, to bardzo dobrze, że chociaż coś zjadł… Alex, musisz teraz o siebie dbać, mój syn na pewno by nie chciał, abyś był tak straszliwie smutny. Widziałam to szczęście w jego oczach, kiedy o tobie opowiadał, kiedy mieliście gdzieś razem wyjść… a wtedy nie wiedziałam jeszcze, że jesteście razem – uśmiechnęła się do mnie lekko. Jej wzrok zatrzymał się gdzieś ponad moim ramieniem, a po chwili usłyszałem głos Gabriela:
   - Gabriel Piechocki, byłem wychowawcą Alexa i Konrada w ostatniej klasie.
   - Przepraszam, nie poznałam pana od razu… Oczywiście, zapraszam was na obiad – kobieta zwróciła się do całej naszej trójki.
   - Ja… - zacząłem, a jej zatroskany wzrok natychmiast na mnie spoczął - …nie wiem, czy dam radę, przepraszam. Nie czuję się na siłach… - dokończyłem wilgotnym głosem.
   - Rozumiem cię, Kochanie… Chciałabym jeszcze zapytać, czy… czy na pewno chcesz zostać w tym domu? Mieszkanie tam może być dla ciebie bardzo bolesne, wszystko na każdym kroku będzie kojarzyło ci się z Konradem, a wiem, że to bardzo okrutne…
   - Chcę go pamiętać – uśmiechnąłem się lekko. – Wiem, że będzie mi ciężko, ale… to, gdzie teraz będę, nie zmieni tego, jak bardzo za nim tęsknię.
   - Dobrze, ale pamiętaj, że w każdej chwili możesz zmienić zdanie, nikt nie będzie miał ci tego za złe. Z drugiej strony, cieszę się, że ten dom nie zostanie tak całkiem opuszczony, że będzie mieszkał w nim ktoś ważny dla Konrada, ktoś najważniejszy… - uśmiechnęła się do mnie. – I rozmawiał ze mną twój brat. Poprosił mnie, aby mój siostrzeniec wprowadził się od razu, ponieważ doskonale pamięta to, jak załamałeś się po śmierci waszych rodziców… - powiedziała cicho. – Uznałam, że powinniście się już dzisiaj poznać, więc… to jest Nikolas – wskazała na młodego mężczyznę, który z nią tutaj przyszedł. Spojrzałem na niego, a on na mnie. Jego twarzy wyrażała spokój, jednak w orzechowych oczach dostrzegłem ból. W oczy rzuciły mi się jego długie włosy. Ich kolor był dosyć ciekawy. Nie był to ani brązowy, ani rudy. Taki… pośredni. Chociaż bardziej chyba jasny brąz. – Nikolas, to jest Alex – chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja ją uścisnąłem. – To rodzice Nikolasa, państwo Adamowicz, Hania i Kacper.
   - Maja dużo mi o tobie mówiła – zwróciła się do mnie ciemnowłosa kobieta, uśmiechając się lekko i wskazując mamę Konrada. – Konrad na pewno był szczęśliwy, będąc z tobą.
   - Dziękuję – skinąłem lekko głową. Jeszcze chyba nie przyjąłem do wiadomości tego, że będę mieszkał z kimś obcym pod jednym dachem. Chociaż tak właściwie wątpię, abyśmy dużo ze sobą rozmawiali, bo znowu będę leżał całymi dniami w łóżku, przytulając się do poduszki pachnącej Konradem i wpatrując się w nasze zdjęcie stojące na szafce nocnej. Zajęty własnymi myślami ledwie zauważyłem, że państwo Kamińscy żegnają się z nami. Pożegnałem się z nimi i poszedłem za Miśkiem i Gabim do samochodu.
   - Michał, dlaczego? – zapytałem, kiedy już znaleźliśmy się w środku.
   - Bo sam sobie nie dasz rady. Alex, potrzebny ci ktoś, kto się tobą zajmie…
   - To obcy chłopak – przerwałem mu, wpatrując się za okno.
   - To wyjdzie wam obu na dobre. Słyszałeś, jak pani Kamińska mówiła, że ten Nikolas jest rok po studiach i szuka pracy.
   - A dlaczego nie może szukać jej gdzie indziej? – tak, nie pasowało mi to, że będę mieszkał z kimś obcym. Jestem wdzięczny mamie Konrada za to, że pozwoliła mi zostać w domu i dlatego nie chciałem pokazywać jej, że nie chcę mieszkać z tym całym Nikolasem.
   - Widocznie ma swoje powody. Alex, zrozum… dla ciebie też to będzie lepsze – uśmiechnął się do mnie w lusterku, a ja tylko westchnąłem cicho. Chcę do Konrada…
_________________________________________________
no to macie nowy rozdział :). dziękuję za komentarze :*. co do śmierci Konrada.. nie martwcie się, Alex jeszcze będzie szczęśliwy! :)
dodałam także postać Nikolasa do postaci, ponieważ teraz już na stałe zabawi w opowiadaniu, a od następnego rozdziału będzie go coraz więcej i więcej ;D.

8 komentarzy:

  1. I znów moje oczyska nie pozostały suche. Wiedziałam, że Alex będzie się obwiniał o śmierć Konrada. Dobrze, że nie zrobił nic głupiego, bo Konrad go kochał i chciałby, żeby Alex żył, i był szczęśliwy.
    A Nikolasa to ja chcę dużo. Mieszkanie chłopaków razem zapowiada się dość interesująco. :D Ale będzie mi brakować Konrada.
    "Chcę do Konrada…" W tym zawarła się cała tęsknota, ból i samotność, jaka zagościła w sercu Alexa.
    Jestem bardzo zadowolona z długości rozdziału. :D I super rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż się popłakałam na tym rozdziale. Dobrze, że Alex ma takiego wspaniałego brata, który potrafi za niego zdecydować.
    Dobrze, że w tym domu Alex nie będzie sam, jeszcze przydałaby się mu pomoc psychologa. Świetny rozdział, czekam na Ciąg dalszy.

    Eterna

    OdpowiedzUsuń
  3. Chusteczki, znowu zapomniałam wziąć chusteczki. Konrad... Biedny Alex. Przynajmniej Miskiek i Gabi się pogodzili.
    Zmykam bo burza, notka świetna!
    Ale smutna :**

    OdpowiedzUsuń
  4. To był tylko jeden rozdział na który rzuciłam okiem, ale jestem pod dużym wrażeniem. Bardzo intensywny i świetnie napisany. Nienawidzę smutnych opowiadań, ale i tak przeczytałam, więc to jest naprawdę duży komplement.
    Wrócę po więcej jak tylko będę mogła!

    Zapraszam tym czasem do siebie na opowiadania M/M
    Pozdrawiam

    AkFa

    www.akfa-dreamlandpress.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział boski!!! Cały czas miałam łzy w oczach, a mama patrzała na mnie chyba jak na wariatkę. :( Konraddddddd!!!!!!!!!!!!! :( Jak to się stało? dlaczego wgl ta kartka Alexowi wyleciała??? :( Ujjjjjj BUuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu! :(

    PS: Dawaj szybciutko kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie to zaczne od tego że nawet nie pamiętam kiedy ostatnio odwiedzałam twoje blogi i strasznie mi przykro z tego powodu T.T
    Ale strasznie rycze dziś czytając ten rozdział no i poprzedni oczywiście. Biedactwo z Alexa, ale czy na choryzącie pojawi się jego nowa miłość w postacji kuzyna zmarłego?

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, cieszę się że pogodzili się, rodzice Konrada, Alexa traktują jak swojego syna, a Nicolas hmmm czy może coś tutaj będzie?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, pogodzili się co mnie bardzo cieszy, rodzice Konrada, Alexa to traktują jak własnego syna, a Nicolas? może coś tutaj będzie?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń